[go: up one dir, main page]

Dodaj do ulubionych

No dobra, moja kolej...

28.07.13, 12:59
Dzień dobry,
pozbierałam się wreszcie, pozbierałam wyniki z ostatnich lat, spisałam z tego historię – i z góry Wam dziękuję za cierpliwość w czytaniu, zwłaszcza że moje wyniki nie są spektakularne, dość nudne, powiedziałabym; oczywiście wszystkie „w normie”.
Ale ponieważ moje samopoczucie od kilku lat jest dalekie od normy, a w teście na niedoczynność osiągam 33-35 punktów, postanowiłam się uprzeć i podrążyć temat.
Najpierw wyniki – badania są przeważnie niekompletne – takie, jakie akurat dany lekarz uznał za stosowne mi zlecić, a ja nie miałam wtedy świadomości, że może powinnam o coś więcej się upomnieć – zresztą po co, skoro „wszystko w normie”...

2006
TSH – 0,333 (0,27-4,2)
fT4 – 1,04 (0,93-1,7) 14,29%
fT3 – 4,91 (3,1-6,8) 48,92%
ATPO – 5,85 (<34)
TGAb – 51,28 (<115)

2009
Gruczoł tarczowy położony typowo, symetryczny, nieznacznie powiększony.
Płaty – prawy 50x18x15 mm (6,75), lewy 49x15x16 mm (5,88) – w sumie 12,63 ml.
Cieśń szer. do 4 mm.
Echogeniczność miąższu jednorodna z drobnymi polami hypoechogenicznymi do 7 mm z widocznym obwodowym unaczynieniem – obraz resorbującycych się torbielek? Guzków z echami regeneracji?

24.03.2011
TSH – 0,473 (0,27-4,2)
fT4 – 15,81 (12-22) 38,10%
fT3 – 4,91 (3,1-6,8) 48,92%

24.06.2011
TSH – 0,532 (0,27-4,2)
ATG – 29,6 (<115)
ATPO – 6,34 (<34)
USG
Gruczoł tarczowy niepowiększony. Płat prawy 20x18x42 mm (7,56), płat lewy -20x16x41mm (6,56), w sumie 14,12 ml. Cieśń - 3mm. W płacie prawym guzek lito-koloidowy - 8mm i lity słabo izolujący się – ok. 6mm, w lewym guzek lity - 4mm. Poza tym miąższ gruczołu bez zmian.

23.08.2012
TSH - 0,699 (0,27-4,2)
fT4 – 13,26 (12-22) 12,60%
ATG 20,9 (<115)
ATPO 7,89 (<34)

25.06.2013
fT4 – 13,3 (12-22) 13%

Do tego cholesterol stale powyżej normy – rekord to 275, teraz jest przeważnie 235-245.
Wit. D-25 dwa lata temu była na poziomie 15,4 (nie zalecono suplementacji!); rekordowo była na poziomie 13,4 - kiedy wiosną tego roku (kręciło mi się w głowie na stojąco, siedząco i leżąco i wymogłam na neurolożce skierowanie) – internista na to przepisał mi 2 krople Vigantolu dziennie, na co gin-endo omal nie spadła z krzesła i kazała przez dwa tyg. pić 20 kropli, potem po 8 kropli do końca butelki (właśnie ją kończę). Miesiąc temu było już 25,2! (to mój rekord, od kiedy ją badam). Wit. B12 na szczęście w granicach 320 – zjadłam przed badaniem sporo chlorelli.

Za tydzień idę na kolejne badania, póki co jem Jodid 100 i żelazo (nie badano ferrytyny, tylko żelazo – poniżej 50% normy, ale wciąż bez tragedii).

A teraz historia – babcia miała usuniętą tarczycę, mama (do czasu) leczyła się na niedoczynność, więc i ja, jako obciążona rodzinnie zostałam zaprowadzona do endokrynologa i leczyłam się do końca podstawówki. Zawsze myślałam, że miałam nadczynność, bo byłam nerwowym chudzielcem (ale nie nadpobudliwym, nadwrażliwym raczej), ale pamiętam, że brałam lek Thyreoideum – i teraz widzę, że to lek na niedoczynność! Nie wiem, dlaczego przestałam chodzić do endo – nie pamiętam teraz.
Przez większość dorosłego życia byłam zapartym chudzielcem (56-58 kg / 174 cm) z wklęsłym brzuchem, nawet jak nie korzystałam z toalety przez 3 dni. Na brak energii nie narzekałam, przez dwa lata pracowałam dość ciężko fizycznie i nie brakło mi sił. Obżerałam się wtedy głównie ciastem, czekoladą, lodami, ziemniakami i kluchami – kompletnie nie tyjąc. Do czasu... Ok. trzydziestki „po przejściach” najpierw istotnie schudłam (do 54 kg), a potem zaczęły się problemy z brzuchem – inne niż do tej pory (zawsze mi dokuczał) – zaczęły się nieznośne wzdęcia i ból w dole brzucha – sprawdzony ginekologiczne (jestem na to czuła, bo nie mam jednego jajnika – torbiele ok. 22 roku życia).
W końcu okazało się, że to gluten i na 99% celiakia (nie mam na to kwitu, ale 100% objawów i historii, także rodzinnej, na to wskazuje). Odstawienie glutenu wróciło mnie do żywych,
ale nie do końca.
Kilka lat temu zaczęłam mieć dosyć i jako osoba w miarę świadoma pokojarzyłam objawy: tycie „z powietrza” (w sumie 10-15 kilo choć nigdy przedtem nie jadłam tak zdrowo), zmęczenie, permanentne obniżenie nastroju, o libido nawet nie mówię, bo chce mi się płakać, jak pamiętam siebie sprzed lat – i poszłam do endokrynologa, bo pomyślałam, że to może tarczyca, skoro kiedyś mi doskwierała.
No i stąd mam wyniki, jak powyżej – wszystkie pięknie mieszczą się w normach. Więc endo na libido zalecił stosowną bieliznę i rozluźnianie drinkiem... A na "humor" uprawianie sportów...suspicious.
Natomiast.... kilka lat temu moja gin-endo spojrzała w te wyniki i dała mi „minimalną dawkę na próbę” Euthyroksu... Następny tydzień zapamiętałam jako jeden z najpiękniejszych w moim życiu – bo życie do mnie wreszcie wróciło! Ale po tygodniu wróciło do "normy" i uznałam, że to kolejne „coś”, co pomogło na chwilę, bardziej na zasadzie placebo. A teraz czytam, że to tak się dzieje, że organizm łaknie tyroksyny i trzeba dawki zwiększać!
Dlatego tym bardziej jestem przekonana, że moje problemy biorą się z niedoczynności – stąd moja prośba o Wasz komentarz.
Z nowymi wynikami będę polować na wizytę u endo i poproszę ją o Euthyrox – przypominając, jak kiedyś na mnie zadziałał. Na szczęście ona bierze pod uwagę samopoczucie pacjentki i nie żałuje skierowań ani recept. Trzymajcie za mnie kciuki! smile
Obserwuj wątek
    • djpa Re: No dobra, moja kolej... 29.07.13, 07:19
      Witaj na forum smile
      W Twoim opisie brakuje mi powiązania objawów z wynikami - ładnie opisałaś wyniki i objawy, ale nie wiadomo, przy jakich wynikach jak się czułaś.

      Z jodem i chlorellą uważaj - mamy w Polsce sól jodowaną, glony też sporo jodu zawierają. Do tego Jodid - może być za dużo. Tym bardziej, że zarówno fT4 jak i TSH masz zawsze bardzo nisko. Szczególnie fT4 masz jak na młodą osobę bardzo niskie. Nie piszesz jak długo bierzesz jod - zastanów się, czy ma on jakiś wpływ na Twoje wyniki.

