[go: up one dir, main page]

Marsz Powstania odwołany przez koszulkę uczestnika? Policja: Symbol "sierpa i młota" był przekreślony

Marsz zorganizowany 1 sierpnia z okazji rocznicy Powstania Warszawskiego przez środowiska narodowe został rozwiązany. Oficjalnym powodem miały być koszulki i flagi propagujące ustrój totalitarny.

74. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego świętowano wczoraj w wielu miejscach w kraju, przede wszystkim w stolicy. Największe zgromadzenie, jak co roku, odbyło się w okolicach ronda Dmowskiego w Warszawie. Stamtąd ruszył również marsz środowisk narodowych zorganizowany przez Brygadę Mazowiecką Obozu Narodowo-Radykalnego, przy wsparciu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. 

Marsz narodowców rozwiązany

Zgromadzenie rozpoczęło się na rondzie Dmowskiego, gdzie o godz. 17 uczczono pamięć Powstańców Warszawskich zapaleniem rac. Na wysokości ronda de Gaulle'a policjanci zostali poinformowani przez pełnomocnika Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy, że marsz został rozwiązany.

Jako powód takiej decyzji podano fakt, że część uczestników miała mieć koszulki i flagi z symbolami ustroju totalitarnego. Miało chodzić m.in. o krzyże celtyckie oraz hasło "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę".

Taką samą informację podano na oficjalnym profilu na Twitterze ratusza.

- Zgromadzenie przy Rotundzie zostało rozwiązane z powodu flag i koszulek uczestników z symboliką nawiązującą do org. propagujących ustrój totalitarny. Warszawa za dużo przeszła w historii, żeby nie reagować na takie sytuacje. Zwłaszcza w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego - informuje ratusz.

Około godz. 17.30 marsz został rozwiązany przez policję. 

Dlaczego marsz został zdelegalizowany?

Mariusz Mrozek z Komendy Stołecznej Policji mówi w rozmowie z Metrowarszawa.pl, że początkowo urzędnik, który poinformował o delegalizacji manifestacji, nie podał powodu. Ta pojawiła się dopiero później.

Początkowo wskazano jedynie na używanie materiałów pirotechnicznych oraz na to, że jeden z uczestników manifestacji miał eksponować na swoim ubraniu symbol gloryfikujący ustrój totalitarny - mówi asp. szt. Mariusz Mrozek.

Mężczyzna ten został wylegitymowany. Na jego koszulce miał znajdować się symbol "sierpa i młota". Mrozek mówi jednak, że był on przekreślony.

Dodaje, że dopiero później ratusz przekazał policji informację o tym, że nieodpowiednie symbole znajdowały się też na flagach. Zdaniem aspiranta sztabowego z KSP na flagach miały znajdować się symbole falangi oraz krzyże celtyckie - symbole, które nie są w Polsce prawie zakazane.

Policja: To może generować zamieszki

Zdaniem Mariusza Mrozka rozwiązanie manifestacji bez podania powodu może generować agresywne zachowania:

Uczestnicy manifestacji powinni wiedzieć, dlaczego zostaje ona rozwiązana. Bez tego delegalizacja może prowadzić do sytuacji kryzysowych, które mogą generować nawet zamieszki - mówi Mariusz Mrozek.

Rozwiązanie wczorajszego marszu dla wielu osób było zaskoczeniem. Szef MSWiA Joachim Brudziński powiedział, że powód podany przez ratusz był "od czapy". Warto tutaj przypomnieć, że ostatni taki przypadek zdarzył się w Warszawie pięć lat temu. 

Rozwiązano marsz z okazji 11 listopada. Spłonęła budka strażnicza przy ambasadzie Rosji. Zdaniem Mariusz Mrozka wtedy było to uzasadnione, ponieważ sytuacja "wyraźnie zagrażała bezpieczeństwu publicznemu".

Ratusz tłumaczy

W czwartek stołeczny ratusz zorganizował konferencję. Wytłumaczono dlaczego podjęto decyzję o rozwiązaniu wczorajszego marszu. Ewa Gawor z urzędu miasta utrzymuje, że uczestnicy marszu naruszyli przepisy karne.

- Zwróciliśmy się do organizatora [zgromadzenia] o podjęcie skutecznych działań. Nie zgodził się z naszym stanowiskiem - mówiła Ewa Gawor, dyrektor stołecznego Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.

Dodała, że jeśli przewodniczący miał wątpliwości co do powodów - powinien był dopytać. 

Gawor powiedziała, że trzeba skończyć z przerzucaniem się winą. "Za dużo jest udawania, że to nie my, to inni" - mówiła dyrektor. Ktoś w końcu musi wziąć odpowiedzialność.

Podkreśliła również, że ratusz niezwykle rzadko podejmuje decyzję o rozwiązaniu zgromadzeń.

Zatrzymania po marszu

Wczoraj doszło jedynie do pięciu zatrzymań. Wszystkie dotyczyły zgromadzenia, które odbywało się na placu Zamkowym w Warszawie, gdzie zgromadziły się środowiska narodowe.

Organizator poprosił o pomoc policję, ponieważ uważał, że niewielka grupa ludzi może zakłócić przebieg jego zgromadzenia. Chodziło o dwóch mężczyzn i trzy kobiety, którzy wykrzykiwali hasła. Piątka odmówiła okazania policji dokumentów, więc została przewieziona na policję. Po ustaleniu tożsamości opuściły komisariat.

Policja interweniowała też na Nowym Świecie. Grupa osób próbowała zablokować drogę osobom wracającym ze zdelegalizowanego marszu. Policja na chwilę oddzieliła obie grupy i umożliwiła bezpieczne odejście. 

Mariusz Mrozek podkreśla również, że całe wydarzenie było rejestrowane przez policyjne kamery. Teraz funkcjonariusze będą zajmowali się identyfikacją osób, które używał podczas zgromadzeń i marszu pirotechniki, której używanie jest zabronione.

Powstaniec Warszawski wspomina wydarzenia sprzed 74 lat. "Wyglądało to pogrzebowo"

Więcej o: