Płonące autobusy to od kilku miesięcy duży problem warszawskiego przewoźnika MZA. Przypomnijmy, że wszystko rozpoczęło się 8 kwietnia na Trasie Łazienkowskiej. Wtedy doszczętnie spłonął autobus marki Solaris. Uwaga wszystkich skupiła się na polskim producencie autobusów. Kiedy jednak na ulicach Warszawy zaczęły płonąć kolejne pojazdy, szybko okazało się, że problem dotyczy również innych marek, dlatego wszyscy skoncentrowali się tym razem na największym warszawskim zarządcy autobusów czyli, Miejskim Zakładzie Autobusowym (1460 autobusów), do którego należy między innymi dbanie o odpowiedni stan techniczny pojazdów.
Sięgając do statystyk MZA, okazuje się, że ten rok nie wyróżnia się na tle lat poprzednich. W pozycji (pożary, zapalenia, zadymienia, zwarcia) w 2005 roku zobaczymy 12 takich przypadków, w 2006 było ich siedem, rok później tylko cztery. W 2008 odnotowano 15 zdarzeń, a w tym roku "tylko" siedem.
To, że w zeszłym roku było ich prawie dwa razy więcej, nie oznacza, że nie ma problemu. Co gorsza MZA nie ustaliło przyczyny dotychczasowych pożarów. Oznacza to, że kolejne są tylko kwestią czasu. Pocieszający jest fakt, że MZA mimo wszystko stara się zapobiec kolejnym zdarzeniom.
Po wiosennych przypadkach podjęliśmy decyzję o instalacji we wszystkich nowo kupowanych autobusach systemów samogaszących, prowadzone są też testy takich urządzeń w pojazdach używanych. Podjęta została decyzja o dodatkowych szkoleniach dla kierowców w zakresie zachowania w sytuacji pożarowej. Oprócz tego od września funkcjonuje tzw. rozszerzone OC, czyli bardzo rozbudowane codzienne badania techniczne wozów zjeżdżających z trasy. Dzięki lepszej sytuacji finansowej, można było rozpocząć w tym roku planowane od dłuższego czasu inwestycje dot. modernizacji infrastruktury zajezdni - nowe zautomatyzowane linie obsługi codziennej, zakup nowych podnośników stemplowych, wymiana myjni itd. - mówi rzecznik prasowy MZA, Adam Stawicki
Miejmy nadzieję, że szybko przełoży się to na polepszenie sytuacji na warszawskich drogach.
Marek Sworowski