Jeszcze kilka lat temu, Volkswagen w emocjonalnym pojedynku wygrywał z Fordem na punkty w klasie kompaktowej. Od wielu miesięcy zainteresowanie tym segmentem wyraźnie słabnie. Zyskują crossovery, wobec czego nie dziwi pokoleniowa zmiana na T-Roka, Pumę czy Formentora. Nie możemy jednak o nich zapominać. Kompakty wciąż uchodzą za atrakcyjne pod względem funkcjonalności i wszechstronności. Focus występuje jako hatchback, kombi oraz w uterenowionej wersji Active. Kiedyś mieliśmy też do dyspozycji kabriolet. Niemniej, nadal jest w czym wybierać.
Atrakcyjność konstrukcji wzmocnił lifting sprzed kilkunastu miesięcy. Zmodernizowany pojazd wyróżnia się przeprojektowanymi lampami, zderzakami, a także nowymi lakierami. Co ciekawe, modny czerwony nie wymaga obecnie dopłaty. Widoczny na zdjęciach Magnetic Grey to pozycja w cenniku wymagająca wysupłania z portfela 2800 zł. Na szczęście, w topowym wariancie ST X, nie musimy dopłacać za 19-calowe felgi z oponami w rozmiarze 235/35. Kombi mierzy 467 cm, a rozstaw osi wynosi 270 cm.
Projekt kokpitu nie porywa finezją, ale nie można mu odmówić nowoczesności. Miejsca w dwóch rzędach jest sporo, a z tyłu zmieszczą się osoby o wzroście do 185 cm. Bagażnik w 5-osobowej konfiguracji zmieści od 541 do 635 litrów (z zestawem naprawczym). Mniejsza pojemność wynika z obecności subwoofera i wzmacniacza nagłośnienia sygnowanego przez B&O. Po złożeniu asymetrycznej kanapy, pojemność rośnie do 1576-1653 l.
Jakość wykończenia to bardzo przyzwoity poziom, choć jest na tym samym poziomie, co w specyfikacji sprzed liftingu. Tworzywa w centralnej części są w znacznej mierze miękkie i przyjemne w dotyku. Gorzej z tymi na drzwiach - przypominają skaj. Miło natomiast, że projektanci zdecydowali się wyłożyć schowki w boczkach drzwiowych wykładziną. Spory plus za poprawienie wyciszenia wnętrza. Nie jest tak cicho na autostradzie jak w Peugeocie 308, ale Focus to czołówka segmentu w tej kategorii.
Projekt deski rozdzielczej wnosi sporo świeżości. Centralny wyświetlacz w topowej wersji ma aż 13,2 cala i dotykową lub głosową obsługę. To niespotykana wartość w tym segmencie. System działa wydajnie i może pochwalić się nową grafiką. Menu przekonuje intuicyjnym rozmieszczeniem poszczególnych zakładek. Zestaw wskaźników wreszcie doczekał się cyfryzacji i to bardzo udanej. Zegary są czytelne, a czcionka duża. Fajnym akcentem są analogowe wskazówki, a także wskazania temperatury cieczy chłodzącej oraz stanu paliwa. Udane połączenie nowoczesności z klasyką. Ponadto, w Focusie możemy liczyć na wyświetlacz przezierny informujący między innymi o aktualnej prędkości, znakach drogowych, jak również aktywności systemu utrzymującej auto w pasie ruchu.
Najwięcej dobrego niosą natomiast fotele z certyfikatem AGR. Te w wariancie ST X wyglądają efektownie i zapewniają równie wysoki poziom wygody podczas długich podróży. Trudno im cokolwiek zarzucić, mimo nieregulowanego zagłówka. Nienagannie trzymają ciało w zakręcie, a zimą gwarantują podgrzewanie w trzech stopniach. Pozwalają też ustawić optymalną pozycję za kierownicą.
Leon jest pierwszym modelem, który zyskał nowe logo. Niedawno auto zostało odświeżone, a zadziorne kombi stanowi szczyt gamy. Mimo, że na pierwszy rzut oka wygląda niepozornie, nieliczne detale zdradzają sportowy sznyt. To przede wszystkim dwie podwójne końcówki układu wydechowego. Niezłe wrażenie robią też miedziane akcenty w postaci emblematów, a także 19-calowe felgi (3857 zł). Szczyt elektrycznie unoszonej pokrywy bagażnika zdobi dyskretna lotka. Za lakier Magnetic Tech trzeba dopłacić nieco ponad 3 tysiące zł. Wygląda efektownie i przyciąga wiele spojrzeń, choć na przestrzeni ostatnich miesięcy zdążył odrobinę spowszednieć. Nie zapominajmy również o całkiem sporych gabarytach – 465,5 cm długości, 180 szerokości i 143,5 wysokości. Rozstaw osi to 268,5 cm. Rozmiary względem Focusa są niemal identyczne.
Podobnie jak u konkurenta, tak i tu znajdziemy reflektory LED. W Cuprze funkcjonują jednak trochę mniej wydajnie, choć nie powinniśmy narzekać. To ważny element bezpieczeństwa podczas nocnych wypraw. Na oświetleniu nie możemy oszczędzać, ale to z wysokiej półki dostajemy w standardzie w topowych odmianach.
