Design elektrycznych mercedesów nie jest czymś, czym można byłoby się szczególnie zachwycać. Pogoń za efektywnością, a tym samym podporządkowanie stylistyki kwestii aerodynamiczności, sprawiło, że elektryki spod znaku trójramiennej gwiazdy prezentują się, delikatnie ujmując, nieciekawie. Na szczęście w przypadku EQS delikatny lifting zmienił nieco ten stan. Wystarczyło wprowadzić nowy "grill" i klasyczną gwiazdę na masce.
Dzięki już tak wydawałoby się nieznaczącemu zabiegowi, EQS nabrał charakteru, zbliżając się wizualnie do swojego spalinowego odpowiednika - Klasy S. Dotychczasowa olbrzymia gwiazda umieszczona centralnie na przedniej maskownicy odzierała z prestiżu flagowego elektryka. Teraz dzięki klasycznemu emblematowi i typowej mercedesowskiej atrapie grilla prezentuje się znacznie lepiej, zwłaszcza gdy spojrzymy na niego od frontu. Powrót do korzeni to zawsze dobry pomysł. Czyżby byłaby to zapowiedź dalszych zmian stylistycznych w przyszłości? Mamy taką nadzieję.
We wnętrzu obyło się bez większych zmian. Różnice poczują jedynie pasażerowie zajmujący tylne siedzenia. Kanapa jest teraz nieco bardziej miękka i wygodna. Wszystko za sprawą dodatkowej 5-milimetrowej warstwy pianki. Co więcej, opcjonalna wersja Comfort Plus z fotelami Executive wzbogaciła się o pewien niewielki detal - pochylony podnóżek dla osoby podróżującej po prawej stronie tylnego rzędu, który znajduje się pomiędzy szynami przedniego siedzenia.
Także pod względem technicznym wprowadzono modyfikacje. Nowy EQS otrzymał większy akumulator o pojemności 118 kWh (wcześniej 108,4 kWh). Dzięki temu, w przypadku wariantu EQS 450+, maksymalny zasięg może wynieść nawet 822 km. W przypadku wersji EQS 450 4MATIC zasięg wzrósł z 717 do 799 km. Inną istotną zmianą jest zwiększony uciąg - 1700 kg zamiast dotychczasowych 750 kg. Jest to poziom zbliżony do wariantów SUV.
To, co jednak najważniejsze zostało bez zmian. Pomimo wzbogaconego standardowego wyposażenia cennik pozostanie nietknięty. Nowego EQS-a będzie można zamawiać od końca tego miesiąca.