stix
29.01.10, 16:11
katowice.gazeta.pl/katowice/1,92146,7506541,Rezygnuje_z_pieniedzy_Borussii__Zagra_w_GKS_ie_.html
19-letni Dominik Kruczek stwierdził kiedyś, że nie będzie drugim Lukasem Podolskim i chce grać dla Polski. To nie spodobało się niemieckim trenerom, którzy zaraz posadzili go na ławce rezerwowych. Teraz chce wrócić do formy w Tychach.
To jeden z najbardziej zaskakujących ruchów transferowych GKS-u. Drugoligowy klub bierze bowiem piłkarza prosto z Bundesligi! - Zadecydował o tym przypadek. Pewnego dnia spotkałem się ze znajomym, który powiedział do mnie: "Mam dla ciebie piłkarza! Za chwilę spotkasz się z jego ojcem". To była sympatyczna rozmowa i tak od słowa do słowa dowiedziałem się, że w GKS-ie może zagrać piłkarz Borussi Moenchengladbach - uśmiecha się Łukasz Jachym, prezes tyskiego klubu.
Wybór nie był przypadkowy. - Rodzina ze strony ojca pochodzi z Tychów, a mamy z Sosnowca. Ja już urodziłem się w Niemczech, ale czuję się Polakiem. Niemal każde wakacje spędzałem w Polsce - zapewnia piłkarz.
O Kruczku zrobiło się głośno dwa lata temu. Skauci Polskiego Związku Piłki Nożnej wypatrzyli utalentowanego młokosa w Borussi i zaproponowali grę w młodzieżowej reprezentacji. Ten od razu zapalił się do tego pomysłu. Udzielił też kilku wywiadów, w których powtarzał, że nie będzie drugim Podolskim czy Miroslavem Klose [piłkarze o polskich korzeniach - przyp.red.], którzy postanowili grać dla Niemiec.
- W jednym z wywiadów znalazły się słowa, których nigdy nie powiedziałem. Według dziennikarza miałem stwierdzić, że "Podolski i Klose to gamonie". Po powrocie do Borusii miałem rozmowę wychowawczą. " Jesteś zawodnikiem ósmej ligi, a zachowujesz się jak gwiazda!" - usłyszałem. Po tym zdarzeniu klub przestał na mnie stawiać. Usiadłem na ławce rezerwowych bez szans na grę - wspomina.
Mirosław Smyła, trener drugoligowca z nadzieją patrzy na młodego piłkarza. Chwali go za zaangażowanie podczas zajęć. Miał tylko obawy czy Kruczek poradzi sobie z obciążeniami treningowymi, gdyż ten jest po dwóch poważnych kontuzjach. - Straciłem ponad rok. W czasie meczu złamano mi nogę w kostce. Wróciłem na boisko - może za szybko - i kość znowu pękła. Teraz jest już wszystko w porządku. Wierzę, że szybko wrócę do wysokiej formy - mówi. Jachym przesądza, że zawodnik będzie grał w Tychach. - Na takich piłkarzach chcemy budować młody, silny GKS, który powalczy o awans do pierwszej ligi - podkreśla.
Kruczek jest tak zdeterminowany by grać w GKS-ie, że zrezygnował z pieniędzy jakie jest mu winna Borussia. - Mój kontrakt obowiązuje jeszcze przez pół roku. Normalnie GKS musiałby za mnie zapłacić 20, 25 tysięcy euro, a tak przychodzę za darmo. Jestem wolnym piłkarzem - wyjaśnia.
Borussia nie była pierwszym klubem 19-letniego pomocnika. Kruczek uczył się grać w piłkę w Wegbergu, gdzie mieszka jego rodzina. - To właśnie tam wypatrzyli mnie trenerzy Borussi. To dla mnie pierwsze zderzenie z polską piłkarską rzeczywistością. I chociaż różnica jest duża to nie narzekam. Liczę, że zyska GKS. Wierzę, że i ja będę lepszym piłkarzem po okresie spędzonych w Tychach. Na pewno nie potraktuję GKS-u jak przechowalni i nie ucieknę stąd po kilku miesiącach - podkreśla Kruczek, którego sportowym idolem jest Cristiano Ronaldo. - Co ten synek potrafi zrobić z piłką to głowa boli! Najbardziej imponuje mi to, że jest taki pewny i opanowany nawet, gdy prowadzi piłkę w pełnym biegu - wyjaśnia Kruczek, którego wkrótce czeka jeszcze jedno wyzwanie. - Prawdopodobnie będę musiał rozpocząć naukę w polskiej szkole. A może pójdę do pracy? Nie mogę tak bezczynnie siedzieć, a samo granie w piłkę to dla mnie trochę za mało - kończy.