stephen_s
02.06.06, 13:20
Zastanowiła mnie ta wypowiedź Boykotki:
"Na zakończenie dodam, że Nefretete po śmierci Echnatona była faraonem, nie
pierwszym faraonem - kobietą w historii Egiptu. Dodam również, że czytałam iz
powstanie Żydów przeciwko Egipcjanom rozpoczęła Miriam - siostra Mojżesza ito
ona była głównym jego przywódcą. Niestety Miriam ubezwłasnowolniono,
Nefretete zmuszono do małżeństwa z wielkim kapłanem Amona- Re Eye ( nie wiem
jak to się pisze) z Marii Magdaleny zrobino jawnogrzesznicę a Joannę d'Arc
spalono na stosie. Tak kończyły kobiety, które próbowały cokolwiek zrobić w
historii ludzkości. Tak naprawdę to udało się tylko Kleopatrze, jednak
do dziś króluje na kartach historii bardziej dzięki swojemu dużemu nosowi a
nie dokonaniom, jakie osiągnęła."
forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=212&w=41992394&a=42898833
Muszę powiedzieć, że mi takie podejście się nie podoba. Wg mnie jest to
właśnie to, co napisałem w temacie - dokopywanie kobietom w imię feminizmu.
Przecież naprawdę nie jest tak, że Nefretete jest jedyną kobietą, która
cokolwiek w historii osiągnęła (i naprawdę, nie jest znana jedynie z powodu
swojego nosa). Naprawdę, istniały w historii, w kulturach zdominowanych przez
mężczyzn, kobiety, które wpływały na losy świata (Elżbieta I się chociażby
przypomina...). Naprawdę, nie jest tak, że przed XX wiekiem wszystkie kobiety
były kompletnie zdominowane przez mężczyzn, nic nie osiągnęły...
Nie podoba mi się to, co Boykotka napisała, bo dla mnie to jest to, z czym
feminizm chyba zawsze walczył - stawianie kobiet w roli niezaradnych ofiar,
negowanie ich osiągnięć oraz tłumaczenie wszystkiego, co z historycznymi
kobietami się działo, ich płcią. Feminizm postuluje traktowanie kobiet jako
równych mężczyznom - a tutaj w imię feminizmu zaprzecza się kobiecym
osiągnięciam w historii i redukuje je do roli ofiar, których nikt nie
traktował poważnie.
No nie wiem - co lepsze świadectwo wystawia kobietom? Mówienie, że przez
wieki były przez mężczyzn totalnie tłamszone - czy przyznanie, że nawet
pomimo mizoginii i patriarchatu niektóre zdołały wiele osiągnąć i pozostać
niezależne, jak Elżbieta I? Co jest lepszym świadectwem wartości takiej
Joanny d'Arc - powiedzenie, że została zabita z powodu męskich uprzedzeń
przed kobietami? Czy też, że nie zabito jej z powodu PŁCI, ale z powodu
ZNACZENIA POLITYCZNEGO - tak dużego, że jej przeciwnicy musieli montować
przeciw niej proces o herezję?
Lepiej o sile kobiet świadczy Joanna - ofiara mizoginii, czy Joanna -
polityk, która nawet w średniowiecznym społeczeństwie miała taką siłę
przebicia, że jej wrogowie musieli usunąć ją tak drastycznymi środkami?
Taka refleksja...