[go: up one dir, main page]

Dodaj do ulubionych

żona alkoholika, która nie chce zwariować

31.10.09, 23:15
witajcie,

mój wpis pojawił się na tym forum przyklejony do innego wątku. Brak reakcji,
sprawił, że zakładam nowy. Mam nadzieję, że zostanie zauważony. Że ktoś to
przeczyta...

Nie szukam pomocy - o tę zgłosiłam się do ośrodka i uczestniczę w terapii
indywidualnej i grupowej.
Szukam waszej wiedzy i doświadczenia. I bardzo o nie proszę.

Mój Mąż ma problem alkoholowy. Według mojej oceny oraz specjalistów (na
podstawie moich barwnych opowieści) jest to stan uzależnienia od alkoholu, a
nie picie szkodliwe czy ryzykowne. Dla Męża nie ma tematu, a tym bardziej
problemu.
Poznaliśmy się jako nastolatkowie, od dwóch lat nasze drogi zeszły się na
nowo, od czerwca tego roku jesteśmy małżeństwem. Mam 29 lat, mój Mąż jest o
rok starszy. Nie mamy dzieci. Brak problemów z kasą, brak problemów w pracy
spowodowanych alkoholem. Obydwoje mamy wyższe wykształcenie.
Te dwa lata pozwalają mi na jednoznaczne stwierdzenie postępowania negatywnych
zmian jego zachowania przy okoliczności spożywania alkoholu. Choć do tej pory
byłam pewna (ha,ha,ha), że jest to stan, z którego można jeszcze zawrócić na
tor picia kontrolowanego. Do nocy z piątku na sobotę tydzień temu.
Po urodzinowej imprezie w klubie, podczas powrotu do domu "trafiło go".
Włączył "korbę" i na neutralne sygnały reagował agresją słowną, czepiał się,
twierdził, że traktuję go jak idiotę. Jakoś prawie dotarliśmy do domu (tak
powinnam go zostawić na ulicy i wezwać Policję) - ja byłam trzeźwa i nie dałam
się prowokować nawet do podnoszenia głosu. Nie chcąc dalej wysłuchiwać wyzwisk
poszłam inną drogą. Nie zamknęłam drzwi, czekałam. Przyszedł z awanturą, że mu
się schowałam. Że próbował się włamać do naszego samochodu i chciał w nim
spać. Chwycił za kluczyki i dokumenty i o 3 nad ranem oświadczył, że jedzie
coś zjeść. Nie pozwoliłam na to - zagrodziłam mu drogę (wiem - powinna mu
pozwolić i zawiadomić policję...). Szarpał się ze mną, wywlókł do sypialni,
pchnął na łóżko i dalej mnie szarpał. Nie puściłam go. Jak się wyrwałam,
znowu zagrodziłam drzwi. Krzyczał, obrażał mnie. Nie wytrzymałam -
spoliczkowałam go. Nie oddał. Wpadł w furię, wybił szybę, rzucał i rozbijał
cenne przedmioty. Wykrzyczał, żebym wynosiła się z domu. I tak zrobiłam. Poza
domem jestem od tygodnia.
Przez dwa pierwsze dni nie było między nami kontaktu. Spotkanie w poniedziałek
(przyjechałam po samochód) to oświadczenie, że to czego doznaję to przemoc i
jest przestępstwem. Moje łzy, jego przeprosiny
i moje ultimatum: wrócę do domu, jeśli spotkasz się z terapeutą. Kilkadziesiąt
minut przed spotkaniem powiesiłam mu swoje dość dramatyczne zdjęcie,
pokazujące co mi zrobił. Przypomniałam jego najbardziej dotkliwe osiągnięcia
po alkoholu. Jego "nigdzie mnie nie wyślesz" brzmiało jak obrona przed
najgorszą rzeczą, do której kiedykolwiek mogłabym go zmusić. Wyszłam, trzasnął
drzwiami. Potem mnie dogonił, przytulał i podwiózł do tramwaju gdy ponownie
odmówiłam powrotu do domu. Wysiadłam rzucając: "dziękuję" i widziałam, że
liczył na rozmowę. Dzwonił - nie odbierałam. Wtorek - zadzwonił proponując
wyjście do kina. Powiedziałam żeby nie dzwonił, jeśli nie zdecyduje się
spełnić mojego żądania. Rozłączył się. Zdzwonił pokornie za 1,5 h i zaczął
mówić o Bogu i kościele. I że to nam pomoże. Wsparłam go w tym i doceniłam, że
na to wpadł. Równocześnie mówiąc, że to nie wystarczy i że ja nie ustąpię.
Skończyliśmy rozmowę. Środa - milczenie. Widzieliśmy się w czwartek po mojej
pierwszej terapii grupowej p/przemocy. Proponował wspólny obiad, pytał jak się
czuję gdy napotkał mur, powiedział, że wychodzi. Nie miał mi nic do
powiedzenia. Wyszłam zanim wrócił. Wieczorem napisałam sms "Nie kochasz mnie.
To boli najbardziej". Odpowiedź rano:"Proszę Cię. Wracaj do domu. Nie pisz
takich głupot, o tym już rozmawialiśmy. Błagam Cię". Odpisałam
„www.wyhamujwpore.pl.” Cisza. Wczoraj popołudniu zadzwoniłam i powiedziałam,
że na gwałt potrzebuję samochód. Powiedział, że wyjeżdża (do kolegi -
czołowego kompana od wspólnego i "najgorszego" picia, który o nim zapomniał,
gdy Tomek się wyprowadził ze wspólnego osiedla). Ja mu na to, że mieszkanie,
które komuś wynajmujemy jest zalewane i muszę się tam dostać. Mój "Rycerz"
pojechał ze mną. Pomagał. Przytulał i nazywał najczulszymi sławami. Zapytałam
jak może czuć do mnie coś tak silnego i jednocześnie krzywdzić? Odpowiedział
"nie wiem". Zaproponował mi obiad (i że najpierw zabierzemy moje rzeczy i mnie
do domu). Odmówiłam i powiedziałam o terapii. Bez słowa, z zacięciem na twarzy
odwiózł mnie z powrotem. Dialog gdy wysiadałam (wziął mnie za rękę):
On:
- Bardzo mi przykro, że tak między nami jest.
Ja:
- Jesteś jedyną osobą, która może to zmienić.
On.
- W takim razie, nic się nie zmieni.
Ja:
- I co dalej?
On:
- Pewnie się rozwiedziemy.

To nasza ostatnia rozmowa sprzed niespełna 24h.
W domu nie ma jego ani psa - pojechał tam, gdzie zapowiedział.

To koniec i początek mojej historii.

Jestem zdecydowana "pomóc" mu. W poniedziałek spotykam się z księdzem (jego
przyjacielem). Tego samego dnia zamierzam poinformować jego Rodziców o tym co
się dzieje.

Wiem, że będą mnie wspierać (od dawna niepokoili się o jego picie).

PYTANIA DO DOŚWIADCZONYCH?

Przed czym ich ostrzec, jak pokierować by nie zrobili więcej szkody niż
pożytku? A może zostawić - mają prawo do swoich emocji i zachowań wobec
własnego syna?

I zabrzmi głupio - nie oceniajcie, proszę:
Czy zdarza się, żeby Żona podejmując taką jak ja walkę o siebie i w ten sposób
także o męża, została przez niego porzucona? Czy jego grożenie rozwodem, to
próba szantażu i manipulacji (kilka godzin wcześniej błagał, żebym wróciła...).

Jeśli ktoś czuje i chce podzielić się ze mną refleksją nad tymi 5 tysiącami
znaków. Jeśli ma mi coś do powiedzenia. Jeśli przeszedł tę drogę... niech
powie, że jest do przejścia i, że da się nie zwariować.
Bardzo czekam
Bardzo pozdrawiam


Obserwuj wątek
    • 7zahir Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 31.10.09, 23:30
      tenzing30 napisała:

      <Przed czym ich ostrzec, jak pokierować by nie zrobili więcej szkody niż pożytku?
      A może zostawić - mają prawo do swoich emocji i zachowań wobec własnego syna?>

      Będąc na Twoim miejscu dostarczyłabym im jak najwiecej informacji.

      Znajdziesz je w moim watku HALT,
      m.in tu::
      forum.gazeta.pl/forum/w,176,89595702,0,Dla_nati2009_Gdy_ktos_bliski_pije.html
      Wydrukowalabym i wreczyła.

      Do nich bedzie nalezał wybór czy z nich skorzystają.


      > I zabrzmi głupio - nie oceniajcie, proszę:
      > Czy zdarza się, żeby Żona podejmując taką jak ja walkę o siebie i w ten sposób
      > także o męża, została przez niego porzucona? Czy jego grożenie rozwodem, to
      > próba szantażu i manipulacji (kilka godzin wcześniej błagał, żebym wróciła...).>

      To typowa manipulacja:
      poczytaj w tym i nastepnych linkach:
      forum.gazeta.pl/forum/w,176,83726447,84346286,MANIPUlacje_alkoholika.html

      > Jeśli ktoś czuje i chce podzielić się ze mną refleksją nad tymi 5 tysiącami
      > znaków. Jeśli ma mi coś do powiedzenia. Jeśli przeszedł tę drogę... niech
      > powie, że jest do przejścia i, że da się nie zwariować.>

      Przede wszystkim pomyśl o sobie:
      forum.gazeta.pl/forum/w,176,83726447,83756029,Al_Anon_rodziny_alkoholikow.html
      • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 01:05
        jego spokój i stanowczość gdy to mówi... niesamowite

        Do tej pory żyłam w przekonaniu, że jestem absolutnie najważniejsza i wizja
        straty będzie motywacją do działania, że zrobi wszystko.

        Teraz jestem zbita z tropu. Tysiąc myśli nie bardzo wiem jak postępować. Może
        błędnie, ale staram się pokazywać mu co traci. Mówię, że tęsknie i ze bardzo mi
        go brakuje. Mówię, że boję się wrócić i czekam aż pójdzie zdiagnozować się i
        udowodni, że nie muszę się bać o siebie, kiedyś nasze dzieci. Absolutnie odrzuca
        wszelką formę konfrontacji z rzeczywistością? Czy to oznacza, że ma świadomość?
        Co jeszcze musi się wydarzyć? Gdzie jest jego dno? Byłam pewna, że pustka w domu
        nim potrząśnie.A to on pierwszy powiedział o rozwodzie...

        Terapeuci są "zachwyceni", że tak szybko zareagowałam i podjęłam własną terapię.
        Dla mnie oczywiście lepiej tak, niż po latach złapać się na rozmyślaniach o tym,
        że lepiej gdyby umarł.
        Ale jak jest z jego perspektywy? Nie jestem pewna czy teraz sam lub pijąc z
        "przyjaciółmi" idzie w dobrym kierunku.

        Bo jeśli wszędzie opisywane konsekwencje jak utrata pracy lub choćby spadek
        efektywności oraz problemy finansowe mają się pojawić, to ja się nie doczekam...

        Czy wyjście z zaklętego kręgu - objawienia stanu Księdzu i Rodzicom i zderzenie
        Męża z ich reakcją, może skłonić go do podjęcia zmian (w aspekcie
        konsultacji/poddania się diagnozie)?
        • obajednacy Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 10:17
          Ja nie jestem zwolenniczką powiadamiania wszystkich wokoło co się dzieje w moim
          domu.Mój mąż jak był młodszy też był taki hardy.Nie pozwól żeby Cię
          szantażował.Nie ustąpiłabym.Jeżeli teraz ulegniesz to on wygra i będzie pozwalał
          sobie na więcej w dalszym waszym życiu.Życzę Ci powodzenia:)
        • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 10:41
          Jesteś bardzo konkretną i stanowczą osobą, a to wielki plus.
          To, że czasami "wyjdziesz" z siebie to zupełna norma przy alkoholiku.
          Pijąca osoba wprowadza chaos, "rozpirduchę" w każdym obszarze życia.
          Trzeba byłoby być ze stali, aby tego nie "odczuwać".
          Na terapi dowiesz się dokładnie jak łagodzić skutki zachowań
          alkoholowych. Jak postępować, aby nie ucierpieć, a jednocześnie
          pomoc jemu w podjęciu leczenia. Bo tego przecież chcesz, chcesz mu
          pomóc. Nie obawiaj się, że po tem Cię porzuci. Tego nikt nigdy Ci
          nie zagwaratuje nawet w przypadku niealkoholowych małżeństw.
          To co mi się podoba bardzo, to fakt brania przez Ciebie byka za rogi
          tak szybko. Masz szansę nie wpaść we współuzaleznienie zgubne nie
          tylko dla Ciebie ale i dla niego.

          Czy wyjście z zaklętego kręgu - objawienia stanu Księdzu i
          Rodzicom i zderzenie
          Męża z ich reakcją, może skłonić go do podjęcia zmian (w aspekcie
          konsultacji/poddania się diagnozie)?


          Bardzo dobry krok - fachowo zwany INTERWENCJĄ.
          Nie ma nic gorszego w uzależnieniach jak "ukrywanie" przed bliskimi
          tego co faktycznie dzieje się w rodzinie.
        • renebenay Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 19:02
          Chcesz w ciagu tygodnia czy 10-ciu dni zmienic czlowieka,ksiadz powie ci o
          modlitwach a jego rodzice odczuja to jako zarzut zlego wychowania syna.Masz
          racje we wszystkim ale niestety chcesz wszystko za szybko,teraz trzeba zachowac
          spokoj i tylko spokoj aby znalezc droge do jego swiadomosci czy i serca.
          • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 19:34
            ksiadz powie ci o modlitwach a jego rodzice odczuja to jako
            zarzut zlego wychowania syna


            A któz to może przewidzieć jak zachowają się inni ludzie?
            Mój Proboszcz jest jednocześnie psychologiem ze specjalnością
            użależnień. Ospisany przez dziewczynę ksiądz, jest kolegą męża i
            kimś dla niego ważnym.
            Mogę też wypowiedzieć się że jako rodzic nigdy nie traktuję "obaw"
            mojej synowej wobec syna, jako zarzut, lecz zaufanie do mnie.
            Skora ja tak mam, mogą też tak miec inni.

            Kazda droga zaczyna się od pewnych kroków.
            Nikt nie zakłada ile to potrwa, ale lepiej iść właściwą drogą niż
            kluczyć 20 lat.
          • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 22:32
            Jestem siłą spokoju.
            Sama jestem po wrażeniem.
            Widzieliśmy się.
            Błaga żebym wróciła, równocześnie mówi o rozwodzie.
            Prosi bym wróciła o każdej porze, w każdym momencie za 5 minut grozi, że wymieni
            zamki.
            Wszystko w przeciągu jednej godziny.
            Odmówił wspólnej modlitwy w Kościele. Powiedział, że nie jest w stanie się ze
            mną modlić.
            Na pytanie dlaczego – milczenie.
            Spokojnie i łagodnie prowadziłam rozmowę, która udowadniała, że jego myślenie
            jest chore i nielogiczne, zupełnie bezzasadne. Oczywiście w żaden sposób tego
            nie podkreślałam, nie wytykałam. Było mnóstwo jego „nie wiem” i milczenia w
            zakłopotaniu, które kończyły jego wątki.

            Usłyszałam, że jestem psychicznie chora. Nie potrafił odpowiedzieć na jakiej
            podstawie tak twierdzi. Podpowiedziałam, „Czy dlatego, że gdy prawie mnie
            pobiłeś, wybiłeś szybę, rzucałeś przedmiotami i kazałeś wynosić się z domu. Boję
            się do niego wrócić?”. Znowu milczenie.
            Kilka razy powiedziałam, że jest najważniejszy i że bardzo go kocham.

            Wie (powiedział), że wyrządził mi wielką krzywdę. Zapytałam, czy nie zakwitła w
            jego głowie myśl, żeby dla świętego spokoju i zadośćuczynienia pójść i udowodnić
            mi, że nie musze się bać. No bo przecież nie ma problemu, więc... Zdenerwował
            się. Na pytanie, czy żaden kumpel tego nie sugerował - milczał.

            Czy jego zachowanie, może oznaczać, że zaczyna ocierać się o świadomość problemu?

            Widzę, że bardzo cierpi.
            Czy to nas zbliża do dna?
            Mam nadzieję.
            Jutro spotkanie z jego rodzicami i księdzem.
            Trzymajcie kciuki!
            • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 23:07
              Jutro spotkanie z jego rodzicami i księdzem.
              Trzymajcie kciuki!

              Masz jak w banku :-))))))
              • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 23:13
                Ela:)
                przedzięki!
    • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 10:59
      Dzięki za reakcję. Za Waszą wiedzę. BARDZO NA TO LICZĘ.

      Jestem spokojna. Mówię do niego konkretnie, jasno i bez agresji.
      Podejmowane w zeszłym tygodniu próby wywołania szoku, nic nie dały. Zmieniam
      taktykę. Dzwonię łagodna i pogodna. Powiedziałam, że muszę mieć na jutro
      samochód. Umówiliśmy się na wieczór. Zaproponowałam żebyśmy poszli razem do
      Kościoła. On na to: A wrócisz do domu? Ja: Przyjeżdżam po samochód i bardzo
      chciałabym pójść z Tobą do Kościoła. On: W takiej sytuacji, nie. I przestań
      słuchać tych wszystkich... (miał na myśli terapeutów). Z tego bardzo się cieszę
      - dopuścił do siebie, że ja szukam i znalazłam pomoc specjalistów. Jestem
      twarda, nie dam się. Nie ma mowy, żebym wróciła. Powiem, że bardzo go kocham i
      jest bardzo ważny. Mocno przytulę i zostawię samego w domu.
      Tak będzie.
      • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 11:23
        Najbardziej PRZERAŻAJĄCE w uzależnieniach, jest to, że uzależniony
        człowiek zupełnie nieświadomie buduje Świat złożony jedynie z
        iluzji, zaprzeczeń, agresji, manipulacji na potzreby trwania w
        nałogu , a ludzie mieszkający z nim tej ułudzie ulegają.

