Jeśli tęsknicie za czasami, gdy samochód był czymś więcej niż pojazdem wyładowanym po brzegi elektroniką, auta przyszłości zdecydowanie nie przypadną wam do gustu. Już współczesne samochody wyposażone są w liczne nowinki technologiczne, które - przynajmniej w założeniu pomysłodawców - mają ułatwić w prowadzeniu auta.
Nie da się ukryć, że proces "elektronizacji" samochodów będzie postępował i to z zastraszającym tempie. Trendy, które prawdopodobnie za parę lat zaczną na dobre wchodzić do typowych aut konsumenckich mogliśmy obserwować np. dwa tygodnie temu podczas targów CES 2019 w Las Vegas.
Wsiadając do jednego z prototypowych samochodów przyszłości, które już do dawna pokazują producenci, pierwsze co rzuca się w oczy to podświetlane elementy. Poczynając od świecącego się logotypu producenta po wszechobecne diody LED i ekrany wewnątrz.
Producenci wystawiający swoje modele pojazdów na CES 2019 zdecydowanie nie szczędzili środków na wyposażenie ich wnętrz wszechobecnymi wyświetlaczami. W niemal każdym aucie były one istotnym elementem wyposażenia.
Już w samochodach Tesli ekran zajmuje niemal całą przestrzeń deski rozdzielczej. Chińska firma Byton w modelu M-Byte poszła jednak o krok dalej i zastosowała ogromny, bo aż 48-calowy panel przed przednią szybą, czyli tuż przed... oczami kierowcy. To jednak nie koniec, bo drugi, już mniejszy ekran (o przekątnej 7 cali) znalazł się… na kierownicy.
Po co to wszystko? Oczywiście po to, aby nie tracić niepotrzebnie czasu i uprzyjemnić podróż. Podczas jazdy kierowca może przecież zaplanować wydarzenie w kalendarzu, zamówić książkę, wyszukać odpowiedzi na interesujące go pytania lub dodać ulubioną piosenkę do playlisty. Wszystko wykona za pomocą komend dla Alexy, gestów lub dotyku.
Konia z rzędem temu, kto jadąc M-Byte będzie mógł skupić się na drodze. Pokusa spojrzenia na jeden z ekranów będzie zapewne ogromna. A samo auto nie jest pieśnią odległej przyszłości, bo Byton planuje rozpocząć jego sprzedaż jeszcze w tym roku. Na początek w Chinach, potem również w Europie i USA.
Powyżej Nissan IMx KURO, samochód, który odczytuje sygnały z mózgu kierowcy i sam "uczy się" jego stylu jazdy.
Podobnych pomysłów było oczywiście znacznie więcej. Ale wyświetlacze dla kierowcy mają nie być problemem, bo auta docelowo będą przecież prowadzić się same. Już model pokazany przez Byton będzie do pewnego stopnia pojazdem autonomicznym, a większość futurystycznych projektów innych producentów zakłada zupełne usamodzielnienie się samochodu.
Czy tego chcemy czy nie, funkcje jazdy autonomicznej coraz śmielej wkraczają do współczesnych aut. I choć ich producenci przypominają, aby nie zostawiać samochodu samego sobie, wielu użytkowników "zapomina" o konieczności obserwowania sytuacji na drodze.
Trend usamodzielniania się samochodów świetnie widać, gdy wsiądziemy do jednego z pojazdów przyszłości wystawianych na CES. Nawet w tych wyglądających względnie zwyczajnie (jak na przykład model Audi na zdjęciu powyżej), nie znajdziemy już kierownicy. Po co ją montować, skoro nikt nie będzie jej używał?
Wizja samochodu przyszłości jest bowiem prosta. Ma być wygodnie i bezpiecznie. Łatwo wyobrazić sobie, że auto samo przyjedzie z parkingu, odbierze pasażerów i zawiezie na miejsce, parkując już bez nich. Nasza aktywność będzie sprowadzać się do wypowiedzenia nazwy miejsca docelowego. A kto wie, może w przyszłości sztuczna inteligencja sama i to wywnioskuje.
Problem wydają się mieć jedynie fani motoryzacji. Czasem dobrze jest chwycić za kierownicę i wcisnąć gaz, zmieniając ręcznie biegi. Jazda powinna sprawiać przyjemność, dostarczać emocji, a czasem - np. na torze - również trochę adrenaliny.
Oby producenci nie zapomnieli zupełnie o tych "tradycyjnych" fanach czterech kółek.