[go: up one dir, main page]

"Rozwiedli się, bo żona w domu nie nosiła szpilek. A on myślał, że zawsze będzie wyglądać jak na randce"

W pierwszej połowie 2024 r. do wszystkich sądów okręgowych w Polsce wpłynęło aż 39,7 tys. pozwów rozwodowych. Jakiś czas temu adwokat Weronika Matusiak wymieniła kilka zarzutów, z jakimi spotykają się kobiety ze strony mężów, a jednym z najczęstszych było niegotowanie obiadów. Nasze czytelniczki podzieliły się swoimi doświadczeniami.

Na 1000 nowo zawieranych małżeństw w miastach, na rozwód decyduje się 460 par. W przypadku wsi oficjalnie rozstaje się 260 małżeństw. Zgodnie z danymi przekazanymi przez Główny Urząd Statystyczny, z roku na rok te liczby są coraz wyższe. Adwokat Weronika Matusiak w jednym ze swoich wpisów na Instagramie zauważyła, że dość częstym zarzutem, jaki żony słyszą z ust swoich mężów, jest to, że nie gotują obiadów. Okazuje się, że absurdalnych przyczyn rozpadu małżeństw jest znacznie więcej. 

Zobacz wideo Paweł Domagała: Dużo teraz w moim otoczeniu jest rozwodów. Ważniejsza jest duma niż drugi człowiek

"Myślał, że ona zawsze będzie wyglądać jak na randce"

Chociaż żyjemy w XXI wieku i coraz więcej par ma świadomość tego, że obowiązkami domowymi należy się dzielić, nie dla wszystkich jest to oczywiste. "Zarzucał mi, że nie prasowałam koszul" - napisała jedna z naszych użytkowniczek. Inna dodała: "Moja przyjaciółka pracuje w sądzie. Ostatnio opowiadała o sprawie rozwodowej młodego małżeństwa. Rozwodzili się, bo się okazało, że żona w domu nie nosi szpilek i nie robi makijażu. A on myślał, że żona zawsze będzie wyglądać tak, jak na randce".

Inne historie wyglądają podobnie: "W pozwie napisał... Nie gotowała obiadów w weekend, bo zajmowała się swoim hobby... czyli studiami magisterskimi. Mina pani sędzi bezcenna", "Moja mama miała ciężką operację. Trwała kilka godzin i byłam z nią w szpitalu. Mój były zadzwonił z krzykiem, że nie ma obiadu. I na sali sądowej zarzucił mi, że mu nie gotowałam", "Mój były mąż też się pożalił, że owoce morza chciałby w jadłospisie co najmniej dwa razy na tydzień, a nie raz". 

W komentarzach pod artykułem czytamy też o odwrotnych sytuacjach. "Powodem była nadmierna opiekuńczość: Zawsze miałem uprane, ugotowane i posprzątane. Jak mogłem się wykazać jako mężczyzna?" - czytamy. 

"Jakby żenili się tylko po to"

Pojawiły się też głosy, że wielu mężczyzn uważa gotowanie obiadów za najważniejszy punkt dnia i wspólnego, małżeńskiego życia. "Jakby żenili się tylko po to. A co, do licha, jeżeli oboje pracują zawodowo? Też obiad ma być podetknięty pod nos, a pan i władca czeka przed telewizorem? W małżeństwie oboje mamy takie same prawa i takie same obowiązki. Jaśnie pan mąż ma też dwie ręce i może ugotować obiad. A jak nie umie, to niech się nauczy, a nie zakłada, że żona musi umieć gotować" - podkreśliła kolejna osoba.

Okazuje się, że przepis na sukces wcale nie jest taki trudny. Osoby, które dzielą się obowiązkami, są szczęśliwe w małżeństwie. "Mój mąż razem ze mną sprząta, gotuje, pierze. Zawsze mogę na niego liczyć. Co tydzień jedziemy razem na duże zakupy. Nigdy nie mieliśmy problemu z podziałem obowiązków, bo po prostu ich nie dzielimy" - napisała czytelniczka. 

Więcej o: