[go: up one dir, main page]

Forum Praca Praca
ZMIEŃ
    Dodaj do ulubionych

    Więcej Y w pracy

    IP: *.e-plan.pl 30.05.11, 20:55
    A ja się spotkałem z Y-kiem który był zdziwiony że jak ma na 8.00 do pracy to nie może przychodzić o 8.10. Ten człowiek przeżył szok jak mu to wyjaśniłem. Wcześniej rok siedział w domu, oczywiście z matką i ojcem mieszkając - bo łatwiej wtedy na bilety na koncert wydębić. Ale i w starszych pokoleniach takie pasożyty oczywiście były. Tylko miały więcej świadomości że są pasożytami, a dla młodych teraz to normalka.
    Obserwuj wątek
      • Gość: anty Y Więcej Y w pracy IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 20:57
        Właśnie kilku Y-eków pożegnało się z moją firmą .Niestety work and life balance przeszkadzał istotnie w realizacji zadań służbowych . Trudno obciążać X ów dodatkową pracą żeby ich "lepsi" koledzy mogli się lepiej realizować.
        • Gość: mzb Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 21:25
          Problem polega na tym, że aktualnie większość ciekawych miejsc pracy jest zajęta przez - jak je nazywacie - pokolenie X, czyli powiedzmy 30-kilkulatkowie, którzy kariery zaczynali w latach 90, kiedy praca leżała na ulicy i wystarczyło ją podnieść. I to właśnie oni są teraz poustawiani w firmach, często mając stanowiska managerskie - i to oni korzystają z życia, a my - czyli 20-kilkulatkowie możemy tylko pomarzyć o takich warunkach i jakiejś godnej pensji. A najgorsze jest to, że między nimi i nami jest za mała różnica wiekowa, żeby nastąpiła tradycyjna wymiana pokoleń na stanowiskach.

          Więc mam prośbę - piszcie o tym jaka jest prawda, a nie o swoich fantazjach lub frustracjach :)
          • sokolasty Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 30.05.11, 21:32
            No patrz, a dzisiejsi czterdziestokilkulatkowie zaczynali swoje wielkie biznesy na początku lat 90', i trudno mieć do nich pretensje, że się samemu wtedy nie miało 20-35 lat.
            • big.ot Młodsze pokolenia ZAWSZE były gorsze 30.05.11, 23:58
              Czy ktoś potrafi podać przykład pokolenia, które było lepiej wykształcone od swoich rodziców, bardziej pracowite i miało mniejsze wymagania finansowe ?

              Nie? O dziwo jakoś świat nadal się rozwija

              ZAWSZE jest tak, że młodzi są gorsi, choć mają wszystko podane na talerzu. Drodzy iksowcy - Wam nikt nie suszył głowy choćby o to, że "za moich czasów to trzeba było stać godzinami w kolejkach, a teraz wszystko na wyciągnięcie ręki"? A pokoleniu przed Wami, czy aby nie wmawiano, że mają życia jak w Madrycie "bo za okupacji..."


              • Gość: greg0,75 Re: Młodsze pokolenia ZAWSZE były gorsze IP: *.net.autocom.pl 31.05.11, 00:09
                > Drodzy iksowcy - Wam nikt nie suszył głowy choćby o to, że "za moich czasów to trze
                > ba było stać godzinami w kolejkach, a teraz wszystko na wyciągnięcie ręki"?

                Nie. Z jednego prostego powodu - rocznikowo licząc Xs były w czasach kolejek (lata 80.) starszymi dziećmi - czyli osobnikami, które bez większego problemu można było ustawić w kolejce w celu zarezerwowania miejsca...
                • big.ot Re: Młodsze pokolenia ZAWSZE były gorsze 31.05.11, 00:20
                  Ah, rozumiem! Więc urodziliście się wzorowymi pracownikami - każdy jeden.

                  Ehhhh i macie czelność posądzać innych o brak pokory....
                  • martin.slenderlink Re: Młodsze pokolenia ZAWSZE były gorsze 31.05.11, 00:24
                    A Ty łyknąłeś kontrast na tacy. Pogratulować krytycyzmu "pokoleniowego".
                    • Gość: masochista big.ot mylisz się, podobnie jak prowokuje autorka IP: *.dynamic.gprs.plus.pl 31.05.11, 07:47
                      Opisujesz przeciętnego pracobiorcę. To nie zmienia się od pokoleń. Zawsze ciężko jest połączyć samorealizację z życiem zawodowym. Trzeba robić to drugie, żeby były pieniądze na to pierwsze. Bardzo ciężko jest trafić model, żeby pogodzić jedno z drugim. Fajnie rzucony przykład o naszej-klasie jest tylko wyjątkiem (być może cały ten artykuł to reklama miejsca pracy w n-k). Na ogół kontrahent rezygnuje ze współpracy, kiedy nie ma z kim rzeczowo porozmawiać (bo fachowiec akurat samorealizuje się). Tak na prawdę rzesza Y-apiszonów czeka tylko na to, żeby takiego wkurzonego klienta przejąć. Z drugiej strony jest jeszcze inna prawda. Ludzie są leniwi, bez względu na pokolenie. Chcą wygodnie żyć i mało robić. Trudno jest znaleźć dobrego pracownika, a z drugiej strony dobrą pracę. Bo wartościowi ludzie myślą, rozglądają się i tworzą mniejsze lub większe biznesy, często korporacje. Tacy ludzie mają coraz więcej kasy i coraz większe problemy, żeby znaleźć podwykonawcę. Jak znajdują, to na ogół podobnych sobie, z którymi podpisują kontrakty, umowy, zlecenia. Tam jest mało miejsca dla pracownika i jego samorealizacji (od razu na początku artykułu miałem skojarzenie nie o Y-pracownikach, ale Y-bezrobotnych).

                      Rozwijanie poza pracą to nie jest wymysł pokolenia Y. Pokolenie X też waliło państwowe zakłady pracy. Nazywało się to wtedy 'prywatną inicjatywą'. I robili to po to, żeby rozwijać się poza pracą. W artykule zabrakło jednej istotnej rzeczy. Jaką pensję miała ta grymasząca panienka. Ja też kiedyś przyjmowałem różne osoby. I była panienka przekonana do własnej samorealizacji, która mi pasowała ze względu na doświadczenie oraz tupet (w mojej branży tego tupetu potrzeba nawet sporo). Powiedziała, ile chce zarabiać, ja dałem jej o 50% więcej. Ale, postawiłem warunki. Ma znaleźć kogoś do dziecka, nie zawracać głowy chorobą matki w godzinach pracy. Czasami zostawać po godzinach (zdarza się to ca. raz na kwartał) i odbierać po godzinach telefony (żeby nie tracić klientów, zdarza się ca. raz na tydzień). I jak myślicie, czy wybrała własny rozwój, czy moje warunki?

                      • esada Re: big.ot mylisz się, podobnie jak prowokuje aut 31.05.11, 08:59
                        Bardzo rozsądny komentarz - zgadzam się w 100%. Pozdrawiam.
                        • Gość: pie...c ja jestem pookolenie "P" P jak pier dole system IP: *.dynamic.chello.pl 13.07.11, 15:42
                          i sram na was
                          • andrzejto1 Re: ja jestem pookolenie "P" P jak pier dole syst 13.07.11, 21:48
                            Gość portalu: pie...c napisał(a):

                            > i sram na was

                            A sraj. Byle za własne pieniądze. Bp jak to sranie polega ni siedzeniu na zasiłkach za moją kasę, to napluję ci pod nogi...
                      • Gość: cromio Re: big.ot mylisz się, podobnie jak prowokuje aut IP: *.internetdsl.tpnet.pl 31.05.11, 11:59
                        Bardzo sensowna wypowiedź.

                        A poza tym, czytając / słuchając panienek w rodzaju Wiolety zadaję sobie pytanie: czy ona naprawdę wie, co jest sensem życia. Jeśli tylko "przyjemność" - współczuję. Pan Wioleta to owoc współczesnej papki ideowo - medialnej, gdzie sensem życia nazywa się bywanie na siłowni, pubbing w piątki ewentualnie lektura książek "Jak się samozrealizować w tydzień". To samo zresztą sądzę o grupie z n-k, która akurat w godzinach pracy musi 2 godziny (wspólnie !) pojeździć na rowerze. To paranoja. Może taki sposób funkcjonowania w firmie ma sens przy pracy w 100% twórczej. Z pewnością nie tam, gdzie klient oczekuje kontaktu między 8.00 a 16.00. Zresztą pisał o tym Masochista.
                        Pustota, lenistwo, wygórowane ambicje, (jeszcze) brak porażek w życiu, nieznajomość priorytetów życiowych - to obraz p. Wiolety i pokolenia Y.
                        I jeszcze jedno. Jak chce się żyć tak wygodnie, tak dokładnie wg wskazań własnego chciejstwa - nie lepiej założyć własną firmę, działalność ? Wiem, to bardzo wygodne oczekiwać wiele od innych (pensja), mało od siebie (prawo do przyjemności). A gdyby tak wziąć naprawdę odpowiedzialność za swoje życie we własne ręce ?
                        Nie życzę powodzenia p. Wiolecie, bo wnerwia mnie jej jemiołowata postawa.
                        • black_halo Re: big.ot mylisz się, podobnie jak prowokuje aut 31.05.11, 22:06
                          na calym zachodzie pracodawcy juz dawno zrozumieli ze pracownik wydajny to pracownik dobrze oplacony, ktory ma czas na zycie prywatne. nie moge pojac dlaczego polscy pracodawcy debile wciaz mysla, ze lepiej pracuje czlowiek zaszczuty, zniewolony, ktory musi byc w pracy 12 godzin dziennie plus soboty i niedziele za jamuzne w postaci 1/10 etatu plus reszta czyli 1000 zlotych pod stolem zeby okrasc panstwo na podatkach. dlaczego pracodawca w polsce nie moze sie zgodzic na elastyczne godziny pracy, np. mozna przyjsc miedzy 7 a 9 rano, przeproacowac 8 godzin i wyjsc do domu? tak wlasnie dzieje sie na zachodzie ! zachodze do pracy o 8 rano, wychodze o 16.30 i mam w tym pol godziny bezplatnej przerwy. moge ja sobie wydluzyc nawet 1.5 godziny, do pracy moge przyjsc miedzy 6.30 a 9 rano, pobyc w niej 8.5 godziny i wyjsc. mnostwo ludzi przychodzi do pracy na 9 bo na 8 odwoza dzieci do szkoly. w tym samym czasie ich partner idzie na 7 rano i dzieci ze szkoly odbiera bo konczy wczesniej. dlaczego tak nie moze byc w polsce£?
                • szwedkowski Re: Młodsze pokolenia ZAWSZE były gorsze 12.06.11, 15:48
                  Otóż to.
                  Kiedyś przepaść to była różnica pokolenia. Teraz dziesięć lat różnicy to przepaść.
                  Z prostego powodu - gdy kończyłem podstawówkę kończyła się komuna, a tzw. Igreki szykowały się by... rozpocząć "naukę" w przedszkolu. Dziesięć lat na przełomie to jak 30 lat w zwykłym rytmie przez co łatwiej 3o-latkowi zrozumieć 40-latka niż zaakceptować pokolenie READY MADE, czy jak to tak romantycznie Wyborcza nazwała, pokolenie Igreków.
              • martin.slenderlink Re: Młodsze pokolenia ZAWSZE były gorsze 31.05.11, 00:21
                IMHO to większość "iksowców" nie była w diametralnie różnym położeniu w porównaniu z "igrekami". 25latek z 35latkiem się doskonale dogada. To jest szukanie kontrastu na siłę. Inni to mogą być co najwyżej ludzie kończący studia na przełomie 80/90 i tak do 95/6 roku maks. Tylko, że to nie są żadne iksy trzydziestokilkuletnie. Gdy się dzisiaj spojrzy na trudności ze znalezieniem pracy absolwentów, wielkiej różnicy w stosunku do roku powiedzmy 2003-2005 nie ma. Może przyczyny się mogą gdzieniegdzie różnić i nie ma już 19% bezrobola. Jest za to 13%. Ot rewolucja.
              • Gość: masochista Re: Młodsze pokolenia ZAWSZE były gorsze IP: *.dynamic.gprs.plus.pl 31.05.11, 09:52
                big.ot napisała:

                > ... Drod
                > zy iksowcy - Wam nikt nie suszył głowy choćby o to, że "za moich czasów to trze
                > ba było stać godzinami w kolejkach, a teraz wszystko na wyciągnięcie ręki"? A p
                > okoleniu przed Wami, czy aby nie wmawiano, że mają życia jak w Madrycie "bo za
                > okupacji..."