      Nie piszesz kiedy zaczęłaś tyć, przy jakich wynikach. Tak czy siak z powodu Twojej kilkuletniej diety Obżerałam się wtedy głównie ciastem, czekoladą, lodami, ziemniakami i kluchami i tycia, być może warto zrobić badania w kierunku nietolerancji glukozy - krzywa glukozowa, insulinowa.

      Przeciwciała zawsze masz w normie, usg tarczycy też są chyba OK. Piszę "chyba", bo zastanawia mnie ich jakość. W pierwszym usg objętość 12ml i tarczyca wg badającego nieznacznie powiększona, w kolejnym usg tarczyca 14ml i objętość w normie. Więc coś tu nie gra.

      Guzki na tarczycy muszą być pod kontrolą - czas na kolejne usg tarczycy. Poza tym wg usg tarczyca OK. U Ciebie może być tak, że Hahsimoto jako takiego nie masz, tylko przysadka za słabo pogania tarczycę do pracy. Wyniki masz przez te cała lata zbliżone, zawsze wszystko jest niskie. Hahsimoto byłoby bardziej dynamiczne w wynikach, myślę.

      Jodu Ci raczej nie brakuje, może jest go za dużo? Może jod coś tu blokuje, może inne leki, może czegoś tarczycy brakuje do pracy - warto zbadać ferrytynę. Może przysadka gorzej pracuje - czy badałaś kiedyś inne hormony przysadki typu prolaktyna, ACTH? Jak Twoje cykle? Czy zastanawiałaś się nad tym czy nadnercza dobrze u Ciebie funkcjonują?

      I powodzenia w szukaniu rozsądnego, mądrego endo - jeśli już dostaniesz Euthyrox i będzie Ci on służył, to TSH zapewne spadnie poniżej normy. Z Twoimi objawami trzeba coś zrobić koniecznie, a takie niskie fT4 wg mojej endo jest u młodych osób zdecydowanie za niskie - więc pozostaje mi życzyć powodzenia smile
      • ola_dom Re: No dobra, moja kolej... 29.07.13, 11:32
        djpa napisała:

        > Witaj na forum smile
        > W Twoim opisie brakuje mi powiązania objawów z wynikami - ładnie opisałaś wynik
        > i i objawy, ale nie wiadomo, przy jakich wynikach jak się czułaś.

        ech, rozpisałam się już tak, że nie śmiałam dopisywać jeszcze epistołów o samopoczuciu...smile
        Generalnie - w czasie kiedy zaczęłam robić te badania, samopoczucie zaczęło jechać w dół - taka równia pochyła. Wcześniej było dobrze, więc nie chodziłam do lekarzy i się nie badałam - bo po co.
        Zacznę od tego, że ok. 33 roku życia (jestem młoda, ale już nie "gówniara" - mam 41 lat) dość nagle utyłam ok. 8-10 kilo. Wbrew pozorom nie zauważyłam tego od razu, bo NIGDY nie miałam problemów z tyciem, mogłam jeść potworne ilości jedzenia bez konsekwencji (wagowych). Winię za to dół po stracie ukochanej pracy (siedzenie z dołem w domu trochę utrudnia zauważenie utycia) i przeklęte plastry anty - EVRA, tfu!
        Potem było tylko gorzej.
        Pomału ale systematycznie przybywały kolejne kilogramy (choć nadal zaliczałam się do "szczupłych"), doły psychiczne czasem głębsze, czasem w miarę na powierzchni (nie doszło do zdiagnozowanej depresji, myślę że jej nie miałam - ale doły dość regularnie), coraz mniej energii, coraz trudniej wstać rano z łóżka - choć kiedyś byłam skowronkiem. Wszystko pogłębiały bóle brzucha, coraz gorsze i cięższe - potem okazało się, że to gluten (jeszcze później, że nie tylko, ale odstawienie glutenu było przełomowe).

        > Z jodem i chlorellą uważaj - mamy w Polsce sól jodowaną, glony też sporo jodu zawierają. Do tego Jodid - może być za dużo. Tym bardziej, że zarówno fT4 jak i TSH masz zawsze bardzo nisko. Szczególnie fT4 masz jak na młodą osobę bardzo niskie. Nie piszesz jak długo bierzesz jod - zastanów się, czy ma on jakiś wpływ na Twoje wyniki.

        Nie używam soli jodowanej, bo oprócz jodu zawiera też kupę chemii, której unikam - ale kupuję morską, czystą sól - więc też pewnie z jodem. Jodid 100 biorę od ok. miesiąca, przedtem od zimy zażywałam witaminy, gdzie jodu było 150 - czułam się po nich raczej lepiej, niż gorzej (ale też bez szału), zejście na dawkę 100 raczej wiele nie zmieniło...
        Ja zawsze uwielbiałam morze, zawsze dobrze się nad nim czułam - ale np. od jakiegoś czasu zauważyłam, że nie mogę jeść "zdrowych" ryb, bo boli mnie po nich głowa (?). Przestałam się katować, uznałam że to może kolejne z moich uczuleń. Ale może to jod w rybach? Tylko tuńczyk z puszki w miarę "wchodzi".

        > Nie piszesz kiedy zaczęłaś tyć, przy jakich wynikach. Tak czy siak z powodu Twojej kilkuletniej diety Obżerałam się wtedy głównie ciastem, czekoladą, lodami, ziemniakami i kluchami i tycia, być może warto zrobić badania w kierunku nietolerancji glukozy - krzywa glukozowa, insulinowa.

        To prawda - miałam onegdaj robioną krzywą cukrową i insulinową (oczywiście glukoza na czczo W NORMIE) i jasno wyszła hipoglikemia... Trudno mi z nią walczyć, bo choć staram się ograniczać słodycze, jak wpadam w dół - ograniczenia idą hen precz... Bardzo pilnuję, żeby nie być głodną, bo przy celiakii na mieście wiele nie zjem, a dostaję na głodzie takiej telepki, że potem pół dnia dochodzę do siebie.
        Ale jak się czuję dobrze, to nie mam napadów na jedzenie, zwłaszcza słodyczy! A jak mam się czuć dobrze, jak tarczyca nawala???

        > Jodu Ci raczej nie brakuje, może jest go za dużo? Może jod coś tu blokuje, może
        > inne leki, może czegoś tarczycy brakuje do pracy - warto zbadać ferrytynę. Może przysadka gorzej pracuje - czy badałaś kiedyś inne hormony przysadki typu prolaktyna, ACTH? Jak Twoje cykle? Czy zastanawiałaś się nad tym czy nadnercza dobrze u Ciebie funkcjonują?

        Nie biorę innych leków, tylko antykoncepcję (od kilku lat tylko Nuva Ring, żadnych tabletek). Prolaktynę mi jakoś tam kiedyś badano - była O.K., ACTH chyba też - przed 2006 rokiem - wszystko w normie, bo nie zapamiętałam, żeby coś ktoś o tym mówił. Cykle zawsze miałam krótkie - 24-26 dni, przy antykoncepcji - wiadomo. Aha - nigdy nie byłam w ciąży, nie starałam się o dziecko, nie mam jednego jajnika od 22 roku życia. O nadnerczach nie mam pojęcia - zabrakło mi na nie uwagi i sił smile.
        Ferrytynę zbadam na pewno, naczytałam się już dość na forum. To podobna sprawa jak z badaniem glukozy na czczo przy podejrzeniu problemów z cukrem - tyle samo sensu i tak samo warte...

        > I powodzenia w szukaniu rozsądnego, mądrego endo - jeśli już dostaniesz Euthyrox i będzie Ci on służył, to TSH zapewne spadnie poniżej normy. Z Twoimi objawami trzeba coś zrobić koniecznie, a takie niskie fT4 wg mojej endo jest u młodych osób zdecydowanie za niskie - więc pozostaje mi życzyć powodzenia smile

        Dziękuję! udało mi się już ustalić, że endo, do której teraz znowu chodzę, dała mi ten Euthyrox "na próbę" w 2006 roku, kiedy fT4 miałam na poziomie 14,29% - bo "na mój wiek" było za nisko, więc skoro teraz mam na poziomie 13% nie powinna mi żałować recepty - tym bardziej, jak jej powiem, że tak na mnie wtedy cudownie (acz krótko) zadziałało. To ludzka lekarka, przede wszystkim zwraca uwagę na samopoczucie pacjenta, na szczęście.

        Co do objawów - od kilku dni znowu mam coś, co napada mnie od czasu do czasu - zakrztuszam się nawet nic nie jedząc ani nie pijąc - od wczoraj już dwa razy zakrztusiłam się śliną. Zdarzało mi się tak zakrztusić, że o mało się nie udusiłam, przez kilka godzin dochodziłam potem do siebie. Ale nie jest tak zawsze - mam takie "okresy" i znów taki nadszedł. Jestem na 99% pewna, że ma to związek z tarczycą.

        Jeszcze raz dziękuję za przyjrzenie się mojej sprawie, wszystkie uwagi i rady.
        Na razie mogę się odwdzięczyć jedynie wiedzą o diecie bezglutenowej i objawach wywoływanych przez gluten - jeśli tylko ktoś potrzebuje rady. To mam przećwiczone smile.
        Będę dawać znać, co i jak ze mną po kolejnych wizytach i lekach.
        • esab25 Re: No dobra, moja kolej... 08.03.14, 14:49
          witaj Olu
          nie tak dawno bylam u gastroenterologa i on tak mimo chodem zasugerowal ze problemy z wchlanianiem, zaparci i biegunki oraz bole brzucha moga wynikac z celiakli. Zasugerował przejscie na diete ale jakos ciezko mi sie za to zabrac. Bo ja uwielbiam pieczywo, kluski ehh...
          Moze pomozesz mi ustalic jakis ogolny zarys.
          Dziekuje z gory
          • mama_dorota Re: No dobra, moja kolej... 08.03.14, 18:57
            Ja też jestem na diecie bezglutenowej. Trudny jest w zasadzie tylko początek, a potem to już tylko urlopy. Imprezy u rodziny czy znajomych - taka dieta pomaga trzymać linię.

            Pomocna jest strona celiakia.pl.

            Jednakże gastroenterolog powinien skierować cię najpierw na badania, a nie sugerować dietę, bo będąc na diecie nie ma sensu robić badań. Nie będą wiarygodne. Najpierw badania, a potem, nawet jak wynik wyjdzie negatywny, dieta. No chyba że chcesz zrobić próbę przez tydzień, bo to też warto, tylko potem może nie będziesz chciała wrócić do glutenu.
            • esab25 Re: No dobra, moja kolej... 08.03.14, 21:48
              no własnie mam zrobic taka probe. Objawy mam ksiazkowe. bole brzucha, biegunki na zmiane z zaparciami, burczenie, przelewanie.
              Na dodatek zaostrzyło sie to po operacji jak hormony szaleja.
              moze masz jakies rady?
              • mama_dorota Re: No dobra, moja kolej... 10.03.14, 08:52
                Wpisuję ci odpowiedź w twoim wątku.
      • arronia Re: No dobra, moja kolej... 29.07.13, 14:45
        > Z jodem i chlorellą uważaj - mamy w Polsce sól jodowaną, glony też sporo jodu z
        > awierają.

        Chlorella to glon słodkowodny - chyba nie będzie miał za dużo jodu?
        • ola_dom Re: No dobra, moja kolej... 29.07.13, 14:50
          arronia napisała:

          > Chlorella to glon słodkowodny - chyba nie będzie miał za dużo jodu?

          Ja ją łykałam głównie ze względu na wit. B12, bo zawiera przeogromne ilości;
          i wit. D - jak mi zawracało głowę.
          Jodu zawiera 0,5 mg na 100 g (nie wiem, jak to przeliczać), w domu sprawdzę, czy na opakowaniu jest podana jakaś inna wartość (% RDA, czy tym podobne).
          Ale na razie jej nie biorę, bo już łykam wystarczająco dużo innych rzeczy;
          poza tym jest nadzieja, że mam tylko "zwykłą" niedoczynność, a nie Hashi - ustalenia trwają...smile.
    • mama_dorota Re: No dobra, moja kolej... 29.07.13, 10:13
      Ola!

      U mnie z glutenem podobnie. Też nie mam diagnozy, ale odkąd odkryłam, że mi szkodzi odstawiłam. Potem próbowałam jadać zwykły chleb, żeby zrobić badania, ale to było za trudne. Dolegliwości zbyt dokuczliwe. Zauważyłam też, że powroty do glutenu np. z konieczności na urlopie powodowały rzuty Hashimoto.

      33-35 punktów to bardzo kiepskie samopoczucie. Współczuję i życzę powrotu do normalności smile.
      • ola_dom Re: No dobra, moja kolej... 29.07.13, 11:40
        mama_dorota napisała:

        > U mnie z glutenem podobnie. Też nie mam diagnozy, ale odkąd odkryłam, że mi szkodzi odstawiłam. Potem próbowałam jadać zwykły chleb, żeby zrobić badania, ale to było za trudne. Dolegliwości zbyt dokuczliwe.

        Z tego samego powodu nie mam diagnozy! Jak tylko odkryłam, że to gluten mnie truje, rzuciłam go bez wahania i z ulgą, a dopiero potem się dowiedziałam, że do pełnej diagnozy trzeba być na diecie glutenowej. Nie wyobrażam sobie wrócić do glutenu nawet na tydzień, nawet na dzień - trudno, mogę żyć bez diagnozy na papierze, z glutenem żyć nie mogę i już.

        > 33-35 punktów to bardzo kiepskie samopoczucie. Współczuję i życzę powrotu do normalności smile.

        Wczoraj z ciekawości zrobiłam sobie test znowu - 41 punktów! Wzięłam pod uwagę np. chrypkę - choć może głos mi się nie zmienił, to pochrząkuję i pokasłuję "bez powodu". Ale np. nie zaznaczyłam wypadania włosów, bo TERAZ mi nie wypadają, ale zdarzało się, że traciłam 1/4... Na razie, tfu-tfu odpukać, pięknie odrastają - nie mam pojęcia, co tym razem im służy, ale cieszę się, że rosną.
        • dona0987 Re: No dobra, moja kolej... 13.09.14, 12:11
          Czytam Olu Twoją "opowieść". I pytanie jest takie: czy rzeczywiście chrypka, pokasływanie (ja też to mam) jest od tarczycy. Endo stwierdził, że nie! A chrypę mam jak diabli i uczucie jakiejś guli i nie mogę głośniej gadać, pokasływanie też od czasu do czasu.
          • ola_dom Re: No dobra, moja kolej... 13.09.14, 19:27
            dona0987 napisała:

            > Czytam Olu Twoją "opowieść". I pytanie jest takie: czy rzeczywiście chrypka, pokasływanie (ja
            > też to mam) jest od tarczycy. Endo stwierdził, że nie!

            Oczywiście, że tak, a endo - za przeproszeniem - gada głupoty.
            O czym sama się przekonasz, jak zaczniesz leczenie i "w cudowny sposób" miną Ci te dolegliwości.

            > A chrypę mam jak diabli i uczucie jakiejś guli i nie mogę głośniej gadać, pokasływanie też od czasu do czasu.

            Gula jest bardzo charakterystyczna. ALE - zdarza się czasem także po nabiale u osób, które go nie tolerują (a np. o tym nie wiedzą). Natomiast po tyroksynie dość wyraźnie można się zorientować, czy "to od tego".
    • ola_dom UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 05.08.13, 10:55
      Mam już świeżutkie wyniki, po południu lecę z nimi do endo - ale najpierw do Was smile.
      Pierwsza rzecz - urosła mi tarczyca?! Wciąż jest w normie (poza cieśnią), ale większa od tej sprzed 4 lat:
      Płat prawy: 19x16x60 mm
      Płat lewy: 17x13x58 mm
      w sumie: 15,529 ml
      w 2011 było: 14,12 ml
      w 2009 było: 12,63 ml
      Cieśń: 2 mm
      Cały opis jest taki:
      W górnym biegunie PP lity nieco niejednorodny, hypoechogenny guzek z niewielkim komponentem płynowym, wymiary guzka wynoszą 6x9x5 mm, podobny w dolnym biegunie PP 4x5x5 mm. Dolna i środkowa część PL jest nieco niejednodrodna, z kilkoma słabo wydorębniającymi się lito-płynnymi guzkami do 5,5 mm. Poza tym miąższ tarczycy w całości o prawidłowej echogeniczności i strukturze. Przepływy miąższowe nieznamienne, nie są wzmożone. Okoliczne węzły chłonne bez zmian.
      Guzki miałam zawsze i zawsze mówiono mi, że nie należy się nimi przejmować, tylko obserwować.

      Teraz hormony - dostałam skierowanie tylko na fT4 i jest na poziomie 21% (14,1 pmol/l; norma: 12 - 22) - trochę więcej (brałam Jodid 100 przez miesiąc), ale w samopoczuciu tego nie widać.

      Za to wit.D - SUKCES! Po miesiącu picia Vigantolu (wyszła akurat jedna butelka) z poziomu 25,2 (wcześniej wiosną 13,4) wzrosło mi do 53,71! Pogoda zapewne pomogła w osiągnięciu takiego wyniku, ale nie przeceniałabym jej, bo nie opalałam się ostatnio prawie wcale. Choć trochę czasu spędzam na powietrzu - choćby w drodze z pracy i do pracy.

      Tak więc wyniki są coraz lepsze, ale moje samopoczucie... wcale nie sad. Może to ten upał, może psychika, bo zaczęłam drążyć temat niedoczynności i zwracać na to szczególną uwagę; ale wcale nie czuję się lepiej. A bywa, że dramatycznie (padam z nóg, nie mogę złapać oddechu, etc. Tylko doły w miarę mnie omijają - może to skutek wit.D?), w teście na niedoczynność osiągam już wynik 40 pkt.

      W każdym razie - wydaje się, że to nie Hashimoto - a to chyba lepiej. Już mi wystarczy celiakii, zwykła niedoczynność też jest upierdliwa. Ale powiększająca się systematycznie tarczyca - wraz z objawami - też może chyba wskazywać na niedoczynność?
      I co z tą cieśnią? Nigdzie nie znalazłam o niej istotnych informacji, może jest w sumie nieistotna? Tylko po co w takim razie określać jej normy?
      No moja, jakby co, jest coraz bardziej poza normą, zmniejsza się o 1 mm przy każdym kolejnym badaniu.
      Jak pisałam, idę dziś do endo z nowymi i starymi wynikami i nie zamierzam wyjść bez recepty na Euthyrox.
      Ale chcę się do tej wizyty przygotować (jakby co), więc Wasza pomoc i ew. interpretacja moich wyników będzie nieoceniona.
      W każdym razie - po miesiącu łykania Bioferu, Jodidu 100 i Vigantolu wyniki się poprawiły, ale samopoczucie niespecjalnie. Więc chyba faktycznie pora na Euthyrox, nie? Mogę tak powiedzieć? wink
      • mama_dorota Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 05.08.13, 11:12
        Nie wiem co ci poradzić na temat rozmowy z lekarzem. Skupiłabym się osobiście na opisywaniu objawów.

        Co do niedoborów, to wyniki są wiarygodne po odstawieniu suplementów na 1-2 tygodnie, bo przecież logiczne, że jeśli połknęłaś dzień przed badaniem np. d3, to masz to jeszcze we krwi i nie oznacza to stałego poziomu. Nie wiem jak jest z ferrytyną, niektórzy twierdzą, że żelazo należy też odstawić, ale osobiści nie jestem przekonana, że tak natychmiast powstają te wiązania, ale może ktoś mnie przekona.

        Czy masz jakieś wcześniejsze badania hormonów tarczycy? Różnią się od bieżących? Myślę, że powinnaś też mieć bieżące badanie TSH, bo lekarze tego zazwyczaj oczekują i jest ono ważne na początku leczenia. To, że my się o tym badaniu tutaj wypowiadamy dość krytycznie wynika z tego, że wielu lekarzy stosuje je jako jedyne wiarygodne, a z tym się nie zgadzamy. Ten, kto leczy się już długo i sprawdził, że jego TSH nie odzwierciedla samopoczucia może je sobie odpuścić, ale tonie jest potrzebne.
        • mama_dorota Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 05.08.13, 11:13
          Aha! ft4 jest niskie, ale podejrzewam, że bez TSH lekarz się tym nie przejmie.
          • ola_dom Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 05.08.13, 11:24
            mama_dorota napisała:

            > Aha! ft4 jest niskie, ale podejrzewam, że bez TSH lekarz się tym nie przejmie.

            Ale lekarka chyba z tych, co się TSH nie przejmują, bo mi go nie zleciła smile. Kolejny raz kazała zrobić samo gołe fT4 (poza baterią innych różnych badań, ale niehormonalnych), za to nic nie mówiła o odstawianiu suplementów przed badaniem. No nic. Powiem jej, że mi Euthyrox od niej pomógł spektakularnie 6 lat temu i że znowu chcę.
            Zastanawia mnie najbardziej ta rosnąca tarczyca - czy to dobry objaw, czy wręcz przeciwnie?
            • mama_dorota Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 05.08.13, 11:29
              ola_dom napisała:

              > Ale lekarka chyba z tych, co się TSH nie przejmują, bo mi go nie zleciła smile. Ko
              > lejny raz kazała zrobić samo gołe fT4 (poza baterią innych różnych badań, ale n
              > iehormonalnych), za to nic nie mówiła o odstawianiu suplementów przed badaniem.

              No to nieźle.

              > No nic. Powiem jej, że mi Euthyrox od niej pomógł spektakularnie 6 lat temu i
              > że znowu chcę.

              Bardzo dobry pomysł. smile I napisz koniecznie jak było na wizycie i jakie efekty.
              • ola_dom Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 05.08.13, 11:38
                mama_dorota napisała:

                > Bardzo dobry pomysł. smile I napisz koniecznie jak było na wizycie i jakie efekty.

                Na pewno tak zrobię, a póki co bardzo dziękuję za błyskawiczny odzew!
                • djpa Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 05.08.13, 15:40
                  Olu, sprawdź wielkości guzków: być może to nie tarczyca urosła, ale guzki, które są wliczane do ogólnej objętości tarczycy, bo są w tarczycy, w środku. Albo też tych guzków jest więcej - obejrzyj swoje usg pod tym kątem.
                  • ola_dom Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 05.08.13, 16:03
                    Porównanie na pierwszy rzut oka:

                    2011
                    W płacie prawym guzek lito-koloidowy - 8mm i lity słabo izolujący się – ok. 6mm, w lewym guzek lity - 4mm.

                    2013
                    wymiary guzka wynoszą 6x9x5 mm, podobny w dolnym biegunie PP 4x5x5 mm; (...)
                    z kilkoma słabo wydorębniającymi się lito-płynnymi guzkami do 5,5 mm.

                    Chyba przybyło mi kilka "słabo wyodrębniających się" guzków?
                    No nic. Zobaczymy, co endo na to; lekarz na USG powiedział, że jego zdaniem nie ma potrzeby robienia biopsji (znaczy - niegroźne), ale to lekarz zdecyduje, co z tym dalej.