        Poprostu się nie daj :-)
        Znam wielu alkoholików, którzy wychwalają swoje żony, po tym jak nie
        poniżali, obrażali, odrzucali, za to, że potarfiły im pomóc we
        właściwy sposób. Najbardziej ujmujący mnie przykład do historia
        Kazika i Joli. 30 lat małżeństwa przepitego, od samego początku jego
        istnienia. Ona z dziećmi i z jego Matką, modlitwy gdzie się tylko
        dało, piesze pielgrzymki do Częstochowy, aby przestał pić i nic.
        W końcu Ona nagle zrozumiała, że zmiany muszą wyjść od niej. Opuścić
        go nie chciała. Poszła do Al-anon. Zmieniła swoje postępowanie, a i
        on cudownie pić przestał. Dziś nie pije 18 lat. Oboje udzielają się
        na rzecz pomocy innym. On w AA, ona w Al-non. Tworzą bardzo udaną i
        zgraną rodzinę.
        Pamiętam nawet swoją złość na nią, gdy mówiła, że ona wcale nie była
        złota jak on pił,że swoim postępowaniem bardzo przyczyniła się do
        tego. Powiedziałam jej nawet - Tobie to pomnik należałoby wsytawić
        za życie z kazikiem, dla mnie jesteś jak święta, kto mógłby z nim
        wytrzymać - ona jednak popatrzyła na mnie i powiedziała - nie mów
        tak, gdybym zmieniła się wcześniej, on też stanałby na nogi
        wcześniej. Bardzo dało mi to myślenia. Dziś rozumiem, co miała na
        myśli.
        • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 12:35
          ela_102 napisała:
          > Najbardziej PRZERAŻAJĄCE w uzależnieniach, jest to, że...
          __________________________________________________________.
          Elu na 102, lubie Was czytac (Ciebie i Jarasa), bo odkrywacie
          w inny sposob, inne nieznane mi dotad jeszcze zakatki i cienie
          mojego uzaleznienia (i wspoluzaleznienia, bo dzis ja scisle juz
          wspolpracuje z moja zona - z Al-Anon) ;-)
          Dzieki Wam za to, ze przy Was moge sie uczyc i rozwijac duchowo
          dalej...!
          A...
          Ps. Zaraz wyjezdzam na groby moich dwoch braci, obydwaj oni byli,
          tak jak i ja uzaleznieni od choroby alkoholowej, ale jeden z nich
          mial to szczescie i umarl juz jako ten, tzw. trzezwy za zycia.
          • ela_102 August :-) 01.11.09, 12:56
            Bo to jest to złe, co nam ostatecznie wyszło na DOBRE (życie w
            alkoholowym tyglu). Jak się tym nie dzielić?
            Rozumieć uzależnienie z każdej perpsektywy.
            Z każdej go doświadczyć i mieć szansę to w sobie "uzdrowić" traktuję
            jako wyróżnienie od LOSU :-)

            Moi bracia też alkoholicy.
            Obaj żyją i jeden nie pije.
            Nie chce jednak skorzystać z moich doświadczeń, wybiera TABLETKI.
            No coż, życie dzieje się dalej.

            Też Cie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze, zdrowe i
            trzeźwe :-) póki życie trwa :-)
            • aaugustw Ela_102 :-) 01.11.09, 18:43
              ela_102 napisała:
              > Też Cie pozdrawiam i życzę wszystkiego co najlepsze, zdrowe i
              > trzeźwe :-) póki życie trwa :-)
              ____________________________________________.
              Dziekuje...! ;-)
              Tak... - Póki życie trwa, a mam za co byc wdzieczny, gdyz
              moje drugie zycie zostalo mi podarowane...
              Wrocilem niedawno z cmentarza, na ktorym spotkalem takze paru z tych,
              ktorych kiedys poznalem i z ktorymi potem pilem w pierwszej mojej
              miejscowosci za granica, w ktorej mieszkalem 6 lat... -
              Dwoch z tych spotkanych zyje... - Nad czterema pomedytowalem nad ich
              grobami...
              Najmlodszy z niezyjacych mial 26 lat. Ostatni znajomy (66),
              (kiedys czestowal mnie kromka chleba z serem, bo od paru dni nic juz
              nie moglem przelknac), umarl w tym roku. Dowiedzialem sie o tym
              przypadkowo z tablicy cmentarnej...
              (moj byly przyjaciel, ktory umarl majac 36 lat, lezy na osobnosci,
              ale trzy swieczki palily sie na jego grobie...).
              A...
    • 8magdalena8 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 21:54
      ja na miejscu twojego meza czulabym sie zagrozona, osaczona i
      opuszczona, dlaczego ty w ogole bierzesz pod uwage jakies telefony
      na policje, dlaczego wciagasz innych, ktorzy pewnie wiedza co sie
      dzieje,po co? wymyslilas sobie wspaniala wlasna aktywizacje czyims
      kosztem, czy zawsze on byl dla ciebie tylko przedmiotem? czy
      poczulas sie uniesiona rola zony alkoholika i tak ci odbilo? maz
      wyraznie ci powiedzial ze bierzecie rozwod, wtedy kiedy zmiana w
      waszym malzenstwie zalezy tylko od niego, nie rozumiesz tego !!!???
      jestes oficerem sluzb AA, moj ojciec kiedys bardzo duzo pil, tzn.
      prawie zawsze kiedy nie pracowal, przeszlo mu samo,ale nikt sie tym
      nie "powiekszal"
      • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 22:38
        jest Pani niesamowita
        brak mi słów

        ludzi "świadomych" proszę o wsparcie
        bo pomimo pełnej koncentracji jestem jak trzcina na wietrze

        i w tym miejscu wszystkich którzy chcą mi pisać, że spełniam się w roli
        krzywdzonej żony BARDZO PROSZĘ, BY NIE TRACILI NA MNIE CZASU
        • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.11.09, 23:06
          ludzi "świadomych" proszę o wsparcie
          bo pomimo pełnej koncentracji jestem jak trzcina na wietrze


          Ty też nie marnuj czasu dla tych "nieświadomych", potrafią być
          udręką dla duszy. Czort wie co nimi kieruje, być może zadrość.
          Takich osób jak Ty - świadomych, konkretnych, stanowczych i
          myślących - ze świeczką szukać. Tylko pozazdrościć temu którego
          kochasz :-)))))))))))) widać on też nie jest byle kim, więc warto o
          niego zawalczyć.
          • renebenay Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 00:18
            Dlaczego nie chcesz ZAUFAC mezowi i dac wam SZANSE OBOJGU wspolnego
            rozwiazania WASZEGO problemu bez mieszania ksiezy czy krewnych bo w ten sposob
            rozgrywana partia wyglada bardziej na psychiczna presje na mezu i wcale sie nie
            dziwie ze,on teraz tak postepuje czy mowi.
            To jest wasz wspolny problem bo jestescie malzenstwem a nie tylko meza i to
            trzeba w ten sposob rozumiec aby nie zagrozic istnieniu waszego zwiazku.

            • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 00:54
              a w jakiej kwestii mam mu zaufać
              że przestanie pić?
              proszę o konkret

              i w imieniu Męża dziękuję za wolę zrozumienia i tłumaczenia alkoholika...

              • renebenay Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 08:50
                Jezeli go kochasz(?) to chyba masz zaufanie i chyba masz zaufanie do waszego
                zwiazku-tj dosc proste bo tydzien temu on zagrozil waszemu malzenstwu a dzisiaj
                chcesz je dobic-nie ten sam cel ale ta sama walka.
                Nie tlumacze alkoholika bo nie jestem specjalista i sam rowniez nie pije
                alkoholu,osobiscie bym ci radzil zrobic tygodniowa przerwe z wszelkimi specami
                od alkoholizmu i zdac sie na swoje serce i rozsadek aby dac ostatnia szanse
                waszemu malzenstwu.
                Naleze do ludzi ktorzy nienawidza alkoholikow i jestem bardzo daleki od
                twierdzenia ze,alkoholizm jest choroba,dla mnie wszystko jest proste-alkoholik
                moze miec tylko jedna szanse a nie 2,3,4 i wiecej.


                • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 09:06
                  renebenay napisał:
                  > Jezeli go kochasz(?) to chyba masz zaufanie i chyba masz zaufanie
                  do waszego zwiazku-tj dosc proste bo tydzien temu on zagrozil
                  waszemu malzenstwu a dzisiaj chcesz je dobic-nie ten sam cel ale ta
                  sama walka. Nie tlumacze alkoholika bo nie jestem specjalista i sam
                  rowniez nie pije alkoholu,osobiscie bym ci radzil zrobic tygodniowa
                  przerwe z wszelkimi specami od alkoholizmu i zdac sie na swoje serce
                  i rozsadek aby dac ostatnia szanse waszemu malzenstwu. Naleze do
                  ludzi ktorzy nienawidza alkoholikow i jestem bardzo daleki od
                  twierdzenia ze,alkoholizm jest choroba,dla mnie wszystko jest proste-
                  alkoholik moze miec tylko jedna szanse a nie 2,3,4 i wiecej.
                  __________________________________________________________.
                  renebenay, ty potrafisz tu pomoc tylko wtedy, jak sie zamkniesz...!
                  A...
                  • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 09:55
                    Wysłałam w nocy sms - czuły i ciepły, mówiący o tym, że nie chcę życia bez niego
                    i jaki ma na to plan, poza moim powrotem?
                    Zero reakcji.
                    Gdy rano zadzwoniłam - problemy z zalanym mieszkaniem - powiedział, że nie chce
                    rozmawiać o pierdach i że nie traktuję go poważnie.
                    Powiedział, że jestem za mądra i słucham niewłaściwych ludzi i dlatego się nie
                    dogadamy.
                    W jednym zdaniu: Masz ostatnie godziny na powrót, błagam Cię wróć.
                    Jego koledzy twierdzą, że przeginam... Nawet Ci, którzy są ok.
                    Zapytałam, czy powiedział im całą prawdę. Odpowiedział na to, że ja
                    najprawdopodobniej nie byłam szczera.Jak dobrze, że mam zdjęcia, że mam wyniki
                    badań i wiele faktów nie do podważenia.
                    Myślę, że długo nie wybaczy mi tego co dzisiaj zrobię - Ksiądz, Rodzice. Może nigdy.





            • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 08:32
              Dlaczego nie chcesz ZAUFAC mezowi i dac wam SZANSE OBOJGU
              wspolnego rozwiazania WASZEGO problemu


              Zaufać czynnemu alkoholikowi to jak wejść na ruchome piaski z
              nadzieję, że nie wciągną. Dlaczego ktoś ma postępować wbrew faktom,
              wiedzy i logice? Może to czynić tylko w jednym celu, aby powiększyć
              grono zfrustrowanych nieszczęśników.
              Renaebaney zanim zaczniesz włączać się w duskusję doszkol się:


              Fakty na temat INTERWENCJI

              To na czym najbardziej mi zależało gdy piłam, to na "uległości"
              otoczenia wobec mnie i odgradzaniu sie od tych, którzy mogliby
              skonfrontować mnie z prawdą. Przez swoją charyzmę, i wypracowane u
              innych zaufanie prawie umarłam.
              Ta kobieta doskonale wie co to znaczy dać szansę IM OBOJGU.
    • 8magdalena8 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 09:36
      ciesze sie ze otworzylam ten post,bo to taka wycieczka krajoznawcza
      wglab oficera AA, zony alkoholika,to bardzo edukacyjne. sprowadzic
      faceta do pozomu tzn tylko do tego czy on pije czy nie, ufasz mu czy
      nie? "ale w czym mam mu ufac, w tym ze przestanie pic?", nie wierze
      w to aby kontakt z hitlerowcem mogl mu pomoc, dokladniej mowiac mogl
      wpasc w nalog przez hitlerowca i moze tez wyjsc z niego, ale
      wczesniej czy pozniej rzuci hitlerowca, odejdzie, bo bedzie to
      konieczne dla niego aby nie pic
      • 8magdalena8 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 09:47
        zapomnialam dodac, taki oczywisty fakt, za wyleczenie z uzaleznienia
        uwazam stan kiedy on pije, a nawet upija sie jak chce, ale nie musi.
        czytalam kiedys wywiad z mezem ewy wojdyllo ktory jest niepijacym
        alkoholikiem,naprawde mu wspolczulam,pogodzic sie ze swoim
        kalcetwem,cale zycie trzymac sie niepicia i to jeszcze cenic,
        uwielbiac kogos kto do tego sie przyczynia, uznawac to za pomoc
        • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 20:32
          8magdalena8 napisała:
          > zapomnialam dodac, taki oczywisty fakt, za wyleczenie z
          uzaleznienia uwazam stan kiedy on pije, a nawet upija sie jak chce,
          ale nie musi.
          > czytalam kiedys wywiad z mezem ewy wojdyllo ktory jest niepijacym
          > alkoholikiem,naprawde mu wspolczulam,pogodzic sie ze swoim
          > kalcetwem,cale zycie trzymac sie niepicia i to jeszcze cenic,
          > uwielbiac kogos kto do tego sie przyczynia, uznawac to za pomoc
          _____________________________________________________.
          A ja tobie wspolczuje, bo stracilas tylko czas czytajac
          prof. Wiktora O. bo widze, ze NIC z tego nie zrozumialas...!
          A... ;-)
          • 8magdalena8 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 09:13
            napisalam w co wierze,doskonale znam psychologiczna papke,slowa w
            rodzaju "ona daje szanse im dwojgu" jak ktos tutaj napisal -
            toladnie brzmiacy tytul do ksiazki bez tresci, nie wiem jak mozna
            uznac czlowieka ktory na pytanie co robi,co jest da niego
            ajwazniejsze - odpowiada ze - on nie pije, bo jeden kieliszek jest w
            stanie zmiesc z powierzchni w jego zyciu wszystko, ile razy sie
            wraca, to nie jest tak przeciez ze nie pije i koniec, najczesciej
            cos mnie podkusi i pije i znowu drugie zycie,potem nie pije, sila
            daje rade itd.w kolko. ci ktorzy dlugo nie pija wystawiaja sobie
            dyplomy, ze juz tyle lat, pewnie myslac o sobie mysla ze pokonali
            wroga na tyle i tyle czasu, nie bedzie nimi rzadzil, maja sie czym
            zajac pomagaja innym takim jak oni z porazajacym celem - donioslym
            znaczeniem ie picia, byc moze upijaja sie tym swoim niepiciem.

            czytajac wywiad z kimkolwiek czytam duzo miedzy wierszami, zdjecie
            wiktora o w gazecie, to co powiedzial sprawilo ze poczulam do niego
            wspolczucie, bo jest wg mnie calowicie osaczony i nie widzi tego,
            nie czuje tego albo nie pozwala sobie tego poczuc. pozwol ludziom
            odczuwac to co odczuwaja, rozumiec to co widza w taki sposob jaki to
            rozumieja, to ze ty to widzisz inaczej nie oznacza ze ja nic z tego
            nie zrozumialam, bo rozumiem z tego co czytam i uwazam za
            wartosciowe tyle,ze nie jestem w stanie zapomniec sensu
            • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 09:52
              8magdalena8 napisała:
              > ...czytajac wywiad z kimkolwiek czytam duzo miedzy wierszami,
              zdjecie wiktora o w gazecie, to co powiedzial sprawilo ze poczulam
              do niego wspolczucie, bo jest wg mnie calowicie osaczony i nie widzi
              tego, nie czuje tego albo nie pozwala sobie tego poczuc...
              __________________________________________________________.
              Zeby oceniac prof. Wiktora O. trzeba najpierw dorosnac do
              tego, a ty (jak czytam) jestes jeszcze oddalona od celu
              cale lata swietlne...!
              A...
              • 8magdalena8 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 21:28
                zeby zrozumiec ze kazdy ma prawo kazdego ocenic tez trzeba
                dorosnac !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
                • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 21:40
                  8magdalena8 napisała:
                  > zeby zrozumiec ze kazdy ma prawo kazdego ocenic tez trzeba
                  > dorosnac !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
                  ______________________________.
                  Masz racje, zanim wiec dorosniesz
                  zacznij oceniac od zlobka...!
                  A...
            • zonaabstynenta Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 09:54
              Jak można wmawiać kobietom, ze sa współwinne alkoholizmu ich
              mężów? One co najwyżej są na równi z nimi ofiarami. Jesli jakiś
              alkoholik twierdzi, że mu było ciasno w małżeństwie, że żona
              prowokowała jego zachowania alkoholowe, to znaczy, że taki
              alkoholik nie ma szans na żadne otrzeźwienie. Szukanie wymówek
              zresztą, to dość pospolite wśród niepijących alkoholików. Bo
              łatwiej podzielić własną słabość i błędy na dwoje, niż spojrzeć
              prawdzie w oczy. Tysiące mężczyzn ma żony niedobrane, ma dzieci
              częśto nawet nie swoje.Tyle samo mężczyzn podlega frustracji,
              ciśnieniu zawodowemu, kłopotom zdrowotnym, nie sprawdza się w
              erotycznie ,ani nie realizuje samemu. Mimo to , nie zostają
              alkoholikami. Nie biją swoich żon po pijanemu. Nie wyrzucaja dzieci
              na dwór w śrdoku nocy. Nie wykradają ostatnich pieniedzy na wódkę.
              Za alkoholizm alkoholika, odpowiada tylko i wyłącznie on sam.
              Nawet w obliczu Boga,nie znajdzie okoliczności łagodzących w postaci
              choroby alkoholowej, albo współuzależnienia jego żony. Ponieważ
              współuzaleznienie zony jest efektem wtórnym . Wstydźcie się
              alkoholicy, którym brak odwagi, by spojrzeć w lustro.
              • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 10:02
                zonaabstynenta napisała:
                > ...Wstydźcie się alkoholicy, którym brak odwagi, by spojrzeć w
                lustro.
                _______________________________________________.
                Ales dala czadu - zonaabstynenta...!
                Tu sie klania nie przerobiona przeszlosc... - Czyzby ten
                caly gnoj mial isc na marne...!?
                My tu mowimy o chorobie alkoholowej, a nie o
                zdegenerowanej patologii spolecznej rodzin, gdzie
                zony pozwalaja sie bic po pijaku...
                Do lustra zagladam codziennie... - Nie brakuje mi odwagi...
                Zony, ani dzieci nie bilem i nie wyganialem na snieg...
                Uwazam(y) dzis, ze nalezymy do jednych z udanych rodzin...
                A... ;-)
              • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 10:49
                Jak można wmawiać kobietom, ze sa współwinne alkoholizmu ich
                mężów?


                tak samo, jak można twierdzić, że nie są.
                Twierdzić mozna wszystko i widzieć rzeczy z własnego punktu
                siedzenia. natomist wmówić się nikomu nic nie da.
                On musi sam w sobie odkryć potrzebę odpowiedzialności za własne
                czyny.
                Z swój alkoholizm rzeczywście alkoholik odpowiada sam, jakm i za
                całe swoje życie. Za co odpowiada żona alkoholika? za to, że jest
                produktem wtórnym czyjeś choroby?

                Kto to szuka winnych?
                • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 10:58
                  ela_102 napisała (do zonaalkoholika):
                  > Kto to szuka winnych?
                  ____________________________________.
                  Gratuluje "ostrosci wzroku" Elu na 102!
                  A...
                • ela_102 Autorefkesyja ;-) 03.11.09, 11:06
                  Nigdy nie bylam czyimś mężem.
                  Żona byłam krótko, bo mąż pomimo, że nie pijak w dodatku
                  wykształcony miał potworne problemy z agresją.
                  Nie sądzę też, aby zachowywal się tak z powodu niktynizmu.
                  Poprostu nie radził sobie z emocjami, bo był bity w domu przez ojca -
                  czytaj maltretowany - przy niemym pozwoleniu matki.
                  U mnie w domu - pito i nikt nikogo nie bił, nikt nikogo nie wyganiał
                  na śnieg itd. itp tak już ma pijąca inteligencja ;-)

                  W czasie mojego picia i zamieszkiwania w poniemieckiej kamienicy,
                  każdy w niej chodził jak Ja mu zagrałam. Jeden robił zakupy, drugi
                  opłaty, trzeci leciał w nocy na melinę, czwart sprzątał, piąty
                  zaprowadzal dziecko do szkoły. Dlaczego?
                  Kazdy z nich pomagał mi pić bo miał w tym jakiś swój własny interes.
                  Jeden się najadł, drugi wykąpał, trzeci napił, czwarty pożyczył
                  pieniadze, a jeszcze inny napalił za darmo w piecu.
                  Nikt nie namawiał mnie do zmiany stylu życia.
                  To nie nabliższa rodzina, w niej konowacje są jeszcze ciekawsze.
                  Oni są produktem ubocznym mojego picia?
                  Czy ja dzięki nim rozwinęłam się w chorobie?

                  Żono abtsynenta, sprobuj odnieśc się do tej KONKRETNEJ histori.
                  Zamiast przepisywać nam Super-Ekspres.
              • echfranka Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 01.12.09, 09:47
                To co napisałaś to prawda.Ja też tak myślę.Alkoholizm to choroba
                zaprzeczeń.Uzależnieni okłamują siebie i innych twierdząc ,że nie
                mają problemu.
                • tenzing30 jak go "wkręcić" do specjalisty 14.01.10, 11:48
                  długo milczałam
                  sporo się działo
                  sporo przemyśleń
                  i duży zamęt
                  sygnały, reakcje, zachowania pogłębiają przekonanie o problemie alkoholowym
                  mojego Męża. Zarówno w moich oczach, "wciągniętych" przyjaciół oraz terapeutów.

                  Baaardzo zależy mi na odpowiedzi, szczególnie tych otrzeźwionych i trzeźwiejących.

                  Jak postępować z człowiekiem wobec którego ma się podejrzenia a raczej
                  przekonanie co do nadużywania alkoholu/uzależnienia? W jaki sposób połączyć nie
                  przeszkadzanie w osiągnięciu "dna" z uniknięciem postaw odtrącających, które
                  wzbudzają winę i lęk osoby pijącej nadmiernie?
                  Strasznie to trudne jest.
                  I proszę nie pisać, że mam nie zajmować się nim i pozwalać ponosić konsekwencje.
                  Cały ten kanon obrony przez współuzależnieniem, skrupulatnie wypełniam.
                  Jednak tkwię w zawieszeniu, a to moje życie i mój czas.

                  Bardzo czekam na Wasze rady, pomysły, doświadczenia no i polecane publikacje.
                  Świeżo jestem po książce Ewy Woydyłło "Rak duszy".







                  • kajda28 Re: jak go "wkręcić" do specjalisty 15.01.10, 12:49
                    W jaki sposób połączyć nie
                    > przeszkadzanie w osiągnięciu "dna" z uniknięciem postaw
                    odtrącających, które
                    > wzbudzają winę i lęk osoby pijącej nadmiernie?

                    Czy dobrze zrozumiałam: chcesz aby był na dnie ale nie czuł się
                    winny, nie czuł lęku, nie czuł się odtrącony?

                    Musiałam źle zrozumieć, bo to przecież nie trzyma sie kupy, jak
                    można upaść na dnie i czuć tych wszystkich powyższych uczuć? To cały
                    czas są szczyty, nawet nie równia pochyła.
                    • kajda28 Re: jak go "wkręcić" do specjalisty 15.01.10, 12:52

                      Nie dość że źle rozumiem to jeszcze piszę jak potłuczona :(

                      zamiast:
                      > Musiałam źle zrozumieć, bo to przecież nie trzyma sie kupy, jak
                      > można upaść na dnie i czuć tych wszystkich powyższych uczuć? To
                      cały
                      > czas są szczyty, nawet nie równia pochyła.

                      Powinno być:
                      Musiałam źle zrozumieć, bo to przecież nie trzyma się kupy, jak
                      można upaść na dno i nie czuć tych wszystkich powyższych uczuć? To
                      cały czas są szczyty, nawet nie równia pochyła.
                      • tenzing30 Re: jak go "wkręcić" do specjalisty 15.01.10, 14:43
                        cóż terapia daje tyle, że interesuje mnie "moje" działanie
                        które MNIE i przez to nas przybliży do przełomu - licząc się z "czarnym" i
                        bolesnym scenariuszem

                        i czekałam na Wasze historie - analizę zachowań osób, które były blisko Was z
                        perspektywy pomocy (zdecydowanie pośredniej) w dotarciu do punktu, w którym w
                        Was zaczęło coś pękać
                        Jak oceniacie to z perspektywy czasu? Co było najważniejsze?

                        nie traćcie czasu na hasła "zajmuj się sobą"; "pozwalaj ponosić konsekwencje".
                        Są znane, przyswojone i odczuwane przeze mnie coraz mocniej.
                        A "pierzchnię" proszę o nie tracenie czasu w ogóle...
      • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 10:02
        Widzę, że wie Pani wszystko
        szczególnie urzeka mnie zdanie, że przyczyniłam się do picia Męża.
        Oznacza to ogromną moc wywierania presji - w żadnym wymiarze nie uczestniczyłam
        wtedy w Jego życiu.
        RAZ JESZCZE APEL: PROSZĘ NIE TRACIĆ NA MNIE CZASU
      • e4ska Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 10:28
        Używasz ostrych sformułowań, ale rozumiem, o co ci chodzi.
        W tej niesłychanej, niedorzecznej sytuacji chciałoby się wesprzeć osaczonego
        człowieka. Miejmy nadzieję, że wkręcani w małżeńskie konflikty ksiądz proboszcz
        i reszta społecznych autorytetów na skinienie, w konflikty wynikające ze
        standardowego dla związków stanu po kilkomiesięcznym czy kilkuletnim przejściu z
        etapu "zapatrzenia" na etap "on nie jest ideałem", zachowają należytą ostrożność.

        Wierzyć się nie chce:
        "Według mojej oceny oraz specjalistów (na
        podstawie moich barwnych opowieści
        ) jest to stan uzależnienia od alkoholu, a
        nie picie szkodliwe czy ryzykowne
        .

        Czyli... zaocznie stwierdza się o alkoholizmie??? To dopiero specjaliści
        :-))))))))) i to po jednej awanturze z alkoholem w tle, w której nie wiadomo,
        kto był bardziej nakręcony... Bo zdaje się, że oboje.

        Po zaskoku-wyskoku mąż mógłby z równym uporem domagać się, aby żona leczyła się
        psychiatrycznie. Psychiatrzy przecie nie gorsi od terapeutów... wysłuchają i
        zdiagnozują zaocznie. Co im tam.

        A nasi forumowicze... Cóż, to już taka tradycja. Pomagać komuś, kto się skarży,
        bo jak się skarży, na pewno ma rację. W tym wszystkim, w chęci pomagania
        płynącego z dobrych intencji, łatwo zatracić miarę. Jeden wieczór z wrzaskami
        nie jest jednak, moim zdaniem, równy np. 30 latom wrzasków, smrodu i łez.

        A co powiecie na takie zmartwienie?
        www.alkoholizm.jawnet.pl/viewtopic.php?t=2778&postdays=0&postorder=asc&start=0
        Tam alkoholik nie może wyplątać się z utrapionego związku. Piłeś - cierpiałeś,
        nie pijesz - cierp chłopie.

        Na diabła trzeźwieć, jeżeli ma nam kto bezkarnie tupać po głowie. Brrrrr.
        ;-)
        • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 11:08
          Zaoczny osąd co do stanu naszego małżeństwa wydała Pani w sposób
          bardzo szczegółowy i wielowątkowy. Zatem proszę zostawić terapeutów w spokoju.
          Czego bym emocjonalnie nie natchnęła, fakty to fakty i to na ich podstawie
          usłyszałam "proszę się nie łudzić dalej, że to tylko picie szkodliwe, z tego co
          Pani mówi to najprawdopodobniej jest uzależnienie" Zaoczny osąd na podstawie
          tych między innymi faktów: brak kontroli nad piciem, rozdrażnienie i silna
          potrzeba napicia się, a w efekcie upicia, upijanie się mimo woli, nagła zmiana
          nastroju i niedorzeczne w temacie awantury, zmiana tolerancji alkoholu i
          wreszcie ponad rok temu wypicie i upicie się do nieprzytomności w chwili, gdy
          jako jedyna osoba powinien czuwać przy moim łóżku i błyskawicznie wieść mnie do
          oddalonego o 40km szpitala - tu nie ma patosu moje życia było zagrożone)

          Mieszkamy razem 1,5h. Bez alkoholu nadal tkwimy we wzajemnym zapatrzeniu, więc
          bardzo się Pani myli.

          Niemniej dzięki za zaangażowanie.
          • e4ska Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 11:34
            Zaoczny osąd co do stanu naszego małżeństwa wydała Pani w sposób
            > bardzo szczegółowy i wielowątkowy.

            To nie jest osąd, to moje prywatne widzimisię i moja prywatna zgroza, że tak się
            w naszej sfeminizowanej kulturze XXI wieku dzieje.

            Zawsze małżonkowie stosowali wobec siebie przemoc... kobiety bywały jednak
            subtelniejsze, sprytniejsze - no bo jak tu zrobić, kiedy... nie mając praw
            obywatelskich, trzeba zmusić mężczyznę do łożenia na siebie i dzieci. Jednak
            całkiem nieźle im to szło, naszym par pra babkom, bakom czy matkom.

            Natomiast chora wizja, żeby przy łóżku małżeńskim postawić pana policjanta z
            niezłą pałą, nie podoba mi się wcale. Już teraz zawzięte babska wojują i
            koniecznie zmienić prawa chcą, żeby policja wstawiała im trzeźwych i subtelnie
            wyszorowanych facetów do łóżka, a za to nie ma komu ścigać morderców i złodziei.

            Poza tym: jeśli facet jest do niczego, a nie mamy z nim potomstwa - to po co
            z nim siedzieć?

            Bo co do alkoholizmu: "leczenie" alkoholików jest nieskuteczne. Niektórzy to się
            nawet dogłębnie demoralizują, wchodząc w egzotyczne środowisko doświadczonych
            pijaków czy tłumacząc swoje słabości "chorobą".

            Tak więc w naszym przypadku - co doskonale wyczaili terapeuci - leczenie jest
            konieczne. Bo że mamy do czynienia z klasycznym przykładem współuzależnienia -
            to widać.
            • ela_102 Definicja współuzależnienia 02.11.09, 13:37
              jedna z wielu. Jednak w/g mnie najbardziej ścisła:

              Tak więc współuzależniony małżonek (małżonka), dziecko czy
              patner, (partnerka) to jednostka, która wytworzyła pewien sposób
              radzenia sobie z niezdrowym życiem jako reakcję na nadużywanie przez
              inną osobę alkoholu, narkotyków lub leków.
              Współuzależnieni to ludzie, których życie, w wyniku zaangażowania
              się w związek z osobą uzależnioną, stało się trudne do ułożenia i
              właściwego kierowania.

              tutaj jednak nie mamy z tym do czynienia.
              bardziej z właściwą rekacją na kiepską sytuację źle wróżącą.
        • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 13:31
          Eska :-)
          Jeden wieczór z wrzaskami
          nie jest jednak, moim zdaniem, równy np. 30 latom wrzasków, smrodu i
          łez.


          z pewnością to nie to samo.
          Lecz jednak, wydaje się, że aby nie dopuścić do takiego rozwoju
          wypadków należy zapobiegać odrazu, oczywiście jak się jest kimś
          świadomym.
          Gdy np. Fcaet pobije kobietę, a ona, poleci po kwiaty i go przeprosi
          za to, że stała się powodem jego tak ogromnego wzburzenia, to marna
          szansa na to aby proceder się nie powtórzył, a z czasem nie
          uzłośliwił. Po kilku latach bicia i ukrywania tego przed swiatem,
          kobieta nagle pojmuje, że gdzie popełniła błąd (jak Bóg da), ale ma
          już sporo uszczerbków na zdrowiu fizycznym, depresję psychiczną i
          odlot duchowy. Często sama staje się osobą serwującą przemoc innym.

          Która z tych kobiet wymaga krytyki?
          Ta ktore reaguje za pierwszym razem?
          Czy ta która przymyka oko, bo u innych jest jeszcze gorzej?
          • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 14:40
            do postaw histerycznych (nawet w tej kryzysowej sytuacji) jest mi daleko
            to nie jest pierwszy wieczór z wrzaskami...

            po tym co się wydarzyło, spięłam klamrą dotychczasowe zdarzenia
            Te puzzle składają się w obraz, nie pozostawiający złudzeń
            ja pomimo bólu i rozdarcia, idę w odwrotną stronę niż dyktuje serce (masakra)

            a zachowania, których teraz doświadczam są niemal modelowe...


            • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 20:37
              tenzing30 napisała:
              :::::::::::::::::::
              :::::::::::::::::::
              ______________________________________.
              Na jego miejscu chyba bym takze pil...!
              A.. :-(
              • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 21:26
                Piszesz August tak, jakby picie alkoholika zależało od czegoś więcej niż samego
                uzależnienia.
                ja piłam bez względu na to co działo się wokół mnie.
                Ale gdy znaleźli się ludzie którym na mnie zależało - przestałam.
                • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 21:37
                  ela_102 napisała:
                  > Piszesz August tak, jakby picie alkoholika zależało od czegoś
                  więcej niż samego uzależnienia.
                  > ja piłam bez względu na to co działo się wokół mnie.
                  > Ale gdy znaleźli się ludzie którym na mnie zależało - przestałam.
                  ________________________________________________________.
                  Nie wiem jak pija kobiety, ale ja bedac w zwiazku i majac bardzo
                  wczesnie zalozona rodzine bylem wlasnie takze w uzaleznieniu... -
                  Zawsze handlowalem, a kiedy zona mowila do mnie takie slowa, jakie
                  napisala nam tu nasza autorka, uwazalem je wtedy za wstep i
                  pozwolenie do dalszego picia...! - Ja nie bylem Elu_102 na poczatku
                  uzalezniony tylko od alkoholu, a o takiej fazie tu piszemy...!.
                  A...
                  Ps. Napisalem poprzednie (prawdziwe) slowa celowo w skrocie, aby
                  zobaczyc reakcje, ala nie oczekiwalem Twojej...! ;-)
                  • e4ska Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 02.11.09, 22:49
                    Zachowałeś, Auguście, bardzo rzetelne i naturalne podejście do problemu.
                    Poniektórzy piszą, piszą uparcie i złośliwie, że jesteś dogmatykiem - mnie
                    kiedyś też się tak zdawało. Jeżeli zdroworozsądkowe podejście nazwiemy
                    dogmatyzmem - to czemu nie ;-)

                    "ja bedac w zwiazku i majac bardzo
                    > wczesnie zalozona rodzine bylem wlasnie takze w uzaleznieniu... -
                    > Zawsze handlowalem, a kiedy zona mowila do mnie takie slowa, jakie
                    > napisala nam tu nasza autorka, uwazalem je wtedy za wstep i
                    > pozwolenie do dalszego picia...! - Ja nie bylem Elu_102 na poczatku
                    > uzalezniony tylko od alkoholu, a o takiej fazie tu piszemy.
                    ..!.

