magda.magda8004
13.06.23, 08:56
Tak, byłam kochanką. Tak. On był kochankiem - moim. Trwało to dwa długie, ciężkie lata.
Niewinne spotkanie na parkiecie firmowej imprezy, staliśmy obok siebie a DJ zapowiedział ostatnią piosenkę. Towarzystwo dobrało się szybko w pary, zostaliśmy my... pamiętam jego dotyk i to uczucie jakby coś co wisiało od dawna i w tym momencie zwyczajnie spadło. Powiecie, że bzdura, że alkohol... Ale poczuliśmy to oboje. Wieczór zakończył się szalonym pocałunkiem...
Ja, taka porządna, która nigdy w życiu o zdradzie by nie pomyślała i on, zupełnie nie wyróżniający się z tłumu... dobry mąż i ojciec...
Oczywiście tak nas widzieli inni... nie było widać problemów w małżeństwie, frustracji natastajacej lata, osamotnienia, próby rozmów z małżonkami, strachu przed przyszłością bez miłości...
Długo moznaby pisać. I o moim 20 letnim małżeństwie i o jego.
Zakochałam się tego pierwszego wieczoru, czułam to, czułam że tylko on mnie rozumie, że tylko z nim mogę czuć się bezpiecznie...eh... a nawet jeszcze sexu nie było. Wpadłam na maxa. Kilka tygodni później, gdy szalona lokomotywa pędziła dalej i gdy spędziliśmy razem kilka pierwszych upojnych godzin, wiedziałam, że już nic nie będzie takie same.
Banał. Mąż szybko się zorientował, że coś się dzieje, szybko wyszło co i kto... nie było sensu tkwić w tym małżeństwie dalej. Próbował mnie przekonać, że "tacy jak on... nie odchodzą od żon i dzieci" żebym się opamiętała, że może dajmy sobie kolejną szansę (kilka lat wcześniej ja go o to prosiłam jak chciał odejść...)
Ale we mnie sama myśl, że mogłabym go już nie zobaczyć, nie dotknąć powodowała mdłości, życie nie miało sensu bez Niego.
Po tych kilku latach myślę, jaka byłam zdeterminowana, jak wierzyłam w to że ja i On będziemy razem. Co nie było takie oczywiste...
Oczywiście szybko dostałam rozwód, córka prawie dorosła, majątek podzieliliśmy bez kłótni, miałam swoje mieszkanie, mąż został w domu.
I... czekałam na Niego... spotykaliśmy się na szalony sex. Na wyjazdy. Każdy powrót bez niego do domu był koszmarem, płacz, tęsknota... zewsząd krzyczały hasła, że kochanki zawsze zostają na lodzie, że faceci nigdy nie odchodzą od żon... bo uwielbiają mieć kochanki.
Minęły dwa lata, pomyslam że to prawda, że on nie odejdzie, że jego poczucie obowiązku wygra nad uczuciem ...postanowiłam, że zapisze się na jakiś portal randkowy, może chociaż w weekend wyrwę się do kina czy na kolację. Oczywiście powiedziałam mu o tym, bo mimo wielkiej miłości do niego czułam się samotna, porzucana, pełna żalu za każdym razem kiedy wychodził ode mnie...
Wiele się działo, wiele przeszliśmy, pandemia trochę nam pomogła spędzać czas razem.
Chcę wam powiedzieć, że nie zawsze kochanka zostaje z niczym...
Jestem teraz jego żoną. Tak. Po dwóch długich latach odszedł... było ciężko, ale przetrwaliśmy to razem. Zyskałam najlepszego przyjaciela, wspaniałego męża i kochanka... oraz dwójkę fajnych dzieci
co jakiś czas, a moja dorosła córka, ktoro nigdy nie dogadywała się ze swoim ojcem, zyskała "przybranego" tatę i dwójkę rodzeństwa którego nigdy nie miała...
Nie jestem z siebie dumna... nie chwalę się tym, często oboje rozmawiamy o całej tej sytuacji i często padają słowa "gdybyśmy " ... mieli więcej rozumu za młodu, nie związali się z osobami których nie kochaliśmy... a może tak miało być. Może czasem trzeba coś przeżyć, żeby potem mieć więcej w sobie pokory...
Dbamy o nasz związek, wiemy co doprowadza do rozpadu i postaramy się niczego nie zawalić... niedawno minęła 1 rocznica naszego ślubu...
Każda sytuacja jest inna, każdy jest inny, ale czasem, nie często, dobrze być statystycznym błędem
A nasi poprzedni małżonkowie świetnie sobie bez nas radzą... śmiem nawet twierdzić że są szczęśliwi.
Trzymajcie się... czasem zdążają się Happy Endy