Małgorzata Niemirska już jako mała dziewczynka wykazywała różne artystyczne zdolności, lecz skrycie marzyła głównie o zostaniu primabaleriną. Gdy podzieliła się swoim pomysłem z rodzicami, od razu spotkała się z niezadowoleniem ojca, który usilnie przekonywał ją, że taniec nie zapewni jej stabilnego zawodu. W końcu uległa jego namowom, postanawiając, że wzorem starszej siostry Ewy Wiśniewskiej zostanie aktorką.
Zanim Niemirska zdobyła indeks warszawskiej szkoły teatralnej, zadebiutowała na ekranie w kultowym serialu "Czterej pancerni i pies". Rolę zadziornej Lidki otrzymała przypadkowo i "po warunkach", twórcy poszukiwali bowiem odpowiedniej kandydatki, odwiedzając stołeczne licea i w ten sposób wpadła im w oko. 16-letnią wówczas adeptką sztuki zachwycali się widzowie, a krytycy nie szczędzili jej pochwał, wróżąc spektakularną karierę. – Potem ta młodzieńcza przygoda zmieniła się w epopeję, trwała 7 lat. Jeździłam na plan zdjęciowy przez całe studia w PWST i jeszcze pierwszy rok grania w teatrze – opowiadała na łamach "Rzeczpospolitej".
Choć produkcja przyniosła jej olbrzymią popularność, to jednocześnie sprawiła, że na długi czas trafiła do szufladki. Reżyserzy proponowali jej granie podobnych postaci, a ona chciała poszerzać swoje emploi również o inne role. – Bywało strasznie – przyznawała po latach, dodając, że z tego powodu postanowiła usunąć się w cień. – Aż minęły czasy seksbomby i nie mogłam już grać dzierlatek, a na kobiety bardzo dojrzałe byłam za młoda. Zawsze zresztą tak było, że byłam za młoda albo za stara – mówiła. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło, bo całą swoją uwagę skupiła wtedy na występach w Teatrze Dramatycznym i Teatrze Studio. Dziś na swoim koncie ma role w wielu hitowych tytułach na małym czy dużym ekranie, takich jak "Indeks", "Seszele", "Na dobre i na złe", "Złotopolscy" i "Leśniczówka".
Niemirska uchodziła w środowisku za osobę niezwykle pracowitą, lecz kariera nigdy nie była jej priorytetem. – Jestem kochliwa. Nie umiem żyć bez miłości – twierdziła. – Dlatego nigdy nie byłam sama. Kiedy kończyła się jedna miłość, zaraz przychodziła kolejna – dodawała. Pierwszym jej mężem był Andrzej Makowiecki, którego poznała jeszcze w czasie studiów, lecz ich uczucie nie przetrwało próby czasu i zakończyło się definitywnie, gdy na planie trzyodcinkowego spektaklu "Desperacji" poznała o dekadę starszego Marka Walczewskiego. – Przez dwa odcinki nie było nic między nami, a przy trzecim doszło do eksplozji uczuć – wspominał.
Aktorka rozwiodła się z mężem, a po 3 miesiącach znajomości była już zaręczona z nowym partnerem. Na drodze ich miłości stała jednak jego ówczesna żona Anna Polony, co wywołało olbrzymi skandal. – Nie sprawiał wrażenia osoby zajętej. Wyjechał przecież z Krakowa, a w Warszawie prowadził tryb życia niewskazujący na to, że jest żonaty. Tego tematu nie było między nami – opowiadała na łamach "Gazety Wyborczej", dodając, że los połączył ich nie bez powodu, dlatego wybaczyła mu kłamstwo. – Ślub wzięliśmy w 10 minut, między próbą a spektaklem – wspominała.
Choć planowali założenie rodziny, Niemirska ponad wszystko marzyła bowiem o zostaniu matką, to wszelkie próby kończyły się fiaskiem, a lekarze rozkładali ręce, nie mogąc znaleźć przyczyny. – Tak widocznie miało być – twierdziła. Gdy w latach 90. u Walczewskiego zdiagnozowano chorobę Alzheimera, zrezygnowali ze starań o potomstwo, a aktorka w pełni poświęciła się opiece nad ukochanym. – To było straszne patrzeć, jak najukochańsza osoba traci rozum, jak z tym walczy, jak tego nie chce – mówiła. Byli małżeństwem aż do jego śmierci w maju 2009 roku.