                Cha, cha, ja akurat słyszałem inne komentarze.
                pierwszy: "Nawet za okupacji tak nie było"
                drugi: "Teraz to są dobre czasy, wszyscy dostają tak samo. Kiedyś jechało się do Żyda po marne grosze. A ile razy ze świniakiem się wracało"
                Ten drugi tak a propos, że jednak są różne punkty widzenia ;-)
            • Gość: zenek Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.dynamic.chello.pl 13.07.11, 22:22
              Mozliwosci kariery dla mlodych wyksztalconych na poczatku lat 90-tych to była bajka. Dzisiaj jest 10 razy trudniej. Po pierwsze - korporacje zakladaly swoje siedziby i nie ufali starym z PRLu, woleli mlodych zaraz po studiach. Najlepszy przyklad to anegdota z filmu na 20-lecie PwC (PriceWaterhousecoopers). Jakis zagraniczny szef z PwC nie mogl kupic papierosow w kiosku, pomogl mu jakis Polak ktory znal angielski - został przyjęty do firmy z ulicy. Po 2-3 latach mozna bylo zostac menagerem, a przed 30-tka dyrektorem. Dzisiaj o głupi staż w PwC bije sie kilkudziesieciu absolwentow na jedno miejsce, znaja po kilka jezykow, maja skonczone po kilka kierunkow. Dostaje sie garstka.
              Kolejny przyklad - wlasna firma. Najwiekszy skarb dla firmy, to chłonny rynek, prawie bez konkurencji, gdzie wszystko sprzedaje sie na pniu. Prezes Comarchu, stwierdzil kiedys, ze gdyby zaczynal 10-15 lat pozniej to nie mialby szans stworzyc nawet 1/10 tej firmy co ma obecnie. Dzisiaj bez ogromnego kapitalu mozna zalozyc co najwyzej warzywniak. Spektakularne sukcesy w stylu Naszej Klasy to wyjatek, ktory potwierdza regułe.
              Czasami trzeba miec troche szczescia w zyciu, 10-15 lat wczesniej czy pozniej robi wielka roznice i trzeba sie do tego przyznac.
          • Gość: 35lat czy ty masz pojęcie jak było 10lat temu? IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 21:42
            to ci powiem, było przejebane
            rozpieszczeni jesteście i tyle
            • Gość: 42lata Re: czy ty masz pojęcie jak było 10lat temu? IP: *.play-internet.pl 30.05.11, 21:46
              On pisze o początkach lat dziewięćdziesiatych, o ich pierwszej połowie. I ma w tym trochę racji.
              • nikodem_73 Re: czy ty masz pojęcie jak było 10lat temu? 30.05.11, 22:01
                Hehe. Bardzo trochę. To fakt, że dużo ludzi zaraz po "przełomie" się pozwalniało i zaczęło się zajmować "handlem pietruszką". Ale już po roku bezrobocie było zauważalne. 91-92 to już było "kiepsko", a później to już generalnie zaczęło się robić "mocno nieciekawie".
                • Gość: asf Raz pokolenie X to ci z lat 80 innym to już Y IP: *.dynamic.chello.pl 30.05.11, 23:12
                  pogubic się mozna, od tych dyrdymałów. Różnice między poszczególnmi osobami i ich podejsciu do życia są tak diametralnie różne że uśrednianie tego i wrzucanie do jednego wora z napisem X czy Y ma raczej mały sens.
                  • strikemaster Re: Raz pokolenie X to ci z lat 80 innym to już Y 31.05.11, 13:11
                    > pogubic się mozna, od tych dyrdymałów. Różnice między poszczególnmi osobami i
                    > ich podejsciu do życia są tak diametralnie różne że uśrednianie tego i wrzucani
                    > e do jednego wora z napisem X czy Y ma raczej mały sens.

                    Ale o czymś przecież trzeba artykuł napisać.
                • Gość: qaz Re: czy ty masz pojęcie jak było 10lat temu? IP: *.252.28.177.internetia.net.pl 30.05.11, 23:20
                  Zgadza się. Było przejebane. Pierwsza połowa lat 90% bezrobocie oscylowało ok. 15%. Potem podczas rządów SLD spadło do ok 10,5%. Po wyborach w 1997 roku utrzymało się jeszcze przez rok 10 procentowe bezrobocie ale za rządów AWS poszybowało ostro w górę na 17% a apogeum przypadło na lata 2002-2004 gdy bezrobocie osiągnęło 19-20%. Oczywiście piszę o oficjalnych danych. Potem emigracja poprawiła trochę statystyki i odczuwało się lekkie ożywienie na rynku pracy. Obecnie jest chyba taka sama kicha jak 10 lat temu, z tym, ze 1,5 miliona ludzi wyjechało z Polski. Tak było i jest dobrze w Polsce z pracą.
              • duch_mariana Re: czy ty masz pojęcie jak było 10lat temu? 30.05.11, 23:12
                > On pisze o początkach lat dziewięćdziesiatych, o ich pierwszej połowie.

                Praca owszem czasem była, ale człowiek posiadający trochę godności osobistej nie był w stanie w niej wytrzymać. Czego mogłeś się spodziewać po chłopku, który krowy wysłał do rzeźni, a w obórce otworzył hurtownię i nagle się zrobił panisko? Najczęściej pracownik mógł usłyszeć, że jak się nie podoba to spie...j, za bramą jest setka chętnych na twoje miejsce. A żona takiego chłopka, która całe życie krowy doiła i wypinała tłuste dupsko na polu przy pieleniu była jeszcze gorsza. Ta to dopiero musiała pokazać człowiekowi jakim to on jest śmieciem wobec niej - hrabianki z kilogramem złota na pomarszczonej szyi i poczerniałych od grzebania w ziemi paluchach. Obecni nowobogaccy to pełna kultura w porównaniu z nowobogackimi z początku lat 90tych.
                • Gość: moe Re: czy ty masz pojęcie jak było 10lat temu? IP: 82.139.156.* 31.05.11, 07:32
                  > Praca owszem czasem była, ale człowiek posiadający trochę godności osobistej ni
                  > e był w stanie w niej wytrzymać. Czego mogłeś się spodziewać po chłopku, który
                  > krowy wysłał do rzeźni, a w obórce otworzył hurtownię i nagle się zrobił panisk
                  > o? Najczęściej pracownik mógł usłyszeć, że jak się nie podoba to spie...j, za b
                  > ramą jest setka chętnych na twoje miejsce. A żona takiego chłopka, która całe ż
                  > ycie krowy doiła i wypinała tłuste dupsko na polu przy pieleniu była jeszcze go
                  > rsza. Ta to dopiero musiała pokazać człowiekowi jakim to on jest śmieciem wobec
                  > niej - hrabianki z kilogramem złota na pomarszczonej szyi i poczerniałych od g
                  > rzebania w ziemi paluchach. Obecni nowobogaccy to pełna kultura w porównaniu z
                  > nowobogackimi z początku lat 90tych.


                  I taki sam poziom bezrobocia jak był, tak i został.
                  Obecnie jest brak konkurencyjności,komunistyczne dotacje do działających firm powoduje to samo gó... co 10 lat temu,czy nawet we wcześniejszych latach.
                  Teraz jest brak przemysłu ,rozdęta administracja . W usługach pomiatanie pracownikami na pewno jest większe niż kiedyś.
              • martin.slenderlink Re: czy ty masz pojęcie jak było 10lat temu? 31.05.11, 00:28
                Otóż to. Jednak to nie świat X-ów w rozumieniu autora tekstu. Co najwyżej X-ów postpunkowców z późnych 80s, którzy odstawili jabola i zaczynali robić na siebie. W ogóle generacja X ponoć miała ustąpić pokoleniu kolorowych gazet, do którego mnie nawet swego czasu kwalifikowali. I co? Nagle znów jestem iksem, jak fajnie. "Bravo" mnie nie zindoktrynowało dostatecznie. Pewnie dlatego, że równolegle czytałem "Jestem", nie?
                • Gość: lesz Re: czy ty masz pojęcie jak było 10lat temu? IP: 193.106.228.* 03.06.11, 08:18
                  Ale 10 lat temu można było jeszcze z "ulicy" dostać pracę w jakimś urzędzie i jeszcze istniały zakłady pracy/ miejsca. które zatrudniały własnych ochroniarzy,czy sprzątające.
                  Obecnie czasy wynagrodzeń 7 zł/h, z grupą inwalidzką, wszędzie pośrednicy i układy
                  • Gość: w Re: czy ty masz pojęcie jak było 10lat temu? IP: *.dynamic.chello.pl 13.07.11, 15:04
                    10 lat temu było tak samo jak jest teraz. Wszyscy, którzy wchodzili na rynek pracy od drugiej połowy lat 90 mają tak samo przerąbane. NIC się nie zmienia.
                    Pokolenie X to nie są 30-latki tylko obecne 40-latki.
          • quebec4 Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 30.05.11, 21:43
            Bardzo ciekawa teoria. Teraz mam trzycieści pare, i jak wchodziłem na rynek pracy to bezrobocie było 23%, a granice UE zamknięte. Więc nie wiem skąd takie teorie się biorą. Kazde pokolenie narzeka, że najlepsze stanowiska mają starsi... a jakie mają mieć, gorsze?
            • Gość: AFik Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.warszawa.mm.pl 30.05.11, 22:16
              quebec - pamiętaj że nic na zawsze nie jest dane. Znam wielu ludzi po 40, co się teraz tułają, a parę lat byli dyrektorami czy członkami zarządów. Kasa i kariera nie jest funkcją wieku - gdyby tak było to 50 paro latki nie siedziałyby w barakach z czapeczkami z napisem ochrona. A im wyżej siedzę tym więcej widzę jak wiele zależy od szczęścia, któremu oczywiście trzeba sprzyjać.
              • martin.slenderlink Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 31.05.11, 00:36
                To ja może jeszcze, żeby podsumować dodam: Jestem X, poznam Y.
          • Gość: M Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.multi-play.net.pl 30.05.11, 21:50
            Rzeczywistość w praktyce jest taka ze Ci 30-o kilkulatkowie mają dużo lepsze kompetencje i zacięcie do pracy niż Ci 20-kilkulatkowie, którzy mają studia po których niewiele umieją. Ci co chca i potrafią nie mają problemu ze znalezieniem pracy i dojściem do czegoś.
            • Gość: 42lata Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.play-internet.pl 30.05.11, 21:58
              Problem leży też w dewaluacji poziomu studiów, w otwieraniu abstrakcyjnych kierunków, etc. Czasem włosy stają mi dęba, kiedy mam do czynienia z absolwentem popełniającym najprostsze błędy językowe, gramatyczne. O tragicznie niskim zasobie słownictwa przez litość wolałbym nie wspominać:-/
              • nikodem_73 Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 30.05.11, 22:12
                Dokładnie! Tyle, że "pokoleniu Y" nie przetłumaczysz, że są po prostu (w znakomitej większości) ciency.
                • Gość: pokolenie ż Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 31.05.11, 00:50
                  Powinno być "nie wytłumaczysz". "Przetłumaczyć" to nie to samo, co "objaśnić", mistrzu języka polskiego.
                  • nikodem_73 Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 31.05.11, 02:37
                    Pod warunkiem, że obie strony posługują się tym samym językiem. A po Twojej wypowiedzi widzę potwierdzenie, że tak nie jest.
                    • Gość: buahaha! Nikodem niecienki :D IP: *.toya.net.pl 31.05.11, 20:38
                      "Po Twojej wypowiedzi widzę"?! Oj "miszczu", pogrążasz się.
                • Gość: Paul Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.dynamic.chello.pl 31.05.11, 02:02
                  Sądzę, że jest zupełnie inaczej. Temu pokoleniu jak żadnemu innemu nie wpajano wagi wykształcenia. No więc oddali mu najlepsze lata i potem nie mają z tego nic.
                  • nikodem_73 Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 31.05.11, 02:42
                    Och - wpajano. Nawet za bardzo ;) Zewsząd się lało "idź na studia - zrobisz karierę"! Teraz hasło zmodyfikowano na "idź na studia techniczne - zrobisz karierę".

                    I za parę lat będziemy mieć zalew inżynierów, co to niekoniecznie "umiom", ale za to "chcom". Naturalnie "chcom" dużo zarabiać, bo przecież nie "tyrać" po te 40h na tydzień. Najlepiej jakby ingerencja pracodawcy w życie takiego Y ograniczała się do przelewania kasy na konto, aby mógł się on bez przeszkód "samorealizować" i "żyć".
            • alinkas Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 30.05.11, 23:06
              wiecie, to wszystko nie jest takie proste, czasy "strasznie pędzą", ja mam 31lat, jestem kobietą, pracuję w korporacji, i nie mam parcia jak moi koledzy i koleżanki jakim autem będe jeździć, nie mówie, mam służbowe auto, i jestem z tego zadowolona bo moge go w jakimś tam stopniu używac do prywatnych celów,moja firma ma centrale w stolicy, a ja nie jestem z Wawy,tylko z Krk, i np. usłysząłam od mojego szefa, który kiedys był na moim stanowisku i robił to samo co ja, że jak na Kraków to świetnie zarabiam,kiedyś jak miało się te wszytskie "zabawki"-auto, kom i lapa to było wow, a ja czasam może chciałabym to porzucić ale naprawde dobrze zarabiać, i nie słuchać w firmie od ludzi, który siedzą cały czas w biurze, że na pewno bujam sie po hotelach za firmowe pieniądze....wszystko zalezy od stanowiska i spojrzenia każdego człowieka, każdy patrzy pod siebie, często gęsto wilkiem na drugiego....
            • martin.slenderlink XYU ka-boom, a rat-tat-tat 31.05.11, 00:42
              Weź no dej mi brejka. Kiedy dzisiejsi 30kilkuletni kończyli studia mieli takie same kompetencje jak dzisiejsi dwudziestokilkuletni, a i nie wszystkim z tych 30kilkuletnich się tak bardzo powiększyły. Itd., itd. A w kwestii nastawienia do życia, pff, moje na pewno się nie różni od dwudziestokilkuletnich. Podejrzewam, że nawet takie "Społeczeństwo ryzyka" Ulricha Becka w aspektach dotyczących styku życia prywatnego i zawodowego jest równie aktualne w Polsce 2011, co w RFN w połowie lat 80tych.
          • nikodem_73 Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 30.05.11, 21:55
            > a przez - jak je nazywacie - pokolenie X, czyli powiedzmy 30-kilkulatkowie, któ
            > rzy kariery zaczynali w latach 90, kiedy praca leżała na ulicy i wystarczyło ją
            > podnieść.
            HA HA HA!

            > I to właśnie oni są teraz poustawiani w firmach, często mając stanow
            > iska managerskie - i to oni korzystają z życia, a my - czyli 20-kilkulatkowie m
            > ożemy tylko pomarzyć o takich warunkach i jakiejś godnej pensji.
            Moja pierwsza praca na etacie (pierwsza połowa lat 90tych) była za mniej-więcej dzisiejszych 400 zł. Druga (druga połowa lat 90tych) - za około 2000 zł.

