Wideo reklamowe Hyundaia pod względem technicznym zostało zrealizowane znakomicie i trzeba przyznać, że pomysł, na jaki wpadli jego producenci, jest wyjątkowo oryginalny. Pytanie, czy nie za bardzo oryginalny i w związku z tym przestaje być skuteczną reklamą marki.
Więcej informacji na temat elektrycznych samochodów znajdziesz na gazeta.pl
Fabuła krótkiego, bo trwającego 2,5 minuty filmu jest następująca: przedprodukcyjny egzemplarz elektrycznego Hyundaia Ioniq 5 zakończył wyczerpujące testy w ośrodku opracowania i rozwoju koreańskiego koncernu.
Na jego biednej karoserii sprawdzano poziom hałasu i wibracji w czasie jazdy (NVH), szumu wywoływanego przez wiatr i skuteczności układu AVAS ostrzegającego specjalnym dźwiękiem o elektryku w ruchu.
Ten ostatni układ jest obowiązkowy w większości krajów ze względu na niski poziom wytwarzanego hałasu przez samochody z napędem elektrycznym poruszające się z niskimi prędkościami.
To normalne, że producenci używają do takich testów przedprodukcyjne i prototypowe egzemplarze nowych aut. Nie mają numerów VIN, są wykonywane ręcznie, nie można ich zarejestrować do poruszania się po publicznych drogach. Dlatego po wykonaniu zadań są rozbierane na części, a one poddawane recyklingowi.
Nienormalne jest przerabianie ich na oczyszczacz powietrza, a to właśnie stało się z filmowym Ionikiem 5. Elementy samochodu zostały użyte do wykonania tego przydatnego elementu fabrycznego, domowego i biurowego wyposażenia. Sami nie wiemy, co o tym myśleć.
Urządzenia filtrujące powietrze ze szkodliwych cząstek i mikroorganizmów przydają się od wielu lat, ale na popularności zyskały zwłaszcza ostatnio dzięki pandemii koronawirusa. Wydaje nam się, że wideo Hyundaia ma spełnić trzy różne funkcje. Po pierwsze potwierdzić skuteczność kabinowego filtra powietrza w aucie, która jest tak wysoka, że może posłużyć do skonstruowania oczyszczacza.
Po drugie, że duża liczba elementów nowego samochodu, została opracowana z myślą o ponownym wykorzystaniu. Wreszcie po trzecie, że Hyundai Ioniq 5 nie dość, że z natury nie zanieczyszcza powietrza, to jeszcze dodatkowo filtruje je ze szkodliwych substancji emitowanych przez klasyczne auta.
Naszym zdaniem pomysł jest za bardzo zagmatwany, żeby wideo skutecznie spełniło swoje zadanie reklamowe. Mimo że Ioniq 5 to nowy model, to już stał się ikoną stylu. Potwierdziło to zwycięstwo w naszym zeszłorocznym plebiscycie Best of Moto, w którym zdobył nagrodę w kategorii "Design". Dlatego trochę nam przykro patrzeć jak jego elementy — koła, lampy diodowe, atrapa chłodnicy i panele poszycia — stały się obudową pospolitego urządzenia AGD.
Trzeba za to przyznać, że Hyundai Ioniq 5 również po reinkarnacji wygląda atrakcyjnie. Trochę nam przypomina komputer Mac Pro poprzedniej generacji. Obawiamy się jednak, że inżynierom, którzy dokonali tej pomysłowej przeróbki, zostało sporo zbędnych części.
Taki recykling Hyundaia jest mniej banalny od typowego powtórnego wykorzystania tych samych materiałów, ale w niniejszym filmie stanowi tylko sztukę dla sztuki i pretekst, żeby go pokazać. Trzeba za to pamiętać, że recykling ma różne twarze.
Te same materiały da się wykorzystać ponownie na różne sposoby: do wykonania prostszych, bardziej zaawansowanych oraz podobnej klasy produktów. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z downcyclingiem, w drugim z upcyklingiem, a w trzecim z tradycyjnym recyklingiem.
Większość produktów podlega downcyclingowi, to znaczy, że z wyspecjalizowane przedmioty użytkowe przerabia się na bardziej prymitywne: na przykład elementy obudowy elektroniki na uniwersalne maty z tworzywa. Do wykonania tych pierwszych znów trzeba pozyskać nowe materiały. To niezbyt efektywna metoda. Szczerze mówiąc, w przypadku przeróbki samochodu na oczyszczacz powietrza, trudno nam stwierdzić, z jakim przypadkiem recyklingu mamy do czynienia.
A co z innymi aspektami filmu? W skuteczność filtracji układu Hyundaia i tak wierzymy, bo potwierdzają ją przemysłowe normy. W to, że elektryczne auta są przyszłością motoryzacji również (nawiasem mówiąc z filmowego Ionika 5 zostało sporo akumulatorów. Ciekawe, co z nimi się stało), ale wydaje nam się, że tym razem koreański producent wrzucił do reklamowego barszczu zbyt wiele grzybów. Azjatyckich shiitake oczywiście.