Rammstein zmaga się z poważnym kryzysem. Po występie otwierającym tegoroczną trasę koncertową w Wilnie jedna z uczestniczek rzuciła oskarżeniem o to, że podczas preparty z wokalistą została odurzona pigułką gwałtu. Choć 24-latka nie utrzymuje, że została wykorzystana seksualnie przez Tilla Lindemanna, to zaczęła zbierać świadectwa innych zwerbowanych do tak zwanego rzędu zero i na imprezy kobiet (więcej szczegółów w tym tekście). W Niemczech zaczęła się poważna publiczna debata, a głos w sprawie zabierają już krajowi politycy.
W ramach rozpoczętej 22 maja w Wilnie trasy Rammstein w samym tylko Monachium ma zagrać cztery koncerty - 7, 8, 10 i 11 czerwca. W rozpisce zaplanowane są także trzy koncerty w Berlinie (15,16 i 18 lipca), a coraz więcej osób ma wątpliwości, czy powinny w ogóle się odbywać - przynajmniej do czasu, aż sprawa w związku z zarzutami o odurzanie narkotykami i wykorzystywanie seksualne młodych fanek nie zostanie dokładnie wyjaśniona. Tymczasem federalna ministerka do spraw Rodziny Lisa Paus (działaczka Zielonych) jeszcze we wtorek poprzedzający koncerty w Monachium zaapelowała o lepszą ochronę uczestników i uczestniczek koncertów Rammsteina - relacjonuje "Welt". Paus uważa także, że zespół powinien zrezygnować z rzędu zero na swoich koncertach. Zaznacza, że wybierane do niego młode i atrakcyjne kobiety mogą zostać potencjalnymi ofiarami napaści seksualnych.
Władze miasta zapewniają, że dopilnują tego, by po koncertach nie odbyły się żadne afterparties z członkami zespołu, wokalistą zwłaszcza. "Welt" informuje także, że choć Rammstein publicznie sprawę komentuje raczej oszczędnie, to menadżerowie kapeli podjęli konkretne kroki w związku ze skandalem. Po pierwsze, w ramach zarządzania kryzysowego pracująca przy zespole Alena Makeeva, która jako "casting director" wyszukiwała młodych i atrakcyjnych uczestniczek preparties, afterparties z tak zwanego rzędu zero, została odsunięta od muzyków i otrzymała natychmiastowy zakaz pojawiania się na koncertach grupy. Choć przebywa obecnie w Monachium, zgodnie z doniesieniami niemieckiej prasy, niedługo ma wrócić do rodzinnej Rosji.
Gazeta "Welt am Sontag" donosiła, że podczas imprez, na które Makeeva rekrutowała młode kobiety, miały pojawiać się nielegalne substancje i narkotyki, a poszczególne uczestniczki miały być przymuszane do niekonsensualnych kontaktów seksualnych. Alena Makeeva z zespołem w trasy jeździła od 2019 roku, a osoby z otoczenia Rammsteina utrzymują, że nigdy nie otrzymywała żadnego wynagrodzenia od kapeli. Na jej profilu na Instagramie nie pojawiają się już relacje bywalczyń koncertów z rzędu zero, ale 6 czerwca umieścił fragment nagrania z francuskim policjantem, który miał być obecny na zakulisowej imprezie w Wilnie i zaświadcza w rozmowie z Colonel Kurtz, że jego zdaniem nikt nie zachowywał się podejrzanie (nagranie jednak urywa się po tym, jak mówi "nigdy"). W opisie profilu ciągle widnieje także adnotacja, że jest "w trasie z Tillem Lindemannem".
"Welt" ustalił także, że w miniony piątek Rammstein zaczął współpracować z berlińską agencją PR, która specjalizuje się w zarządzaniu kryzysowym. Niemiecka gazeta wskazuje, że do tej pory grupa nie miała żadnego większego doświadczenia we współpracy z prasą i nie posiadała nawet rzecznika prasowego. Rzeczona agencja PR-owa miała także zalecić, by zespół zatrudnił renomowanych prawników, którzy dokładnie przeanalizują oskarżenia, a pierwsze ustalenia mają przekazać już na dniach.
Rammstein 3 czerwca wydał oszczędne oświadczenie: "W wyniku ostatnich publikacji pojawiły się irytacja i pytania ze strony opinii publicznej, a zwłaszcza naszych fanów. Zarzuty bardzo nas dotknęły i traktujemy je wyjątkowo poważnie. Ważne jest dla nas, aby fani czuli się bezpieczni - przed i za sceną. Potępiamy wszelkie formy nadużycia i prosimy was: nie uprzedzajcie się wobec tych, którzy postawili zarzuty. Mają prawo do swojego punktu widzenia. My, jako zespół, mamy również prawo do tego - a mianowicie nie być przedwcześnie potępiani" - przytacza tłumaczenie polskie wydanie "Deutche Welle". Zespół ma zagrać w Polsce 30 lipca i 1 sierpnia w Chorzowie.
Przemoc seksualna to każdy niechciany kontakt seksualny. Z danych UNICEF wynika, że na całym świecie tego rodzaju przemocy doświadczyło około 15 milionów nastolatek między 15. a 19. rokiem życia, ale tylko 1 procent nastolatek zwraca się z prośbą o pomoc do profesjonalisty. Badania wskazują, że u 80 proc. ofiar gwałtu rozwija się zespół stresu pourazowego (PTSD).
Jeżeli jesteś ofiarą przemocy seksualnej, pomoc możesz uzyskać, dzwoniąc np. do Poradni Telefonicznej "Niebieska Linia" - 22 668 70 00 (7 dni w tygodniu, w godzinach 8-20) lub na całodobowy telefon interwencyjny Centrum Praw Kobiet - 600 070 717.