[go: up one dir, main page]

Szalony wąż tańczący jak wycieraczka podczas jazdy. Takie rzeczy tylko w Australii

Wycieraczka aerodynamiczna? To pojęcie nabrało właśnie całkowicie nowego znaczenia. A wszystko za sprawą Australii, zielonego węża i filmu zamieszczonego na TikToku. Sprawdźcie o co chodzi.

To zdecydowanie najbardziej australijska rzecz jaką dzisiaj zobaczysz i w tym serwisie, i na stronie Gazeta.pl. A scenariusz tej opowieści zaczyna się bardzo niewinnie. Para wraca bowiem z urlopu swoim SUV-em i porusza się właśnie trasą Pacific Highway, gdy spod maski ich auta wychodzi... pyton zielony. A właściwie to prawdopodobnie pyton zielony, bo wąż jest raczej mały, a do tego nie widać go zbyt dokładnie w kadrze.

Zobacz wideo Złodziej samochodów polował w kościele. Kradzież podczas mszy nagrał monitoring

Wąż tańczący na masce. Widok za milion dolarów. Australijskich oczywiście!

Po obejrzeniu filmu do końca nie wiem czy bardziej bawi mnie sposób zachowania węża czy reakcja pasażerów. Wąż faluje pod wpływem powietrza opływającego nadwozie. W końcu auto porusza się autostradą! Najpierw stara się utrzymać pionowo, chybocząc się na boki, a później mocniej wysuwa się spod maski i porusza się zupełnie jak wycieraczka na szybie. I co najważniejsze, w żaden sposób nie ucierpiał. Wyszedł z tej sytuacji bez żadnego szwanku. Ale o tym szerzej za chwilę...

Jeżeli to rzeczywiście byłby pyton zielony, jest on niegroźny dla człowieka. Może ugryźć przede wszystkim w razie ataku. Jego zęby są jednak krótkie i nie wypuszczają jadu. Ugryzienia nie są zatem za specjalnie bolesne.

Uważaj, ten wąż wygląda na zdenerwowanego

Co z parą? Choć wąż jest niewielki, a do tego znajduje się na zewnątrz auta, ewidentnie nie są oni zadowoleni z faktu posiadania pasażera na gapę. Kobieta mówi, że zielony gad ją przeraża. Mężczyzna z kolei twierdzi, że wąż wygląda na... zdenerwowanego. Tak, zdenerwowanego. Dlatego kierujący nie miał zamiaru nawet zbliżać się do niego.

Wąż pojechał z parą do domu. Być może zamieszka w SUV-ie na stałe...

Najważniejsze w tej historii jest to, że kończy się ona pozytywnie, jednak przede wszystkim dla samego węża. W pewnym momencie pyton znika z kadru. To jednak nie oznacza, że wysiadł w biegu. Gad po prostu wrócił pod maskę. I właściciele auta przekonali się o tym po dotarciu do domu. Co więcej, pod maską SUV-a spodobało mu się na tyle mocno, że mieszkał tam przez kilka kolejnych dni. Gdy otwierali maskę by sprawdzić czy jeszcze się pod nią ukrywa, chował się głębiej do komory silnika.

Więcej o: