fionnuala
07.09.24, 21:58
Bardzo wielowątkowa relacja. Kilka myśli:
- obaj chłopcy zostali niejako postawieni w sytuacji rywalizacji przez własne matki (wprost mówi o tym Ida, ale imo i po stronie Gabrysi jest to widoczne), przy czym Józef z początku nasiąka tym ("ja wygrałem!"), a z czasem traktuje to obojętnie - ma swoje sprawy, a Ignacy Grzegorz odwrotnie (czyżby miało to związek z poziomem zachwytu i wsparcia okazywanego przez kochającą (he he) rodzinę?)
- o ile dobrze rozumiem, początkowo zamysł autorki był taki, żeby zrobić dwa bieguny chłopięcości, a potem męskości, z których każdy czerpie od siebie i się uczy. Imo najsilniej widoczne to jest w "Języku Trolli", gdzie Ignacy Grzegorz "chrzani garniturek" (!!!), a Józef uczy się, że agresja to nie rozwiązanie. W tym tomie Ignacy Grzegorz przejawia jeszcze jakieś poczucie przewagi nad kuzynem w takich obszarach jak imponowanie wiedzą, wysławianie się itd. Chłopcy stają tu na równych prawach. A potem...
- Ignacy Grzegorz zamienia się w jakąś smutną karykaturę :( Robi się niedojrzały, śmieszny (a szkoda, bo to wrażliwy, dobry chłopak, potem młody mężczyzna), a Józef, odautorsko rycerz bez skazy ni zmazy, w zachowaniach staje się przemocowy i prymitywny. Jednocześnie równowaga wyraźnie się chwieje: to Ignacy Grzegorz musi udowadniać swoją wartość wobec Józka, porównuje się z nim, pociesza się, że "chociaż się szanowali", słowem: myśli o ich relacji, usiłuje zdobyć szacunek i uznanie itd. Tymczasem Józef ma własne życie i nie czuje się obowiązku niczego czerpać od Ignacego Grzegorza (a przydałoby się, przydało!).
Czyli tak: relacja "równi ale różni" zmienia się w "męski vs niemęski, ale może się kiedyś poprawi". Przy czym ta "męskość" jest tak stereotypowa, że aż zęby bolą.
Imo smutne.