                    Twoje stanowisko kłóci się z bardzo wygodną dla współuzależnionych strategią: co
                    złego, to nie ja. Rozpija się przy takiej pańci trzeci partner - a ona na to: bo
                    ja przyciągam do siebie popaprańców, ale przecież ja DDA jestem, DDD, DDT, DDH,
                    DDC, DDF, DKF i co tam jeszcze. Winien tatuś mój, winna mamusia moja, co mnie
                    niewinną źle wychowali... I terapia za terapią, i od nowa, i znów...

                    A przecie nieumiejętność samodzielnego rozwiązywania konfliktów w związku czyni
                    ludzi nieszczęśliwymi. A jak jest się w domu nieszczęśliwym, przy żonie jest się
                    nieszczęśliwym, to się szuka łatwych kumpli, a przy okazji znajduje się i
                    kieliszek, i kufelek, i gwinta się znajdzie z czasem. No i potem mamy prawdziwy
                    alkoholizm z jego całą gamą chorych destrukcyjnych zachowań.

                    tobie, August, udało się wyjść z bagienka, ale nie ukrywajmy, że wielka w tym
                    zasługa twojej żony. Musiała coś w sobie zmienić, coś przewartościować, abyście
                    czuli się razem spokojni, bezpieczni i kochający. Na forach pisuje paru
                    alkoholików starej daty, którzy się nie tylko dogadali ze swoimi żonami, ale
                    nauczyli z nimi być.

                    Coś jest fajnego w starych związkach... Mój tato - nigdy bym się po nim nie
                    spodziewała - z wielkim szacunkiem całuje mamę w rękę po kolacji... "Dziękuję ci
                    za tę kolację, dziękuję za cały dzień i za twoją opiekę nade mną" (bo tata sam
                    sobie nie radzi z codziennością). Moi rodzice nie byli alkoholikami, ale też
                    tacy czuli wobec siebie nie bywali. A teraz? Hmmm :-))))
                    .............................................
                    Ale co można odpowiedzieć dziewczynie, która ma - nie ukrywajmy - problem.
                    Przecie my nie znamy faktów, nie znamy całej sytuacji w jej złożoności.

                    Nakłonić do leczenia kogoś, kto nie czuje się alkoholikiem? Ciężka sprawa. I do
                    tego, wziąwszy pod uwagę niziutką, skandaliczną wręcz skuteczność terapii "na
                    mus", dziwi jakiś rozpaczliwy upór: Idź do terapeuty, idź... A nie lepiej
                    powiedzieć: słuchaj, przestań pić. Nieważne, jak to zrobisz, ważne, żebyś przestał.

                    I jednak - może oboje powinni iść na anonimowy mityng AA? Bo tam w papierach nie
                    zapaskudzą, a młodemu lepiej, żeby kartoteki psychiatrycznej mu nie zakładano.
                    Boisz się iść w swojej okolicy - dobrze, pojedźmy daleko, a potem - zobaczysz,
                    pogadasz z trzeźwymi, czegoś się dowiesz, zastanowisz.

                    Czy zdarza się, żeby Żona podejmując taką jak ja walkę o siebie i w ten sposób
                    także o męża, została przez niego porzucona? Czy jego grożenie rozwodem, to
                    próba szantażu i manipulacji (kilka godzin wcześniej błagał, żebym wróciła...).


                    Zdarza się. Zdarza się nawet o wiele gorzej - mój kuzyn, kiedy go żona za namową
                    światlejszej krewnej zmuszała do odwyku, wziął i się powiesił.

                    A najważniejsze przy awanturach: z pijanym nie walczymy, bo nam krzywdę może
                    zrobić. Po drugie - po awanturze najlepiej odczekać nieco dłużej, ochłonąć, a
                    potem dopiero podejmować decyzje. Emocje - żal, gniew, uraza... nie są dobrymi
                    doradcami.

                    Tyle jeszcze mogę podpowiedzieć - raczej dać do przemyślenia. Może sobie
                    bardziej - ale mnie też się przyda.
                    Hej ;-)
                    • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 08:36
                      Eska pod każdym Twoim słowem podpisałabym się, zwłaszcza pod tym:

                      Twoje stanowisko kłóci się z bardzo wygodną dla
                      współuzależnionych strategią: co
                      złego, to nie ja. Rozpija się przy takiej pańci trzeci partner - a
                      ona na to: bo ja przyciągam do siebie popaprańców, ale przecież ja
                      DDA jestem, DDD, DDT, DDH, DDC, DDF, DKF i co tam jeszcze. Winien
                      tatuś mój, winna mamusia moja, co mnie niewinną źle wychowali... I
                      terapia za terapią, i od nowa, i znów...


                      Obserwuję jak trudno zrozumieć osobie współzależnej, że ona ma swój
                      udział w alkoholizmie męża (partnera) i to calkiem solidny.
                      Zdarzają się jedna przypadki, że załapują.
                      Wiele kobiet niesie swoje życie z mężem pijakiem jako SZTANDAR, bo
                      oto jest osobą godną współczucia i podziwu, a tak naprawdę
                      współczucie należy się JEMU.
                      Jeśli taka kobieta to zrozumie, to rzeczywiście zmieniając swoje
                      postępowanie RODZINA w całości może funkcjonować bardzo fajnie.
                      Znam masę takich przypadków.
                      Al-anonki takie z prawdziwego zdarzenia, to NIESAMOWITE kobiety.
                      Wiele jednak z tych co nie potrafiły się odnaleźć w nowej
                      rzeczywstości i wzięciu odpowiedzialności za własne czyny, idą dalej
                      adoptując sobie kolejną "ofiarę" do swojej wykańczalni.
                      Takich przypadków też znam sporo.

                      Ja też jestem bardziej za trzymaniem ręki na pulsie, rozmowach,
                      rodzinnej trosce, intymności w tych sprawach, daniu wyboru po
                      wcześniejszym przedstawieniu róznych opcji.
                      Znam też sporo mężczyzn, których nie nazwałabym alkoholikami.
                      Ot tak lubia sobie wypić i porządzić.
                      Nawet niektórych z nich wolę po kielichu, są rozluźnieni, zabawni
                      dobrzy. (mój Tata taki był) a rekacje ich kobiet, przechodzą ludzkie
                      wyobrażenia - poniżają, prowokują, psują fajną zabawę.

                      Rzeczywiście chodzi o pewną płynność w spostrzeganiu zjawisk no i
                      zwykłą mądrość ludzką, doświadczenie. Nie szufladkowanie, nie
                      wrzucanie w jeden wór wszystkiego i wszystkich jak leci.
                      • ela_102 ps. 03.11.09, 08:50
                        No i absolutnie stoję na stanowisku, że tak jak pomagać alkoholikom
                        w nie piciu "powinni" Ci którym się udaje nie pić trwale - bo mogą
                        przecież przekazać SWOJE KONKRETNE działania, prowadzące do
                        KONKRETNEGO EFEKTU - tak i kobietom żyjacym z alkoholikiem "powinny"
                        pomagać te, którym udało się doprowadzić cała rodzinę do
                        szczęśliwego zakończenia. A nie te, którym się to nie udało. Po co
                        zarażać INNE PORAŻKĄ?
                      • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 09:45
                        ela_102 napisała:

                        > Eska pod każdym Twoim słowem podpisałabym się, zwłaszcza pod tym:

                        > Twoje stanowisko kłóci się z bardzo wygodną dla
                        > współuzależnionych strategią: co
                        > złego, to nie ja. Rozpija się przy takiej pańci trzeci partner - a
                        > ona na to: bo ja przyciągam do siebie popaprańców, ale przecież ja
                        > DDA jestem, DDD, DDT, DDH, DDC, DDF, DKF i co tam jeszcze. Winien
                        > tatuś mój, winna mamusia moja, co mnie niewinną źle wychowali... I
                        > terapia za terapią, i od nowa, i znów...
                        >

                        >
                        > Obserwuję jak trudno zrozumieć osobie współzależnej, że ona ma
                        swój udział w alkoholizmie męża (partnera) i to calkiem solidny.
                        _______________________________________________________________.
                        Ucze sie od Was, Wy dwie "E"...!! ;-)
                        Z Waszych wypowiedzi widac jak na dloni, jak bardzo wazna jest
                        wspolpraca i wymiana doswiadczen z z innymi - tymi, ktorzy dzieki
                        innym zatrzymali swa chorobe...!
                        A...
                  • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 08:51
                    August przcież wiesz, że ja Cię kocham ;-)
                    a co, podroczyć się nie można? ;-)))))))
                    • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 09:47
                      ela_102 napisała:
                      > August przcież wiesz, że ja Cię kocham ;-)
                      > a co, podroczyć się nie można? ;-)))))))
                      ___________________________________________.
                      Moja milosc do Ciebie pozostaje niezmienna...!
                      A podroczyć się sam lubie, ale Ty to wiesz...!
                      Sciskam: A... ;-)
            • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 09:55
              tenzing30 napisała:
              > do postaw histerycznych (nawet w tej kryzysowej sytuacji) jest mi
              daleko to nie jest pierwszy wieczór z wrzaskami...>
              > po tym co się wydarzyło, spięłam klamrą dotychczasowe zdarzenia
              > Te puzzle składają się w obraz, nie pozostawiający złudzeń...
              ______________________________.
              Co jest z toba - Tenzing30...!? ;-)
              Nie nadazasz...!? :-()
              A...
              • e4ska Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 11:27
                Tenzing może faktycznie nie nadążać, bo w istocie pogadaliśmy sobie w starym
                gronie. Nam jest dobrze - i mam wrażenie dojmujące, że ;-)syty głodnego nie
                rozumie. Oczywiście, wspominamy sobie dawne gorzkie czasy, ale kiedy złe ku
                dobremu zmierza... dla nas nasze ścieżki, po borów rozjaśnieniu, okazały się
                drogą prowadzącą do spokoju i poczucia spełnienia.

                Jeśli sytuacja potoczy się w statystycznym stylu, to za jakie pięć lat Tenzing
                przyzna nam rację. Czeka ją długa bolesna edukacja... i nieraz będzie pytać, i
                będzie otrzymywac rozmaite odpowiedzi.

                Każda odpowiedź, każda rada ma jednak sens w określonej sytuacji. W jednej
                sytuacji nasze wypowiedzi są prawdziwe, ale w drugiej - prowadzą na manowce.

                Co najlepiej zrobić? Ja bym zaczęła... od wyciszenia się, od rozmowy samej z
                sobą - bez pomocy osób trzecich. Wzięłabym pod uwagę jeden malutki szczególik,
                o ktorym Tenzing zapomniała wspomnieć w pierwszym poście. Że rodzice wiedzą o
                rzekomym problemie alkoholowym syna.

                Doświadczenie życiowe moje i nie tylko moje... Jakże często kochani rodzice,
                znający ów problem, wykorzystują naiwną synową do walki o uzdrowienie ukochanego
                dziecka. Oczekują, że młoda kobieta będzie żandarmem, nauczycielem i niańką ich
                wspaniałego ubersuperhiper maluszka, którego sami zapomnieli wychować na
                porządnego człowieka. Tak zmanipulują kobitę, że ona zamiast myśleć o sobie -
                będzie się zajmować kimś, kto jej zachodów wart nie jest.

                A przecie ktoś już wcześniej napisał powieść czy cóś w przybliżeniu - pt:
                "Stracone zachody miłości". I kiedy Tenzing opublikuje tom pod takim właśnie
                tytułem, popełni plagiat.

                A to by było całkiem nie na miejscu :-)

                Też was kocham - a mąż nic o tym nie wie. Jak zwykle zresztą. Zajmuje się
                albowiem suszeniem gruszek, przez co trochę szumi w moim domku... A niech sie
                chłop wyszumi - pozwalam ;-)))

                • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 11:50
                  e4ska napisała:
                  > Tenzing może faktycznie nie nadążać...
                  ... Jakże często kochani rodzice, znający ów problem, wykorzystują
                  naiwną synową do walki o uzdrowienie ukochanego dziecka. Oczekują,
                  że młoda kobieta będzie żandarmem, nauczycielem i niańką ich
                  > wspaniałego ubersuperhiper maluszka, którego sami zapomnieli
                  wychować na porządnego człowieka. Tak zmanipulują kobitę, że ona
                  zamiast myśleć o sobie - będzie się zajmować kimś, kto jej zachodów
                  wart nie jest.
                  > Też was kocham - a mąż nic o tym nie wie. Jak zwykle zresztą.
                  ______________________________________________________.
                  Eska, nie wszyscy w tym watku podziela moje zdanie, ale
                  ja bardzo lubie czytac Twoje posty...! ;-)
                  A...
                  A´propos: Kiedys dowiedzialem sie od zony, ze mąż może
                  wszystko jesc, ale nie wszystko może wiedziec... :-§
                  wszystko co zjadatylko
                  • deoand Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 03.11.09, 20:18
                    Generalnie wiadomo , że wszystkiemu jest winna kobieta a zona w szczególnosci
                    natomiast jesli chodzi o post autorki to ona sama musi sobie odpowiedziec czego
                    oczekuje od swego meza i swego małżeństwa .

                    Wszelkie opowieści pięknej tresci pt . jestem z męzem alkoholikiem nic nie dadzą
                    gdy autorka sama nie odpowie na wyżej postawione pytania .
                    powodzenia
                    deoand
                    • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 08:20
                      Wszelkie opowieści pięknej tresci pt . jestem z męzem
                      alkoholikiem nic nie dadzą


                      To jest tak:
                      Jestem z mężczyzną, którego kocham.
                      Dwa lata temu wzięłam z nim ślub, bo uznałam, że chcę spędzić z nim
                      resztę życia w zdrowiu i chorobie. Być może właśnie teraz nastapił
                      czas "choroby". Zrobię wszystko aby to zrozumieć i mu pomóc. Dlatego
                      piszę na tym forum, aby nie popełniać zbyt "jaskrawych" błędów.

                      Wszytkie odpowiedzi padły.
                      Takie wpisy jak Twój Deo, to coś na styl, błąkającego się po
                      domu "przedszkolaczka", który właśnie dowiedział się od pani
                      higienistyki, że po każdym posiłku trzeba myć ząbki, i oznajmia to
                      właśnie rodzinie z twarzą KOLUMBA tuż po odkryciu Ameryki.
                      • deoand Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 09:52
                        Ela ty dopiero dwa lata jesteś w związku małżeńskim - to co ty w
                        ogóle możesz wiedzieć o małżeństwie ... Zero .... a ja mam
                        30 !!!!!!!!!!!!

                        więc - chyba wszystko jasne ...

                        Oczywiście po mniej czy bardziej błyskotliwym wstepie / nie do końca
                        takim nierealnym / dalej pisze o tym co powinna zrobic osoba jeśli o
                        cos pyta ...

                        i napisałem o dwóch podstawowych pytaniach , na które musi sobie
                        odpowiedziec autorka tematu ...

                        akurat w alkoholiźmie ja sie nie mylę czy to sie komus podoba czy
                        nie - zaznaczam w alkoholiźmie i we wszystkim z alkoholizmem
                        związanym ...

                        Jak ktoś zastosuje sie do moich wytycznych czy tam odpowie sobie /
                        akurat w tym wypadku / na zadane przeze mnie pytania to ma szansę
                        zwycięstwa ale gwarancji niestety nie ma - jak sie nie zastosuje to
                        NA PEWNO przegra !!!!

                        pzdr deoand

                        oczywiście kazdy ma wolna wole i moze posłuchac albo nie ale
                        konsekwencje będą jak wyżej !
                        • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 10:12
                          Deo ręce opadają po prostu ;-))))))

                          jak z Twoim wzrokiem?
                          Czy masz dobre okulary?
                          Czytaj uważniej jak chcesz zabrać głos nawet jeśli twoje odpowiedzi
                          są jak z pod SZTAMPY, zawsze jednakowe.

                          Pisałam, w imieniu autorki wątku, strzeszczając bardzo treść jej
                          wypowiedzi, udawadniając, że ona już sobie na te pytania
                          odpowiedziała. A ty zrozbiłeś ze mnie 2 letnią małżonkę...

                          O moim życiu osobitym też można wiele wyczytać, jak się chce.
                          I dobrze byloby wyczytać, przynajmiej gdy chce się zabierać w tej
                          sprawie głos.
                          • renebenay Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 10:51
                            Autorka tego watku napewno jest juz przy mezu pod ochrona niebios.
                            Mam prosbe do specjalistow wszelkich odmian alkoholizmu aby w osobnym watku
                            wypowiedzieli sie na temat awantur,walk itp wywolanych przez pijakow.
                            Wlasnie co trzeba robic,jak zapobiec,jak mowic czy sie chronic aby pijany
                            facet(ka) nie trzaskal komus(slabszemu) po buzi.
                            Pozdrowienia
                          • deoand Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 11:00
                            Dwa lata temu wzięłam z nim ślub, bo uznałam, że chcę spędzić z nim
                            resztę życia w zdrowiu i chorobie.
                            To fakt akurat rzeczywiście pisałeą o autorce
                            ale jak juz streszczasz to streszczaj dobrze !!!!!!!

                            autorka napisała cytuję

                            Poznaliśmy się jako nastolatkowie, od dwóch lat nasze drogi zeszły
                            się na
                            nowo, od czerwca tego roku jesteśmy małżeństwem

                            Od czerwca to nie żadne dwa lata nawet pół roku małżeństwa nie ma ...
                            no i co ela ....
                            Narzeczeństwo i KOCIOŁAPSTWO to

                            NIE MAŁŻEŃSTWO !!!!!!!!!!!!!!

                            do autorki powyżej ... tylko Policja i Niebieska Karta i mąz
                            siedzi !!!

                            pzdr deoand

                            • zonaabstynenta Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 12:53
                              Ela napisała ,że najlepiej jeśli pomaganiem, związkom z problemem
                              alkoholowym, zajmują się ludzie, którzy przeszli takie piekło i
                              nadal są w tym samym związku. A Ela, nie jest przecież w tym
                              samym związku? Ma nowego mężczyznę. Może niech pomaga w takim
                              razie i wypowiada się w przypadkach nowych związków, a nie starych.
                              To jest w końcu jej własne spostrzeżenie i jedna z jej
                              kolejnych porad.
                              • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 14:08
                                To może niech Ela to, niech ela tamto, a Ty co?
                                Co żona abstynenta wnosi do tego wątku?
                                Oprócz bezsensowej analizy innych ludzi?

                                Ja nie pomagam związkowi.
                                Ja pomagam kobiecie określajacej swojego męża jak alkoholika
                                zrozumieć czym alkoholizm jest, a na podstawie własnych przeżyc i
                                doświadczeń i opisać pewne mechanizmy zawiadujące życiem
                                okołoalkoholowym. Poza tym na podstawie obserwacji (wieloletniej)
                                innych alkoholików i ich rodzin, dać jej nadzieję, że można jeszcze
                                fajnie i normalnie żyć, gdy się chce oczywiście.

                                Alkoholizm opisywany przez Ciebie to nie ta bajka.
                                Sposób w jaki chcesz tutaj zaistnieć, to być może typowe zachowanie
                                dla tego miejsca, ale tak naprawdę, dla starych wyjadaczy to raczej
                                śmiech na sali ;-)
                • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 15:18
                  Jeśli sytuacja potoczy się w statystycznym stylu, to za jakie pięć lat
                  Tenzing przyzna nam rację. Czeka ją długa bolesna edukacja...


                  nie mam problemów z przyznawaniem racji
                  z bólem też dzielnie sobie radzę

                  ale...

                  rację co do czego Droga Pani E.
                  Gdzie jest to Wasze stanowisko, które za 5 lat mam zrozumieć i się z nim zgodzić
                  ( i tu dzięki za łaskawość, dobrze że za 5 a nie 15...)

                  Proszę pomiędzy wyżynami polemik na które się wznosicie, znajdą się konkrety.
                  Ela_102 wie jak to robić/pisać. Zapytajcie, poczytajcie.

                  No chyba, że nie pomagamy tylko snujemy mniej lub bardziej prawdopodobne
                  scenariusze. Tak dla hobby i samooczyszczenia.

                  z góry dzięki
              • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 13:16
                czy to zaproszenie do dyskusji?
                szukacie dalszego natchnienia?
                • deoand Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 13:25
                  Nie szukamy dalszego natchnienia tylko odpowiadamy przynajmniej ja
                  odpowiadam na pytania postawione przez autora tematu czyli ciebie w
                  tytułowym poście ...

                  Dyskusja z ela jest dyskusja poboczna ...

                  ale odpowiedziałas sobie na dwa podstawowe pytania , które
                  postawiłem ????

                  Pytasz - dostajesz odpowiedź i wypadałoby się do niej /do nich /
                  jakos ustosunkować co nie znaczy , że trzeba się stosować .
                  To w końcu jest forum i dyskutuje sie nad przedstawionymi tematami
                  - po to jest forum ...

                  i dlatego mój męski głos - konkretny a nie lelum polelum co
                  namiętnie uprawiaja kobiety i tzw alkoholicy szkoleni
                  terapeutycznie -
                  gadu gadu i konkretów zero

                  pzdr deoand
                  • zonaabstynenta Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 14:03
                    Na czym miałby polegac Twój konkretyzm Deonandzie?
                    Najwiecej czasu poświęciłeś na analizowani tematów pobocznych i
                    dociekanie , kto i ile czasu jest w stanie na kocią łapę, a kto
                    ile się prowadzał za rekę jako narzeczeni.
                    Jedyny konkret to pierwszy post. Pozostałe, to wybujałe
                    temperamenty polemiczne, oraz mnóstwo domysłów. Jesli Tenzing chce
                    cokolwiek uratować, w tym samą siebie. Niech idzie na terapie,
                    lub do Al-Anon. Tam jest miejsce właściwe dla osoby na początku
                    procesu wychodzenia z alkoholowego związku. Tutaj jak widze od ponad
                    pół roku, odbywa się jarmark próżności i osobistych rozgrywek.
                    Więcej tu już pisac nie zamierzam.
                    Życze wszystkim więcej tolerancji i osobistego szcześcia, bo z
                    Waszych wypowiedzi jawi mi się smutny obraz głeboko upośledzonych
                    społecznie ludzi.
                    zonaabstynenta
                    • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 14:12
                      Więcej tu już pisac nie zamierzam.
                      Życze wszystkim więcej tolerancji i osobistego szcześcia, bo z
                      Waszych wypowiedzi jawi mi się smutny obraz głeboko upośledzonych
                      społecznie ludzi.


                      Niech Twoja tolerancja prowadzi Cię zatem w lepsze stany
                      świadomości, które spowodują utworzenie kolejnego nicka i
                      błyskotliwość kolejnego upośledzonego społecznie zachowania :-)
                      Super deczyja :-)
                  • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 14:26
                    wszystkie moje posty stanowią jasną odpowiedź na te, dość oczywiste pytania

                    dość znaczącą jest już samo założenie tego wątku...

                    "nie nadążanie" to efekt tempa podejmowanych ostatnio decyzji
                    Co więcej... Nie chciałam wprowadzać zakłóceń swoimi wynurzeniami. Ja cienka
                    przy Was jestem. I tyle:) Przecież mój Mąż poturbował mnie dopiero pierwszy
                    raz... W tym miejscu współczuje i żal mi osoby, która pozwalała sobie na to
                    przez lat 30... Jeszcze większy, ze się tym "chwali" z wykorzystaniem wykrzykników.

                    splot wydarzeń, w tym najważniejszego jestem chora, a dostępna w tym momencie
                    "dziupla" to mieszkanie, w którym przebywa półroczne dziecko. Nie rozwlekając -
                    od wczorajszego wieczora jestem w domu. Z zaskoczenia. Gdy zobaczył, że jestem
                    wpadł do sypialni i nie mógł przestać mnie przytulać.

                    Ważniejsza (w końcu zawsze da się coś znaleźć) bałam się, że stracę serce, miętę
                    i to wszystko co niezbędne do szczęśliwego życia z drugim człowiekiem. Choćby
                    nie wiem jak spokojnie i chłodno przyjmowane oskarżenia, manipulacje i szantaże
                    bolą jak diabli. I zostawiają ślad. I co z tego, że będę twarda i da to efekt -
                    jak zamiast wracać do Męża "świadomego" powoli i bez oglądania się, pójdę w
                    zupełnie inną stronę.

                    kolejna ważna:) Spotkanie z księdzem uważam, za doskonały krok. Szykuje się
                    ostra (i mądra) interwencja, przewidziana na piątek. Konfrontacja z zaskoczenia.
                    I będę w domu gdy wróci. Niech się wścieka i niech czuje się zdradzony. Niech mi
                    nawet nigdy nie wybaczy. Ale najważniejsze, że nie będzie mógł (chyba) sobie
                    wmówić, że go odtrącam, porzucam.
                    No i mi lżej jak cholera. Reakcja księdza - z mojej perspektywy najlepsza do
                    przewidzenia. Wręczyłam info "jak się zachować, by nie pomagać pić". Jesteśmy
                    zgodni, że zanim nie porozmawiają z księdzem, wstrzymujemy informowanie
                    rodziców. Reakcja ojca mojego męża będzie najprawdopodobniej bardzo niewłaściwa
                    i groźna. Dowiedzą się po ich rozmowie.

                    A Mąż - wniebowzięty, przyklejony do mnie, szczęśliwy (i tu prośba, by wszystkie
                    osoby próbujące uzasadnić picie mojego męża poprzez moją rolę w związku
                    porzuciły ten kierunek i - proszę wybaczyć - pewnie własne schematy). W lodówce
                    były 3 piwa. Zaproponował, powiedziałam, że nie piję. On czy w ogóle? Ja, że
                    tak. Wypił jedno. Choć jakie to ma znaczenie, czy je wypił czy nie. Ale słabo mu
                    się je piło:)

                    W czwartek idzie na firmową imprezę. Powiedziałam, że bardzo mi zależy, żeby się
                    nie upił. Reakcja "A niby co takiego się stanie, jak wrócę pijany?"
                    odpowiedziałam "tego nie wie nikt"/ Odpowiedź:"a co boisz się, że Cię pobiję".
                    Nie odezwałam się.
                    Jakby mi ktoś powiedział, że w życiu usłyszę coś takiego i to właśnie od tego
                    człowieka... Wychodzi na to, że bagatelizuje całe to wydarzenie i faktycznie
                    jest przekonany, że to co zrobił to przypadek i niechcący. Jest absolutnie
                    pewien, że coś takiego już nigdy się nie wydarzy. Tym razem już go nie pytałam,
                    skąd to przekonanie. W ogóle go nie pytam, nie domagam się wyjaśnień. Chcąc nie
                    chcąc, szykuję go na piątkowe spotkanie z księdzem. Chcę mu utrudnić myślenie o
                    mnie źle - bez względu na efekt tego spotkania. I - uprzedzając kpiące zarzuty -
                    nie dla siebie, tylko dla niego, dla nas.

                    słoneczności

                    • renebenay Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 15:40
                      Przedtem juz napisalem ze,napewno wrocilas do domu i znajdujesz pod opieka
                      niebios-jak bardzo bym chcial aby Twoj slubny dobrze przylozyl ksiedzu.
                      • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 15:57
                        RAZ JESZCZE: NIE TRAĆ CZASU!
                        • deoand Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 16:30
                          Cos tam pisałas , że nie dasz sobie przypisać winę za zaistniała sytuacje ... i
                          tak i nie ... za sam oczywiście alkoholizm męża jeśli on jest naprawde to nie
                          ale za to , że po niespełna pół roku małżeństwa sytuacja jest w waszym związku
                          delikatnie mówiąc skomplikowana to już tak .. w końcu jesteś po studiach /
                          chyba tak /
                          znałaś człowieka i wcześniej i od dwóch lat i co ... pół roku po ślubie i już
                          problem

                          Ale stało sie więc tym bardziej trzeba teraz dokładnie przyjrzeć się człowiekowi
                          i oceni c czy z tego związku coś będzie czy nie ..
                          w końcu niedługo może byc dziecko naprzykłąd i to juz dokładnie komplikuje sytuację

                          czynisz próby i bardzo dobrze - trudno się rozwodzić po pół roku po slubie

                          Z drugiej strony nie znamy relacji drugiej strony jak to było z perspektywy męża
                          Baba wredna jest to ostatecznie wie każdy chłop ale mimo tego jeśli juz biedak
                          ożeni sie to każdy marwi sie o to aby żonie nic się nie stało . Chyba , że
                          rzeczywiście jakis cynik i ma druga - normalny mąż martwi sie o żone i wymaga
                          tego samego i co górnolotnie brzmi odwzajemnionej miłości !!!!

                          a z tym bywa u kobiet róznie i niestety jak juz pójda na ten Alanon to kompletny
                          klops - na niektórych terapiach zreszta też ...

                          Sztandarowa teza terapii a na Alanonie to nawet dogmat ... zajmij się soba - nie
                          interesuj sie mężem bo wpadniesz we współuzależnienie to poczatek końca każdego
                          związku małżeńskiego ....

                          Małżeństwo to właśnie nic innego jak wzajemne współuzależnienie !!!!!!
                          i każdy sobie rzepke skrobie to dobre po 30 latach jeśli już a nie po pół roku
                          związku .
                          Jak ma tak być , że los drugiego nic ma nie obchodzić druga strone to naprawdę
                          daj sobie spokój a ostatecznie można w polskim prawie skorzystać z instytucji
                          separacji ... oby nie było trzeba

                          pzdr deoand - to na tyle - może cos wyniknie nowego ..
                          • deoand Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 16:39
                            A niby co takiego się stanie, jak wrócę pijany?"
                            odpowiedziałam "tego nie wie nikt"/ Odpowiedź:"a co boisz się, że Cię pobiję".
                            Nie odezwałam się.

                            Tu wg mnie bład - oczywiście łatwiej napisać niż zrobić

                            Powinno byc - Wylądujesz za kratkami ... Żadnego bicia w naszym związku nie
                            będzie - pierwszy i ostatni raz tak było ...

                            jeśli mąż ma poczucie humoru to dla zmiejszenia napięcia można dodac

                            prześpisz sie na wycieraczce !!!

                            pzdr deoand
                          • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 17:00
                            Mam niesłabnące wrażenie, że Szanowny "deoand" słabo z kolei czyta to ca ja piszę.

                            Czy doprawdy moje posty (szczególnie ostatni - długi) świadczą o tym, że zgodnie
                            z wytycznymi terapii zajmuję się sobą?

                            nasze życie bez alkoholu jest naprawdę fajne (ze wszystkimi blaskami i
                            nędzami:). Sprzeczki po alkoholu się zdarzały od zawsze, potem nasilały i
                            zwiększały częstotliwość. Teraz są zawsze. Pojawiła się przemoc.

                            W moim jednak mało standardowym przypadku łączenie sytuacji małżeńskiej z
                            problemem alkoholowym i szukanie na siłę korelacji, oraz aspektów wtórności i
                            pierwotności problemu, to ślepy zaułek.

                            "... w końcu jesteś po studiach /chyba tak /"
                            zostawmy proszę studia w spokoju. Co do nich - mimo, że kierunkowe nijak się
                            mają do sytuacji, w której człowiek ląduje bezpośrednio.

                            No i jak teraz zacznę straszyć Męża więzieniem, to z pewnością nam pomoże, nie
                            ma co...

                            • deoand Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 17:57
                              No i jak teraz zacznę straszyć Męża więzieniem, to z pewnością nam pomoże, nie

                              Nie wiem czy pomoże czy nie - różnie bywa ale przemoc jest niedopuszczalna i tu
                              akurat zgadzam się z doktryna terapeutyczną

                              Zero przemocy fizycznej ... a od przemocy fizycznej jest Policja i areszt czy
                              Izba Wytrzeźwień !!

                              ale to w końcu ty wiesz jaka ta przemoc jest naprawde

                              Natomiast jeśli twój mąz jest naprawdę alkoholikiem w stadium alkoholizmu
                              przewlekłego ale to trzeba wiedzieć naprawde od fachowców marne szanse na sukces
                              ...

                              i studia maja tyle do rzeczy , że na studiach obecnych uczą chyba logiki i
                              wyciągania wniosków z przesłanek ....

                              ale żeby wyciągnąc wnioski to rzeczywiście trzeba pozbierać wszystki fakty do
                              kupy jak również wszystkie zdania innych i na plus i na minus i wtedy podejmować
                              decyzje ...

                              a decyzja naprawde jest jedna albo jesteśmy razem albo do widzenia

                              nie ma innej logicznej opcji .. bo oczywiście można narodzic iles tam dzieci i
                              30 lat dac się obijac .. prosze bardzo ale teraz takich tępych czy bogobojnych
                              kobiet to juz chyba nie ma ...
                              Te żony alkoholików , które dla idei zostaja z nimi to juz epigonki przeżytek
                              dziejowy ..

                              Ja oczywiście lubię polemiki o czym pisała zona -coś tam zanim nie zabrała swoje
                              laleczki i uciekła z piaskownicy ale twoj pierszy wywód jest klasycznym
                              przykładem różnic myślenia męskiego i damskiego bez oceniania co dobre co złe .
                              Na pewno ja będę patrzył z męskiego oka i .... ja ci tu serce na dłoni i
                              najlepsze rady a Ty cyt 'nie czytasz dokładnie moich postów "

                              To oczywiście jest prawda - mężczyzna z reguły nie czyta dokładnie postów ani
                              nie słucha dokładnie żony czy innej kobiety / chyba , że kochanka przed
                              konsumpcją / ale wyciąga wnioski co do meritum a nie co do szczegółów !!!!

                              Taka fizjologia hahaha

                              pzdr deoand
                              • renebenay Mea culpa 04.11.09, 18:59
                                Na poludniu Francji mowi sie ze,bog dal kobiecie inteligencje a mezszczyznie
                                sile,ja chcialbym sie zapytac autorke tego watku:co zrobila aby maz nie pil
                                ponad norme,co zrobila aby nie byl alkohol konsumowany pod wlasnym dachem,czy
                                kiedys zrobila jakas uroczystosc rodzinna bez alkoholu itd,itd.
                                Wielki blad zrobila przeciwstawiajac sie fizycznie pijanemu mezowi,to jest to
                                samo jakby chciec zatrzymac rozpedzone auto wlasnym cialem.W takich sytuacjach
                                nie wolno samej ryzykowac zdrowia czy nawet zycia bo od tego jest policja,to
                                niewazne ze,to jest ukochany partner czy maz bo on nie ma zadnego prawa robic
                                komus krzywdy a szczegolnie swojej malzonce.
                                Pisalem wczesniej aby nie mieszac w wasze sprawy trzecie osoby bo chcialem
                                podpowiedziec aby zrobila najpierw stopniowo porzadek pod wlasnym dachem,tzn tak
                                zajac meza aby nie mial czasu na alkohol,dlaczego nie zrobic jakiejs imprezy bez
                                alkoholu,przeciez mozna z zonami wlasnych przyjaciol cos takze zrobic,itd,itd.
                                Bardzo wyraznie pisze ze,nie jest winna za obecny stan ale niestety popelnila
                                sporo bledow nie chcac widziec wczesniejszych wydarzen,jezeli jak pisze kocha
                                meza to niestety niech nareszcie cos zrobi z wlasnej inicjatywy aby bylo lepiej
                                i ku jej mysli.
                                Przywolanie ksiedza do domu jest rowne wlasnej bezradnosci i kapitulacji,troche
                                odwagi,przebieglosci i kobiecj dyplomacji wiecej pomoze anizeli ksiadz bo po
                                jego wizycie maz bedzie pil ale w tajemnicy przed wszystkimi-pisze pil jezeli
                                jednak jest alkoholikiem a to najpierw trzeba udowodnic.Pozdrowienia
                              • jerzy30 tenzing - wobec alkoholu nie ma "cienkich czy grub 04.11.09, 20:10
                                to apropo Twojej wypowiedzi "Ja cienka przy Was jestem. I tyle:)"
                                To jest produkt ktory za nic ma doswiadczenie wiele lat
                                tzrezwiejacych wiele lat kobiet "wspoluzaleznionych". chwila nieuwagi
                                i trach - gorzala zwycieza.
                                Co do Twojej intuicji to Cie dobrze prowadzi a jesli chodzi o
                                zaufanie to ufaj raczej tylko sobie. Nigdy pijacemu alkoholikowi czy
                                pijacemu "nadmiernie", pijacemu na "smutki" [alkoholikiem trza sie
                                uznac samemu - "normalny" terapeuta nikomu tego nie powie].
                                Alkoholik kazdego w kozi rog zapedzi. taka juz jego natura.
                                • aaugustw Re: tenzing - wobec alkoholu nie ma "cienkich czy 05.11.09, 15:48
                                  jerzy30 napisał:
                                  > to apropo Twojej wypowiedzi "Ja cienka przy Was jestem. I tyle:)"
                                  > To jest produkt ktory za nic ma doswiadczenie wiele lat
                                  > tzrezwiejacych wiele lat kobiet...
                                  ___________________________________.
                                  Nie wiedzialem jerzyk, ze masz takie doswiadczenia niewiescie...!
                                  A.. ;-)
    • drak02 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 21:47
      Tenzing, nie wiem czy twój mąż jest uzależniony czy "tylko" pije szkodliwie. Z
      cała pewnością ma problem z alkoholem i to jest niepokojące. Pewnie jak będzie
      dalej pił to takie awantury będziesz miała częściej- to masz jak w banku. Nie
      jest rzeczą normalna ,że ktoś sie upija i nie kontroluje swojego zachowania-
      osoby ktore nie mają problemu alkoholowego z całą pewnoscią tak sie nie
      zachowują. Wyobrazasz sobie siebie w takiej sytuacji, że nawaliłaś sie jak
      mesershmidt , krzyczysz , szarpiesz kogoś i demolujesz mieszkanie.
      Podejrzewam , ze raczej nie.
      Gdybym był na twoi miejscu zrobiłbym mniej wiecej to samo co ty.
      Wyobrazasz sobie że macie dziecko ( dzieci) i twój mąż nawalony miota sie i
      bełkocze - to dosyc ponura wizja.
      Gdybym był na twoim miejscu byłbym bardzo nieufny wobec wszystkiego co on mówi i
      o czym zapewnia. Warto pamietac , ze dla ciebie najważniejsza jestes ty sama i
      warto zadbac przede wszystkim o siebie. O męza tez ale tylko wtedy gdy on sam
      zechce zadbac o siebieo wasz zwiazek. jezlei mu na tobie zalezy zrobi wszystko
      aby byc z tobą a jezeli mu nie zalezy - to bedzie sobie dalej chłał . Trzymaj
      sie i nie daj sobą manipulować - zarówno w życiu i jak i na forum.
      • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 04.11.09, 22:22
        :)
      • ela_102 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 13.11.09, 19:24
        drak:
        osoby ktore nie mają problemu alkoholowego z całą pewnoscią tak sie nie
        zachowują. Wyobrazasz sobie siebie w takiej sytuacji, że nawaliłaś sie jak
        mesershmidt , krzyczysz , szarpiesz kogoś i demolujesz mieszkanie. Podejrzewam ,
        ze raczej nie.


        Twoja pewność, co do tego, że bez problemu alkoholowego nie można zachować się
        agresywnie i totalnie "odjazdowo" mnie wręcz szokuje.
        Czyżby przemoc domowa, Twoim zdaniem istniała tylko w alkoholowych rodzinach? bo
        jeśli tak to muszę zaoponować.
        Osobiście znam sporo osób uwikłanych w agresję i przemoc, bez aspektu
        alkoholowego i odwrotnie, bardzo łagodnych ludzi pomimo, że pijaków.
      • maria355 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 19.02.10, 23:20
        Hej Drak! Pamietasz mnie? Kiedys na tym forum mi pomogłeś. Dziękuję.
        Udało nam się: mój mąż w końcu poszedł na terapie zamkniętą i już
        minęły dwa lata. Jesteśmy szczęśliwą rodziną, chyba szczęśliwszą,
        niż bylibyśmy bez doświadczenia alkoholowego.Absurd?
        Pozdrawiem
        Maria
        • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 20.02.10, 11:35
          maria355 napisała:
          > Udało nam się: mój mąż w końcu poszedł na terapie zamkniętą i już
          > minęły dwa lata. Jesteśmy szczęśliwą rodziną, chyba szczęśliwszą,
          > niż bylibyśmy bez doświadczenia alkoholowego.Absurd?
          _______________________________________.
          A co Twoj maz na to...!?
          Co robi(cie) obecnie w tym kierunku...!?
          A...
    • drak02 Do tenzing 07.11.09, 10:48
      Masz jakieś nowe wieści ?
      • e4ska Re: Do tenzing 07.11.09, 11:20
        Drak... nie daj sobą manipulować - zarówno w życiu i jak i na forum.

        Poczytaj uważnie autorkę, a potem spokojnie czekaj na dalszy rozwój wypadków.
        ;-)
        • drak02 Re: Do tenzing 07.11.09, 15:35
          e4ska napisała:
          > Poczytaj uważnie autorkę, a potem spokojnie czekaj na dalszy rozwój wypadków.
          > ;-)

          Dobrze mamusiu :-)
          • e4ska Re: Do tenzing 07.11.09, 16:26
            Czuj się adoptowany!
            ;-)))
            • tenzing30 Re: Do tenzing 10.11.09, 14:35
              jest spokojnie. Jest alkohol ale umiarkowany (cóż to w ogóle za określenie w tej
              sytuacji) i nie codzienny (i dobrze i źle).
              Ja odmawiam. Konsekwentnie daję do zrozumienia, że status quo zostało zachwiane,
              że fakt powrotu nie zmazuje wydarzenia i wcale nie jest ok. "Coś się wydarzyło i
              sprawa nie jest załatwiona". Wie, że moja nieobecność nie była formą kary i
              powrót nie oznacza rezygnacji z mojej oceny sytuacji i twardego stanowiska (choć
              nie werbalizowanego).

              Na propozycję środowej imprezy, tradycyjnej w moim życiu od 7 lat "kasztanki"
              odpowiedziałam, że nie potrafię z entuzjazmem zareagować na ten pomysł, bo
              wyobrażenie imprezy i wódki zamiast radości, powoduję niechęć i obawy. Mówiłam
              to bardzo spokojnie i bez wyrzutów. O dziwo nie zareagował złością osoby, przeze
              mnie unieszczęśliwianej. Nie powiedział nic. Mam wrażenie jakby coraz bardziej
              mnie słyszał. Być może bardzo mylne. Być może to tykająca bomba...
              Jednak z mojej strony ani słowa o konsultacji z psychologiem.

              Zadzwonił do niego ksiądz i umówili się z mężem na niedzielny obiad u nas, czym
              jestem co najmniej pobudzona... W poniedziałek wyjeżdżam na tydzień, nad morze -
              więc to dość fortunny zbieg okoliczności.

              Z czwartkowej imprezy firmowej (wielogodzinnej) wrócił wcięty, nie pijany w
              nastroju "zajączka przytulaska". Oczywiście chciał jeszcze chociaż jedną
              szklaneczkę piwa... Odpowiedziałam, że super że po tylu godzinach darmowego
              alkoholu wszelkiego gatunku, nie wrócił pijany i szkoda to zaprzepaścić,
              dobijając się browarem. Nazwał mnie tyranem (bez złości) i poszedł spać.
              Oczywiście w drugim pokoju. Odmówiłam spania ze "śmierdzielem". Nie wziął sobie
              kołdry, ja go nie przykryłam. Wczołgał się rano zmarznięty - "czemu mnie nie
              przykryłaś?"; "czemu nie wziąłeś sobie kołdry?".

              i tyle tego.

              Tak jakby sobie czekam, obserwuję. Nie podejmuję żadnych ostatecznych decyzji.
              Bardzo fajnie i przyjemnie:) spędzamy razem czas i dobrze się z tym czuję. Taka
              trochę zawieszona jestem.

              Czekam na niedzielną "konfrontację". To z pewnością wniesie coś nowego.
              a czy będzie bodźcem jakiejkolwiek zmiany...

              pozdrawiam wszystkich:)


              • drak02 Re: Do tenzing 11.11.09, 07:17
                t30 - wysłałem email na na twój adres gazetowy
              • martula06 Re: Do tenzing 11.11.09, 23:48
                Witaj
                Opowiem ci moją historie.
                Jesteśmy razem 6 lat mamy dwie córeczki 4 i 2 letnią. Mój mąż jest alkoholikiem. Chociaż on tak nie uważa :)Zaczynało sie niewinnie po 2 piwka dziennie teraz jest tego dużo dużo więcej i to w różnych kombinacjach. Agresja pojawiała się stopniowo. Oczywiście sztandarowe "że pije przeze mnie" i inne teksty o których na szczęście poczytałam i nie załamałam sie po ich usłyszeniu. Standardowe obwinianie zony przez alkoholika. Później zaczęła sie agresja słowan i wyzywanie od głupich idiotek a potem stopniowo "pacnięcia" w głowę (tak to nazwał mój mąż). Groźby że mnie zabije i wymachiwanie nade mną pięściami, wybite szyby w drzwiach, wybite dziury w drzwiach, które nie miały szyby. Wyprowadziłam się, obiecał że pójdzie na terapię był 3 razy i stwierdził że to bez sensu. była chwila spokoju a potem od nowa. Powiedziałam o wszystkim teściom, na początku to zbagatelizowali nawet stwierdzili że sie czepiam bo przecież on dużo pracuje i takie tam. stopniowo teściowie sie przekonywali, że niestety nie są to moje wymysły i są załamani bo nie mogą synowi pomóc.
                Znowu była kolejna akcja alkoholowa - wyprowadziłam sie do teściów, wszystkim nam obiecał że pójdzie sie leczyc - wróciłam i guzik z tego nawet nie chciał o tym słyszeć a na wszystkie pytania w tym temacie reagował agresywnie. Ostatnio agresja pojawiła sie jak był trzeźwy popychał mnie i szarpał za szyje- oczywiście to była moje wina - a później poszedł kupic sobie flaszke coby rozładować napięcie. Ja siedziałam całą noc w pokoju dzieci, trzęsłam się ze strachu i modliłam żeby nie przyszedł. Bardzo sie bałam. Następnego dnia wyprowadziłam sie i nie zamierzam wrócić. Boje sie go, boje sie o siebie, boję się o córki. nie mam pewności, że jak podrosną to nie zaczna byc "pacane' po głowie. Chciałbym wierzyc, że on pójdzie sie leczyć, ale jakoś nie moge. Perspektywa rozwodu mnie nie przeraża, bardziej przeraża mnie wizja siebie pobitej i nieprzytomnej, tatusia naprutego do nieprzytomności i moich dwóch corek, którymi nie ma sie kto zając i ktore z przerażeniem na to patrzą. Może to wizja straszna i przesadzona ale niestety taka mam. Nie chce Ci nic radzic, chciałam po prostu napisać jak to u mnie wyglądało. Pewnie to wszystko bardzo chaotyczne ale pisane prawie "na gorąco". Życze Ci mądrych decyzji bo życie mamy tylko jedno. Pozdrawiam.
                • kajda28 Martula06 12.11.09, 11:04
                  > Jesteśmy razem 6 lat mamy dwie córeczki 4 i 2 letnią.

                  Jak odeszłam od męża mieliśmy za sobą 5 lat wspólnego (+1 bycia
                  razem) życia i dwójkę dzieci 4 i 2 lata. U mnie nie było agresji,
                  ale też zaczełam się bać- i dzieki temu znalazłam siłę aby odejść.
                  Strach nie jest niczym złym, ostrzega nas przed niebezpieczeństwem.
                  Mineło już 3 lata odkąd nie jestem z mężem, nie żałuje że odeszłam,
                  ale to nie zależało ode mnie, ja musiałam tak postąpić.
                  Martula pamiętaj tą czarną wizję jaką nam przedstawiłaś, ona pozwoli
                  Ci podejmować ważne decyzje dla ciebie i Twoich dzieci.
                  Jakbyś miała jakieś pytania pisz na pocztę.
                  Życzę powodzenia.
                  • obajednacy Re: Martula06 13.11.09, 12:32
                    Martula bardzo mnie wzruszyło to co napisałaś.Chciałam Ci tylko
                    napisać że nie wolno dać się bić,poniżać i upokarzać.Dobrą decyzję
                    podjęłaś i tak trzymaj.Pozdrawiam Cię serdecznie:)
              • ela_102 Re: Do tenzing 13.11.09, 19:37
                tranzing :-)
                Odmówiłam spania ze "śmierdzielem". Nie wziął sobie
                kołdry, ja go nie przykryłam. Wczołgał się rano zmarznięty - "czemu mnie nie
                przykryłaś?"; "czemu nie wziąłeś sobie kołdry?".


                Wiele żon alkoholików, postępowanie odwrotne do Twojego uważa po latach za swój
                podstawowy błąd. Dobrze, że nie macie dzieci, ja byłam tą córeczką która tatusia
                zawsze go okryła, a nawet ustąpiła łóżko sama lądując na materacu. Do głowy by
                mi nie przyszło, że można inaczej. Natomiast mój brat był tak wyszkolony przez
                żonę, że pijany zawsze kładł się w śpiworze pod stołem w salonie.
                Nie pije z małymi wpadkami 20 lat :-)
                Przestał pić 4 lata po zawarciu związku małżeńskiego z nią.
                W wieku 28 lat życia.
                • tenzing30 ech... 17.11.09, 20:52
                  zawieszenie jest nie do zniesienia
                  ksiądz był u nas w niedzielę
                  smacznie i sympatycznie było
                  nie było natomiast konfrontacji

                  temat sam się zahaczył ale baaardzo subtelnie - ksiądz w trakcie rozmowy
                  wspomniał o tym, że mężczyźni często (i tu gest gardłowy". Ja na to, że to
                  właśnie jest to element który w mojej ocenie zaburza naszą małżeńską sielankę.
                  Reakcja mojego męża - zacięcie i pioruny w oczach. Potem konsternacja. Ksiądz
                  zapytał co się stało, że się tak zaciął. Mąż na to, że nic, że wszystko ok. A
                  potem cisza. I koniec.
                  I jest to może punkt wyjścia - teraz ksiądz może zadzwonić i zapytać o co
                  chodzi, co się dzieje? I zobaczymy. Podpowiedziałam mu to kilka godzin temu (ja
                  dzwoniłam).
                  A mąż - milczy od momentu wyjścia księdza. Noc z niedzieli na poniedziałek
                  spędził poza naszą sypialnią. W poniedziałek wyjechałam na Wybrzeże. Wracam w
                  sobotę. Zupełnie nie wiem co mam dalej robić.
                  To że od momentu mojego powrotu było między nami ok, to efekt odstawienia przeze
                  mnie tematu konsultacji. Nie mam pewności ale z perspektywy mojego męża może być
                  tak: nie mówi = zrezygnowała z histerycznych żądań.
                  Więc słabo i do niczego nas to nie zbliża.

                  • darekwolf Re: ech... 17.11.09, 21:00
                    tenzing?..........Ty chyba bardzo lubisz rządzić
                    takie mam wrażenie........zachowujesz sie niemal jak teściowa z
                    kiepskich dowcipów.
                    a w ogole ty jestes osoba autentycznie wierzącą?.........bo jakos
                    nie kumam co mial ksiądz do tego. jako kolega Twojego partnera -
                    owszem to rozumiem. mozna miec kumpla ksiedza, lub policjanta.
                    ale ksiądza jako ksiądz w domu i pisanie o nim jako o księdzu
                    to całkowicie zmienia perspektywe. jakbyś napisala:
                    "- przyszedl do nas jego wieloletni przyjaciel, chcial nam
                    pomóc " itd etc.......to by mialo wymiar osobisty
                    a jak piszesz - "ksiądz"...........brzmi to jak kolejna próba
                    wytresowania faceta podług Twojej woli.
                    • tenzing30 Re: ech... 17.11.09, 21:11
                      zechcij poczytać wszystko - potem wyciągaj wnioski
                      jeśli nie zechcesz - proszę nie pisz

                      w tym przypadku ksiądz to od wielu lat bliski człowiek, dodatkowo o bardzo
                      silnym autorytecie

                      a co do moich upodobań (cyt. "chyba bardzo lubisz rządzić")
                      moim największym byłoby nigdy nie zaistnieć na tym forum, w roli którą niestety
                      odgrywam...
                      • aaugustw Re: ech... 17.11.09, 21:20
                        tenzing30 napisała:
                        > ...w tym przypadku ksiądz to od wielu lat bliski człowiek,
                        dodatkowo o bardzo silnym autorytecie
                        _____________________________________.
                        Co tam ksiądz o silnym autorytecie...!
                        Gdy w gre wchodzi choroba alkoholowa, on jest wtedy malym piwkiem...
                        A...
                      • darekwolf Re: ech... 17.11.09, 21:21
                        ja nie wyciągam wniosków.tu jest net
                        i wyciaganie wniosków na czyjs temat , to wielce nieodpowiedzialne
                        zachowanie.
                        ja tylko napisałem jak Ciebie odebrałem, własnie po przeczytaniu
                        tego co napisałas.
                        Twoje upodobania mnie kompletnie nie interesuja.
                        tak ja nie interesuje mnie Twój opis tego co podobno
                        wtsrzasneło Twoim partnerem ,a co nie. bo to wie tylko on sam.
                        i może kiedys powie Ci prawde.
                        dla mnie jest nie do pomyslenia, że jakis facet zachowuje sie w
                        mojej obecności skandaliczniewobec innej kobiety chocby i zony,
                        że jest pijany i agresywny....a ja łaskawie daje sie zonie zabrac
                        do domu.
                        mnie sie to we łbie nie mieści. gdybym jatam był droga Tenzing i
                        byłbym jakies 20 lat młodszy........to bys teraz pisala ,ze
                        wysylasz swojemu facetowi paczki z papierosami i cebula do kicia.

