Od listopada 2022 roku, kiedy Komisja Europejska przedstawiła propozycję normy Euro 7, trwa jej bombardowanie przez producentów samochodów. Firmy ostrzegają, że auta staną się niedostępne dla przeciętnego mieszkańca Europy. Według nich wprowadzenie normy Euro 7 spowoduje znaczny wzrost cen, szczególnie tych najtańszych. Okazuje się jednak, że podwyżka cen trwa już w dobre od 2019 roku i dwukrotnie przekroczyła już poziom inflacji. Trudno się dziwić, że w trudnych czasach, jak to przedstawiali od wybuchu pandemii, koncerny samochodowe mimo spadku sprzedaży, osiągały zaskakująco dobre wyniki finansowe.
Sprawie cen przyjrzała się europejska organizacja Transport & Environment (TE), która walczy o redukcje emisji szkodliwych substancji i poprawę jakości powietrza w Europie. Pod lupę trafiło pięciu największych graczy w UE, czyli: BMW, Mercedes, Stellantis, Renault i Volkswagen. Według wyliczeń TE wspomniane koncerny od 2019 roku podniosły ceny swoich najtańszych modeli nawet o 41 proc., co stanowi prawie dwukrotność średniej skumulowanej inflacji w UE (21 proc.).
Jak zauważa TE ceny małych i niedrogich modeli, takich jak Peugeot 208, Seat Ibiza i Renault Twingo, wzrosły o prawie 6000 euro! Modele premium, takie jak Mercedes klasy A i B, podrożały o ponad 10 000 euro. Wzrost cen modeli BMW serii 1 i 2 wyniósł 7 proc. Szaleństwo to zatrzymała dopiero tegoroczna majowa korekta cen.
Według analityków z TE zaczyna zastępować je producenci samochodów wydają się wykorzystywać sytuację rozkręconej inflacji do zwiększenia swoich zysków. Taka polityka sprawia jednak, że samochody stają się mniej dostępne dla konsumentów.
Według JP Morgana, tylko połowa wzrostu cen nowych pojazdów wynika z rzeczywistych kosztów, takich jak surowce. W ciągu trzech lat pięciu największych producentów samochodów w Europie podwoiło swoje zyski, osiągając 64 miliardy euro w 2022 roku, co sugeruje, że część podwyżek cen przyczyniła się do rekordowych zysków producentów samochodów.
- zaznacza Transport & Enviroment.
Z drugiej strony trzeba też zaznaczyć, że podstawowe ceny niektórych modeli BMW, jak i modeli koncernu Stellantis spadły o 1 300-3 830 euro od swojego szczytu na początku roku, co jest prawdopodobnie wynikiem większej dostępności nowych pojazdów na rynku UE i większej konkurencji cenowej.
Organizacja Transport & Environment w konkluzji swojego raportu zadaje jedno pytanie: „Dlaczego producenci samochodów są skłonni podnosić ceny o tysiące euro, czyniąc samochody mniej dostępnymi dla europejskich konsumentów, aby osiągnąć rekordowe zyski, podczas gdy jednocześnie opierają się nowym technologiom zmniejszającym emisje, które kosztują ok. 200 euro na pojazd?"
Według organizacji proekologicznej to jasno sugeruje, że mimo skandalu Dieselgate, europejscy producenci samochodów niczego się nie nauczyli i nadal stawiają zyski nad zdrowiem ludzi. Według TE lobbującej za szybkim wycofaniem aut spalinowych ze sprzedaży europejscy parlamentarzyści powinni mieć to na uwadze i zamiast łagodzić, to powinni poprzeć bardziej rygorystyczną normę niż to, co zostało uzgodnione w Komisji Ochrony Środowiska Parlamentu. Według TE to ostatnia szansa na ograniczenie emisji toksycznych substancji z silników spalinowych.