            A teraz przychodzi mi na rozmowę szczyl zaraz po studiach, z zainteresowaniami typu "kuchnia meksykańska, muzyka i filmy Kurosawy", zerowym doświadczeniem (nie chodzi o pracę, ale że coś robił poza studiowaniem), i mówi, że on chce zarabiać minimum 10 tysięcy, bo "informatycy tyle zarabiają". I żądania płacowe są jedynym argumentem za tym, że ma jakieś kompetencje. No musi mieć skoro tyle żąda. Najwidoczniej nie trafiam z pytaniami akurat w to co umie. No.
            • bonze Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 30.05.11, 22:04
              Moze faktycznie byl tyle wart. Znam troche naprawde dobrych programistow... jeden z nich ma np. 18 lat, drugi 35 itd itd.
              Informatykowi to sie robi test na rozmowie, a nie pyta sie go o burrito czy guacamole..
              • nikodem_73 Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 30.05.11, 22:09
                Nie był. A ja jestem właśnie od zadawania głupich pytań (czyli tych merytorycznych, bo "wyjątkowość" kandydata, tudzież jego inne walory są mi generalnie obojętne). Miał luki w wiedzy w których zmieściłby się USS Enterprise. Zainteresowania wyczytałem w CV.
                • sammler Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 30.05.11, 23:10
                  To, że jesteś nadętym bufonem, któremu natura poskąpiła zdolności merytorycznych, przez co zajmujesz się wyłącznie doborem kadr (nie od strony merytorycznej, tylko ze strony tzw. HR), wszyscy dobrze wiemy. Nie musisz więc każdym kolejnym postem udowadniać, że nie potrafisz wywiązywać się ze swoich obowiązków. Pogarda dla kandydatów do pracy bije u ciebie z każdego postu - najwidoczniej ktoś cię bardzo skrzywdził, powierzając ci takie a nie inne zajęcie.

                  Wiem, jacy są ludzie zaraz po studiach, bo sam w kilku rekrutacjach (mimo mego młodego wieku) brałem udział (oczywiście nie jako kadrowiec). Tyle że ja - w odróżnieniu od ciebie - faktycznie weryfikowałem wiedzę i umiejętności (bo to trochę coś innego) kandydata do pracy, prosząc go o podanie rozwiązania jakiegoś problemu. Nie skreślam nikogo przez to, że jest wielbicielem filmów Kurosawy czy amatorem szydełkowania (zresztą ja bym to zaliczył na plus kandydata). I - jako m.in. ekonomista - nie widzę nic dziwnego w tym, że człowiek taki czy inny próbuje maksymalizować swoją funkcję użyteczności (w szczególności dochody). Co więcej, gdybyś był naprawdę dobrym HR-owcem, nie dziwiłoby cię wcale to, że człowiek, który formalnego doświadczenia w pracy nie ma (co nie oznacza, że nie napisał w swoim życiu np. 10 poważnych aplikacji jako programista), wiedzę o zarobkach może wynieść tylko z opowiadań innych i tego, co mu w czasie spotkań na uczelniach włożyli do głowy przedstawiciele Microsoftu, Oracle'a, E&Y czy innych Delloitte'ów (jak wiadomo, obiecują gruszki na wierzbie).

                  Masz rację co do jednego - jesteś błaznem, który jest od zadawania głupich pytań. Nic więcej twoja praca firmie nie przynosi. Zwłaszcza, że nawet z tych swoich głupich obowiązków nie potrafisz się wywiązywać, jeśli "wyjątkowość kandydata, tudzież jego inne walory są ci generalnie obce".

                  S.
                  • nikodem_73 Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 30.05.11, 23:31
                    Ojej. Aleś mnie ubódł. Normalnie do żywego.

                    No ale od początku. Doborem kadr zajmuję się sporadycznie. Po prostu opiniuję ludzi, którzy mają pracować w moim zespole (a i to coraz rzadziej - "dochowałem" się już kogoś na którego opinii mogę polegać). Nie wiem skąd pomysł, że jestem HRowcem.

                    I starłbyś z oczu pianę, bo przeszkadzają Ci czytać. Jestem właśnie od tego aby weryfikować wiedzę i umiejętności. A owe pytania, które zadaję temu właśnie służą.

                    Jeżeli ktoś nie jest w stanie opisać mi algorytmu postępowania (mi wystarczą obrazki - nawet metajęzyka nie wymagam), nie orientuje się w technologiach, ba! nie wie co to jest sortowanie szybkie (no było to dlań pojęcie obce)... Do tego na zapytania o doświadczenia niezawodowe ("A może coś pan ma na swoim koncie? Jakieś programy? Może jakiś portal pan prowadzi?" /na wała mi portal - chcę wiedzieć, czy człowieku lubisz chociaż robić z komputerami!/) odpowiada "no ale co miałem niby robić? Ja studiowałem!"...

                    I jak to miło, że wymieniłeś jednego z moich byłych pracodawców. I nie - to co mówią na uczelniach nie odbiega zbytnio od rzeczywistości. Tyle, że musisz reprezentować coś więcej niż samouwielbienie.

                    PS. Co u licha ma wspólnego funkcja użyteczności z maksymalizacją dochodów? Nie wiem - chcesz imponować znajomością terminów? Poza tym - ludzie wcale nie chcą "maksymalizować swojej funkcji użyteczności" - są leniwi (gdyby nie byli leniwi to byśmy nadal żyli we wspólnocie zbieracko-łowieckiej).
                  • Gość: memo Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.ssp.dialog.net.pl 31.05.11, 06:33
                    Chciałem zacząć tak: "Czy Kolega ma coś z głową?", ale byłoby to nieuprzejme, dlatego napiszę: większość przedstawicieli pokolenia Y charakteryzuje się tym, że w swej samorealizacji zatraca umiejętność czytania ze zrozumieniem. Proponuję jeszcze raz przeczytać wiadomość, na którą odpisałeś i bić się w piersi.
                • Gość: Pablito Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.internetdsl.tpnet.pl 31.05.11, 07:55
                  Bravo bravo bravo. Największe wymagania finansowe mają gó...rze nic nie warci.
                  Wymagania mają, wiedzy zero i kończy się to na dziękuję oddzwonimy ;)
                  Płace lepiej niż rynek ale tylko tym wartościowym ludziom.
                  Nie ma się co zastanawiać nad pokoleniem Y, życie prostuje im poglądy.. :)

                  Ja swojego czasu pracowalem za "dziękuję" żeby zdobyć doświadczenie
            • tos_ny Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 14.07.11, 11:50
              Haha, cóż za teorie...
              2 lata temu szukałam pracy - w różnego rodzaju 'poradnikach' pisanych przez profesjonalnych ' rekruterow' mnóstwo było porad, jak tworzyć oryginalne CV... Projekty w pudełkach po butach, filmy na youtube itp. - żeby czymkolwiek się wyróżnić... I dziwisz się, że ktoś chce zwrocic twoja uwage oryginalnym hobby??? Wszedzie i zawsze slyszalam, ze jest to podstawa dobrego CV - zainteresowanie rekrutera! Jasne, ze powinno sie zainteresowac doswiadczeniem i umiejetnosciami, a jesli tych brak, bo aplikujacym jest absolwent, to co ma zrobic? Wyslac CV w kolorach teczy??? Czy zdjecie topless???
              Kolejna sprawa - oczekiwane zarobki. Czyja to wina, ze w Pl jest jakis ciemnogrod zwiazany z aplikowaniem o prace? W cywilizowanym kraju aplikujesz i przy pierwszej rozmowie mozesz uzyskac informacje przynajmniej orientacyjna o zarobku na tym stanowisku. Albo nawet nie orientacyjna, tylko dokladna. W Pl musisz przejsc przez cala, nieraz trwajaca dlugimi tygodniami rekrutacje, wziac pare dni wolnych w obecnej pracy itp., naglowic sie, ile kasy zazadac (bo jak za duzo, to zle, a jak za malo, to jeszcze gorzej), zeby na koniec laskawie firma zaproponowala Ci stanowisko za pieniadze mniejsze od tych, ktore zarabiasz obecnie. Strata czasu Twoja i rekrutera. Jakby z gory bylo wiadome, ile kasy mozesz sie spodziewac, to bys sie zastanowil nad tym, czy w ogole aplikowac. A jak nie wiesz, to zadasz 10000 zl mimo ze jestes swiezo po studiach, bo NIE WIESZ, ile sie na takim stanowisku zarabia, masz ewentualnie informacje od znajomych, ktorzy w wiekszosci zbyt wiarygodni nie sa.
              I ostatnia rzecz - wielkie zdziwienie, ze my, 'pokolenie Y', czy Z, czy nazywajcie sobie jak chcecie, chcemy zarabiac duzo i szybko. No jasne, ze chcemy, bo chcemy tez mieszkac jak ludzie, a nie za 30 lat kredytu na mieszkanie wielkosci windy, chcemy miec kase na wychowanie dzieci, na wyzywienie itd. Nikt nie widzi, jakie sa dzisiaj ceny, zwlaszcza mieszkan, prawda? Od nas wymaga sie ogromnej kasy, czy to chcemy kupic mieszkanie, pojsc na studia podyplomowe czy wyjechac na wakacje. Nic dziwnego wiec, ze za prace chcemy byc dobrze oplacani. Ja nie mam problemu z tym, zeby pracowac po godzinach, czy w weekend, chce zaangazowac sie w swoje obowiazki, ale jesli firma zaplaci za to godziwie - czytaj: jesli z tej pracy starczy mi na to, zeby moc zalozyc rodzine i zapewnic jej (i sobie) byt i nie zalozyc sobie na szyje petli kredytu na reszte zycia mojego i wnukow.
              Dziwicie sie, ze mlodzi chca duzo zarabiac... Jak dla mnie, chca sie dopasowac do warunkow. I tyle.
          • kosmiczny_swir Mniej spotkań w firmach! 30.05.11, 21:59
            Mniej spotkań w firmach! Na TED talks kiedyś była rozmowa nt. "Why work does not happen at work". Po prostu jest za dużo spotkań.

            Wydajność pracy w firmie można podnieść w bardzo prosty sposób - zminiejszyć ilość niepotrzebnych spotkań które sa tylko po to, żeby managerowie mogli czuć się ważni. Spotkania nie służą wydajnośći pracy większości ludzi. To po prostu stracony czas. Oczywiście wyjątkiem są markteingowcy, bo ich praca polega na kontaktach z ludźmi, ale nie na siedzeniu na durnych spotkaniach, picu kawy, podlizywaniu się szefowi, nudzeniu się, robieniu bzdurnych prezentacji, słuchania bzdurnych prezentacji i picu jeszcze więcej kawy.

            Bez żadnej szkody dla wydajności pracy można by w większości firm ograniczyć ilość spotkań o 75% i biurokracji o 50%. Dzięki temu firma mogła by zrobić więcej, poświęcając na to miej czasu pracowników.
            • Gość: misu Re: Mniej spotkań w firmach! IP: *.chemenergia.com 31.05.11, 08:45
              10/10
          • Gość: buraczana.lejdi Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: 95.108.91.* 30.05.11, 22:02
            dokladnie
          • Gość: zażenowany Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.aster.pl 30.05.11, 22:03
            Pasożyty czy mróweczki - współczuję wam wszystkim, owady. Na szczęście ze swoją pracą i zarobkami mogę mieć gdzieś wasze sztywne godziny i zarabiając spore pieniądze - mogę cieszyć się życie. "Życie" - mówi ci coś to słowo? Dla ułatwienia dodam, że nie jest to synonim "wegetacji".
            • polsz Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 31.05.11, 08:31
              zmień pigułki synek bo te ci nie służą
          • Gość: lolek Y bzdur IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 22:32
            Co za pier*olenie, w życiu bym nie zatrudnił jakiejś leniwej lampucery. Praca to nie zabawa, jak chce sobie robić przerwy na siłownie to niech założy własną firmę i zobaczy jak to jest.
            • Gość: gorge Re: Y bzdur IP: *.ds19.agh.edu.pl 30.05.11, 23:23
              to loluś przyjmij do wiadomości że coraz mniej znajdziesz pracowników na jej miejsce bo nikt nie będzie tyrał po 10-12 h w sasranej firemce lolusia za marną pensyjkę. Czas się obudzić jesteśmy w Europie.
              pozdro
              • Gość: eh neokidy... Re: Y bzdur IP: *.nplay.net.pl 30.05.11, 23:43
                Gość portalu: gorge napisał(a):

                > to loluś przyjmij do wiadomości że coraz mniej znajdziesz pracowników na jej mi
                > ejsce bo nikt nie będzie tyrał po 10-12 h w sasranej firemce lolusia za marną p
                > ensyjkę. Czas się obudzić jesteśmy w Europie.
                > pozdro

                Mnie też przykro, że jesteś na bezrobociu.
                "pozdro"
                • Gość: zm Re: Y bzdur IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 31.05.11, 02:02
                  Ja na przykład nie jestem na bezrobociu, ale jestem typowym Y-kiem zmuszanym do pracy przez X-ów. Zasuwam jakieś 12-14 godzin dziennie w firmie konsultingowej.

                  Zarabiam w wieku 25 lat ponad 8k netto. Moja firma zabuliła mi już za CFA, kursy języka rosyjskiego i zapewniła standardowe perksy (mulitsporty, abonamety medyczne itd). Przez 1.5 roku pracy dostałem też dwie podwyżki i dwie kilkunastopocentowe premie. Doceniam to, ale jednak fakt siedzenia w pracy do minimum 20-21 codziennie tak mnie wku...wia, że od pół roku zbieram kwity (dokumentuje nieoficjalnie czas pracy) i jak tylko przejdę do konkurencji/klienta (pewnie za ok. rok, góra dwa lata), to zrobię swoim partnerom i managerom z dupska jesień średniowiecza :)

                  To przestroga dla lolków i innych takich. Strzeżcie się swoich młodych pracowników, bo za kradzież czasu jakiej się dopuszczacie, dobiorą się wam do tyłka tak czy inaczej. Zniszczą wam markę, napuszczą na was PIP i prokuraturę, podkradną dane klientów i odejdą do konkurencji...
                  • nikodem_73 Re: Y bzdur 31.05.11, 02:46
                    Sugerujesz, że nie należy zatrudniać młodych? ;)
                    • sokolasty Re: Y bzdur 31.05.11, 07:46
                      Raczej sugeruje, że pracodawca nie powinien grać w gumę z nadgodzinami. Skoro są wyrobione, to mają być zapłacone (chyba, że mamy do czynienia z zadaniowym czasem pracy, to inna bajka).
                      • Gość: zm Re: Y bzdur IP: *.wroclaw.dialog.net.pl 31.05.11, 09:57
                        Akurat mamy do czynienia z zdaniowym czasem pracy, ale to nie jest inn bajka. Skoro średnia czasu pracy oscyluje wokół 60 godzin dla wszystkich osób w biurze, z odchyleniem standardowym rzędu 10 godzin i wariancją (ale tylko in plus) 30 godzin, to coś jest chyba nie tak. :)

                        Mam zadaniowy czas pracy, ale nadgodziny i tak mi się należą. Tak samo powinienem mieć 9 godzin odpoczynku na dobę, a czasami nie mam i inne takie. Kodeks pracy to piękna rzecz. Gdyby tylko był przestrzegany...
                        • Gość: M Re: Y bzdur IP: *.multi-play.net.pl 31.05.11, 20:34
                          Idź za 1500 do jakiejś zwykłej pracy biurowej. Na pewno nie każą Ci siedzieć w nadgodzinach. Coś za coś.
                        • Gość: gosc Re: Y bzdur IP: *.multi.internet.cyfrowypolsat.pl 13.07.11, 19:06
                          co to za bzdury z ta wariancja i odchyleniem standardowym - doczytaj teorie zanim sie skompromitujesz!
                      • Gość: gosc z francji Re: Y bzdur IP: 12.41.112.* 31.05.11, 11:58
                        a bedzie jeszcze ciekawiej jak zalegalizuja umowy projektowe. elastyczny czas pracy i wyplata wynagrodzen z rocznym opoznieniem.
                  • 737ng Re: Y bzdur 31.05.11, 06:06
                    Mam cicha nadzieje, ze byly juz wtedy pracodawca szarpnie sie prawnika lepszego niz ty i dobierze Ci sie do doopy za kradziez danych, a nastepnie nowy pracodawca dowiedziawszy sie na jakich warunkach rozstales sie z poprzednim spusci Cie do kanalu z powodu utraty zaufania.

                    K.
                    • Gość: moe Re: Y bzdur IP: 82.139.156.* 31.05.11, 07:37
                      Mam cicha nadzieje, ze byly juz wtedy pracodawca szarpnie sie prawnika lepszego
                      > niz ty i dobierze Ci sie do doopy za kradziez danych, a nastepnie nowy pracoda
                      > wca dowiedziawszy sie na jakich warunkach rozstales sie z poprzednim spusci Cie
                      > do kanalu z powodu utraty zaufania.

                      Który polski biznesmen nie połaszczy na dane konkurencji i to prawie za free ?
                      Tam gdzie sie mało płaci ,to pracownicy i tak sobie odbiją w inny sposób ,bo kradną na potęgę
                    • Gość: Ax222 Re: Y bzdur IP: 213.192.80.* 31.05.11, 10:01
                      zbieram kwity (dokumentuje nieoficjalnie czas pracy)

                      I paru wieśniakom się to nie podoba? To może już i złodziei łapać nie wolno, bo ich wolność poruszania sie narusza!
                    • Gość: qwerty Re: Y bzdur IP: *.wroclaw.dialog.net.pl 31.05.11, 10:06
                      A czy autor pisał o tym, że sam ma zamiar kraść dane? Chyba musisz wrócić do podstawówki i nauczyć się czytać ze zrozumieniem słowo pisane. Poza tym dane kontaktowe do key accounts klienta na przykład nie są objęte tajemnicą.
                  • polsz Re: Y bzdur 31.05.11, 08:41
                    a u konkurencji to pogłaszczą cię po główce i będziesz pracował dwie godzinki dziennie?
                  • Gość: Misu Re: Y bzdur IP: *.chemenergia.com 31.05.11, 08:49
                    Ale się zemścisz. Ho ho. A na razie zapie...j chłopcze.
                  • Gość: hero Re: Y bzdur IP: 194.59.172.* 31.05.11, 11:54
                    Na miejscu twojego obecnego pracodawcy, w momencie, w którym postanowisz wykorztystać te "kwity", którymi tak się szczycisz, wysłałbym informację do twojej nowej firmy. Masz duże szanse na wylądowanie z wilczym biletem na ulicy i będziesz miał wielkie szczęście jeśli ktoś z branzy przyjmie cię do roboty. Jak ci nie odpowiada praca po godzinach, bo to oznacza często nielimitowany czas pracy, to zmień firmę. To co piszesz świadczy tylko o tym, że jesteś niedojrzałym gó...arzem, który szczyci się swoją nielojalnością w stosunku do kogoś kto ci zaufał. Mam nadzieję, że napisałeś to ze służbowego komputera, jeśli w przyszłości twoj pracodawca będzie chciał naprawdę cię załatwić, będzie można sprawdzić, gdzie się pojawiał ten nr IP i w jakim kontekście. Nie znoszę takich fałszywych mend, dlatego szczerze ci życzę wielu lat na bezrobociu.
                    • Gość: Ax222 Re: Y bzdur IP: 213.192.80.* 31.05.11, 12:38
                      "Jak ci nie odpowiada praca po godzinach, bo to oznacza często nielimitowany czas pracy,"

                      Nie ma czegoś takiego. Dokształć się lepiej, bo wykazujesz zasadnicze braki w wiedzy nt. prawa pracy.

                      "To co piszesz świadczy tylko o tym, że jesteś niedojrzałym gó...arzem, który szczyci się swoją nielojalnością w stosunku do kogoś kto ci zaufał."

                      A kim, jeśli nie niedojrzałym g...rzem jest pracodawca nie wypłacający wynagrodzenia za czas wykraczajacy ponad umowę? Czy mamy tu lojalność w stosunku do pracownika?

                      > Nie znoszę takich fałszywych mend, dlatego szczerze ci życzę wielu lat na bezrobociu.

                      Niech zgadnę: jesteś katolikiem i jak przeciętny wyznawca tej religii nie uważasz zasad tej religii za obowiązujące między 19.00 w niedzielę a 7.00 w niedzielę w kolejny tydzień?
                    • Gość: zm Re: Y bzdur IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 01.06.11, 01:09
                      > . Mam nadzieję, że napisałeś to ze służbowego komputera, jeśli w przyszłości tw
                      > oj pracodawca będzie chciał naprawdę cię załatwić, będzie można sprawdzić, gdzi
                      > e się pojawiał ten nr IP i w jakim kontekście

                      Jak najbardziej piszę ze służbowego kompa. Nie pisze jednak z pracy. IP mam aktualnie z innego miasta. Zresztą pracodawca gów..o może stwierdzić. IP nie przebada dokładnie bo nie jest prokuraturą i nie może nakazać dostawcy internetu ujawnienia danych osobowych klienta. Korporacyjne (wewnętrzne) zabezpieczenia i programy monitorujące sam ogarniam na tyle, żeby IT się nie połapało. Nic nie wiesz, a gadasz :)

                      >Jak ci nie
                      > odpowiada praca po godzinach, bo to oznacza często nielimitowany czas pracy, t
                      > o zmień firmę.

                      Zmienię, jak już odpowiednio wydoję tę, dla której teraz pracuję.

                      > Na miejscu twojego obecnego pracodawcy, w momencie, w którym postanowisz wykorz
                      > tystać te "kwity", którymi tak się szczycisz, wysłałbym informację do twojej no
                      > wej firmy.

                      No problem. Odszkodowanie będzie jeszcze większe. Zresztą moi nowi pracodawcy nie będą raczej bezpośrednio "z branży", a nawet jeśli to znam takich, którzy jeszcze by mnie po plecach poklepali za zasranie życia obecnym szefom. Są to na przykład osoby, które przeszły wcześniej do konkurencji z tzw. hukiem :)

                      >niedojrzałym gó...arzem, który szczyci się swoją nielojalnością w stosunku do kogoś kto ci >zaufał
                      >Nie znoszę takich fałszywych men
                      > d, dlatego

                      Powyższe świadczy o twojej indolencji prawnej i braku kultury.
                  • Gość: Ygrek Re: Y bzdur IP: *.adsl.inetia.pl 31.05.11, 14:19
                    Skoro dostajesz 8k netto za "12-14 godzin" (przyjmijmy średnio 13), a ja dostaję 4,9k za 8 godzin to kto z nas lepiej zarabia? (taka zagadka).

                    Jakbyś był Ygrekiem, to wolałbyś mniej, a żeby czasu trochę na życie zostało. Jak Cię to wku...a i jesteś dobry, to po co się męczyć?

                    Z kwitami życzę powodzenia, ale możesz na tym ślisko wyjść.

                    A CFA gratluję, choć to łatwiejsze niż KNFowy egzamin na doradcę inwestycyjnego.

                    Pozdrawiam
                  • Gość: aaa Re: Y bzdur IP: *.home.aster.pl 31.05.11, 18:10
                    Odradzam, z dwóch powodów:
                    1. W branży, w której pracujesz, taki tryb pracy to raczej norma niż wyjątek - nie masz żadnej gwarancji, że w kolejnej firmy będzie lepiej. Po np. 5 latach pracy, mając już powyrabiane mocne papiery i doświadczenie możesz odejść gdzieś poza największe molochy (jak firmy z wielkiej czwórki), gdzie częściej szanuje się ludzi.
                    2. Jeżeli pozwiesz czy chociaż zaszantażujesz pracodawcę, na 100% ludzie z branży się o tym dowiedzą, i na wiele lat nikt nie będzie chciał zaryzykować zatrudnienia Cię.
                  • Gość: kil Re: Y bzdur IP: *.ghnet.pl 31.05.11, 21:48
                    haha jak czytalem ten opis to jakbym w swoja alternatywna przyszlosc spojrzal, tez wszedlem na taka sciezke "kariery" w consultingu, nie zdazylem sie moze dorobic jeszcze takich zarobkow, ale to moze i lepiej bo latwiej bylo powiedziec dosc po dosc krotkim czasie.

                    najgorsze w tych firmach jest to, ze nie ma wyboru - zarobisz mniej / awansujesz pozniej, ale pracujesz 8-9h ew dluzej jak na prawde trzeba, tylko wszyscy musza napier... przynajmniej 1,5 etatu bo firma ma system nieprzewidujacy nadgodzin

                    jeszcze dodam, ze to ze zadaniowy czas pracy obowiazuje w firmach w ktorych sie siedzi zwykle przy biurku, i ma sie obowiazek uzupelniac jakis system sledzacy czas pracy - to jest lamanie prawa i dzialanie wymierzone wprost w pracownika.

                    zadaniowy czas pracy jest po to i wtedy, jezeli nie ma mozliwosci kontrolowania pracownika i jego czasu w biurze(pracuje z domu, albo jezdzi po swiecie/kraju), wtedy zasadne jest zeby okreslac zadania ktore ma w danym czasie wykonac. o czym jednak staraja sie pracodawcy bardzo zapomniec, to fakt, ze te zadania winny byc "do zrobienia" rowniez w 8 godzinach/dzien i za czas ponad nalezy sie, moze nie kasa, ale na bank czas wolny.
              • Gość: Paul Re: Y bzdur IP: *.dynamic.chello.pl 31.05.11, 02:08
                Fakt, jestem człowiekiem a nie herosem. Moje siły mogą się skończyć, nie będę udawał, że nie. Ale wyskok z siłownią między 8 a 16 to przegięcie.
            • Gość: mln Re: Y bzdur IP: *.nette.pl 14.07.11, 20:46
              A założy jak wiekszośc moich znajomych ygreków rozkreci własne biznesy,bo przecież płace mamy niższe niż robotnicy najmni w bangladeszu.
          • nowotkomarceli4 @mzb ale się uśmiałem czytając Twój post 30.05.11, 22:34
            kariery zaczynali w latach 90, kiedy praca leżała na ulicy i wystarczyło ją
            > podnieść. I to właśnie oni są teraz poustawiani w firmach, często mając stanow
            > iska managerskie - i to oni korzystają z życia, a my - czyli 20-kilkulatkowie

            buhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhaha.... ta praca "leżała na ulicy"..... buhahahahahahahahahahahaha..... chłoptasiu przestań bredzić, weź zimny prysznic, nie pij tyle alkoholu....
            • Gość: greg0,75 Re: @mzb ale się uśmiałem czytając Twój post IP: *.net.autocom.pl 30.05.11, 22:44
              A ciekawe, bo jak pamiętam czasy do połowy lat 90. to faktycznie, mimo sporego bezrobocia ludzie (zazwyczaj młodzi) dysponujący unikalnymi wtedy umiejętnościami jak np. mityczna "znajomość języków" naprawdę mieli jakby łatwiej od młodzieży dzisiejszej (formalnie lepiej przygotowanej).
              (Jakby co - młodzieżą, nawet w rozumieniu ZSMP, już nie jestem)
              • Gość: moe Re: @mzb ale się uśmiałem czytając Twój post IP: 82.139.156.* 31.05.11, 07:40
                A ciekawe, bo jak pamiętam czasy do połowy lat 90. to faktycznie, mimo sporego
                > bezrobocia ludzie (zazwyczaj młodzi) dysponujący unikalnymi wtedy umiejętnościa
                > mi jak np. mityczna "znajomość języków" naprawdę mieli jakby łatwiej od młodzi'

                To tak jest i obecnie,znajdź sobie jakaś unikalną umiejętność,pełno jest ogłoszeń :)
                • Gość: greg0,75 Re: @mzb ale się uśmiałem czytając Twój post IP: *.net.autocom.pl 31.05.11, 08:03
                  A Gucio. "Unikalne umiejętności" zrobiły się jakby bardziej konkretne, pula zupełnie nowych miejsc pracy dla "młdych zdolnych" - znacznie mniejsza. Roczniki obecnie wchodzące n rynek mają gorzej niż miałem ja, że o moich kilka lat starszych poprzednikach nie wspomnę.