                    Bardzo dziękuję za zwrócenie na to uwagi - nie przyszłoby mi do głowy, że guzki "mierzą się" niejako osobno.
                    • mama_dorota Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 05.08.13, 21:40
                      1 ml to bardzo mało. Lekarz zbiera wymiar myszką zaznaczając od jakiegoś miejsca. Nie każdy tak samo i nie zawsze tak samo. Po 2 mm z każdej strony i może wyjść różnica. Ten 1 ml może wynikać z guzków i z różnic pomiarowych.
                      • mama_dorota Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 06.08.13, 09:35
                        I jak było u lekarza?
                        • ola_dom Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 06.08.13, 10:10
                          Fajnie było smile
                          Zaczęłam dziś rankiem nowe życie z dawką Euthyroksu 25 smile
                          Na wizycie było tak, jak przypuszczałam - powiedziałam, że mimo zaleconej suplementacji, mimo lepszych (pewnie wskutek owej suplementacji właśnie) wyników wcale nie czuję się lepiej, a ostatnio wręcz fatalnie (bo taka jest prawda - dobija mnie ten upał, ale aż tak nigdy mnie nie męczył, a też nie powinien doprowadzać do takiego stanu przeciętnie zdrowej osoby, więc..).
                          Pani doktor powiedziała, że nie ma mowy, żebym tak się czuła i że trzeba coś z tym zrobić.
                          Ja pokazałam stare wyniki (2006) i przypomniałam, że przy nich zaleciła mi minimalną dawkę Euthyroksu, po którym przez tydzień latałam uskrzydlona, a potem nie wiedziałam, że dawkę trzeba zwiększać i skrzydła mi o(d)padły.
                          Pani doktor sama też przyznała, że w tej sytuacji warto wdrożyć Euthyroks, bo z wyników widać, że tarczyca jest niedoczynna (mimo fT4 na 20% normy!), więc mam brać przez 2 tygodnie dawkę 25, potem zrobić fT3 i fT4 i zobaczyć, co dalej, bo pewnie dawkę trzeba będzie zwiększyć.
                          A jak opowiedziałam jej, jak się czuję, to uznała, że trzeba też sprawdzić kortyzol, skoro nigdy nie był badany. Bo też może być przyczyną różnych moich przykrości.
                          Popatrzyła też w USG stare i nowe, i powiedziała, że widać niedoczynną tarczycę. Aha - i że guzki, które mam, to właśnie z niedoczynności (nie wiedziałam, że z tego też robią się guzki?!).
                          W każdym razie - jestem pełna nadziei i optymizmu.
                          Ale nie będę także ukrywać faktu, że wielką dawkę optymizmu daje mi to Forum i Wasze zainteresowanie moim tak mało spektakularnym przypadkiem.
                          • mama_dorota Re: UROSŁA MI TARCZYCA!!??? 06.08.13, 12:12
                            > Ale nie będę także ukrywać faktu, że wielką dawkę optymizmu daje mi to Forum i
                            > Wasze zainteresowanie moim tak mało spektakularnym przypadkiem.

                            Jak to kiedyś tu przeczytałam, "nie ma to jak siostra-hashimotka, ona najlepiej cię zrozumie" wink.

                            Świetnie, ta pani doktor mi się podoba. Dawka 25 na pewno nie wystarczy, ona pewnie chce wiedzieć, tak jak kiedyś mój lekarz, czy euthyrox się wchłania i czy będzie odzew w wynikach. Możesz napisać do kogo chodzisz?
                            • ola_dom dr Ewa Juchnicka 06.08.13, 12:33
                              Chodzę w Warszawie do dr Ewy Juchnickiej - trafiłam na nią lata temu trochę przypadkiem w Enel Medzie i zostałam wierną pacjentką do czasu, aż firma przeniosła nam abonament do Medicoveru... Aż tu nagle kilka miesięcy temu zobaczyłam, że p. doktor przyjmuje już także w Medicoverze!
                              Więc zaczęłam polować na wizytę - nie jest łatwo, do tej pory udało mi się złapać tylko takie, które ktoś zwolnił danego dnia, co oznacza w praktyce zwalnianie się z pracy - ale dobre i to.
                              Może gdybym przez te kilka lat nadal była jej pacjentką, nie doszłabym do stanu, w którym jestem. Nie "może" - NA PEWNO.
                              Tylko ta lekarka zwróciła onegdaj uwagę na mój permanentny niedobór białych krwinek (inni machali ręką) - wprawdzie wtedy nie udało się ustalić, od czego to było (teraz wiem, że od glutenu, bo po przejściu na dietę leukocyty w końcu mieszczą się w normie);
                              ona jedyna postanowiła sprawdzić krzywą cukrową i insulinową - mimo glukozy na czczo na poziomie wzorowym (i miała rację, bo mam tendencje do hipoglikemii, czego nie wiedziałabym, gdyby nie to badanie - o "telepki" obarczałam przeważnie pogodę i ciśnienie);
                              tylko ona tak wyraźnie zainteresowała się niedoborem (choć "w normie") wit.D, bo ma świadomość, jak ważną jest witaminą i na jak wiele rzeczy wpływa, zgodziła się ze mną, że wielu lekarzy lekceważy ją i nie zwraca w ogóle na wit.D uwagi;
                              ona jedyna pyta pacjentkę: JAK SIĘ PANI CZUJE, PANI OLU - a dopiero potem patrzy na cyferki w wynikach.
                              Nie wiem, czy jest idealna - nie zleciła np. badania ferrytyny, tylko żelazo (choć gdybym ją poprosiła o skierowanie, na 99% dostałabym je) - dla mnie jest najlepszym lekarzem, u jakiego byłam. BO SŁUCHA. I sprawdza różne rzeczy na różne sposoby do czasu, aż pacjentka poczuje się dobrze.
                              • mama_dorota Re: dr Ewa Juchnicka 06.08.13, 13:12
                                No to świetnie. Jak ci faktycznie pomoże z tarczycą, to poleć ją w bazie lekarzy. Zapowiada się dobrze.

                                Mnie czeka zmiana lekarza z tego samego powodu, co kiedyś ciebie. Moja firma zmienia usługodawcę medycznego, więc nie wiem co będzie dalej. Zależy mi głównie na przepisywaniu badań, ale mój lekarz dotychczasowy to głównie hormony badał. Raz tylko, gdy bardzo źle się czułam, przebadał mnie dość dokładnie, łącznie z EKG.
                              • malutka48 Re: dr Ewa Juchnicka 23.01.14, 22:54
                                Witam.

                                Na hashimoto choruje od 14 lat, zdiagnozowano je po 3 latach chodzeniapo lekarzach. Mam podobne objawy do ciebie. Mialam wysokie tsh = 9, 5 ; cukier nizszy po glukozie niz na czczo. Lezalam na oddziale diabetologiczno endokrynologicznym i przeprowadzono probe glodowe i okazalo sie ze cukier po 48 godzinach niejedzenia w normie. Niedoczynnosc nadnerczy wykluczono i wypuszczono z diagnoza nerwicy. Mam podniesiony kortyzol 24, obnizona witamine d o polowe i zelazo 30. Moj lekarz rodzinny przepisal cynk i zelazo na recepte. Stwierdzil lekka anemie. Ale zauwazylam, ze nafal czuje sie slabo. Od 3 miesiecy wypadaja mi wlosy strasznie i mam na przemian zaparcia z biegunkami. W zLeznosci co zjem jakie mialas objawy uczulenia na gluten jak to sprawdzic.? Mam wizyte u pani juchnickiej dopiero w lutym co tobie przepisala, jakie leki itp.
                                • pies_z_laki_2 Re: dr Ewa Juchnicka 24.01.14, 20:41
                                  > i przeprowadzono probe glodowe i okazalo sie ze cukier po 48 godzinach niejedzenia w normie.

                                  A na co to??? Szukałaś cukrzycy? A może to insulinooporność?

