Każdego roku radiowozy policyjne biorą udział w ponad 800 kolizjach. To oznacza średnio ponad dwa zdarzenia dziennie. I choć o statystykach tych już pisaliśmy w serwisie Gazeta.pl, dziś chcemy powiedzieć o jeszcze jednej kwestii. O winie w przypadku znalezienia się na ruchu kolizyjnym z samochodem należącym do służby mundurowej.
Nie ma się co oszukiwać, ale policjantom biorącym udział w kolizji, będzie dość mocno zależeć na tym, żeby udowodnić winę kierującego drugim pojazdem. Powód? Wtedy to z jego polisy naprawiony zostanie radiowóz, a policjant nie dostanie mandatu i nie poniesie konsekwencji służbowych. Tyle że odblaskowe pasy i obecność kogutów na dachu nie sprawia, że auto policji staje się świętą krową na drodze. Świętości i nietykalności nie zapewniają mu nawet włączone światła błyskowe i dźwiękowe.
Co prawda, art. 53 ust. 2 ustawy Prawo o ruchu drogowym mówi o tym, że "kierujący pojazdem uprzywilejowanym może nie stosować się do przepisów o ruchu pojazdów", ale tylko "pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności". To oznacza, że jeżeli inne pojazdy nie ustąpią mu pierwszeństwa, jego uprzywilejowanie w ruchu drogowym staje się ograniczone.
No dobrze, ale wyobraźmy sobie taki scenariusz. Doszło do kolizji radiowozu z samochodem cywilnym i sprawa – mówiąc delikatnie – nie jest jednoznaczna. Funkcjonariusze będą zatem z pewnością starali się przeciągnąć winę na stronę kierującego autem cywilnym. Czy ma szanse w starciu z nimi? Podczas interwencji policyjnej z pewnością nie. W sądzie ma jeszcze mniejsze. Słowa dwóch funkcjonariuszy na służbie zawsze będą znaczyły więcej niż słowa kierowcy. Mają wyższą wagę dla sądu, bo policjanci składali przysięgę.
Czy jest szansa na uzyskanie przewagi przez kierującego autem cywilnym? Tak naprawdę jedna. Mowa o przypadku, w którym w aucie zamontowany był rejestrator jazdy i nagrał on zdarzenie. W takim przypadku analiza filmu może doprowadzić do wniosku, że winny zdarzenia jest jednak radiowozów. A to będzie oznaczać nie tylko naprawę auta poszkodowanego z OC samochodu policyjnego. To też oznacza mandat dla policjanta, który siedział za kierownicą.
Mandat za kolizję to dziś 1000 zł plus kwota mandatu karnego przypisanego za naruszenie stanowiące znamię zagrożenia. Co więcej, do konta kierującego zostanie dopisanych 10 punktów karnych.
Alternatywnym rozwiązaniem dla kamerki pokładowej w samochodzie, jest miejski monitoring. Tyle że tu to służby muszą się postarać o zdobycie nagrania. To akurat może stanowić dodatkową i dość zasadniczą przeszkodę.