Ich znajomość zaczęła się od drobnej, podwórkowej kolizji. Pewnego słonecznego dnia w maju 1956 roku 14-letni wówczas Andrzej Turski wjechał bowiem w błotnik nowego roweru młodszej o rok Zofii Pietraszak. Dwoił się i troił, by go naprawić, ale na próżno. W ramach przeprosin podarował jej kwiatki, które zawiesił na klamce drzwi od jej mieszkania i tak zostali parą.
Po maturze ich drogi nieco się rozeszły. Turski rozpoczął bowiem studia na polonistyce Uniwersytetu Warszawskiego, a jego ukochana została studentką medycyny w Białymstoku. Wiedzieli jednak, że nie mogą bez siebie żyć, a rozłąka tylko ich w tym utwierdzała. W ostatni dzień 1970 roku stanęli więc na ślubnym kobiercu, a 7 lat później doczekali się jedynej córki Urszuli, która zawodowo poszła w ślady ojca. Gdy Turski robił dziennikarską karierę na ekranie, prowadząc m.in. "Panoramę", to na barkach Zofii spoczywała opieka nad domem i wychowywanie dziecka.
To właśnie był główny powód ich konfliktów, które prawie dwa razy doprowadziły do ich rozwodu. Na całe szczęście siedząc już na sali rozpraw, obydwoje zmieniali zdanie. – Sędzia coś p*******ł, p*******ł, a ja zapytałem: "Zosiu, czy przyjmiesz zaproszenie na kawę?", a ona na to: "Z przyjemnością" – wspominał na łamach "Newsweeka". – I mówi do mnie: "Dalszego ciągu nie będzie, widzę po tobie". Ja na to: "Co masz na myśli? Jeśli chodzi o nasze życie, to dalszy ciąg będzie, jeśli chodzi o ten p*******y sąd, to nie sądzę – opowiadał ze śmiechem. Burzliwych momentów w ich życiu było jednak znacznie więcej, ale oni trwali u swego boku, wspierając się w trudnych chwilach i chorobach, z którymi obydwoje się zmagali. Pierwszy cios spadł na nich w 2004 roku, gdy u Turskiego wykryto ziarnicę. Wówczas jego żona zamknęła swój prywatny gabinet okulistyczny, by móc towarzyszyć mu podczas leczenia. – Jeździła ze mną na każdą chemię, zawsze była obok mnie –opowiadał.
Po tym jak dziennikarz pokonał nowotwór, Zofia także podupadła na zdrowiu podupadła. Po serii przeprowadzonych badań lekarze nie mieli wątpliwości, że zmaga się z rakiem jelita grubego. – Czasem pielęgniarka zamykała kurek i mówiła nam: "A teraz państwo mogą pójść na randkę do restauracji na dół". Zjeżdżaliśmy sobie na dół na ciastko – wspominał dziennikarz pobyty w szpitalu, dodając, że jego ukochana chciała jak najmniej wiedzieć o postępach choroby, choć przeczuwała, że nie jest najlepiej.
W maju 2010 roku Zofia Pietraszak zmarła, pozostawiając Turskiego w olbrzymiej rozpaczy. Dziennikarz nawet nie próbował tego ukrywać, a towarzyszącą mu pustkę zapełniała jedynie praca. Ta w końcu jednak przestała przynosić mu satysfakcję. Gdy w końcu postanowił przejść na zasłużoną emeryturę, doznał rozległego zawału. – Myślę, że nie chciał tu być. Od dłuższego czasu powtarzał, że niedługo umrze. Starałam się go zdopingować, podnieść na duchu. Ale miałam wrażenie, że kompletnie go to nie obchodzi. Cały czas był myślami z mamą – opowiadała na łamach "Vivy" jego córka Ula Chincz. Andrzej Turski zmarł w sylwestrową noc 2013 roku, dokładnie w 43. rocznicę ślubu.