                                  Leczysz się? Co leczysz i czym?

                                  Masz u nas swój wątek? Jeśłi tak, to podaj mi proszę odnośnik, a jeśli nie masz, to załóż, proszę.
    • ola_dom "pastylka" w gardle - tarczyca czy refluks? 14.08.13, 18:49
      Czasem miewałam takie uczucie - "nieprzełkniętej pastylki" w gardle, ale teraz, od kilku dni dokucza mi coraz bardziej - dzisiaj stale.
      Mam wprawdzie tendencje do refluksu, ale to uczucie jest nieco inne - nie "cofa" mi się, tylko czuję tę "pastylkę" - lekko piekącą. To nawet nie jest bardzo przykre, tylko upierdliwe, bo czuję to cały czas.

      Dwie - moim zdaniem ważne - informacje:
      - jestem od 8 dni na Euthyroksie (więc może tarczyca "się odzywa", bo coś się w jej obszarze zadziało?)
      - od ok. 6 dni przeżywam bardzo trudny okres w życiu - stres, smutki, strach z poczucia bezradności (kiedyś czasem przy stresie "czułam" tarczycę) - ogólnie - jest wyjątkowo kiepsko, co oczywiście wcale dobrze nie wpływa na samopoczucie w ogóle.

      Generalnie - chciałam zapytać, czy uczucie CZEGOŚ w gardle zdarza się przy niedomagającej tarczycy (globus?), czy to raczej jednak refluks - nawet jak treść żołądkowa nie chce wyskakiwać?
      • muktprega1 Re: "pastylka" w gardle - tarczyca czy refluks? 14.08.13, 23:06
        > Generalnie - chciałam zapytać, czy uczucie CZEGOŚ w gardle zdarza się przy nied
        > omagającej tarczycy (globus?)

        Ja to nazywam ciasnym golfikiem:
        forum.gazeta.pl/forum/w,94641,146256849,146382244,_ciasny_golfik_.html
        • ola_dom Re: "pastylka" w gardle - tarczyca czy refluks? 15.08.13, 10:30
          Czyli tarczyca smile.
          Co ciekawe - przez większość życia mogłam nosić najciaśniejsze golfy, bardzo je lubiłam, przez jakiś czas często nosiłam gawroszkę zawiązaną na samej szyi - a teraz nawet nie mogę o tym pomyśleć, bo mnie dusi. I to nie tylko, jak czuję owo "coś" w gardle, ale już na co dzień przestałam nosić golfy.
    • ola_dom Po dwóch tygodniach na Euthyroksie 25 N 21.08.13, 10:18
      Wczoraj byłam na badaniach i u endo.
      Uśmiałam się w sumie, bo - jak już gdzieś komuś zdarzyło się na którymś z forów - po suplementacji tyroksyną poziom ft4 SPADŁ poniżej poziomu sprzed suplementacji big_grin.

      Wczoraj wyniki miałam takie:
      ft4 - 13,61 = 16,10%
      ft3 - 4,46 = 36,76%

      Wyniki sprzed dwóch tygodni:
      ft4 - 14,1 = 21%

      Potwierdziło mi to tylko, że to dobry trop i że organizm był tak złakniony hormonu, że go wyssał z nawiązką.
      Choć pewnie dwa tygodnie stresów, smutków i takich tam też mogły wpłynąć na spadek ft4?

      Oprócz tego miałam zbadany kortyzol - ten akurat powyżej normy - 127% (634,6 o 8 rano).

      Wczoraj też trafiłam na tekst o nadnerczach. No i usiadłam... - jakbym czytała o sobie, tylko zgrabniej napisane....:
      zdrowiehormonalne.blox.pl/2009/03/Lista-objawow-wskazujacych-na-niedoczynnosc.html
      Wyczytałam też, że jak tarczyca siada, to nadnercza starają się ją wyręczyć - ale w końcu też przestają dawać radę, i kończy się tak, jak tam napisano.
      Bardzo mnie teraz ciekawi, czy jak wzięłam się za naprawianie tarczycy, to nadnercza wrócą do normy? Bo póki co nie da się u nas kupić Biosteronu (z DHEA), który wspomaga nadnercza, a nic innego podobnego nie ma. "Naturalne" metody (unikanie stresów... taa....zwłaszcza ostatnio....; unikanie kawy - to akurat przy wspomaganiu tyroksyną jak najbardziej da się zrobić, gorzej z herbatą, bo uwielbiam) jak na razie mogą nie pomóc dostatecznie.

      Wracając do tarczycy - od dzisiaj jestem na dawce 37,5 Euthyroksu, mam tak brać przez dwa tygodnie. Potem spróbować co drugi dzień 50 Euthyroksu - i zobaczyć, w które dni czuję się lepiej.
      Siakoś tak coś czuję, że szybko wskoczę na 50. Dzisiaj, na zwiększonej dawce, znowu mam takie miłe uczucie, jak pierwszego dnia suplementacji - trudne do opisania uczucie "wygody" i spokoju w ciele. Ono z czasem zaniknęło - najwyraźniej hormonu przestało wystarczać, wprawdzie nie wróciły mi wszystkie przykrości sprzed leczenia, ale już nie było tak super, jak pierwszego dnia.
      Ale nie martwię się tym - wiem już, że to całkiem normalne, typowe objawy - wręcz cieszę się, że póki co wszystko idzie zgodnie z przewidywalnym planem smile.

      Na którymś z forów polecano też przecinacz do tabletek:

      www.doz.pl/apteka/p7438-Przecinacz_do_tabletek_Romed_1_szt
      od razu się w niego zaopatrzyłam i muszę potwierdzić (wprawdzie dopiero po jednej tabletce...), że się spisuje. Kosztuje grosze, a działa świetnie. Na pewno będzie często używany smile.

      Aha - w ramach ciekawostki - moja endo w ogóle nie zleca mi TSH smile.
      • djpa Re: Po dwóch tygodniach na Euthyroksie 25 N 21.08.13, 10:33
        Tak, nadnercza mają nam wystarczyć do końca życia. Ubezpieczalnie szacują, że powinniśmy żyć średnio do około 80 lat. Więc jest o co dbać smile

        Olu, wysoki kortyzol może wskazywać na obecnie trwającą nadczynność nadnerczy - być może z powodu stresu. Może być też tak, że kortyzol jest za wysoki, bo za niski poziom hormonów tarczycy powoduje, że kortyzol za wolno jest rozkładany i usuwany z organizmu - organizm gorzej sobie ze stresem radzi. Tak czy siak na Twoim miejscu myślę że bezpieczniej jest zbadać z krwi DHEA, a dopiero potem jeśli trzeba, brać leki, nawet te bez recepty. Można też powtórzyć badania kortyzolu gdy stres minie, a hormony tarczycy pójdą do góry.

        Podoba mi się u Twojej endo to, że daje Ci wybór w dawkowaniu E: masz sama zobaczyć czy lepiej Ci będzie na 50 czy na 37.5 i tak brać aby Ci było dobrze smile
        • ola_dom Re: Po dwóch tygodniach na Euthyroksie 25 N 21.08.13, 10:54
          djpa napisała:

          > Można też powtórzyć badania kortyzolu gdy stres minie, a hormony tarczycy pójdą do góry.

          Tak mam zrobić - za 6-8 tygodni powtórzyć badania ft3, ft4 i kortyzolu. Mam nadzieję, że "sprawy" poukładają się już jakoś do tego czasu.