                  A ogłoszeń nie przegladam, bo lubię moją obecną pracę i uważam ją za całkiem popłatną.
              • Gość: gosc z francji Re: @mzb ale się uśmiałem czytając Twój post IP: 12.41.112.* 31.05.11, 14:11
                w roku 2006 - 2007 praca jeszcze sama po mnie dzwonila..
                ale ten czas wroci, nie ma sie co lamac
            • Gość: az Re: @mzb ale się uśmiałem czytając Twój post IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 22:54
              Zależy gdzie, ale np. studenci ostatnich lat SGH mogli przebierać w atrakcyjnych propozycjach pracy. Wtedy w Polsce tworzyła się nowa gospodarka, w Warszawie zakładały swoje centrale zachodnie korporacje, powstawały polskie firmy, które obsługiwały te korporacje itp. W dużych miastach też nie było najgorzej. Znam absolwenta socjologii, który zatrudnił się jako przedstawiciel handlowy i po dwóch, może trzech latach uskładał na kawalerkę w Krakowie, za gotówkę.
              • sammler Re: @mzb ale się uśmiałem czytając Twój post 30.05.11, 23:17
                Dokładnie tak było. Nikt tu nie twierdzi, że każdy miał pracę (było wręcz przeciwnie, po ujawnieniu ukrytego bezrobocia okresu PRL-u), ale dobrą pracę było znaleźć nieporównanie łatwiej - wystarczyło znać jakiś zachodni język, czy odbębnić kurs maklera papierów wartościowych... Żadne doświadczenie zawodowe nie było wymagane... Istniał głód pracowników wśród zagranicznych koncernów rozpoczynających działalność w Polsce...

                Inna sprawa, że i z handlu ulicznego ("szczęki") można było sobie w krótkim czasie wybudować dom, bo ludzi kupowali wszystko, każdy chłam. Wystarczyło wykazać trochę inicjatywy i pojechać po towar do Niemiec... Niech ten sam "biznesmen" początku lat 90. spróbuje szczęścia dziś, na nieporównanie bardziej konkurencyjnym rynku...

                S.
                • nowotkomarceli4 A ja to nazwyam "gierkowskim" pierdzieleniem 31.05.11, 00:13
                  A co to takiego jest, to pierdzielenie??? A no narzekanie, że kiedyś to było tak wspaniale, a teraz to tak strasznie źle.
                  Gucio prawda - teraźniejszość zawsze jest trudna, przeszłość banalna. A wygrywa ten co zna przyszłość. Niestety obecni absolwenci są szkoleni na maiarę potrzeb lat 90-tych. Ci za 10 lat będą zapewne szkoleni na miarę czasów nam współczesnych itd. itp.
                  I tu jest przewaga osób pracujących nad absolwentami - bo oni są na bieżąco, a absolwenci są dekadę wcześniej.
                  • sammler Re: A ja to nazwyam "gierkowskim" pierdzieleniem 31.05.11, 00:47
                    Zgadzam się, że teraźniejszość zwykle bywa trudna,bez względu na czasy. Ale trzeba nie mieć pojęcia o funkcjonowaniu rynku, by twierdzić, że gdy konkurencja = 0, przewaga konkurencyjna nie dąży do nieskończoności. Takie sytuacje zdarzają się m.in. w czasach transformacji ustrojowej, raz na kilkadziesiąt, kilkaset lat.

                    Nikt nie twierdzi, że każdy, kto wtedy rozpoczynał pracę czy działalność biznesową, miał łatwiej. Chyba to wyraźnie napisałem - właśnie wtedy w Polsce pojawiło się oficjalnie bezrobocie i miliony ludzi nim dotkniętych. Ale szansa, jaką miały wówczas pokolenia lat 60. i wczesnych 70. nie powtórzy się już w Polsce - oby - nigdy. To jest fakt, z którym nie ma za bardzo co dyskutować. Nie myl szans i możliwości z chęciami, wiedzą czy gotowością do pracy...

                    I nie ma to nic wspólnego z Gierkiem (o ile wiem, od ca. 10 lat był już w odstawce, a ja urodziłem się już po tym fakcie - o ciągoty gierkowskie raczej trudno mnie więc posądzać)...

                    S.
          • Gość: 37lat - X Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.icpnet.pl 30.05.11, 23:08
            Niezłe bzdury wypisujesz. W latach '90 praca leżała na ulicy, jasne. Chyba jak sobie łóżko składane z "czymś" na niej rozstawiłeś i orałeś od rana do wieczora.
            • martin.slenderlink Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 31.05.11, 00:12
              Na pewno w pierwszej ich połowie kończyć studia było przyjemniej. Czy też mogło być. Ja tu nie chcę tego oceniać. Ale to nie dotyczy "trzydziestokilkuletnich iksów". Nie mylmy pojęć. Już bez przesady. Ja się urodziłem jeszcze w latach 70tych i raczej z mentalem igreków mam pełną sztamę. A "mityczne 90te" to raczej czterdziestokilkulatek powinien podsumowywać. Zapewne będą tacy, którzy wówczas też przegrali, bo coś tam. Natomiast ocena tego nie należy do mnie. Nie wiem, czy do 37letniej osoby już tak. Wątpię.
          • Gość: ten X Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.rzeszow.vectranet.pl 30.05.11, 23:42
            ojej 2 kilkulatku, a może załóż własny biznes i nie marudź więcej.
            myślicie że po studiach wam się wszystko należy? otóż nie, my tzw X czy 30 latkowie musieliśmy wypracować te nasze "pozycje" w firmach. Za darmo nikt na tego nie dał. Ciężka harówa i lata wyrzeczeń. Nie po to żeby smarki takie jak Ty mówiły co im się należy. Gówno Ci się należy i to też nie za free. Możesz się brechtać i wypie...ć do Irlandii na zmywak.
            • Gość: antyHipokryta Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: 193.106.85.* 30.05.11, 23:48
              jeban@e w banie, nalezy sie placa taka jaka sobie wynegocjuja, jak nie podoba sie wam ze chca moc sie usamodzielnic noto gratuluje podejscia, wasze dzieci beda miec jeszcze gorzej... masakra ze tez taki narod sie uchowal, ale juz neidlugo wg demografow za 20 lat bedize nas 5 baniek mniej a za 50 prawie znikniemy ;)
          • martin.slenderlink Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 31.05.11, 00:07
            "30-kilkulatkowie, którzy kariery zaczynali w latach 90"

            Uot? w 90tych latach to ja studia zaczynałem. Ściślej, w drugiej części drugiej ich połowy. W 2000 wiesz jaki był wskaźnik bezrobola? Stuknij się lepiej w głowę, chyba, że trzydziesto Ci się z czterdziesto pomerdało.
          • Gość: d. Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.adsl.inetia.pl 31.05.11, 00:56
            Problem polega na tym, że nie potrafisz liczyć i masz wygórowane wymagania :) Dzisiejsi trzydziestolatkowie w latach dziewięćdziesiątych mogli co najwyżej uczęszczać do licznych szkół średnich - powiedzmy, że to początek kariery. Wiem, bo maturę mam z '96 ubiegłego wieku, a obecnie lat 34 :) I nie - praca nie leżała na ulicy. I nie - nie wystarczyło jej podnieść. Powiem więcej - teraz jest o wiele łatwiej.
          • Gość: el Odpowiedź X-a IP: *.internetia.net.pl 31.05.11, 07:51
            > w latach 90, kiedy praca leżała na ulicy i wystarczyło ją
            > podnieść.
            > a my - czyli 20-kilkulatkowie możemy tylko pomarzyć o takich warunkach i jakiejś godnej pensji

            Ty chyba oszalałeś/aś. Myśmy szukali pracy, wtedy kiedy jej nie było (15-30% bezrobocia, w porównaniu z wielkim kryzysem obecnie - max 13%). Kiedy praktyka w dobrej firmie (za darmo) to był wielki sukces zaraz po studiach. Kiedy jeżeli zapieprzasz za 1500 netto po 12-14 godzin dziennie, to oznacza, że udało Ci się.
            Jako X patrzę na to i po cichu sobie myślę: najpierw praca, potem płaca. Rozumiem Wasze problemy, ale powiem wprost, że mieliśmy o wiele większe, więc tylko się pod nosem uśmiechamy, a do Was już mówimy: "rozumiem Twoje wyjaśnienia, niestety umawialiśmy się tak, a nie inaczej, więc wybacz, ale premii nie będzie" - i nie jest to złośliwość (chociaż tak można pomyśleć), a nasze rozumienie poczucia porządności, odpowiedzialności za swoje czyny i ponoszenia konsekwencji swoich wyborów (włączając w to życie vs. praca)


            Życzę ciężkiego życia zawodowego na początku, bardzo to potem pomaga w nabraniu szacunku do siebie i poznania swojej prawdziwej (a nie rynkowej) wartości
            Pozdrawiam
            • Gość: greg0.75 Re: Odpowiedź X-a IP: *.net.autocom.pl 31.05.11, 08:13
              No nie ma rady - musi być, że miałem (ja, moje starsze rodzeństwo i ich znajomi) miększe wejście na rynek pracy niż Ty. Uważam, że obecni młodzi mają obiektywnie trudniej, choć oczywiście wyższa (zawyżona) samoocena i oczekiwania też się do tych trudności dokładają.
          • fctheduck Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 31.05.11, 08:13
            Jak widzę, frustracja wychodzi właśnie z ciebie. Sądzę, że wynika to po prostu ze zwykłej głupoty i powtarzaniu stereotypów jakie wypracowałeś w takimi jak ty baranami przy piwie. Obecny 30-sto latek nie miał szans zaczynać "kariery w latach 90-siątych, bo musiałby pracować od 10-tego roku życia - naucz się liczyć, to po pierwsze, a po drugie, praca nigdy nie leżała na ulicy tylko ty wtedy bawiłeś się w piaskownicy i nie masz zielonego pojęcia jak to wyglądało.
          • Gość: As Trochę cię poniosło z 30 latkami:) IP: *.play-internet.pl 31.05.11, 09:06
            Urodzony np. w 78 roku, czyli 33-latek wchodził (jeżeli studiował) na rynek pracy około roku 2002, a nie w latach 90, a już na pewno nie w początku tych lat, kiedy to była sytuacja, o której piszesz. Więc raczej jest to teoria o 40-latkach i to jest prawda. Znajomi w tym wieku, którzy mieli głowę na karku dobrze się urządzili. Znajoma w ciągu trzech lat pracy w międzynarodowej korporacji awansowała na wiceszefa na Europę Wschodnią tylko dlatego,że umiała język Hiszpański (sic!) a kilka lat temu zrezygnowali z mężem z pracy, bo już nie muszą-moga na super poziomie żyć bez korporacji. Ale to było dawno temu i nie ma co wspominać, obecnie jest to nie do pomyślenia, więc nie ma co płakać tylko podjąć trzeba odwazną decyzję-wyjazd z kraju do cywilizacji, lub odwrotnie-handel z biednym wchodem (Białoruś, Ukraina) to jedyne opcje na szybki przyrost majątku. Klasyczna droga oznacza nędzę. Awans na wyższe, kierownicze stanowisko w korporacji dla obecnych 25 i 30 latków to marzenie ścietej głowy, nie licząc dawania dupy szefowi, ale ta droga zawsze była otwarta:)
          • stoik_dn Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł 31.05.11, 09:41
            Ale żeś przydzwonił! Ja jestem z tego pokolenia, pracę zaczynaliśmy w okolicy nowego tysiąclecia, ja w 2002 czyli tak jak kończyliśmy studia. Jeżeli ktoś nie studiował to w okolicach 97. Praca nigdy nie leżała na ziemi ale pamiętam że tak samo mówiliśmy o obecnych 40 kilku latkach że oni na fali entuzjazmu i przemian po 89 brali z ziemi wszystko, być może po części tak było ale też i szok który ich spotkał, związany ze zmianą nie był lekki. Ja pracuję na tzw stanowisku managerskim, wiesz to nie jest łatwy chleb, a kokosy też ograniczone. Oczywiście mogę jechać do Warszawki i zarobić znacznie lepiej ale jakoś własnie szukam tego balansu między pracą rodziną a życiem i tu big Corporation mnie nie satysfakcjonuje! Co do awansów przez ostatnie 5 lat budowałem spółkę zależną i awansują Ci którzy są dobrzy bez względu na płeć, wiek itd.. Dbając o własny prywatny dobrze pojęty interes awansuję ludzi dobrych bo oni powodują że interes idzie do przodu i oczywiście na końcu sam jestem za to doceniany. Gdybym awansował wg jakiegoś innego klucza sam bym prędzej czy później.....Powodzenia wiary w siebie i do roboty ....limit na forum na ten tydzień wyczerpany...
          • Gość: kkk Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: 62.23.212.* 31.05.11, 18:56
            Ooo tak! w latach 90-tych praca leżała na ulicy. Prywatyzacja i restrukturyzacja ją ludziom zapewniła. A może w piaskownicy leżała, tam gdzie się bawiłeś?
          • Gość: mln Re: Ale się ubrechtałem czytając ten artykuł IP: *.nette.pl 14.07.11, 20:43
            njalepszym wyjsciem jest emigracja.mój 35 letni kuzyn od 8miu lat siedzi sobie na ciepłej posadce w urzedzie,teraz tam już nikogo nie przyjmują.
        • vader2010 Te mieliśmy dwoje Y-ków, szef pogonił oboje 30.05.11, 22:01
          chłopak i dziwczyna zaraz po studiach, a nie umieli napisać prostego pisma o jakiejś sensownej skłądni już nie wspominając. ostatni przychodzili pierwszi chcieli wychodzić. Oboje od kilku miesięcy szukają kolejnej pracy...
          • Gość: antyHipokryta Re: Te mieliśmy dwoje Y-ków, szef pogonił oboje IP: 193.106.85.* 30.05.11, 22:15
            tzn Ciebie i twoja laske?
            • vader2010 nie, ale być może Twoją? 30.05.11, 22:48
              a żeby Cię dobić to Ci powiem, że się dokładasz do mojej pensji czy chcesz czy nie...
              • Gość: antyHipokryta Re: nie, ale być może Twoją? IP: 193.106.85.* 30.05.11, 22:53
                oć widzisz, zlikwidowac koryto to swinie same zdechna, nieprawdaz porky?
                • vader2010 pisz co chcesz ale i tak jutro dołożysz się 30.05.11, 23:02
                  do tego "koryta"
                  • Gość: celnik Re: pisz co chcesz ale i tak jutro dołożysz się IP: *.071.c88.petrotel.pl 30.05.11, 23:21
                    jesteś z budżetówki, jako i ja , ale ja w przeciwieństwie do Ciebie nie jestem bufonem, któremu się mają wszyscy kłaniać w pas, tym bardziej, że pobieram od ludzi kasę (i to dużą) na takich bufonów i wcale nie jestem z tego dumny :(
                    • vader2010 nie, nie jestem z budżetówki 30.05.11, 23:26
                      ale sprzedajemy towar z którego korzystają wszyscy (ee) - przeczytaj sobie dyskusję od początku
          • Gość: gorge Re: Te mieliśmy dwoje Y-ków, szef pogonił oboje IP: *.ds19.agh.edu.pl 30.05.11, 23:28
            a ty vader możesz szukac nowej zony po poszła w tango z listonoszem jak byłeś w pracy po godzinach ;) Śmiech mnie bierze jak czytam posty od takich sługusów jak tych - co nigdy nie będą wiedzieć co to życie ;)
            • vader2010 Mogę byc "sługusem" w Twoich oczach 31.05.11, 09:29
              co nie zmienia faktu, że czuję się z tym dobrze a Ty mi powiedz po czym wnosisz, że odnalazłes receptę na szczęscie? Skąd wiesz kto kiedy jest szczęśliwy? Wg tej teorii najszczęśliwszy jest ten co nic nie robi, więc lumpiarnia na Centralnym to co njamniej Raj... Tak czy owak ja ciągle pracę mam, a oni ciągle nie - juz 5 miesięcy nie...
        • Gość: zażenowany Re: Więcej Y w pracy IP: *.aster.pl 30.05.11, 22:02
          Pasożyty czy mróweczki - współczuję wam wszystkim, owady. Na szczęście ze swoją pracą i zarobkami mogę mieć gdzieś wasze sztywne godziny i zarabiając spore pieniądze - mogę cieszyć się życie. "Życie" - mówi ci coś to słowo? Dla ułatwienia dodam, że nie jest to synonim "wegetacji".
          • Gość: manwoj Re: Więcej Y w pracy IP: *.xdsl.centertel.pl 30.05.11, 22:39
            a ja rano wstaję, idę do łazienki, czeszę sobie grzywkę, i już mam wolne
            • vader2010 w oryginale było"robię przedziałek i mam fajrant" 30.05.11, 22:51
              ..................
              • Gość: manwoj Re: w oryginale było"robię przedziałek i mam fajr IP: *.xdsl.centertel.pl 31.05.11, 07:56
                i nawet lepiej brzmiało ;-)
            • Gość: masochista I po cholorę tyle zap..lasz? IP: *.dynamic.gprs.plus.pl 31.05.11, 10:09
              Ja rano tylko idę do łazienki, a potem mam wolne. Żadnego czesania itp męczących czynności.

