Mercedes W201, o nazwie handlowej 190, jeszcze do niedawna stanowił częsty widok na naszych drogach. Wraz z większym i nieco bardziej luksusowym krewniakiem, modelem W124, zwłaszcza w latach 90., był dla Polaków synonimem sukcesu i oznaką wysokiego statusu. Później protoplasta klasy C stał się nieco passe, by teraz ponownie zyskać uznanie wśród kierowców, przede wszystkim fanów klasyków. Baby Benz był jednak nie tylko budżetowym modelem otwierającym mniej zamożnym klientom furtkę do świata luksusu. Był też modelem, który dzięki wersjom EVO oraz 190E 2.3-16, nieco odmłodził wizerunek Mercedesa i dodał mu sportowego pazura. BMW mogło poczuć się wtedy zagrożone. Zwłaszcza gdy Stuttgarcka marka postanowiła zaangażować w jego promocje gwiazdy F1. Więcej podobnych artykułów znajdziesz na stronie Gazeta.pl
Mercedes 190E 2.3-16 na tle zwykłej stodziewięćdziesiątki wyróżniał się charakterystycznym pakietem stylistycznym (nakładkami na rantach błotników, tylnym spojlerem, zmodyfikowanymi zderzakami oraz bocznymi listwami), a przede wszystkim rozwiązaniami technicznymi. Benzynowy, czterocylindrowy silnik M102 o pojemności 2,3-l zyskał nową głowicę o 16 zaworach, którą zaprojektowała brytyjska firmą Cosworth. Dzięki niej rozwijał on aż 185 KM. Ze wzmocnioną jednostką współpracowała sportowa skrzynia Getrag z pięcioma przełożeniami, w której to drugi i trzeci bieg ułożone były w jednej linii. Wraz z utwardzonym i obniżonym zawieszeniem, a także wydajniejszym układem hamulcowym, kompaktowy sedan mógł w tamtym czasie zawstydzić niejeden sportowy wóz.
Przy okazji otwarcia toru Nurburgring Mercedes wpadł na pomysł zorganizowania specjalnego Wyścigu Mistrzów (ang. Race of Champions), w którym to m.in. sławy Formuły 1 ścigały się za kierownicami nowiutkich sportowych 190. Pojazdy zostały oczywiście odpowiednio dostosowane do torowych realiów — otrzymały m.in. klatki bezpieczeństwa, kubełkowe fotele z pięciopunktowymi pasami bezpieczeństwa itd. Wyścig okazał się wręcz idealną formą wypromowania auta i zaprezentowania jego możliwości. 12 maja 1984 roku 20 egzemplarzy W201 stanęło na linii startowej niemieckiego toru. Za kierownicami mercedesów zasiedli m.in. legendarny Ayrton Senna (wówczas słabo jeszcze znany), a także Alain Prost czy Niki Lauda. Ostatecznie wyścig wygrał Senna, który w nagrodę otrzymał mercedesa, którym startował (aktualnie auto należy do samej marki Mercedes). Drugi na metę dojechał Niki Lauda. I to właśnie jego auto trafi teraz na aukcję w szwajcarskim St. Moris.
Auto, którym startował Lauda, jako jedyne ze wszystkich startujących w wyścigu zostało sprzedane w wyścigowej specyfikacji. Pozostałe zostały przywrócone do stanu fabrycznego, a następnie trafiły do dealerów i zaufanych, stałych klientów. Auto nie zostało więc pozbawione wszelkich technicznych smaczków ani naklejek z numerem startowym i nazwiskiem kierowcy. Dzięki temu nowy nabywca będzie mógł się poczuć jak sam Niki startujący na Nurburgringu w 1984 roku.
Jak można wyczytać z historii pojazdu udostępnionej przez dom aukcyjny RM Sotheby's, auto pierwszy raz zarejestrowano w kwietniu 1984 roku, a niecały rok później trafiło w ręce wnuka samego Hugo Bossa, Jochena Holy'ego. Wkrótce jednak znudził się nim i po sześciu miesiącach sprzedał je firmie z Mannheim. Kolejnym właścicielem okazał się kolekcjoner z Wiednia. W październiku 2016 roku Niki Lauda ponownie zetknął się ze "swoją" stodziewięćdziesiątką i umieścił na jej dachu pamiątkowy podpis. W 2018 roku mercedes trafił do Daniela Iseli, który teraz postanowił rozstać się z autem, jak również dziesiątkami innych pojazdów pochodzących z jego kolekcji.
Już 15 września auto zyska nowego i na pewno bardzo zamożnego właściciela. Zdaniem specjalistów domu aukcyjnego mercedes może zostać sprzedany za kwotę od 400 do 500 tys. franków szwajcarskich. W przeliczeniu na złotówki daje to kwotę 1,9-2,3 mln, co oznacza, że może być ono najdroższym egzemplarzem Mercedesa 190 w historii.