          > Podoba mi się u Twojej endo to, że daje Ci wybór w dawkowaniu E: masz sama zobaczyć
          > czy lepiej Ci będzie na 50 czy na 37.5 i tak brać aby Ci było dobrze smile

          Ech, mi też się podoba moja endo smile. Jak tylko zobaczyłam, że przyjmuje w Medicoverze, od razu zaczęłam polować na wizytę u niej - zanim jeszcze miałam pewność, że to niedoczynność i w ogóle tarczyca. Bo czułam (po doświadczeniach sprzed lat), że wreszcie ona mi pomoże - bo przynajmniej zainteresuje się moim samopoczuciem i zleci badania, które innym nawet nie przyszłyby do głowy. A potem odpowiednio je zinterpretuje.
          • qwerty090 Re: Po dwóch tygodniach na Euthyroksie 25 N 22.08.13, 19:39
            W jakim mieście przyjmuje twoja endo?
            • ola_dom Re: Po dwóch tygodniach na Euthyroksie 25 N 23.08.13, 09:42
              W Warszawie - w Medicoverze, Enel Medzie i chyba w Novum (klinika leczenia niepłodności).
    • ola_dom TYJĘ...!!! :( 26.08.13, 10:11
      Jestem trzeci tydzień na Euthyroksie, dwa tyg. 25, teraz od 6 dni 37,5 - i nieustannie tyję sad.
      Liczyłam, że schudnę choć pomaleńku - a na pewno nie, że przytyję!
      Ogólnie czuję się nieco lepiej, choć życie postanowiło mnie ostatnio przetrenować, ale te dodatkowe centymetry mnie dobijają.
      Nie jem gorzej niż do tej pory - wręcz mam wrażenie, że mam mniejszy apetyt i parcie na słodycze.
      Faktem jest, że czuję się okropnie nabąbana - spuchnięta od zatrzymanej wody. Nie za wiele sikam, to prawda. Czy ktoś może doradzić jakiś łagodny, skuteczny specyfik/metodę na odwodnienie? Na razie próbuję wodę Jana - piszą, że działa silnie moczopędnie.
      Piwo odpada, bo jestem w 100% bezglutenowa, po najmniejszej ilości glutenu zdycham.

      Poza tym okropnie bolą mnie stopy - trochę już za długo - myślałam, że od tego, że we wtorek chodziłam na niewysokim obcasie, ale bolą wciąż - już niemal tydzień. To nie jest bardzo uciążliwe, tylko dziwne.

      Czy takie "odwrotne" działanie Euthyroksu na początku też się komuś zdarzyło? A potem doszło do normy?
      Przyznam, że bardzo liczyłam, że na tyroksynie wreszcie zacznę chudnąć, bo jak na razie nieustająco tyję z powietrza. Całe życie byłam chudzielcem, mimo że jadłam dużo i słodko, więc czuję się kompletnie zagubiona i zdezorientowana sad.
      No chyba, że to stres z ostatnich tygodni zablokował chudnięcie.
      • djpa Re: TYJĘ...!!! :( 26.08.13, 11:05
        Czyli nie tyjesz, ale puchniesz. Będzie lepiej im więcej E organizm dostanie smile Tak, to może być od stresu - wysoki kortyzol może powodować otyłość.
        • ola_dom Re: TYJĘ...!!! :( 26.08.13, 11:32
          djpa napisała:

          > Czyli nie tyjesz, ale puchniesz.

          No właśnie nie mam pewności... Bo w sumie nie mogę tej wody gromadzić w nieskończoność, a tyję nieprzerwanie sad. Z pewnością zatrzymana woda robi swoje, ale czy mogę ją winić za wszystko? No chyba że za centymetry z ostatnich kilkunastu dni. Może nażrę się natki pietruszkowej? smile

          > Będzie lepiej im więcej E organizm dostanie smile

          Nie ustaję w nadziei - na razie pokornie biorę 37,5, ale już czekam na "za tydzień", żeby zwiększyć do 50. Jak na razie i wprowadzenie tyroksyny, i zwiększenie dawki były samą przyjemnością, bez żadnych skutków ubocznych (jak niektóre z Was tu pisały).

          > Tak, to może być od stresu - wysoki kortyzol może powodować otyłość.

          O tym też już wiem, tylko zastanawiam się, jak udało mi się być przez całe życie (do niedawna) chudzielcem, albo przynajmniej szczupakiem z wklęsłym brzuchem - a ZAWSZE byłam nerwowa.
          No chyba, że to jest tak, że jak organizm młody, to jeszcze mimo wszystko lepiej funkcjonował i sobie radził, aż w końcu wymęczony przestał wyrabiać i zaczął szastać kortyzolem prosto w brzucho...

          Ale i tak czuję, że jestem na dobrej drodze. Tylko dziś rano, jak chciałam włożyć spodnie "z gatunku luźnych i wygodnych" i musiałam skapitulować, trochę straciłam wiarę i nadzieję.
      • gaga-1 Re: TYJĘ...!!! :( 26.08.13, 22:32
        Mam ten sam problem i też liczyłam, że zwiększając dawkę co nie co zejdzie. A tu nic! W czasie tych wakacji przybyło mnie 4 kilo! Pobiłam wszelkie życiowe rekordy. Ważę już w sumie o jakieś 8 kilo za dużo. Mimo ograniczeń w jedzeniu. Część to chyba woda, gdyż strasznie się "odciskam". Ostatnio czytałam książkę trzymając ją na udach (na leżaku). Gdy skończyłam miałam pięknie odbity cały kształt smile.
        Ola też się tym dołuję. Dzisiaj gdy zrobiło się chłodniej miałam ten sam problem. Nie zmieściłam się w spodnie sad.
        No, ale co zrobić?
        Na razie pocieszam się lepszym, ogólnym samopoczuciem i wierzę, że to tylko okres przejściowy. Gdy już nasycimy te nasze ciałka tyroksyną na maksa to przyjdzie czas na wylaszczenie się i zrzucenie tych nadprogramowych kilogramów.
        Na razie... trzeba się zaopatrzyć w ciut większe portki! Żeby się nie stresować. A jak zaczną nam spadać z tyłków to będziemy się chwalić na forum.
        Na razie zachowajmy spokój. Chociaż... wiem, że trudno.
    • ola_dom drugi dzień na Euthyroksie 50 05.09.13, 10:18
      i czuję się marnie...
      Po pierwszej tabletce 25 E było cudownie, pierwszego dnia po zwiększeniu dawki do 37,5 było tak samo super,
      a dzisiaj nie jest sad.
      W zasadzie nic nie zmieniłam w swoim życiu/jedzeniu - poza dawką tyroksyny.
      I jestem dziś zdechła, z trudem utrzymuję powieki w górze - choć trudno powiedzieć, żebym była śpiąca. No ogólnie czuję się byle jak - bywało wprawdzie gorzej (nie wróciłam samopoczuciem do stanu sprzed brania tyroksyny), ale lepiej też już było.
      Badania mam zrobić za jakiś miesiąc, więc póki co nie wiem, czy to skutek złego poziomu hormonów? marnej przemiany ft4 w ft3? "kryzysu ozdrowieńczego"?
      Nie mogłam doczekać się wejścia na dawkę 50 E, bo miałam same dobre doświadczenia po zwiększaniu, a tu taka przykrość...
      No nic, zaraz weekend, zobaczymy, jak się sytuacja rozwinie. Nie histeryzuję po dwóch marniejszych dniach, tylko przykro mi, że się rozczarowałam wink.
      • harmoniak Re: drugi dzień na Euthyroksie 50 05.09.13, 10:26
        Tak jest na początku leczenia. Chodzi o to, że hormony z tabletki zastępują hormony z tarczycy. Na początku było fajne, bo miałaś hormony z dwóch źródeł, ale teraz pewnie TSH spada i tarczyca zmniejszyła produkcję. Teraz trzeba czekać na ustabilizowanie sytuacji (4 tygodnie) i ponowić badania, o czym wspominasz.

