Unia od kilku lat naciska na poszczególne rządy w sprawie podejmowania radykalnych kroków, które w mniemaniu urzędników zbliżą nas do zmniejszenia emisji zanieczyszczeń do atmosfery. Jednym z kluczowych punktów jest nakłanianie kierowców do rezygnacji ze starych samochodów i przesiadanie się do aut zeroemisyjnych lub środków transportu publicznego. Najpierw jednak była marchewka w postaci dopłat i korzyści związanych z posiadaniem elektryków, jak np. możliwość korzystania z buspasów czy darmowe parkowanie w centrach miast. Teraz do gry wkracza przysłowiowy kij, czyli wprowadzanie i rozszerzanie Stref Czystego Transportu, nowe obciążenia podatkowe i opłaty związane ze starszymi samochodami spalinowymi.
Najbardziej złowieszczo z punktu widzenia polskiego kierowcy brzmi podatek od posiadania samochodu oraz zróżnicowania opłat rejestracyjnych od norm emisji spalin. Pierwszy pomysł nie jest żadną nowością na Zachodzie Europy. W wielu krajach funkcjonuje od lat. Tak naprawdę Polska jest jednym z zaledwie trzech państw, które go nie wprowadziły. Zgodnie z umową podpisaną w Brukseli przez poprzedni rząd, miał też pojawić się w Polsce, i to już w 2025 roku.
Na szczęście dla zmotoryzowanego Kowalskiego, nowy rząd ma nieco inne podejście do sprawy i próbuje wycofać się z tego pomysłu. Niestety, okazuje się, że oddalenie nowej daniny w czasie (nie wierzę, że będziemy mogli z niej zrezygnować całkowicie), nie będzie takie łatwe, jak sądzono, choć Jan Szyszko, wiceminister funduszy i polityki regionalnej, cytowany w serwisie Dziennik.pl twierdzi, że Polska będzie w tej kwestii asertywna. Z drugiej strony twierdzi, że Unia "traktuje KPO w tej wersji, w jakiej został zaakceptowany przez poprzedni rząd, jako podpisany kontrakt z Polską i nie do końca Komisję interesuje to, że to był inny rząd, niż jest teraz" – podkreślił wiceminister.
Szyszko dodaje jednocześnie, że polskie władze są na etapie wypracowywania z Komisją kompromisu. Jednocześnie nie podaje, jakiego oraz na jakich rozwiązaniach opartego. Sporo jednak na to wskazuje, że szybciej zobaczymy nową wyższą opłatę rejestracyjną dla starszych aut niż podatek od posiadania samochodu, co akurat może być bardzo dobrym rozwiązaniem. Być może zniechęci to handlarzy do sprowadzania do Polski starych i wyeksploatowanych pojazdów, co czyni z nas dziś największe złomowisko Europy.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska planuje przekształcenie obecnego podatku akcyzowego w opłatę rejestracyjną, która będzie uzależniona od emisji CO2 lub NOx. Wprowadzenie tej zmiany ma być neutralne finansowo dla obywateli i uwzględniać zasadę sprawiedliwości społecznej. Planowane jest także zablokowanie dostępu na rynek dla pojazdów z silnikami o niższych normach emisji, takich jak Euro 3 i niższe.
Nowa opłata będzie wyższa dla starszych pojazdów, które pierwszy raz zostaną zarejestrowane w Polsce. Obostrzenie ma zablokować import samochodów z silnikami o niższych normach emisji, takimi jak Euro 3 i niższe.
W mediach sporo ostatnio mówiło się też o wyższych opłatach dla właścicieli SUV-ów. Ministerstwo Klimatu i Środowiska jednoznacznie wypowiedziało się w tej sprawie, że nie planuje wprowadzenia dodatkowych obciążeń finansowych uzależnionych od posiadania konkretnego segmentu pojazdu. Decyzje dotyczące opłat za parkowanie nadal mają pozostać w gestii samorządów.