Likwidacja opłaty ewidencyjnej pobieranej od kierowców w wysokości 50 groszy, a w porywach złotówki nie zmieniłaby zbyt wiele w życiu kierowców. Od początku można było podejrzewać, że w tej całej sprawie jest jakiś haczyk.
Więcej ciekawych newsów motoryzacyjnych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Okazało się, że rząd wprawdzie rezygnuje z "drobnych" od kierowców, ale nastawia się na żniwa od firm ubezpieczeniowych, które ostatecznie i tak przeniosą dodatkowy koszt na wykupujących obowiązkowe polisy OC.
Firmy ubezpieczeniowe są ustawowo zobowiązane do uiszczania opłaty ewidencyjnej w związku z zawieraniem umów OC posiadaczy pojazdów mechanicznych. Towarzystwa wpłacają pieniądze na konto, z którego jest finansowany m.in. CEPiK.
Dotychczas opłata ustalona ustawowo wynosiła zaledwie 1 euro po średnim kursie NBP, ale po zmianach przepisów miała zostać zastąpiona stawką w wysokości "1% przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej". W tej sytuacji ekspertom z Polskiej Izby Ubezpieczeń od razu zapaliła się czerwona lampka.
Jak wyliczono, przeciętne wynagrodzenie miesięczne w polskiej gospodarce w 2022 roku wynosi 5922 zł. Zatem jeden procent od tej kwoty to ok. 57 zł. W związku z tym opłata ewidencyjna wzrosłaby dwunastokrotnie. Nie trzeba dodawać, że ten koszt zostałby przetransferowany na kierowców.
Jak wylicza prezes PIU Jan Grzegorz Prądzyński, średnia składka za polisę OC to obecnie 488 zł. Dodając do tego 57 zł opłaty na CEPiK, składka wzrasta do 545 zł, czyli prawie o 12 proc. dla każdego. Również bezszkodowego kierowcy, który jeździ zgodnie z przepisami.
O sprawie zrobiło się głośno, więc wywołany do tablicy resort cyfryzacji szybko wydał oświadczenie, w którym sekretarz stanu ds. cyfryzacji w KPRM Janusz Cieszyński tłumaczył się, że rząd wcale nie chciał podnosić opłat dla towarzystw ubezpieczeniowych.
W projekcie, jaki zostanie skierowany pod obrady Stałego Komitetu Rady Ministrów, znajdzie się zmiana, która rozwieje podnoszone przez branżę ubezpieczeniową wątpliwości dotyczące ewentualnego skokowego wzrostu opłat. Przewiduje ona 10-krotne obniżenie proponowanego górnego limitu wysokości opłaty ewidencyjnej tj. z 1 proc. do 0,1 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Oznacza to, że wysokość opłaty określona w rozporządzeniu nie będzie mogła przekroczyć 5,66 zł.
- napisano w komunikacie opublikowanym przez resort cyfryzacji.
Zamiast podwyżki będzie obniżka – i to dziesięciokrotna. Tak na marginesie warto dodać, że uzależnienie stawki od przeciętnego wynagrodzenia sprawi, że kwota będzie rokrocznie waloryzowana. Aktualne przeciętne wynagrodzenie wynosi 5660 zł, ale można się spodziewać, że będzie rosnąć.