Polscy policjanci nadal są w formie! Inaczej nie da się podsumować sytuacji, do której doszło we Wrocławiu. Na kanale w serwisie YouTube o nazwie Bandyta z kamerką pojawiło się nagranie. To przedstawia wyprzedzanie samochodu osobowego przez radiowóz, wykonane bezpośrednio na przejściu dla pieszych. Manewr był skrajnie niebezpieczny. Przecież na pasach, w głos nowych przepisów, mógł pojawić się pieszy i to on miałby pierwszeństwo. Dlatego kierujący postanowił zgłosić sprawę.
Zawiadomienie trafiło do komisariatu Wrocław Stare Miasto. Jego szef nawet odpowiedział na zgłoszenie. Tyle że po przeczytaniu odpowiedzi kierowca – mówiąc delikatnie – mocno się zdziwił. Powód? Komendant uznał, że do popełnienia wykroczenia nie doszło. "Radiowóz poruszał się cały czas tym samym tempem, a kierujący pojazdem z rejestratorem zwolnił, co pozwoliło na uzyskanie takiego nagrania. (...) Samo zdarzenie można przyrównać do tzw. pułapki ofsajdowej w piłce nożnej."
Wyobrażacie sobie jak dumny musiał być z siebie Pan Szef Komisariatu, po wymyśleniu takiego pięknego porównania? Równie dumny będzie pewnie też z tego powodu, że jego stwierdzenie wejdzie do kanonu lokalnej popkultury w Polsce.
W Polsce nie brakuje tekstów kultowych. Te jednak są czerpane głównie z filmów komediowych. Na tapet często wchodzi Miś, Chłopaki nie płaczą czy Kiler. Jestem jednak więcej niż pewny, że odpowiedź policyjnych oficjeli również znajdzie swoje miejsce w przestrzeni internetowej popkultury. Już wyobrażam sobie te kontrole drogowe i rozmówki:
- Panie kierowco, czemu Pan nas wyprzedził przed przejściem dla pieszych? - Ależ Panie władzo, to nie było żadne wyprzedzanie. Przecież założyliście na mnie pułapkę ofsajdową. Taką, jak w piłce nożnej. Próbował Pan wymusić spalonego, a ja się nie dałem. Rozumie Pan?
Boki zrywać? Być może i tak. Tyle że tego typu sytuacji łatwo moglibyśmy uniknąć. Chociażby wtedy, gdyby funkcjonariusze potrafili przyznać się do winy. Po przesłaniu materiału zarejestrowanego we Wrocławiu wystarczyło powiedzieć, że policjant popełnił błąd, że zostanie ukarany i że służba przeprasza za tą sytuację. A tak mamy głupią sprawę i jeszcze bardziej głupie tłumaczenie. Funkcjonariusze postanowili na siłę wybronić kolegę, a przez to zbłaźnili się. Czy po takim wydarzeniu można się dziwić, że kierowcy w kuluarach dużo mówią o kolesiostwie w służbach?
W tej sytuacji najgorsza jest jednak hipokryzja policjantów. Bo nawet zakładając, że kierowca z Wrocławia rzeczywiście chciał "wrobić" policjantów, to funkcjonariusz został określony mianem ofiary nieuczciwego zachowania. Tyle że gdy pułapki ofsajdowe przed przejściem zakładają policjanci, sytuacja kończy się mówieniem o zagrożeniu dla bezpieczeństwa i mandatem dla kierowcy lub sprawą w sądzie. Tu nie ma już mowy o jednostajnej jeździe i próbie wymuszenia wykroczenia. Czy taka postawa nie nosi znamion nadużywania pozycji siły? Z pewnością nie ma wiele wspólnego ze sprawiedliwością.