Podjeżdżanie autem niebezpiecznie blisko, poganianie światłami, trąbienie bez powodu, hamowanie bezpośrednio po wyprzedzeniu pojazdu i pokazywanie obraźliwych gestów. To codzienność na polskich drogach szybkiego ruchu. Podobna sytuacja przydarzyła się pani Magdzie, ale kobieta postanowiła nie przechodzić nad nią do porządku dziennego.
Pani Magdalena podróżowała autostradą A4 swoim fordem 4 lutego 2022 roku. W pewnym momencie trafiła na kierowcę ciężarówki wyprzedzającego inny pojazd ciężarowy. Podążała za nim z prędkością około 90 km/h, czekając, aż zakończy wykonywać swój manewr. Potem wyprzedziła TIR-a i podążała dalej lewym pasem, bo dalej przed sobą widziała cysternę, której kierowca również wyprzedzał inną ciężarówkę. Słusznie lub nie, ale uznała, że pokona tę przestrzeń lewym pasem ruchu z prędkością około 120 km/h. Całą sytuację można obejrzeć na filmie umieszczonym na kanale YouTube Bandyci Drogowi i wyrobić sobie własne zdanie na jej temat. Właśnie tak zrobił sąd.
Kierujący mercedesem E 350 kombi pan Marcin był zniecierpliwiony tym, że kobieta nie zjeżdża na prawy pas. W związku z tym postanowił wyprzedzić ją z prawej strony (co jest legalne) i wjechać pomiędzy nią a samochód ciężarowy. Wtedy pani Magda użyła sygnału dźwiękowego. To doprowadziło właściciela mercedesa do wściekłości. Zajechał jej drogę, a następnie wystawił przez otwarte okno rękę i pokazał środkowy palec. Tak wyglądała sytuacja w relacji kierującej, ale potwierdza to również nagranie z kamerki umieszczonej w aucie znieważonej kobiety.
Większość kierowców zapomniałaby o tym zdarzeniu po chwili, ale Magdalena postanowiła zrobić inaczej. Do sądu rejonowego w Bolesławcu trafił pozew z oskarżenia prywatnego wniesiony przez kobietę z forda. 1 marca br. sędzia Marcin Rygiel wydał wyrok. Uznał, że kierowca mercedesa Marcin M. "otworzył szybę swego pojazdu i wystawił lewą rękę, pokazując znieważający gest w postaci wyprostowanego środkowego palca". Sędzia umorzył warunkowo postępowanie karne wobec mężczyzny na jeden rok, a dodatkowo nakazał mu zapłacić zadośćuczynienie znieważonej przez niego kobiecie. Jego wysokość to 1500 zł, a dodatkowo Marcin M. musi pokryć koszty postępowania sądowego, które poniosła pani Magda (300 zł) oraz wnieść opłatę w wysokości 100 zł.
Łącznie skazany w związku z obrażeniem kobiety stał się uboższy o kwotę 1900 zł. Z jednej strony można uważać, że to niewiele. Z drugiej, jestem przekonany, że konieczność zapłaty zadośćuczynienia oraz pozostałych kosztów była dla Marcina M. bardzo bolesnym doświadczeniem. Sprawa w sądzie odbyła się przy udziale obu stron, bo oskarżony nie stawił się na pierwszym, pojednawczym posiedzeniu. Przyszedł dopiero na kolejne i wtedy sam zaproponował wysokość zadośćuczynienia, a sąd ją przyjął.
Dlaczego dowiedzieliśmy się o sprawie po kilku miesiącach od wyroku? Dopiero we wrześniu została ona upubliczniona wraz ze szczegółami, ale na szczęście ma ponadczasowy wymiar. Autor kanału Bandyci Drogowi słusznie zauważa, że kierowcy często pokazują obraźliwe gesty w przekonaniu, że są zupełnie bezkarni. Przykład sprawy pani Magdy pokazuje, że niekoniecznie musi tak być. Powinny o tym pamiętać obie strony, które znajdą się w takiej sytuacji: osoby, które decydują się pod wpływem emocji na chamskie zachowania oraz te, które padają ich ofiarą. One zawsze mają możliwość zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa.