GoĹÄ: expander
IP: 10.10.3.*
05.11.01, 12:41
Na początku września zadzwonił do mnie jeden z Doradców Citibanku z pytaniem,
czy jestem zainteresowany podwyższeniem limitu na karcie kredytowej o 50 proc.,
gdyż właśnie wprowadzono taką promocję dla tzw. „dobrych klientów”. Ten sam
Doradca zapewnił mnie, że nie potrzeba do tego żadnych dodatkowych dokumentów,
ani żadnych innych działań z mojej strony. Wystarczy tylko wypełnienie
odpowiedniego wniosku. Zgodziłem się i umówiliśmy się na spotkanie na dzień
następny.
Pierwsze pytanie, jakie zadałem na spotkaniu, brzmiało: Czy jest
pewien, że nie chodzi o dodatkowa kartę z połową limitu z karty głównej
(wcześniej proponowano mi już taką „promocję”)? Doradca zapewnił mnie, że nie,
więc przystąpiliśmy do wypełniania „specjalnego” wniosku, który okazał się
zwykłym wnioskiem o przyznanie karty kredytowej.
W trakcie wypełniania Doradca poprosił mnie bym w miejscu wyboru
rodzaju karty (Gold, Silver, Era, Elle) niczego nie zaznaczał, gdyż „później
zostanie dopisana adnotacja, mówiąca o tym, że nie chodzi o nową kartę tylko o
podwyższenie limitu”. Poprosiłem również, by na mojej karcie Silver oprócz
podwyższenia limitu zmieniono skanowany z wniosku wzór podpisu, który tam
umieściłem. Na zakończenie poprosiłem jeszcze o wizytówkę, by wiedzieć, do kogo
się zwrócić, w razie problemów. Po dziewięciu dniach dostałem list z banku, w
którym była karta kredytowa Citibank Elle (?). I tu okazało się, że nikt nie
wie, dlaczego, jak i co? Tak wiec:
1. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego dostałem kartę Elle, pomimo, iż
jej nie chciałem.
2. Okazało się ze Doradca „z wizytówki” nie jest tym, który mnie
obsługiwał. (na wizytówce widnieje nazwisko Krzysztof B., a mnie obsługiwał
Doradca Paweł K.)
3. W CitiPhone nikt nie wie, dlaczego dostałem drugą kartę i
dlaczego nie ma na niej nowego wzoru podpisu. W dziale odpowiedzialnym za
skanowanie nie ma ponoć wniosku, na którym byłby umieszczony mój podpis.
4. Po „zlokalizowaniu” właściwego Doradcy (Paweł K) okazało się, że
nie dał mi swojej wizytówki, bo w owym czasie jeszcze jej nie miał, nie
poinformował mnie o tym, bo „w nawale obowiązków zapomniał”. Uznał również, że
to, iż dostałem kartę Elle, to żaden problem i w zasadzie nie musiał mnie o tym
fakcie powiadamiać, gdyż jeśli byłem niezadowolony, nie musiałem karty
aktywować (?), a poza tym nie wiedział o wszystkim, bo pracuje od początku
września.
5. Jeśli chodzi o to, że na mojej karcie jest stary wzór podpisu to
Pan Doradca K. uważa, iż to niemożliwe, żeby na wniosku, który dostarczył w
moim imieniu takiego podpisu nie było, bo pamięta, że prosiłem go o zmianę i na
wniosku osobiście się podpisałem. „To zapewne przeoczenie kogoś, kto jest
odpowiedzialny za skanowanie”. Pan K. stwierdził również, że nie jest w stanie
tego sprawdzić, ale może mi wysłać nowy wniosek, żebym mógł sam postarać się o
zmianę wzoru podpisu.
Tak więc w drodze dziwnych zbiegów okoliczności, przy
pomocy “Doradcy” Pawła K. i jego niekompetencji zostałem „szczęśliwym”
posiadaczem kolorowej karty kredytowej Citibank Elle, z której ostatecznie
postanowiłem jeden raz skorzystać. Niesmak po żenującym poziomie obsługi
pozostał i zapewne wpłynie również na moje dalsze decyzje odnośnie przyszłych
operacji w Citibanku. Pan K. natomiast zapewne cieszy się obecnie z prowizji,
jaką zainkasował „namawiając” mnie do skorzystania z promocji i „wybrania”
przeze mnie karty Citibank Elle.
Po złożeniu reklamacji w CitiPhone po kilku dniach okazało się, że
w zasadzie to powinienem się w końcu zdecydować, czy chcę tę drugą kartę, czy
wolę podwyższyć limit na posiadanej, ale wtedy muszę przedstawić zaświadczenie
o obecnych zarobkach. Gdy po tej wiadomości wysłałem do Citibanku reklamację w
formie pisemnej, po kilku dniach otrzymałem odpowiedź, a w niej standardową
formułkę na temat tego, jak to Bankowi jest przykro i coś o konsekwencjach,
jakie zostaną wyciągnięte wobec pana Pawła K. Ani słowa na temat jakiegoś
zadośćuczynienia czy czegokolwiek w tym rodzaju. Do dnia dzisiejszego nikt nie
potrafi mi również wyjaśnić, dlaczego na podstawie jednego zaświadczenia o
wysokości zarobków z przed trzech lat bank może wydać do karty z limitem 4 tys.
zł drugą z limitem 2 tys. zł bez problemów, natomiast niemożliwym staje się
podniesienie na karcie limitu z 4 tys. do 6 tys. zł (nawet na podstawie dość
znacznych w tym okresie wpływów na konto).
Szkoda, że bank, który jeszcze dwa lata temu był niekwestionowanym
liderem na rynku, wysyła do swoich klientów niewykwalifikowanych Doradców,
którzy skutecznie pracują na teraźniejszy obraz jednej z największych
instytucji finansowych na świecie. Jako klient życzyłbym sobie, by
takie „przygody” w banku o takiej renomie, nigdy więcej mi się nie przytrafiły,
a tym samym, by doradcy tacy, jak pan K. byli lepiej szkoleni, albo po prostu
nie byli zatrudniani. Wprost nasuwa się bowiem w tym miejscu podejrzenie, że w
celu podwyższania statystyk sprzedaży, pan Paweł K. udzielił mi informacji
niezgodnych z prawdą tylko po to, bym ostatecznie w taki, czy inny sposób,
skorzystał z jednego z produktów Citibanku. Aż boję się myśleć, na jakich
warunkach jemu podobni Doradcy proponują klientom np. kredyt.
Na zakończenie perypetii z Kartą Elle Citibank uraczył mnie jeszcze
jedną zabawną historią. Gdy po kilku dniach po użyciu karty poszedłem do
oddziału Citibanku, by zwrócić kartę postanowiłem przy okazji zmienić
nieszczęsny wzór podpisu. Okazało się, że nie jest to wcale proste, gdyż na
początek muszę na odpowiednim wniosku podpisać się „starym sposobem”, a potem
dopiero umieścić nowy wzór podpisu. Pani z banku nie mogła zrozumieć, że nie
używając tego podpisu od dłuższego czasu, nie potrafię go obecnie „skopiować”.
Po kilku próbach poddałem się i dalej mam inny wzór podpisu skanowany i
drukowany na karcie, a inny na jej odwrocie (tego właśnie używam). Może to
trochę dziwne, ale w sklepach i innych miejscach, w których używam karty nikomu
ta różnica nie przeszkadza. (AM)