              ;-)
        • Gość: ras Re: Więcej Y w pracy IP: *.perr.cable.virginmedia.com 30.05.11, 22:13
          Poradziłem sobie w tym www.youtube.com/watch?v=DzJeWAX6ydk miejscu i rozkwitłem tam, mam w d.upie wydziwianie polskich pracodawców i ich oczekiwania. Smieszą mnie problemy na linii pracownik-praodawca, oczekiwania płacowe, służbowe samochody klasy clio czy focus komórki które muszą być cały czas włączone, darmowe nadgodziny, ludziki-kury którym sypie się ziarno i patrzy jak dziobią. Jestem już powyżej tego poziomu. Możecie mi ssać małe palce u nóg. Albo nogów jesli zechcę tak na nie mówić. You get me?
          • Gość: tomek Re: Więcej Y w pracy IP: *.aster.pl 30.05.11, 22:59
            straight up.
          • Gość: Yep Re: Więcej Y w pracy IP: 78.16.237.* 30.05.11, 23:03
            Masz racje ja nigdy nie pracowalem w PL ale obserwowalem co sie dzieje z ludzmi tam. Ja tez to rozwiazalem tak jak Ty. Serdecznie pozdrawiam z Sheffield. South Yorkshire.
          • Gość: meh Re: Więcej Y w pracy IP: *.nplay.net.pl 30.05.11, 23:48
            Tak jesteś boski... So gay...
      • woda12345.1 Więcej Y w pracy 30.05.11, 21:01
        No dobrze panowie i panie pitupitu a robota czeka jak się nie ogarniecie to taka praca da wam ale zeta na godzine .
      • ignorant75 Więcej Y w pracy 30.05.11, 21:08
        Jak Pan nie będzie miał takiej dobrej weny, jak teraz, proszę bardziej polegać na "life balance" i oszczędzić nam straconego czasu na czytanie tego :)
        • no_nick Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 21:16
          Ten tekst to nieudolna proba pochwalenia sie autora znajomoscia kilku angielskich nazw wybranych stanowisk i kumplami od headhunterow raczej sredniego sortu. A moze to jakis zart - dawno nie czytalem wiekszych bzdur. Pokolenie Y - my ass. Dzieciaczki z przerostem - wlasciwie nie wiadomo czego , bo przeciez nie ambicji ?
          • nikodem_73 Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 22:05
            Jak to czego? Ego i postawy roszczeniowej. Same "hipstery" sztuka w sztukę - wyjątkowe jak płatki śniegu. Po prostu nie ogarniasz ich wrodzonej zajedwabistości.
            • kotek.filemon Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 22:38
              nikodem_73 napisał:

              > Jak to czego? Ego i postawy roszczeniowej. Same "hipstery" sztuka w sztukę - wy
              > jątkowe jak płatki śniegu. Po prostu nie ogarniasz ich wrodzonej zajedwabistości.

              Poczekaj, aż gimbusy przyjdą do roboty. Chociaż, zaraz zaraz, czy pierwsze roczniki tej potworkowatej reformy nie powinny już opuszczać uczelni? Oj, będzie się działo. A zaraz w kolejce pokolenie Fejsbuk, które właśnie powoli trafia na studia a w głowie ma zazwyczaj próżnię międzygalaktyczną.
      • Gość: pokolen Więcej pracy w D IP: *.physd.amu.edu.pl 30.05.11, 21:15
        Jak tak dalej pojdzie, to pismactwo bedzie sie musialo przerzucic na chinski, bo w naszym alfabecie zabraknie liter na kolejne pokolenia. Az przjdzie pokolenie, ktore ten caly bajzel podsumuje litera zaczynajca druga sylabe w wyrazie na roz: "Ja to wszystko zaraz roz.... !"
      • Gość: bluberd Re: Więcej Y w pracy IP: *.cm-5-2b.dynamic.ziggo.nl 30.05.11, 21:17
        Haha, i uwazasz, ze przychodzenie punkt 8 jest kluczowe? Tak, jestes X.
        • Gość: hella Re: Więcej Y w pracy IP: *.icpnet.pl 30.05.11, 21:42
          cóż, w firmie produkcyjnej punktualne przychodzenie do pracy raczej jest kluczowe. nie każdy moze pracować sobie za biurkiem w dowolnych godzinach.

          też już paru takich "Y" widziałam w naszej firmie, konfrontacja z rzeczywistością bywa dla nich bolesna.

          ps. nie wyobrażam sobie, zeby recepcjonistka w jakieś firmie przychodziła sobie jak jej sie podoba - w zasadzie to taka osoba powinna być przez 8, zeby o tej 8 już normalną pracę zacząć.
          • quebec4 Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 21:48
            Zdecydowanie X... jakbyś nie patrzył...

            Jeśli chcesz by ktoś rozpoczął 'normalną pracę', a to rozpoczęcie wymaga pewnych czynności przygotowawczych - to ustal początek pracy na 7.45. Ale Xy za ten czas płacić nie chcą... takie skąbe bestie są, co się im wydaje, że to atrybut pracowitości jest.
            • Gość: greg0.75 Re: Więcej Y w pracy IP: *.net.autocom.pl 30.05.11, 22:23
              Ale to nie o tym - wątpliwość tyczyła problemu, czy jeżeli umówiony czas rozpoczęcia pracy jest 8.00 to czy można rozpocząć o 8.10 - bez żadnych nawiązań do organizacji pracy.
              W przełożeniu na Twoje - jeśli ktoś wg umowy rozpoczyna pracę o 7.45 by od 8.00 obsługiwać klientów - czy może jednak przyjść na 8.00?
              Po mojemu: NIE. Jestem X-em?
          • cin1977 Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 22:11
            Rozumiem, że w tej firmie punktualne wychodzenie z pracy też jest kluczowe ;-) Sam w takiej do niedawna pracowałem od 8 do 16, czyli od 7.30 - bo stanowisko trzeba przygotować - do 17 - 17.30, bo przecież jak można nie skończyć zadania, które dziwnym trafem okazywało się "najpilniejsze" około 15.50. Na szczęście jestem na tyle dobry, w tym co robię, że mogłem powiedzieć X-owi nazywającemu się moim szefem "Pa, masz 2 tygodnie na poszukanie kogoś za mnie. Oczywiście biorę zaległy urlop, więc jakoś musisz sobie radzić. Wiem, wiem, łatwo nie będzie, lojalność, podwyżka - cóz, jak zwykle u X kij i marchewka- chociaż dotychczas był głównie kij. Lojalny jestem wobec siebie i swojej rodziny, a podwyżkę mam już na umowie z konkurencją. Pa."
            • cin1977 Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 22:18
              Czyli jestem leniwym Y? Nie, po prostu nie daję się dymać przez kolesi podnoszących jako największą wartość i bóstwo Firmę i Szefa a wiarę w nich nazywają Lojalnością i w ich imię tnących mnie równo na kasie (nadgodziny, za które kasy nie dostaniesz, ale "kiedyś tam" damy ci wolne), urlopach, wolnych sobotach (czasem niedzielach) - wypisz, wymaluj, typowy polski kierownik średniego szczebla albo właściciel małej/średniej firmy.
              • nikodem_73 Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 23:07
                A ja tam się uważam za lojalnego najemnika. I moją lojalność można kupić. Nie przekazuję informacji z byłych prac do bieżących (mam jakieś zasady), ale poza tym? Ring wolny, starcie pierwsze.

                Pracodawcy też zawsze daję szansę na podwyżkę. I lojalnie go informuję gdy mnie próbują podkupić. Jeżeli pracodawca nie jest zainteresowany podwyżką, to nawet nie wnikam, czy nie stać go, nie lubi mnie, czy może sądzi, że blefuję.

                Do dziś pamiętam jak w jednej z poprzednich firm, gdy złożyłem wypowiedzenie, "uber-szef" specjalnie mnie ściągał do HQ (na jeden dzień! mać!) aby mi wyjaśnić, że "nie może mi zapłacić więcej, bo nie ma uzasadnienia biznesowego, gdyby miał, to by dał mi podwyżkę".

                Najbardziej podobała mi się jego mina, gdy wyraziłem zrozumienie dla ciężkiej sytuacji (my ass - firma była potwornie nad kreską) i że doskonale to rozumiem, bo przecież rozmawialiśmy wcześniej i mi podwyżki odmówił, więc z pewnością chodziło o względy biznesowe (my ass - gość dostawał premię za nie dawanie podwyżek). Następnie się grzecznie spytałem, czy chciałby coś dodać, bo to mój ostatni dzień w pracy, gdyż odbieram zaległe wolne dni i urlop, a niedługo mam samolot powrotny.