                  • tenzing30 Re: ech... 17.11.09, 21:03
                    we wtorek zostaliśmy zaproszeni do jego kolegi z czasów liceum
                    ja nie piłam, Mąż powiedział że się nie upije

                    Zaczęli pić, kolega zrobił się makabrycznie - dostał szału, zachowywał się
                    skandalicznie nie przejmując się błaganiami czy groźbami swojej żony karmiącej
                    piersią ich roczną córkę.
                    Mąż upić się nie zdążył i był przerażony tym co widzi. Jak drążył temat
                    powiedziałam, że dwa tygodnie temu zachowywał się identycznie i gorzej...
                    trzepnęło go. Odmówił dalszego z nim picia, uspokoił go i wyszliśmy.
                    będę mu o tym przypominała...
                    jeśli (tu odwołanie do poprzedniego postu) będę miała okazję
                    pozdrowienia
                    ps.
                    i dzięki, za szepty
                    i czas poświęcony na czytanie tego trochę pamiętnika
                    :)
    • tenzing30 Re: jak go "wkręcić" do specjalisty 14.01.10, 13:54
      tak właśnie myślałam, że Ty mnie Drogi "A" nie zawiedziesz...

      nie dywagujcie proszę, czy zbieram komukolwiek czas czy nie.
      ja dzięki nim i one dzięki mnie - czujemy się lepiej i dzielniej i zdecydowanie
      bardziej autonomicznie.

      Dla mnie , istota w tym by nie tkwić w tej autonomii obok człowieka,
      bezczynnie. Sobie i jemu trując życie.
      Dając czasowi, czas.

      Nadal czekam na okrawki Waszych historii. Co zrobiły albo czego nie zrobiły
      bliskie Wam osoby, by pomóc Wam się ocknąć? I wierzę, że w ten sposób również
      sobie a może z tą przede wszystkim intencją (tej jestem zdecydowanie bliższa),
      poprawiły jakość własnego życia.

      do "A": więcej refleksji, mniej schematu.

      pozdrowienia

      • pierzchnia Re: jak go "wkręcić" do specjalisty 14.01.10, 14:16
        Ja tu nie widzę problemu alkoholowego.
        Problem jest z Tobą.
        • aaugustw Re: jak go "wkręcić" do specjalisty 14.01.10, 14:33
          pierzchnia napisał:
          > Ja tu nie widzę problemu alkoholowego.
          > Problem jest z Tobą.
          _______________________________________.
          Cholera jasna... - Ja, ktory nic nie daruje pierzchni,
          nie moge i nie potrafie jakos zareagowac kontra na te slowa...(!?)
          Rzadko sie u mnie pojawia takie uczucie rozterki.
          Czyzby sprawa nie lezala w obszarze uzalenien od alkoholu...!?
          A... :-(
      • aaugustw Re: jak go "wkręcić" do specjalisty 14.01.10, 14:25
        tenzing30 napisała:
        > tak właśnie myślałam, że Ty mnie Drogi "A" nie zawiedziesz...
        - - - - - - - - - - - -
        ;-) To tylko od Ciebie zalezy ile zechcesz wziasc...! ;-)
        ______________________________________________.
        tenzing30 napisała dalej:
        > nie dywagujcie proszę, czy zbieram komukolwiek czas czy nie.
        > ja dzięki nim i one dzięki mnie - czujemy się lepiej i dzielniej i
        zdecydowanie bardziej autonomicznie.
        - - - - - - - - - - - - - - - - -
        Teraz to zmienia postac rzeczy... - Na swoja obrone, (po tym co
        mi "zarzucilas", zebym byl wiecej refleksyjny, a mniej schematyczny)
        mam to, ze w poprzednim swoim liscie napisalas cos takiego, (cyt.):
        "Jak postępować z człowiekiem wobec którego ma się podejrzenia a
        raczej przekonanie co do nadużywania alkoholu/uzależnienia?" -
        W moim logicznym rozumowaniu (i z doswiadczenia) wynika z tego, ze
        nie chodzisz na zadne spotkania, w przeciwnym wypadku dowiedzialabys
        sie jak postepowac...! - OK. mimo tego: Przepraszam Cie za te
        niesluszne podejrzenia, a raczej nieporozumienie...! ;-)
        ___________________________________________.
        tenzing30 napisała dalej:
        > Dla mnie, istota w tym by nie tkwić w tej autonomii obok
        człowieka, bezczynnie. Sobie i jemu trując życie.
        > Dając czasowi, czas.
        > Nadal czekam na okrawki Waszych historii. Co zrobiły albo czego
        nie zrobiły bliskie Wam osoby, by pomóc Wam się ocknąć?
        - - - - - - - - - - - - - - - - -
        Z tego co do tej pory napisalas, widze ze Twoj partner nie jest
        jeszcze tak daleko, (czy tak nisko), jak ja bylem...
        Ale z drugiej strony dzisiaj wspoluzaleznieni sa bardziej
        doinformowani o tej chorobie... - To "dno" dzisiaj jest o wiele
        bardziej juz podwyzszone. Napisze jednak co mi pomoglo, otoz to,
        kiedy moja zona pewnego pieknego dnia wziela dwojke dzieci i po
        prostu odeszla ode mnie... - Dla mnie byl to bolesny szok...
        A...
    • marcelinoo Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 15.01.10, 20:14
      witaj twój mąż ma poważny problem alkoholowy ja mam żone i 5letniego synka i też
      wiele szkód i krzywdy wyżądziłem rodzinie właśnie przez picie ale jego na
      leczenie nie oddasz musi sam chcieć ja poszedłem na leczenie w 12,01,010 ale
      żebym tam trafił to musiała żona i rodzina sie odemnie odwrucić zona wywaliła
      mnie z domu i zato jej dziękuje bo pewnie prośby jej by nie pomogły. niechcem
      sie wtrącać ale zostaw go niech chleje dalej i stacza sie kiedys napewno
      zmadrzeje ale może być juz zapużno bo ułożysz sobie życie z innym! chyba że
      bardzo cie kocha to zacznie leczyć sie od razu
      • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 15.01.10, 20:24
        dzięki "marcelinoo", że chciało Ci się napisać.
        choć przemawia do mnie logika ultimatum, o którym piszesz
        póki co poszukuję sposobów mniej drastycznych
        "porzucenie alkoholika, to nie jedyna droga" - to usłyszałam na drugim spotkaniu
        grupowym
        i póki co tego się trzymam, szukając innych ścieżek

        A ZA CIEBIE TRZYMAM WIELKIE KCIUKI
        • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 16.01.10, 11:02
          tenzing30 napisała:
          > dzięki "marcelinoo", że chciało Ci się napisać.
          > choć przemawia do mnie logika ultimatum, o którym piszesz
          > póki co poszukuję sposobów mniej drastycznych
          > "porzucenie alkoholika, to nie jedyna droga" - to usłyszałam na
          drugim spotkaniu grupowym i póki co tego się trzymam, szukając
          innych ścieżek
          _____________________________________________.
          Widze, ze koniecznie chcesz wynalezc koło od nowa...
          Tenzing30, nikt nie namawia Ciebie do "porzucenia" meza.
          "Marcelinoo" (podobnie jak i ja to zrobilem), podzielił
          sie z Toba tylko tym, co jemu pomoglo...
          On pisze, zebys mu dala spokoj, zebys nie przeszkadzala
          mu w piciu, bo pomoc Ty mu nie potrafisz... - Nikt mu pomoc nie
          potrafi, jezeli on te pomoc sam nie poprosi...!
          Nikt nie kaze Tobie na stale od niego odejsc...!
          Zobacz: Ja mam dalej te sama zone, ktora kiedys ode mnie odeszla...
          Marcelinoo prawdopodobnie takze...(!?).
          Co chcesz udowodnic swiatu... - Ze jestes Jezusem uzdrowicielem...!?
          A...
        • kajda28 Chyba tego szukasz... 16.01.10, 11:18
          forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=851&w=78800740&a=79245283

          To bardzo stary link, mam nadzieję ze jeszcze działa.

          I jeszcze coś takiego znalazłam, dużo tu takich opowieści, wystarczy
          wstukać w wyszukiwarkę.

          forum.gazeta.pl/forum/w,23082,15404171,15404171,Wspoluzaleznienie_przeklenstwo_dla_rodziny_.html
          • pierzchnia Re: Chyba tego szukasz... 17.01.10, 10:44
            Babskiego pragmatyzmu nie znoszę natomiast rozumiem kogoś, kto po prostu nie
            wytrzymuje psychicznie.
            Skoro alkoholizm to choroba to jako ślubne małżonki powinnyście wypełniać
            przysięgę złożoną Bogu-na dobre i na złe.
            Gdyby facet dostał wylewu i cały czas leżał nieruchomo, w łóżku to byłoby lepiej?
            Podobnie jak Wolf, w swoim życiu spotkałem niewiele wartościowych kobiet,
            reszta-co krok to złotówka.
            • aaugustw Re: Chyba tego szukasz... 17.01.10, 11:20
              pierzchnia napisał:
              > Babskiego pragmatyzmu nie znoszę natomiast rozumiem kogoś, kto po
              prostu nie wytrzymuje psychicznie.
              > Skoro alkoholizm to choroba to jako ślubne małżonki powinnyście
              wypełniać przysięgę złożoną Bogu-na dobre i na złe.
              > Gdyby facet dostał wylewu i cały czas leżał nieruchomo, w łóżku to
              byłoby lepiej?
              > Podobnie jak Wolf, w swoim życiu spotkałem niewiele wartościowych
              kobiet, reszta-co krok to złotówka.
              ___________________________________________________.
              Widzisz pierzchnia, zeby brac sie do tak powaznych tematow,
              (alkoholizm, swiat, kobiety, etc...) trzeba miec juz troszke
              doswiadczenia zyciowego, nie mowiac juz o tym niezbednym "oleju" w
              glowie...!.
              Zeby, np. oceniac przysiegi malzenskie przed oltarzem trzeba znac
              zasady na ktorych opiera sie Kosciol. Nie mowiac juz o tym, ze nie
              slubowalo sie picia alkoholu, zawalania obowiazkow ojca, meza,
              etc... - Nie musze tu chyba takze pisac o tym, ze naduzywanie
              alkoholu jest "grzechem"...
              Podobnie, jak z ta ocena kobiet pod katem ich "wartosciowosci", tu
              trzeba juz byc malym (albo i duzym...!?) ;-) debilkiem, zeby to
              robic...!
              Podpowiem ci wiec pierzchnia, gdyz kardynalnych bledow sie nie
              wybacza... - Wiedz, ze kazdy trafia na takiego, na jakiego
              zasluzyl...! - Czyli:
              "Jaki szedl takiego spotkal...!" ;-)
              A...
              • pierzchnia Re: Chyba tego szukasz... 17.01.10, 11:37
                Znów ci czacha dymi...
                • aaugustw Re: Chyba tego szukasz... 17.01.10, 12:05
                  pierzchnia napisał:
                  > Znów ci czacha dymi...
                  __________________________________________.
                  Pewien kacyk indianin, w 1944 r. (podobnie jak i ty) podczas
                  wymiany sily wyrazen za pośrednictwem sygnałów dymu, z wodzem innego
                  plemienia, kiedy bomba wybuchła w Los Alamos i zobaczyl ogromna
                  chmure dymu w postaci grzyba powiedzial zafascynowany: "Żałuję, że
                  ja tak nie potrafie...!"
                  A... ;-)
                  • pierzchnia Re: Chyba tego szukasz... 17.01.10, 12:48
                    Tylko chałupy nie podpal!
                    • aaugustw Oda do pierzchni... 17.01.10, 14:46
                      pierzchnia napisał:
                      > Tylko chałupy nie podpal!
                      ______________________________________________________.
                      Wszyscy tancza swawolnie dookola palacego sie na czerwono pierzchni,
                      tylko on plonacy w srodku martwi sie o innych. Czesc jego piesni..!
                      A... ;-)
                      • aaugustw Re: Oda do pierzchni... 17.01.10, 15:10

                        pierzchnia napisal:
                        Najgorzej gdy się bierze do pisania.
                        ______________________________________________________.
                        Czy slowa te dotycza ponizszego tekstu, pierzchnia...!? ;-)
                        - - - - - -
                        A... (o pierzchni):
                        Wszyscy tancza swawolnie dookola palacego sie na czerwono pierzchni,
                        tylko on plonacy w srodku martwi sie o innych. Czesc jego piesni...!
                        A... ;-)
        • aaugustw Medytacja dla Tenzing30... 17.01.10, 09:10
          Przez przypadek wpadla mi dzisiaj do reki ksiazeczka "Medytacje Al-
          Anon"... - Przeczytalem jedna, mianowicie na dzien dzisiejszy - 17
          stycznia i postanowilem ja przeslac Tenzing30:

          "W Al-Anon dowiaduje sie dzieki szczeremu i uczciwemu spojrzeniu na
          problem alkoholowy, ze posiadam i uzywam - caly arsenal morderczej
          broni. Sa to te rodzaje broni, ktorych uzywa wielu innych malzonkow:
          oburzenie wyrazane ostrym tonem, niedorzeczne oskarzenia, lzy,
          histeria, obluda oraz wiele innych. Sa one zabojcze. Zabijaja w
          alkoholiku chec szukania lepszego sposobu zycia. Zabijaja milosc i
          szacunek. Niszcza alkoholika przez zwiekszenie poczucia winy, ktore
          i bez tego jest trudne do zniesienia. Niszcza rowniez nas, ktore tej
          broni uzywamy.

          Rozwazanie na dzisiaj

          Postaram sie usunac z moich mysli oraz z zycia wszystkie
          niszczycielskie narzedzia, ktorych dotychczas uzywalam. Wiem, ze nie
          moga one w zaden sposob poprawic mojej sytuacji. Naucze sie uzywac
          nowych narzedzi, takich jak: tolerancja, lagodnosc, uprzejmosc,
          cierpliwosc, milosc i humor. Podejme rowniez stanowcza decyzje, by
          zrobic to, co jest konieczne do poprawy mojego zycia.

          "Bog, ktory jest najwazniejszym dobrem oraz najwyzsza madroscia,
          obdarzyl mnie narzedziami, ktore pomoga mi przezwyciezyc trudnosci.
          Obym tylko chcial z nich korzystac."
          ----
          A...
          • aaugustw Medytacje dla Tenzing30...(!?) 17.01.10, 09:30
            A moze chcialabys Tenzing30 te Medytacje, abym Ci je przeslal droga
            internetowa...(!?). Jezeli tak - podaj adres mailowy...
            Pojemnosc tej przesylki (codzienne medytacje napisane na caly rok)
            wynosi tylko 0,7 MB.
            A przy tej okazji przesylam jeszcze medytacje wczorajsza (ciekawa):

            "MEDYTACJA - 16.01.

            W jaki sposob moge uswiadomic sobie, ze moje bojazliwe zgadzanie sie
            z sytuacja nie do przyjecia jest dowodem braku szacunku dla samej
            siebie?

            Czy jestem niedolega lub niewolnica, aby zgadzac sie na wszystko,
            czego chce chory (alkoholik)? Czy moje cierpietnicze nastawienie
            doprowadzi kiedykolwiek do czegos dobrego? A moze utwierdza tylko
            alkoholika w przekonaniu, ze moze tak manipulowac ludzmi, aby
            uzyskac to, czego pragnie?

            Czy nie jest bledem, gdy pozwalam, aby przechytrzal mnie na kazdym
            kroku? Czy zechce starac sie o trzezwosc, nie tylko dla siebie
            samego, ale takze dla mnie, jezeli nie bedzie mial istotnego,
            przymuszajacego go do tego motywu?

            Rozwazanie na dzisiaj

            Jestem osoba, ktora ma prawo do normalnego zycia. Nie powinnam
            jednak oczekiwac, ze ktokolwiek inny stworzy mi dobre warunki -
            musze dokonac tego sama. Czy nie oklamuje siebie, gdy mysle, ze taki
            jest wlasnie moj los i ze musze zgadzac sie z tym, co mi zycie
            przynosi, chociaz jest to ponizajace i upokarzajace...
            ----
            A...
        • lindabel Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 17.01.10, 13:44
          tenzing30 napisała:

          > choć przemawia do mnie logika ultimatum, o którym piszesz
          > póki co poszukuję sposobów mniej drastycznych
          > "porzucenie alkoholika, to nie jedyna droga" - to usłyszałam na drugim
          spotkaniu grupowym

          Czasem łatwiej jest odejść niż walczyć. Nie oceniam kobiet, które wolały po
          prostu odejść. Czasem nie ma innego wyjścia.
          Ja postanowiłam walczyć - najpierw z myślą o dziecku, a później pod wpływem
          terapii o siebie i o rodzinę, o taką zwykłą normalność, która zniknęła z domu w
          momencie pojawienia się alkoholu.

