ga700
29.08.10, 22:54
....pewien czas
rozumiecie cos z tego? bo ja za cholere...
w skrocie:
tak jak w tytule - jestesmy para od 7lat, tzn przez pierwsze dwa
lata znajomosci zwiazek na odleglosc, pozniej jak udalo nam sie juz
byc w jednym miescie, od razu zamieszkalismy razem i tak przez 4
lata, od niespelna roku znow cholera na odleglosc, widywalismy sie
co weekend, urlopy, dluzsze wolne - razem.
No i ostatnio cos sie zaczelo chrzanic, na wspolnym urlopie w odp.
na moje dąsy z jego str. zarzuty ze juz nie umie sie ze mna dogadac
itp...
Przyznje - nie jestem latwa osoba, zwlaszcza wyprowadzona z
rownowagi potrafie wykrzyczec potworne rzeczy (typu spier...aj,
wynos sie... nie chce cie widziec...) zdarzalo sie to kilka razy w
ciagu calego zwiazku. on zawsze byl tym bardzo zraniony, musialam
dlugo go przepraszac itd.
Ostatnio znow to sie zdarzylo, tym razem tez niby dal sie przeprosic
po jakims czasie zupelnego nieodzywania sie i nie widzenia ze soba...
przyjechal do mnie bysmy mogli porozmawiac, dal sie przeprosic,
podczas rozmowy powiedzial, ze mnie kocha, ale ma b.duzy dystans do
mnie i nie wie czy bedzie w stanie zrobic krok na przod w naszym
zwiazku. zostal na kikla dni, ale nie bylo juz miedzy nami dobrze,
prawie nie rozmawialismy, po kilku takich dniach wyjechal. pozniej
dostalam owego smsa : nie chce sie z toba spotykac przez pewien
czas
nie wiem co myslec to ma byc lagodna forma zerwania czy separacja
czy jeszcze cos innego?
pomozcie, pytajcie jesli cos jest niejasne lub chcielibyscie wiecej
informacji....