                Rozstaliśmy się w grzecznej i miłej, choć dość chłodnej atmosferze.
            • Gość: Luke Re: Więcej Y w pracy IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 22:53
              jestem z pokolenia X, ale zawsze uważałem, że praca od godziny do godziny a nie zadaniowa to najgłupsza sprawa pod słońcem.
              Niestety, wielu uważa, że tak jest dobrze, a jeszcze lepiej jest 12 h.
              • nikodem_73 Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 23:10
                Zależy jaka praca. Wyobrażasz sobie sprzedawcę, recepcjonistkę, strażaka, albo lekarza pracujących wg własnego widzimisię?
                • Gość: greg0.75 Re: Więcej Y w pracy IP: *.net.autocom.pl 30.05.11, 23:40
                  No, jak pracują lekarze to akurat wiadomo...
            • Gość: Zbychu Re: Więcej Y w pracy IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 23:01
              "..masz 2 tygodnie na poszukanie kogoś za mnie.." Jak rozumiem pracujesz krócej niż 1 rok albo umowa o dzieło lub zlecenie ....
              • cin1977 Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 23:16
                Umowa na czas określony - dwa lata, i tak długa, bo inżynierów i projektantów w energetyce zatrudnia się głównie do określonych projektów. I dobrze, bo zdecydowanie wolę kontrakty, gdzie liczy się zadaniowość i osiąganie określonych celów, a nie czas przesiedziany w biurze nad projektem, z którego nic nie wynika. Wolę czasem nawet popracować w nocy w domu, jeśli akurat mam wenę twórczą, a w biurze pojawić się koło 11 żeby "zgrać" moją część układanki z innymi. W sytuacji wspomnianej we wcześniejszych wpisach zachciało mi się "stabilizacji' i wytrzymałem w niej jakieś 4 miesiące. Pieprzę etat. Fakt, że mogę tak mówić, bo jako "wolny strzelec" też nieźle zarabiam...
        • martin.slenderlink Re: Więcej Y w pracy 31.05.11, 01:12
          Ciekawe, czy są już na to psychotesty.
      • Gość: janspruce Więcej Y w pracy IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 21:18
        Sraly muchy bedzie wiosna.
        Bedzie trawa lepiej rosla.
        TAKIE BZDURY TO MOZE POWIEDZIEC PRACODAWCY CORKA DONALDA.
        TEGO OD MATOLOW.
        • joasia_m Re: Więcej Y w pracy 03.06.11, 15:42
          Fajnie sobie naublizac jak widze;] ale moze mi wyjasnicie co jest nie tak w rozliczaniu z efektow? A nawet w lekarzu ustalajacym godziny przyjec na 7-11 i 17-21?? albo jak mu pasuje, w uzgodnieniu z innymi (pomijam ogolna sytuacje w polskiej sluzbie zdrowia)? Co jest zlego w tym ze ta dziewczyna pojdzie na silownie i popracuje w innych godzinach??
          I jeszcze: po co mi pieniadze, skoro musze podrozowac drogo, bo moge tyko w weekendy? Kupowac drogo bo nie mam czasu szukac tanich przedmiotow? Mieszkac blisko pracy bo inaczej codziennie musze dojezdzac? Czy to naprawde lepiej ze majac dziecko musialabym przeznaczyc pieniadze na nianie zeby wyrobic dupogodziny? Czy naprawde nie moge pracowac krocej za mniejsze pieniadze? Podobno jest bezrobocie, to moze nie musimy az tak zasuwac?
          I na koniec: moja praca wymaga komputera i czasem ksiazki. Wykonujac ja na zlecenia bylam swietnie zorganizowana, zalezalo mi na jakosci i zawsze bylam na czas, takze kosztem snu. Chdzac do pracy przychodze jak najpozniej bo nie cierpie siedzenia w biurze a od 15 do 17 czytam bo nie jestem juz w stanie myslec. Do domu wracam o 19 i tak cale dnie sa zmarnowane. Tak, licze dni do momentu kiedy bede mogla to zmienic. Tak, jestem chyba Y chociaz to kretynskie okreslenie.
          Wspolczuje Wam jesli nic nie umiecie zrobic bez kija z zewnatrz.
      • Gość: hawaj Dyspozycyjność w godzinach pracy ????!!! IP: *.spray.net.pl 30.05.11, 21:18
        dyspozycyjność to jest PO godzinach oraz w soboty i niedziele. BEZ JAJ
        • Gość: M Re: Dyspozycyjność w godzinach pracy ????!!! IP: *.multi-play.net.pl 30.05.11, 22:03
          No właśnie co to w ogóle za pytanie na rozmowie?? :-))
        • quebec4 Re: Dyspozycyjność w godzinach pracy ????!!! 31.05.11, 14:08
          A co to są 'godziny pracy'? Jakieś 11 przykazanie wybite na tablicach mojrzeszowych?
      • Gość: rupi ??? IP: *.aster.pl 30.05.11, 21:20
        "W przeciwieństwie do pokolenia X potrafią zasygnalizować pracodawcy, że życie prywatne jest dla nich ważniejsze niż praca"

        W przeciwieństwie do pokolenia X? Drogi autorze, pokolenie X to nie określenie generacji wyłącznie w sensie czasowym, lecz także związane z wyborem pewnych postaw. Otóż reprezentanci generacji X charakteryzowali się między innymi tym, że pracę i karierę mieli dokładnie gdzieś. No ale żeby to wiedzieć trzeba by poczytać Couplanda i obejrzeć parę filmów z przełomu lat 80. i 90.
      • extrafresh Co za pierdy?! 30.05.11, 21:21
        • Gość: greg0.75 Re: Co za pierdy?! IP: *.net.autocom.pl 30.05.11, 22:28
          W moim odczuciu - tekst o Sobiesiakównej, Rostowskiej* etc...
          * - wymienionych Pań nie znam osobiście i dopuszczam możliwość, że naprawdę są kompetentnymi i pracowitymi osobami, niestety - okoliczności ich zatrudnienia prasę miały fatalną.
      • Gość: a-z Re: Więcej Y w pracy IP: *.play-internet.pl 30.05.11, 21:25
        No a ja jestem takim maxi-Y-kiem w takim razie. Przychodzę dość swobodnie do pracy (do pół godziny spóźnienia), ale za to odpowiednio później wychodzę (pilnuję tego!). Pracodawca to wie i akceptuje, nie jestem jedyny, który tak robi. W czasie samej pracy za to naprawdę się nie obijam i jest to doceniane. Co więcej, z 4 firm w których pracowałem, w 3 taka regulacja jest standardem. Dla mnie akurat swoboda by wypić jeszcze jedną herbatę przed wyjściem z domu - czyni naprawdę dużą różnicę w jakości życia (mniejszy pośpiech).

        Też zauważam, że zwłaszcza starsi strasznie chcą się popisywać długim siedzeniem, ale dowcip w tym, że ci co siedzą długo, zwykle raczej kiepsko pracują. W każdym razie nie potrafią sensownie wyjaśnić, co robią po godzinach - to jest siedzenie dla siedzenia. Może lepiej mniej pogaduszek i herbatek i się po prostu mocno sprężyć? Jak się sprężyć, czas szybciej mija!

        Co do częstych zmian pracy - czemu nie? Dla mnie to była naprawdę najprostsza droga do zmiany warunków pracy - tylko trzeba w miarę możliwości zostawiać dobre wrażenie. Druga strona medalu, to że po pewnym czasie jest to nużące no i jest sufit (płacowy, funkcyjny) jaki można osiągnąć. Niestety, kierownictwo to zaufani ludzie, zatrudnieni zwykle przez wiele lat.
        • Gość: ambroż Re: Więcej Y w pracy IP: *.acn.waw.pl 30.05.11, 21:41
          Hehe, najwyraźniej ja też :) Kilka razy odchodziłem z dobrych, wydawałoby się, firm, bo towarzystwo od przekładania papierków i wazeliniarstwa przełożonym nie mogło ścierpieć moich zwyczajów. No to teraz pracuję według reguł, które służą i mi, i pracodawcy (o ile bardziej partnersko jest traktować go jak klienta!). Zadania zajmują mi ok. 4 godzin na dobę, góra dwie mam zarezerwowane na spotkania, telekonferencje, maile i inne sprawy organizacyjne, resztę czasu mam dla siebie – i bynajmniej go nie marnuję ;) Jeśli chcę, pracuję z domu, jeśli chcę, z biura, jeśli chcę – jadę nad Wisłę i pracuję z knajpki. Rano, po południ, wieczorem, albo w nocy. Nie ma problemu, jest termin, zakres, wymagania jakościowe, i ja to dostarczam. Firma dostaje dobry produkt (jestem dobry w tym, co robię, bez szału, ale dobry), ja jestem zadowolony z życia i moja robota nadal niesamowicie mnie rajcuje.

          A dawni koledzy nadal przekładają papierki w kolejnych korporacjach, trzęsą się, czy w tym miesiącu firma im zapłaci zus i są tak zestresowani i zastraszeni, że marnują czas na walki między sobą.

          Niech się bawią :)
          • Gość: kiker| Ze mnie to chyba też Y :). Chociaż rocznik 1980. IP: *.wroclaw.mm.pl 30.05.11, 22:12
            To chyba oczywiste, że nadrzędnym celem jest jakość pracy, a nie forma. Rozumiem, że jeśli ktoś pracuje przy lini produkcyjnej albo podnosi szlabany, to musi być w określonych godzinach w pracy. Ale co mojego szefa obchodzi kiedy i jak ciężko pracuję w biurze? Dla niego liczy się dobrze wykonany projekt (akurat w moim przypadku). I chyba tylko frustrat kontrolowałby swoich pracowników, czy w danej chwili siedzą na necie, wyszli do baru czy pracują. Taka forma przypomina mi historie z początków dzikiego kapitalizmu w Polsce (powiedzmy lata 90te, na szczęście znam tylko z opowieści), kiedy każdy pracownik przy wejściu i wyjściu podbijał kartę zegarową:). A w piątek o 17 obowiązkowe piwo w pubie (taka forma "integracji"). Aha, i przerwa na kawę 15 min i ani minutę dłużej. :)
            • Gość: Wedlug Re: Ze mnie to chyba też Y :). Chociaż rocznik 19 IP: *.xgsfmg6.imtp.tachikawa.mopera.net 31.05.11, 16:47
              Stereotypu, to samo w Japonii, z tym ze piwo czesciej niz raz na tydzien.. ogolnie liczy sie to ze sie 'starasz', a rezultaty na drugim miejscu (?)... Albo moze wszystko w czasie przeszlym, to sie podobno teraz zmienia, tez obecne jest czasami w mediach wyrazenie 'work-life balance' :)
          • Gość: hehehe Re: Więcej Y w pracy IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 22:15
            No wiesz nie kazdy może zostać informatykiem...
            • Gość: ambroż Re: Więcej Y w pracy IP: *.acn.waw.pl 31.05.11, 12:41
              Informatykiem??? Boże uchowaj ;)
            • Gość: !!! Re: Więcej Y w pracy IP: *.177.83.114.energint.net 31.05.11, 22:27
              poyyeeebało ciE?
              inforamtyk to taki przygłup co siedzi przy kompie i bawi się skaczącymi literkami, a po 40-tce dorasta i zaczyna rozumiec ze te literki nigdy nie wyjda z kompa - czyli sa nic nie warte.
        • Gość: Zbychu Re: Więcej Y w pracy IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 22:12
          Jesteś tak zwanym jumperem, czyli skoczkiem. Ryzykownie jest Ciebie zatrudnić, no chyba że jesteś jakimś dobrym specjalistą :)
          • Gość: antyHipokryta Re: Więcej Y w pracy IP: 193.106.85.* 30.05.11, 22:17
            w polandii inaczej podwyzki nei dostaniesz anizeli przez zmiane pracy
            • sokolasty Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 22:29
              A przynajmniej konkretnej, takiej większej niż 5%
            • Gość: Zbychu Re: Więcej Y w pracy IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 22:36
              Zależy co masz na myśli zmiane pracy ? czy zmiane firmy czy działu ? Czasami wystarcza zmiana działu by zdobyc podwyżke wiekszą niż 5 %..
          • cin1977 Re: Więcej Y w pracy 30.05.11, 22:43
            Ale zauważ, ze ryzyko jest opłacalne, jeżeli jest lepszy od innych "dostępnych" na rynku pracy. A zmiany rozwijają pracownika dużo bardziej, niż sterczenie latami na tym samym stołku. Poza tym artykuł nie do końca jasno charakteryzuje typowego przedstawiciela pokolednia Y. Raczej nie jest to gó...arz po licencjacie mający nie wiadomo jakie wymagania - bo w dzisiejszych warunkach to po prostu idiota. Y to raczej człowiek potrafiący kalkulować - jestem wart tyle i tyle, bo potrafię robić coś, co dla potencjalnego pracodawcy jest atrakcyjne, i nie sprzedam tego byle komu za byle co. Jeśli już JA zdecyduję się sprzedać komuś swoje umiejętności, to tylko na zasadzie WSPÓŁPRACY, a nie niemalże niewolniczej podległości, i z uwzględnieniem nie tylko warunków pracodawcy, ale i moich. Jeśli to się szanownemu szefowi nie podoba, to JA dziękuję za współpracę a szanowny szef ma problem z dezorganizacją pracy beze mnie. Nie jestem niezastąpiony, ale szybkie zastąpienie mnie kimś na tyle dobrym, żeby nie wpłynęło to na pracę firmy jest dość trudne, więc olewanie moich wymagań, a tym bardziej robienie mnie w balona, może się szefowi po prostu nie opłacać
            • Gość: greg0.75 Re: Więcej Y w pracy IP: *.net.autocom.pl 30.05.11, 22:49
              > Y to raczej człowiek potrafiący (...)

              A jest takich na rynku dość dużo, by określić ich mianem "pokolenia"?
              Zresztą takie miano odnosi się jednak również do wspólnoty wiekowej.
            • Gość: Zbychu Re: Więcej Y w pracy IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 22:57
              Hmm.. może masz racje, a ja zle zrozumiałem pokolenie Y wg autorki.
              Weż pod uwagę to, że osoby o których piszesz są Y-ami są osobami bardzo rzadkimi i takich ludzi jest nie wiele. Sam znam takiego człowieka ale i on zaczynał od korporacji i firemek sp zoo by zdobyć doświadczenie i znajomości w pracy. Dziś zarabia konkretną kase znacznie pow 20 k.

            • sammler Re: Więcej Y w pracy 31.05.11, 01:04
              Koniecznie powinieneś trafić na pewnego HR-owca z tego forum (w tym wątku też się produkuje). On by ci wybił z głowy taką postawę... Cenić się? Wg niego - najprawdopodobniej - wszyscy, którzy oczekują wyższego wynagrodzenia niż jego własne, a mają mniej o 10-20 lat, zasługują na to, by spuścić ich na drzewo (że się tak kolokwialnie wyrażę).

              A jeśli się dobrze wczytasz, to przekonasz się, że takich HR-owców wypowiedziało się tu więcej... Choć prowadzę własną działalność, od czasu do czasu dostaję propozycje pracy (bo - umówmy się - pewne unikatowe umiejętności posiadłem i czasem ta czy inna firma chciałaby je wykorzystać). Nigdy nie umawiam się na spotkanie, jeśli ma w nim uczestniczyć wyłącznie ktoś z tzw. HR. Zbyt cenię sobie swój czas, by marnować go na rozmowę o niczym z człowiekiem, który - często, gęsto - nawet nie przeczytał papierów, które trzyma przed nosem...