          Pisałam to już wcześniej ale to jest podstawą - konsekwencja mówienia i
          działania. niech Twój alkoholik nauczy się, że zawsze zrobisz to, co powiesz.
          Jeśli zapanujesz nad swoimi słowami (a jest to ciężkie), nauczysz się panować
          nad sobą (co jest jeszcze trudniejsze) zauważysz jaką moc ma to, co mówisz i robisz.
          Najpierw będzie patrzyć na Ciebie jak na wariatkę, później poczuje się jak ryba
          w morzu alkoholu (przecież nie zabraniasz, nie komentujesz itp.) ale wcześniej
          czy później jego mechanizmy załapią, że coś jest nie tak.
          Musisz jednak chodzić na terapię, i tu nie chodzi o męża ale o Ciebie. Jeśli
          chcesz ratować rodzinę, najpierw musisz pomóc sobie. Powodzenia

          • pierzchnia Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 17.01.10, 14:08
            Myślałem, że już nie ma mądrych kobiet, ale jednak są.
            • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 17.01.10, 14:45
              pierzchnia napisał:
              > Myślałem, że już nie ma mądrych kobiet, ale jednak są.
              ____________________________________________.
              Moj dziadek mawial w takich sytuacjach:
              "Tak to jest, kiedy glupi do myślenia sie bierze".
              A... ;-)
              • pierzchnia Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 17.01.10, 14:55
                Najgorzej gdy się bierze do pisania.
          • tenzing30 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 17.01.10, 22:53
            :))
            kojąco było to przeczytać, aż się uśmiechałam do siebie.
            taki właśnie plan się wydarza w naszym życiu. Trudne to bardzo.
            Powściągliwość, gdy wszystko w środku się rozdziera.
            Konsekwentność, gdy serce podpowiada zupełnie co innego.
            Zero wyrzutów i pełna tolerancja, gdy patrząc na "kolejny już raz" chce się
            krzyknąć "co Ty robisz z naszym życiem?".
            Nie pozwoliłam sobie na łzy, gdy trzeźwy obraził się, że nadal chodzę na
            terapię. Nie krzyczałam, nie przypominałam dlaczego. Starałam się spokojnie
            wytłumaczyć, że jest mi to potrzebne. Nie słuchał, zamilkłam.
            Życie wspólne trochę nam się rozjeżdża, bo ja całkowicie zrezygnowałam z picia
            alkoholu i uczestniczenia w alkoholowych imprezach. Już raz pojechał sam. Z
            niemałym żalem, że mnie zostawia, choć nie ja go wzbudzam.
            Powiedziałam, że drażni mnie zapach alkoholu, więc oglądamy 2 różne filmy w 2
            różnych pokojach. I śpimy wtedy w dwóch różnych pokojach.
            Jest miło i ciepło, gdy nie ma alkoholu. Dużo miłości i humoru. Ale ok nie jest,
            dla mnie. Bo to oszukany świat trochę. Tak to na dziś czuję.

            August – prześlij proszę „Medytacje” tenizng1@wp.pl
            W „17tym stycznia” bardzo się odnajduję. I to po stronie humoru i uprzejmości:)
            pozdrowienia
            • aaugustw Do Tenzing30 19.01.10, 09:40
              tenzing30 napisała:
              > August – prześlij proszę „Medytacje” teniz...
              _______________________________________________.
              Co jest grane...? - Wysylam i wszystko wraca z powrotem...!
              Dzisiaj wyslalem tylko pierwszy kwartal tych medytacji,
              takze otrzymalem zwrot:
              ---
              • tenzing30 Re: Do Tenzing30 19.01.10, 09:53
                a niech to lodowaty wiatr!
                literówka we własnym adresie, skandal (znaczy nienajlepiej ze mną)
                prawidłowy:
                tenzing1@wp.pl
                wybacz zamęt i prześlij raz jeszcze proszę
                • aaugustw Re: Do Tenzing30 19.01.10, 10:35
                  tenzing30 napisała:
                  > ... wybacz zamęt i prześlij raz jeszcze proszę
                  ___________________________________________.
                  Juz poszlo...! (bez dodatkowej oplaty...!)
                  A... ;-)
    • wicia75 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 18.01.10, 15:59
      Witaj

      Polecam wejść na
      Uzależnienia
      .Super informacje na temat uzależnień.
      • labadine Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 18.01.10, 17:43
        Pare lat temu znajoma zony rozwiodla sie z mezem z powodu jego alkoholizmu,ponoc
        babka walczyla o niego przez prawie 5 lat i w koncu powiedziala stop.Ona
        wyrazila sie -+ o swoim eks:on moze w moim domu mieszkac za darmo,pragne miec
        dzieci ale nie z alkoholikiem,nie chce byc nazywana zona pijaka ani nie chce
        aby moje dzieci tak samo nazywano.Pozniej babka urodzila dwoje kolorowych dzieci
        a jej eks przestal pic,jak dotychczas zyja wszyscy razem i tworza calkiem dobra
        rodzine.
        • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 18.01.10, 18:35
          labadine napisał:
          > Pare lat temu znajoma zony rozwiodla sie z mezem z powodu jego
          alkoholizmu,ponoc babka walczyla o niego przez prawie 5 lat i w
          koncu powiedziala stop.Ona wyrazila sie -+ o swoim eks:on moze w
          moim domu mieszkac za darmo,pragne miec dzieci ale nie z
          alkoholikiem,nie chce byc nazywana zona pijaka ani nie chce
          > aby moje dzieci tak samo nazywano.Pozniej babka urodzila dwoje
          kolorowych dzieci a jej eks przestal pic,jak dotychczas zyja wszyscy
          razem i tworza calkiem dobra rodzine.
          __________________________________________.
          Ciekawe, ciekawe... - Ciekawe, jak teraz nazywaja te "babke",
          kiedy on przestal juz pic i dalej tam mieszka... - Ciekawe tez,
          jak jego nazywaja...!? - No i wreszcie ciekawe jak te dzieci
          beda sie czuly w tym gniazdu, kiedy podrosna...!?
          A... ;-)
        • pierzchnia Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 19.01.10, 19:02
          Kolorowi?
          Mój Boże!
          Pod jednym dachem z antychrystem?
    • blanka_sobie Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 17.02.10, 13:04
      www.alkohol-terapia.pl
    • franciszek1961 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 25.02.10, 15:14
      Zapraszam na www.niepijemy.pl
    • anetta.636 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 18.08.14, 00:18
      Przeczytałam Twój list,mogę Ci tylko powiedzieć z pełną świadomością żebyś uciekała jak najdalej od męża żadnej szansy już nie dawała,wiem co piszę. Jestem prawie 24 lata po ślubie mąż jest alkoholikiem dwa tygodnie po narodzinach pierwszego syna byłam już spakowana aby się wyprowadzić i właśnie przez rodziców jego tego nie zrobiłam i żałuję do dziś bo oni pozbyli się problemu a ja z nim zostałam.Mam dwóch synów 20 i 22 lata i zszarpane nerwy w ciągu 3 ostatnich lat przeszłam 4 operację w tym raka i mąż nawet nie zauważył jak schudłam 16 kg w ciągu miesiąca.Więc poszłam do psychiatry bo mąż stwierdził że jestem pier...ta.Leczyłam się ponad rok,potem poszłam do psychologa bo ile można brać leki które tylko wyciszają człowieka a problem przecież zostaje dalej nie rozwiązany.Chodzę nadal do psychologa i od 6 miesięcy na terapię grupową dla współuzależnionych,dużo tam rozmawiamy pomagamy sobie razem dają dużo wsparcia.Mój mąż najdłużej nie pił 9 miesięcy (zdrowa ciąża :) )wtedy miałam operację jak wykryli raka kiedy wróciłam do pracy po chorobowym,po powrocie do domu mój mąż już był wypity i tak przez 2 lata w dzień dzień jest to nie do zniesienia.Powiem jedno każdy alkoholik po przerwie w piciu następne picie jest dłuższe i dłuższe za każdym razem coraz dłuższe,więc nie łudź się że jak będzie trzeźwy kilka miesięcy to krócej będzie potem pić to idzie w odwrotną stronę będzie miał cugi coraz to dłuższe.We wrześniu podałam go o rozwód pierwsza sprawa odbyła się dopiero po 8 miesiącach (tak działa nasz system alkoholik ma większe prawa niż osoba pokrzywdzona)sprawa była w maju następna odbędzie się dopiero w październiku.Od ostatniej sprawy robi różne rzeczy np.po dwóch latach niespania ze mną( nawet w tym samym pomieszczeniu)pod wpływem alkoholu oczywiście wlazł mi do łóżka i powiedział że jestem przecież jego żoną więc będzie spał gdzie i z kim chce.Skończyło się na policji,ale nasza policja oczywiście miała dużo czasu i się nie śpieszyła więc mój mąż zdążył uciec z domu do rodziców.Więc mi się oberwało bo przecież sprawcy nie ma i przyjechali na darmo.Chciałam aby założyli mi Niebieską Linię to powiedział dzielnicowy żebym się wyprowadziła z domu.Jest naprawdę super...W ten piątek była nasza rocznica ślubu a zarazem nowego koszmaru nie pije od piątku i powiedział że wprowadza nowe zasady i wprowadził zakaz powrotu po 22 do domu oglądania telewizji słuchania radia bo jest cisza nocna a on chce spać,ale kiedy on wracał o różnych porach dnia i nocy to było dobrze.Wczoraj nie wytrzymałam próbował mi wykręcić rękę więc tak odwinęłam mu ekologicznie z liścia że pchnął mnie więc wzięłam co było dobrego pod ręką w ostatniej chwili odskoczył bo bym dziada zabiła.Dziś poodłańczał wszystkie media więc wzięłam laptopa i pisząc do Ciebie włączyłam płytę Mozarta dałam jak najgłośniej tylko mój laptop daje radę słucham(a mąż nie wytrzymał i poszedł spać w słuchawkach). Nie mam już nic do stracenia system zawodzi a ja przez stres mam moje wszystkie choroby teraz doszło 6 guzów na piersiach.Czy ty chcesz takiego życia on(Twój facet) się nie zmieni daję Ci gwarancję że tak będzie jeżeli już takie rzeczy robi.Uciekaj jak najszybciej i nie oglądaj się za siebie bo nie warto marnować sobie życia i zdrowia jesteśmy warte lepszego życia ,a Ty jesteś jeszcze młoda,więc nie marnuj go ,bo życie mamy jedno i chociaż Ty szanuj to życie.To co napisałam to jest tylko namiastka moich ponad 24lat wspólnego życia z alkoholikiem nie warto tak marnować życia.Mam nadzieją że dasz znać co zrobisz.Pozdrawiam Anetta z Jeleniej Góry
      • iskram Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 18.08.14, 12:32
        Tylko Ty mozesz sobie pomóc , a On sobie!
        • wolfbreslau Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 18.08.14, 17:37
          gadacie z fantomami sprzed 4 lat ?
          • zdzislaw50 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 18.08.14, 18:53
            wolfbreslau napisał:

            > gadacie z fantomami sprzed 4 lat ?

            Jedna z nich gada ze soba, wychowanka augusta.
            • iskram Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 19.08.14, 18:01
              trzymaj jęzor w swojej gębie i mów o sobie !
            • wolfbreslau Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 19.08.14, 19:43
              zdzislaw50 napisał:

              >
              > Jedna z nich gada ze soba, wychowanka augusta.

              fakt. robi to od dawna na tym forum :-)))
              ale, co ją tak ugryzło, ze aż kazala ci sie zamknąć? .....źle sie czuje jako wychowanica, czy raczej jako gapowata ?
              albo i to i tamto.
              hey
              • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 20.08.14, 17:45
                wolfbreslau napisał analitycznie (do zdzislawa o Iskram):
                > fakt. robi to od dawna na tym forum :-)))
                > ale, co ją tak ugryzło, ze aż kazala ci sie zamknąć? .....źle sie czuje jako wy
                > chowanica, czy raczej jako gapowata ?
                > albo i to i tamto.
                _________________________________________.
                A ten trzeci gada o A... i nie moze go zapomniec...! ;-)
                A...
            • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 20.08.14, 17:42
              zdzislaw50 napisał:
              > Jedna z nich gada ze soba, wychowanka augusta.
              _________________________________________.
              A drugi gada o A... z A... w swoim lbie...! ;-)
              A...
              • zdzislaw50 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 20.08.14, 18:55
                Wszędzie Cie pełno ale jakoś na zlocie nie mogłem cię zoczyć a i pożegnać się nie miał kto, nie było Niemców do odmówienia modlitwy w twoim nowym języku.
                • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 20.08.14, 20:35
                  zdzislaw50 napisał (do A...):
                  > Wszędzie Cie pełno ale jakoś na zlocie nie mogłem cię zoczyć a i pożegnać się n
                  > ie miał kto, nie było Niemców do odmówienia modlitwy w twoim nowym języku.
                  __________________________________________________________________.
                  Bo widzisz, tego co najwazniejsze nie mozna zobaczyc, to tylko mozna odczuc...!
                  Jednak, kiedy przeczytalem twoje powyzsze slowa zrobilo mi sie troche smutno, ze
                  nie zobaczylem ciebie, ale czemu ty (gospodarz) nie wykazales troszeczke pokory
                  aby zapytac o tego A... wtedy doszloby do naszego spotkania... - Dam ci przyklad;
                  dziewczyna, ktora dzwoni do mnie juz od trzech lat z Polski i z Niemiec koniecznie
                  chciala mnie zobaczyc, no i doszlo do tego spotkania... - Co najmniej z piec razy
                  przytulila sie do mnie, a ja jej sie odzwajemnialem i to w obecnosci mojej zony... -
                  Robilem to w tlumie w taki sposob, jak ten zapytany; na co on patrzy najpierw
                  kiedy widzi ladna dziewczyne...? - Odparl: Najpierw patrze na zone, czy ona
                  na mnie patrzy...!
                  A to, ze nie bylo Niemcow do odmowienia Modlitwy o PD w jez. niemieckim, to
                  moze dlatego, ze mieli przed soba jeszcze dluga droge do domu, wiec wyjechali
                  wczesniej... - "Hamburczycy" zaraz po sniadaniu w hotelu... - Ci z Kolonii troche
                  pozniej... - Ja wyjechalem ok. 11:00, bo zonie bylo spieszno do miejscowosci
                  rodzinnej, w ktorej sie zatrzymalismy przed i w drodze powrotnej...
                  Ale ja przyznac musze, ze spotkalem wszystkich tych, ktorych spotkac chcialem
                  i na ktorych mi zalezalo (pomijam tu ciebie, Boja i Banana), a mianowicie;
                  mojego sponsora, mojego przyjaciela, bylego sluzebnego dyr. BSK, a pozniej
                  naszego nowego dyr. o ktorym duzo slyszalem, ale jakos nie moglem przypomniec
                  sobie jego twarzy, mimo ze byl juz u nas w Carlsbergu, wiec przyprowadzili
                  go do mnie, kiedy spozywalem posilek na siedzaco a kiedy stanal przede mna
                  zapytal mnie w obecnosci innych; powiedz ze mnie nie znasz, wiec skoro on mnie
                  zapytal to ja mu odpowiedzialem; ze teraz to ja ciebie juz poznalem... - (dla nie
                  wtajemniczonych sluzba dyrektora AA to jedna z najnizszych sluzb w AA, wiec
                  to on mnie - "szarakowi" - powinien byl sie nprzedstawic, nie odwrotnie...!) -
                  potem wstalem z krzesla, aby sie z nim przywitac na "misia"... - Smialismy sie
                  wszyscy...! ;-)
                  Spotkalem jeszcze prof. O. doktora Worona z ktorym takze przywitalem sie
                  na "misia"... - Z ksiedzem Darkiem, bylym naszym Powiernikiem Klasy "A"
                  (to on zasugerowal mi, abym kupil sobie te "Skrytke AA", pt. "Jakkolwiek Go
                  pojmuje") i z wieloma jeszcze innymi bliskimi memu sercu ludzmi (np. z byla
                  redaktorka "Zdroju" i z obecnym redaktorem Adama oraz bylego redaktora
                  "Mityng"-u - to on nb. przyprowadzil do mnie te dziewczyne), etc...!
                  A...
                  • zdzislaw50 Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 20.08.14, 21:22
                    To Ty jednak znany jesteś, cóż ja przy tobie :D
                    • aaugustw Nie "ZA", nie "PRZED". Przy mnie; ramie w ramie 20.08.14, 21:50
                      zdzislaw50 napisał:
                      > To Ty jednak znany jesteś, cóż ja przy tobie :D
                      ______________________________________.
                      Ja nie jestem znany, ja jestem anonimowy...! ;-)
                      A...

                      Ps. Kto sluzy innnym otrzymuje wdziecznosc z powrotem...
        • wolfbreslau Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 19.08.14, 19:46
          iskram napisała:

          > Tylko Ty mozesz sobie pomóc , a On sobie!

          trzymaj jezor w gębie i mów tylko o sobie :-)))
          jak sobie pomoglas i tyle....bo Twoj pies nam opowie jak go najdzie ochota
          i wtedy pies Ci mordke wyliże z radości machajac ogonkiem .
    • anetaksiaz [...] 18.10.14, 18:30
      Wiadomość została usunięta ze względu na złamanie prawa lub regulaminu.
    • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 19.10.14, 19:40
      Od paru dni mam problem z otwarciem strony tego Forum Uzaleznienia,
      tzn. nie moge tu "wchodzic" tak, jak to bylo dotychczas... - Przypuszczam,
      ze to nasze Forum jest przeciazone...! :-o
      A...
      • aaugustw Re: żona alkoholika, która nie chce zwariować 20.10.14, 10:55
        aaugustw napisał:
        > Od paru dni mam problem z otwarciem strony tego Forum Uzaleznienia,
        > tzn. nie moge tu "wchodzic" tak, jak to bylo dotychczas... - Przypuszczam,
        > ze to nasze Forum jest przeciazone...! :-o
        ___________________________________.
        ;-) Wyrazna poprawa nastapila od dzisiaj...!
        A...
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się


Nakarm Pajacyka