Najnowsza, czwarta generacja Leona bazuje na zmodernizowanej platformie modułowej MQB będącej filarem dla obecnych i przyszłych modeli koncernu. Dzięki temu, w dwóch rzędach przestrzeni jest pod dostatkiem dla czterech rosłych osób. Fotele są skutecznie wyprofilowane, co uprzyjemnia dynamiczne połykanie zakrętów. Całkiem efektownie przedstawia się zintegrowany zagłówek, ale w długiej trasie nieco lepsze noty zbierają siedziska w Focusie. Bagażnik nieznacznie wybija się ponad segmentową średnią i okazuje się ustawny oraz praktyczny – haczyki i siatki. Mieści od 620 do 1600 litrów.
Po raz pierwszy możemy też wyposażyć auto w automatyczną klimatyzację regulowaną w trzech strefach. Nastrojowe oświetlenie diodowe ma 10 barw z regulacją intensywności. Seryjny wyświetlacz multimedialnego kombajnu ma 10 cali w słabszych Leonach. W Cuprze standardem jest 12-calowy ekran łączący się z internetem. Zgodnie z filozofią koncernu i odmładzaniem palety modelowej, większością funkcji zawiadujemy dotykowo. Gładzikiem umieszczonym pod centralnym ekranem zmienimy poziom głośności i temperatury nawiewu. To niezbyt trafne rozwiązanie i pozbawione podświetlenia, co uprzykrzy eksploatację w nocy. Palcem obsłużymy też panel sterujący światłami i ogrzewaniem tylnej szyby. Indukcyjną ładowarkę wyposażono w możliwość wzmacniania sygnału GSM. To warta grzechu propozycja dla osób spędzających dużo czasu w trasie. Polecamy też zaznaczyć w konfiguratorze nagłośnienie sygnowane przez Beats Audio. Kosztuje 2400 zł i gra przyzwoicie, choć melomanów nie zadowoli w pełni.
ST to konkurent Cupry Leona, Megane RS i Golfa GTI. W cenniku znajdziemy zarówno wersję ze skrzynią manualną, jak i automatyczną, 7-stopniową. Obie zapewniają identyczne czasy przyspieszeń. Ręczny mechanizm funkcjonuje precyzyjnie i nawiązuje do rozwiązań znanych chociażby z Mazdy MX-5. Ma akceptowalny skok drążka, choć mógłby być nieco krótszy, a kolejne przełożenia wchodzą z wyczuwalnym oporem. Dobrze też wypada automat, choć nie jest tak szybki, jak dwusprzęgłowe DSG z Cupry. Ma jednak tryb Sport i Track. W ostatnim, torowym, wypina ESP i kontrolę trakcji oraz pozwala odbijać się od „odcięcia" dziesiątki razy, bez automatycznego wbicia kolejnego przełożenia. Czapki z głów dla inżynierów z Ford Performance.
Temu zjawisku wtóruje dobrze zestrojony układ kierowniczy z progresywnym wspomaganiem. Wysoko należy też ocenić pracę zawieszenia.
Co ważne, konstruktorzy popracowali nad usztywnieniem konstrukcji. Względem poprzedniej generacji, najnowszy Focus daje jeszcze więcej pewności, zwłaszcza w szybko pokonywanych zakrętach. Na nierównych drogach potrafi lekko podskoczyć wprowadzając odrobinę nerwowości, ale sytuację wyjaśnia pewny chwyt kierownicy. Na równym asfalcie Ford zachowuje się niczym przyklejony do nawierzchni. Nie robią na nim wrażenia delikatne błędy kierowcy w łukach. W razie konieczności, z pomocą przychodzi wydajna elektronika.
Istotnym składnikiem są też parametry jednostki napędowej. Konstruktorzy uzyskali z 2.3 EcoBoost 280 KM i 420 Nm. Patrząc na Golfa GTI, wartości Focusa będą marketingowym orężem. Tym samym, na niedobory mocy nie możemy narzekać. Maksymalny moment obrotowy dostępny jest już 3000 obr./min, ale najwięcej frajdy daje utrzymywanie wskazówki obrotomierza powyżej 4 tysięcy obrotów. Wtedy reakcja na gaz jest najlepsza, a wyprzedzanie kolumny ciężarówek wchodzi w nawyk. Mocne dociskanie gazu wiąże się z przyjemnym wbijaniem w fotel i żwawym ruchem wskazówki prędkościomierza. Pierwsza setka pojawia się na liczniku po 5,8 sekundy. Powyżej 100 km/h, Focus wciąż ochoczo przyspiesza, by dostać lekkiej zadyszki w rejonie 170-180 km/h. Mimo tego faktu, prędkość maksymalna wynosi aż 250 km/h.
