Żyjąc w świecie, w którym rządzi kult młodości, większości ludzi towarzyszy lęk przed starością. Niektórzy muszą jednak mierzyć się z nią już od urodzenia. Wszystko przez rzadką przypadłość genetyczną, która do dziś pozostaje niezgłębioną przez lekarzy tajemnicą - progerię. O życiu z chorobą opowiada Tiffany Wedekind, która mimo diagnozy stara się pozostać optymistką.
Zobacz też: Wyprzedaż wiosennych sukienek w Reserved. Istne perełki do 50 zł. Mają bardzo modne wzory
Zespół progerii Hutchinsona-Gilforda, z łaciny oznaczający dosłownie "przedwczesne starzenie", spowodowany jest mutacją punktową w położonym na chromosomie 1 genie LMNA kodującym białko stabilizujące błonę otaczającą jądro komórkowe. Mutacje genu powodują zaburzenia jego funkcji, co objawia się przedwczesnym starzeniem - wiotczejącą i pomarszczoną skórą, kurczącą się sylwetką czy łysieniem. Naukowcy wciąż badają poszczególne przypadki, ponieważ zrozumienie progerii może pozwolić zrozumieć, jak działa normalny proces starzenia. Sami chorujący nie mają jednak okazji doświadczyć starczej mądrości czy życia na emeryturze - żyją średnio 13 lat. To dlatego przypadek aktywistki i influencerki Tiffany Wedekind jest tak fascynujący. Kobieta ma 44 lata. Wygląda jednak tak, jakby przekroczyła już siedemdziesiątkę.
Pierwsze skutki progerii Wedekind zaczęła odczuwać wchodząc w okres dojrzewania, jednak szybko nauczyła się, jak opóźniać postęp choroby. Diagnozę otrzymała po trzydziestce, co w przypadku tej mutacji stanowi ewenement. Sekret jej sprawności? Zbilansowana dieta, codzienne ćwiczenia, regularne badania i specjalistyczne leki. Przyjmuje je, ponieważ jest w grupie zwiększonego ryzyka, jeśli chodzi o możliwość zachorowania na miażdżycę, cukrzycę typu 2, nowotwory czy osteoporozę. Jest także bardziej podatna na choroby serca, a jej kości są bardziej łamliwe. Choć taki tryb życia wymaga tytanicznej pracy i ogromnych pokładów energii, kobieta nie traci pogody ducha i chętnie dzieli się swoimi doświadczeniami w mediach społecznościowych i telewizji. Wystąpiła m.in. w cyklu "Born Different" platformy Truly.
Zdaniem lekarzy progeria nie jest dziedziczna, jednak w rodzinie Tiffany taki przypadek zdarzył się aż trzykrotnie - schorzenie wykryto u jej zmarłego już brata, a także 73-letniej, wciąż żyjącej matki z łagodniejszą formą mutacji. Kobieta była więc oswojona z tym tematem i szybko nauczyła się akceptować własną odmienność. Mutacja pozbawiła ją zębów, ale nie przestała się uśmiechać. Nie ma również włosów i z dumą nosi peruki.
Zawsze mogło mi się przydarzyć coś gorszego. Żyję, wciąż jestem zdrowa, mam wokół siebie ludzi, którzy mnie kochają i nie obchodzi ich moja przypadłość.
- mówi o sobie Tiffany. Mimo przeciwności losu wciąż robi schorzeniu na przekór - w tym roku skończy 45 lat.