We flocie polskiej armii zaszły spore zmiany. Do jednostek wojskowych w całym kraju trafią Fordy Ranger. Pierwsza partia składająca się ze 100 sztuk została przekazana w 2. Regionalnej Bazie Logistycznej w Warszawie. Łącznie wojsko ma otrzymać 648 terenowych pojazdów.
Przekazanie pierwszej partii samochodów odbyło się 15 grudnia. Uczestniczył w nim minister Mariusz Błaszczak, który podsumował nową flotę słowami "czas Honkera w Wojsku Polskim odchodzi do historii". To prawda, Honkery stanowiły podstawę logistycznych działań wojska od lat 90. i były już mocno wysłużone.
Ford Ranger XLT to terenowy pick-up z napędem na cztery koła. Pod maską każdego z ponad sześciuset modeli znalazł się dwulitrowy silnik wysokoprężny 2.0 EcoBlue o mocy 170 KM. Napęd przekazywany jest na cztery koła za pośrednictwem manualnej skrzyni biegów o sześciu przełożeniach. Auta wyposażone są także w fabryczny reduktor i elektroniczną blokadę tylnego mechanizmu różnicowego. Rangery otrzymały 16-calowe stalowe felgi, a opony AT BFGoodrich wyposażono we wkładki typu run-flat firmy Hutchinson. Pojazdy będą miały zabudowę przestrzeni ładunkowej typu hard top z trzema otwieranymi pokrywami i mocowaniem do transportu na wagonach kolejowych.
Rangery mają być podstawowym środkiem transportu polskich żołnierzy w ramach programu Mustang. Według kontraktu, wszystkie nowe pojazdy powinny być przystosowane do zasilania lotniczym paliwem F34, które jest wykorzystywane w wojskach NATO. Dodatkowo mają posiadać certyfikat transportu powietrznego amerykańskich sił powietrznych USAF.
Co ciekawe, program Mustang początkowo zakładał wyposażenie polskiej armii w inny model pick-upa. Przetarg wygrała marka Nissan z modelem Navara. Okazało się jednak, że przez zamknięcie fabryki w Hiszpanii, japoński koncern nie jest w stanie wyprodukować tak dużej liczby pojazdów. Projekt przejął więc Ford.