              S.
      • Gość: pikpok pokolenie Ch IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 21:26
        duzo robi, nie wie po co i do kiedy i Ch.. z tego ma, ani mieszkania ani samochodu , tylko wczasy w tunezji (baltyk za drogi)
      • Gość: zzz jakby wychodził o 16:10 to w czym problem? IP: 195.82.180.* 30.05.11, 21:27
        W końcu płaci się za PRACĘ, a nie za siedzenie od 8-16 dziadku.

        Pozdrawiam
        Y
        • Gość: zalogowany Re: jakby wychodził o 16:10 to w czym problem? IP: *.dynamic.chello.pl 30.05.11, 21:39
          Ja mam w regulaminie pracy zapisane, że czas pracy to pozostawanie do dyspozycji pracodawcy. Więc jak nie mam akurat nic do zrobienia, to nie moja wina. I sam fakt, że siedzę i w każdej chwili jestem gotowy robić to, co przewiduje moja umowa o pracę, jest już formalnie pracą.
          • Gość: gonzo Re: jakby wychodził o 16:10 to w czym problem? IP: *.play-internet.pl 30.05.11, 21:41
            ja pierd..
            • Gość: zalogowany Re: jakby wychodził o 16:10 to w czym problem? IP: *.dynamic.chello.pl 31.05.11, 21:22
              Rozumiem, że Ty każdą wolną chwilę zgłaszasz przełożonemu i prosisz żeby Ci odliczył z pensji? Ja pierd..
        • vader2010 jak to w czym? a no w tym, że po pierwsze 30.05.11, 21:52
          szef/właściciel ustalił dokładnie takie godziny pracy, po drugie podpisałeś, że się z tym zgadzasz i za to bierzesz pieniądze. A jak to jest jakiś punkt obsługi petentów (np bank) to też sobie będziesz sam decydował kiedy otworzysz i kiedy zamkniesz?
        • Gość: greg0.75 Re: jakby wychodził o 16:10 to w czym problem? IP: *.net.autocom.pl 30.05.11, 22:37
          Widzisz młodzieży, coponiektóra pracy wymaga działania zespołowego i zmieszczenia się w sztywnych ramach czasowych - jak na linii produkcyjnej zabraknie gościa który ma walnąć młotkiem w trzeci nit od lewej to cała linia stoi...
        • Gość: blacklabel Re: jakby wychodził o 16:10 to w czym problem? IP: *.itvmedia.pl 31.05.11, 01:34
          Mnie dziwi na przykład bezdyskusyjne akceptowanie siedzenia po godzinach, za darmo oczywiście. Ja rozumiem, że zdarzają się sytuacje nadzwyczajne, jakieś sporadyczne krótkie terminy, w porządku, ale po wszystkim przychodzę do pracy później lub wychodzę wcześniej. A słyszałem historie i sam byłem świadkiem jak ludzie siedzą dłużej dzień w dzień, od pół godziny do kilku nawet. Nie powiedzą złego słowa szefowi, bo przecież blady strach - którego nie byłoby przecież jeśli byłoby się naprawdę wartościowym pracownikiem. Dobry pracownik, znający swoją wartość jak najbardziej ma prawo się targować i wymagać. Nie wiem czemu w tym kraju pokutuje przekonanie, że to tylko pracodawca ma prawo wymagać. Pracowałem swego czasu w agencji reklamowej nr 1 w pewnym kraju, nie w Polsce na szczęscie, i dawałem z siebie 100% każdego dnia, ale 105% to już tylko od święta, bo za te 5% mi nie płacą. Jak trzeba i nie ma wyjścia, w porządku, ale jasno rysowałem granice takich wystąpień. W tych moich 100% i tak mieściło się 150% oczekiwań. Codziennie wychodziłem o 18:00 (praca od 9:00 z godzinnym lunchem), 90% studia jednak zazwyczaj siedzialo dłużej i głupio trochę mi było gdy w dniu kiedy szef informował całą załogę o zamrożeniu podwyżek z powodu zamrożenia globalnego budżetu reklamowego pewnego dużego klienta, ja wcześniej tego dnia na lunchu dostawałem podwyżkę przedzamrożeniową, żebym przypadkiem nie poczuł się niedobrze w fimie. Inna rzecz, że w Polsce nigdy nikt nie pytał się mnie czy wszystko mi w pracy odpowiada, czy jestem zadowolony, a na tzw. Zachodzie z szefem byłem na "ty" i dobrze wiedział, co mi pasuje, a co nie. A ja nigdy nie bałem się trzasnąć drzwiami czy tupnąć nóżką. No i trochę nagród razem zdobyliśmy, bycie na "ty" z szefem zupełnie nie przeszkadzało - a to też niektórym się w głowie zmieścić nie może.

          W artykule chodzi zapewne o doświadczonych specjalistów, do których mam fart się zaliczać, więc to żadne pokolenie, a zwykła grupa. Ja teraz prowadzę już własny biznes, ale pomijając szczenięce lata pracodawcę na etat wybierałem ja, a nie on mnie. I ci, którzy są wystarczająco dobrzy czy poszukiwani siłownię czy basen z rana sobie wytargują. Bo mogą. A pozostali będą zgrzytać, jak widać w niektórych komentarzach. Też bym zgrzytał gdybym wziął pracę za X złotych, a tu przychodzi taki jeden, jak kropla wody i chce 2X i basen z rana i jeszcze to dostaje z nawiązką. Szkolić się, uczyć, rozwijać i któregoś dnia też sobie będzie można przyjśc do pracy po swojemu.
      • Gość: gość portalu Więcej Y w pracy IP: *.dynamic.chello.pl 30.05.11, 21:27
        Jezu, co to za brednie? Po pierwsze kto normalny porównuje pracę recepcjonistki, która pracuje w godzinach pracy firmy do zespołu projektowego, który ma system zadaniowy?
        Po drugie, młode pokolenie nie ma aż tak różowo, bo gdy jedni sygnalizują, że mają życie osobiste, inni rozpaczliwie próbują znaleźć swoją pierwszą pracę. Gazeta zresztą z lubością się na ten temat rozpisuje (stracone pokolenie itp.).
        Po trzecie, zachłystywanie się pewnością siebie młodych z tzw. pokolenia Y jest równie idiotyczne jak kurczowe trzymanie zasad pracy z innej epoki (i innych realiów).
      • Gość: Siwy Więcej Y w pracy IP: *.dynamic.chello.pl 30.05.11, 21:32
        I co z tego że pracodawca pozwolił by mi pracować jak Y. I tak się nie wcina co gdzie i kiedy robię. Rozlicza mnie z efektów i tylko to go interesuje.
        Problem polega na tym że wszyscy moi klienci i kontrahenci pracują w godz. 7-15.
        Jestem handlowcem obsługującym duże zakłady przemysłowe a ich biura pracują tylko w tych godzinach.
        No i dupa.Trzeba się dostosować.
      • Gość: gonzo Re: Więcej Y w pracy IP: *.play-internet.pl 30.05.11, 21:32
        Powszechne jest w firmach w wielu krajach, ze wychodzi sie w czasie lunchu np.na partyjke w squasha.. ale sposob komunikacji porannej silowni podczas rozmowy kwalifikacyjnej to zwykle buractwo i brak szacunku.
        Bardzo nie podoba mi w Polsce wszechobecny kult gowniarzy (juz nawet nie mlodosci)..
        • Gość: antyHipokryta Re: Więcej Y w pracy IP: 193.106.85.* 30.05.11, 22:08
          jaaa jakie pytanie taka odpowiedz, bardziej buraczanym jest pytanie- czy pani planuje dzieci lub czy chce pan miec czas wolny po godiznach- pytajac o dyspozycyjnosc...
      • Gość: purify artykul w stylu dilberta IP: *.neoplus.adsl.tpnet.pl 30.05.11, 21:33
        nawet nie chcialo mi sie calego czytac. chyba jestem z pokolenia igrek! o ku..., przejebane, bo myslalem ze pokolenia JPII (a moze JP, kórczę cięszko się połapać).
      • Gość: kasia Co to za farmazon! Laska sie zglasza na stanowisko IP: *.sdn-bng-011.adsl.virginmedia.net 30.05.11, 21:36
        Co to za farmazon! Laska sie zglasza na stanowisko RECEPCONISTKI, czyli jak sama nazwa wskazuje jej glownym obowiazkiem bedzie siedzenie na recepcji w godzinach otwarcia biura, parzenie kawy itp. po co sie zglasza na takie stanowisko skoro nie jest dyspozycyjna w standardowych godzinach pracy biura? i wogole co to za przerost formy nad trescia, wielkie wymagania aplikujac na stanowisko w recepcji LOL :))
      • milestone Więcej Y w pracy 30.05.11, 21:36
        Litości, skąd autor artykułu wziął definicję pokolenia X? Nawet do pieprzonej wikipedii nie chciało mu się zajrzeć.
        Emi
        • Gość: mlodynarynku Re: Więcej Y w pracy IP: *.ronus.pl 30.05.11, 21:37
          "Życie to fascynująca przygoda, a mimo to większość z nas umiera z nudów". Umiera z nudów, żeby nie przymierać głodem...
      • cyklista Czy coś ogranicza pani dyspozycyjność w pracy? 30.05.11, 21:36
        - "Czy coś ogranicza pani dyspozycyjność w pracy od godz. 8 do 16? "
        - "Tak - siłownia"
        - Acha. Na razie pani dziękujemy. Odezwiemy się.

        Pokolenie Y my ass.
        • kosm.aty Re: Czy coś ogranicza pani dyspozycyjność w pracy 30.05.11, 21:43
          - Acha. Na razie pani dziękujemy. Oddzwonimy.
          - Ale ja nie zostawiłam numeru.
          - Okej, okej.
          • agulha Re: Czy coś ogranicza pani dyspozycyjność w pracy 31.05.11, 02:29
            Pokolenie Y charakteryzuje się m.in. nieznajomością ortografii (porażającą). Nie "acha". Jest "ach" i jest "aha".
        • extrafresh Re: Czy coś ogranicza pani dyspozycyjność w pracy 30.05.11, 21:44
          Pokolenie Y, czyli na dwa baty?!
        • xaveri Re: Czy coś ogranicza pani dyspozycyjność w pracy 30.05.11, 22:26
          Nie żyję żeby pracować tylko pracuję żeby przeżyć! ot cała różnica...
      • three-gun-max Ale dyrdymały 30.05.11, 21:40
        Koszernej się niedługo alfabet skończy przy wymyslaniu kolejnych pokoleń.
        • dzielanski Są jeszcze kombinacje liter i cyfr 30.05.11, 22:45
          Przykładem może być Pokolenie JP2. Wprawdzie literka J sugerowałaby, że pokolenie to wymarło ze sto lat przed narodzinami Pokolenia X, ale w rzeczywistości jest to znacznie bardziej skomplikowane - najwyraźniej istnieje kilka równoległych systamów klasyfikacji pokoleń - to nigdy się nie skończy, pismakom nigdy nie zabraknie literek, i nikt nigdy się w tym bełkocie nie połapie.
      • condor82 Więcej Y w pracy 30.05.11, 21:42
        Z jednej strony takie wymagania są zrozumiałe i oczywiste-jeśli zespół ma do wykonania określone zadanie to jako dorośli i odpowiedzialni ludzie wykonają je w terminie.Niezależnie ile posiedzą w pracy i czy w tym czasie pójdą na rower,fitness albo pograją w WoW.
        Z drugiej jeżeli pracuje się w zespole którego szef sponsoruje 15- latkę i ja posuwa w godzinach pracy co wydłuża czas pracy zespołu -bo przecież nie mozna wyjść przed szefem-jest sytuacją bez komentarza.
        Poza tym chciałem zauważyć że jeżeli czas pracy jest określony w umowie-związki w "normalnym" kraju z takiego szefa zrobiłyby miazgę.
        Za nieprzestrzeganie czasu pracy a nie za jego właściwości osobowe.

        Żeby nie było-z racji zawodu zostawałem w pracy nieraz do 18,20 22-i tylko dla siebie.
        Nikt mnie nie zmuszał.A czasem jest tak że wychodziłem przed czasem.
      • zablokowany-obrazliwy-nick Co to za głupi korporacyjny zwyczaj? 30.05.11, 21:44
        "Okazało się, że problemem jest jej brak akceptacji dla reguł w korporacjach. W ostatniej pracy nie mogła zaakceptować zwyczaju, że wszyscy siedzą w biurze, dopóki nie wyjdzie szef, bez względu na okoliczności, co nieświadomie manifestowała swoją postawą w codziennych kontaktach z nim."
        • kosmiczny_swir Tak bywa 30.05.11, 22:01
          Tak bywa. Kiedyś jak byłem młody i głupi to starałem się cięzko pracować. Teraz żyję dla siebie.
      • cehaem Więcej Y w pracy 30.05.11, 21:45
        Kretynski artykul. Na takie wzgledy moze liczyc malutka garstka ludzi, na ktorych akurat jest zapotrzebowanie. Cala reszta po prostu sie jak czlowiek zjawia o godzinie, na ktora maja byc w pracy.
      • Gość: Inwestor Więcej Y w pracy IP: *.147.196.173.nat.umts.dynamic.eranet.pl 30.05.11, 21:46
        Pokolenie Y buhahaha, zwykłe lenie i partacze, wychowani bezstresowo przez swoich zaganianych rodziców, przyjdzie taki do pracy i tego nie, tam tego nie. Jeszcze muszą się dużo nauczyć, tylko problem w tym, że im się nie chce, chcą wszystko dostawać za darmo.
    Inne wątki na temat:

    Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się


    Nakarm Pajacyka