Należy też wspomnieć o zużyciu paliwa, które jest bardzo zależne od stylu jazdy. Agresywne traktowanie pedału gazu skutkuje konsumpcją na poziomie 15-18 litrów. Wystarczy jednak ustawić moduł komfortowy i nieco zwolnić, by na ekranie komputera pokładowego pojawiły się wyniki rzędu 8 litrów w trasie.
Jeszcze nie tak dawno, przyspieszenie do setki na poziomie niecałych 5 sekund było zarezerwowane dla typowo sportowych samochodów, za które należało zostawić w salonie kilkaset tysięcy złotych. Rynek się zmienia i imponujące osiągi dostępne są dla coraz większej grupy klientów. Seat postawił na 2-litrowe TSI. Dzięki doładowaniu, benzynowy silnik rozwija 310 koni mechanicznych i 400 Nm dostępnych od 2000 do 5450 obr./min. Motor sprzężono z automatyczną, dwusprzęgłową, 7-stopniową skrzynią. Kierowca może zdać się na pracę automatu lub manualnie wymuszać zmianę przełożenia. Taki zestaw pozwala na osiągnięcie setki w 4,9 sekundy i mknięcie z prędkością 250 km/h. Sprint do 200 trwa niewiele ponad 18 sekund. W aucie kompaktowym to robi wrażenie. Niemniej, mimo lepszych parametrów, o 10 KM słabszy poprzednik wykręcał podobne czasy.
Seat już w standardzie ma adaptacyjne amortyzatory z regulowanym stopniem tłumienia, a także precyzyjny układ kierowniczy. Waży niewiele ponad 1.5 tony i dysponuje dobrym rozkładem masy. To wszystko przekłada się na łatwość prowadzenia. Silnik ochoczo współpracuje z prawą nogą kierowcy i błyskawicznie wspina się po kolejnych szczeblach skali prędkościomierza. O optymalną trakcję dba seryjny napęd na obie osie. Utraty przyczepności są rzadkością i występują jedynie na mokrej nawierzchni. W zakrętach auto jest neutralne i przyjazne dla użytkownika. Nietrudno wyczuć, co się stanie po zbyt mocnym dociśnięciu gazu. Powrót na pierwotny tor jazdy to bułka z masłem.
Przy prędkościach autostradowych w kabinie Leona jest o kilka decybeli za głośno. Niemniej, hiszpański pojazd zachowuje się stabilnie i posłusznie wykonuje polecenia kierowcy. Nie brak mu tchu aż do 200 km/h, nawet z kilkoma osobami na pokładzie. Szkoda, że przy ostrej jeździe wydech nie zdradza potencjału auta. Mruczy lekkim basem, ale to za mało i do tego jest sztucznie podbijany dźwiękiem z głośników. Oczekujemy więcej od kompaktowych sportowców. W tej kwestii na najwyższy stopień podium wysuwa się Hyundai i30N Performance. Cupra nadrabia za to pod dystrybutorem. Jest jednym z oszczędniejszych przedstawicieli gatunku. Dynamiczna jazda w mieście oznacza konsumpcję na poziomie 20 litrów. Wystarczy jednak trochę spuścić z tonu, by komputer w średnim rozrachunku wskazał wartości na poziomie 9,5-10 litrów. W spokojnej trasie da się zejść do 7,5 litra. Kolejny plus z opcjonalne hamulce Brembo wycenione na 10 tysięcy zł. To opcja, do której warto dopłacić.
W Fordzie wiedzą, jak budować maszyny o usportowionym charakterze. ST nie jest wyczynowe, ale zapewnia sporo emocji. Przekonuje skuteczną pracą zawieszenia i układu kierowniczego. Z powodzeniem możemy nim podróżować na co dzień.
Leon w udany sposób kultywuje tradycje poprzedników. Wciąż potrafi być funkcjonalnym i komfortowym autem podczas codziennej eksploatacji, a w razie potrzeby, przeobrazić się w kota z pazurkami. Przekonuje nie tylko wygodą na autostradzie, lecz również na serpentynach. Jest pewny, odpowiednio precyzyjny i jednocześnie efektywnie radzi sobie z ubytkami w asfalcie, choć w trybie Cupra trzeba uważać na 19-calowe felgi. Z uwagi na napęd na obie osie, zapewnia lepsze osiągi względem Focusa i trakcję na mokrej nawierzchni. Do tego zużywa trochę mniej benzyny. Obie konstrukcje to dobre wybory dla żądnych praktyczności i sportowych osiągów. Kombi uchodzą też za ciekawą alternatywę dla SUV-ów.
Trzeba jednak przełknąć cenę. Za Focusa z manualną skrzynią zapłacimy 170 280 zł. Dopłata do automatu wynosi 10 tysięcy zł. Szkoda, że prawdopodobnie już za kilka lat nie znajdziemy takiego auta w europejskiej palecie Forda. Cupra startuje z poziomu 179 500 zł (2.0 TSI 300 KM). Odmiana z napędem na obie osie to już kwota na poziomie przynajmniej 195 200 zł. Zarówno w niemieckim, jak i hiszpańskim wozie, warto zarezerwować 20-30 tysięcy zł na dodatki z zakresu komfortu i bezpieczeństwa.