        Trzeba cierpliwości, ale będzie lepiej.
        • ola_dom Re: drugi dzień na Euthyroksie 50 05.09.13, 10:48
          harmoniak napisała:

          > Tak jest na początku leczenia. Chodzi o to, że hormony z tabletki zastępują hormony z
          > tarczycy. Na początku było fajne, bo miałaś hormony z dwóch źródeł, ale teraz pewnie TSH
          > spada i tarczyca zmniejszyła produkcję. Teraz trzeba czekać na ustabilizowanie sytuacji (4
          > tygodnie) i ponowić badania, o czym wspominasz.

          oooo'rajt - już rozumiem smile.
          W sumie to się nawet cieszę, że przebiega to typowo. Tym bardziej, że nie mam innych "nieprzyjemności początków terapii", o których pisały dziewczyny, bo ogólnie jest od razu lepiej, tylko nie codziennie coraz lepiej (jak się na początku zapowiadało).

          > Trzeba cierpliwości, ale będzie lepiej.

          Jeśli wiem, że coś dobrego mnie czeka, to mogę poczekać cierpliwie. DZIĘKUJĘ!
          • harmoniak Re: drugi dzień na Euthyroksie 50 05.09.13, 10:53
            Ja jak zaczynałam leczenie to byłam naprawdę wrakiem. Jak pierwszy raz wzięłam Euthyrox to też czułam się lepiej, ale była to dawka 12.5, więc raczej był to efekt psychologiczny. Czasami mamy rezerwy sił, z których nie zdajemy sobie sprawy smile
    • ola_dom Czy wściekłe skurcze stóp to już tężyczka utajona? 09.09.13, 11:29
      Dodam, że chodzi o takie skurcze, że stopa "łamie się wzdłuż" i wygina tak, że w życiu nie byłabym w stanie tak jej ułożyć.
      Także palce stóp gną się na wszystkie strony - kompletnie, że tak powiem, niefizjologicznie.
      To aż trochę śmieszne, ale i straszne, bo boli. I inaczej niż przy zwykłym skurczu, nie daje się rozmasować.
      Czasem aż się boję, jak patrzę, jak coraz bardziej mi się te stopy wyginają.
      Tzn. - tak miałam zimą. Generalnie od lat miewałam (zawsze zimą) skurcze łydek, tak bolesne, że budziły mnie w nocy.
      Ale ostatniej zimy zaczęłam mieć takie właśnie skurcze stóp - przeważnie wieczorem (za to prawie nie miałam wcześniejszych nocnych skurczy łydek). Kilka dni temu znowu poczułam, że skurcz nadchodzi, a ponieważ mam "oliwę magnezową", posmarowałam nią łydki i stopy - i na razie przeszło. Co może nasuwać wniosek, że to faktycznie z braku magnezu.
      Czytałam o tężyczce utajonej, wiele objawów pasuje, ale wiele pasuje też do innych rzeczy. A niektórych objawów po prostu nie jestem w stanie zidentyfikować (co to jest???: psychoza wytwórcza? duszność spoczynkowa? współistnienie z zespołem Barlowa (prolaps mitralny)?).
      Czy poziom wapnia w surowicy i w moczu dobowym ma tu jakieś znaczenie? Bo miałam kiedyś badane oba (2 lata temu, kiedy znowu byłam u endo, bo czułam, że "coś mi się popsuło", zlecił mi m.in. takie badania) i oba były w samym środku norm.
      Czy muszę jakoś osobno i specjalnie (nie mam już tyle kasy...) diagnozować tężyczkę, czy wystarczy, że na podstawie pasujących objawów zacznę terapię - czy dobrze rozumiem, że suplementami? Tylko magnezu, czy jeszcze czegoś (wapnia?)? I czy w razie czego (bez diagnozy) nie zaszkodzę sobie? Wiem, że magnez bardzo trudno przedawkować, ale nie jestem pewna, czy tak samo jest z wapniem.
      Dobrze wiem, że natder pisze często o tężyczce - ale nijak nie jestem w stanie ogarnąć i zebrać do kupy wszystkiego z różnych postów, a potem jeszcze odnieść to do siebie... Może to kolejny objaw tężyczki z niedoczynnością? wink
      Dlatego będę ogromnie wdzięczna za naprowadzenie na jakiś konkret, a właściwie - ile czego brać, żeby sobie pomóc i nie zaszkodzić, i czy póki co mogę zaoszczędzić na wizycie u dr Toruńskiej?
      • mama_dorota Re: Czy wściekłe skurcze stóp to już tężyczka uta 09.09.13, 13:43
        Magnez możesz brać i obserwować, jest szansa, że szybko pomoże. Przed wapniem bez badania poziomu witaminy d3 ja osobiście ostrzegam, szczególnie jeśli miałoby się to wiązać z dodatkowym przyjmowaniem samej d3. Łykając d3 (5000j) i 200mg wapnia po 3 tygodniach doszłam niemal do górnej granicy normy. Tak więc najpierw przebadać panel wapniowy, a potem dopiero podejmować decyzję.

        Czy dobrze kojarzę, że jesteś z Trójmiasta? Rok temu był w Gdańsku promocyjny program badania panelu wapniowego w dobrej cenie. Warto się zainteresować.
        • mama_dorota Re: Czy wściekłe skurcze stóp to już tężyczka uta 09.09.13, 13:44
          A jak z badaniem ferrytyny? Zrobiłaś? Z anemią daleko się nie ujedzie przy leczeniu niedoczynności.
          • ola_dom Re: Czy wściekłe skurcze stóp to już tężyczka uta 09.09.13, 14:12
            No właśnie na razie nie badałam ferrytyny, niestety nie dostałam skierowania na nią, ale nie dostałam też skierowania na ft3 (tylko samo ft4), więc jak będę robić za jakieś 3 tygodnie ft4, to zrobię też prywatnie ferrytynę i ft3. Już sama o tym myślałam, tym bardziej, że nigdy mi ferrytyny nie badano, tylko żelazo. To akurat mam w normie. Z czego, jak wiemy, niewiele wynika smile
            Dziękuję!
        • ola_dom Re: Czy wściekłe skurcze stóp to już tężyczka uta 09.09.13, 14:09
          Z Trójmiasta marzę, żeby być - może kiedyś? smile
          Póki co jestem "z Warszawy i okolic".
          Teraz biorę (ponownie od początku września) wit. D - 4000 dziennie (8 kropli Vigantolu), bo mam jej od lat nieustanny niedobór. Jedynie po jednej wypitej butelce Vigantolu miałam w czerwcu poziom w granicach 50-55. Ostatnio nie badałam.
          W takim razie na razie zostanę przy magnezie.
          • natder Re: Czy wściekłe skurcze stóp to już tężyczka uta 09.09.13, 14:33
            To czemu nie śmigniesz do dr Toruńskiej na próbę tężyczkową?
            • ola_dom Re: Czy wściekłe skurcze stóp to już tężyczka uta 09.09.13, 14:55
              Jestem wyjątkowo pod kreską z kasą w najbliższych miesiącach. Może zimą będzie trochę lepiej...
    • ola_dom 4 tygodnie na dawce E 50 i jest byle jak :/ 01.10.13, 09:23
      Właśnie mijają mi 4 tygodnie na dawce E 50 (w weekend robię badania) i czuję się - no właśnie - tak sobie, a od kilku dni całkiem byle jak.

      Najbardziej dokucza mi (od kilku dni właśnie):
      trzepotanie serca i taka "niewygoda" w jego okolicy;
      sapka po wejściu na kilka schodków;
      okropna słabość w nogach - zwłaszcza po wejściu na schody;
      opuchnięcie albo i utycie - sama już nie wiem, ale dobija mnie ten stan;
      ból oczu - przed braniem tyroksyny miałam coś podobnego rano po przebudzeniu, ale teraz "czuję oczy" przez większość dnia;
      i coś bardzo dziwnego, czego wcześniej nigdy nie miałam - kilka dni temu rozbolał mnie (bez powodu!) duży palec u nogi, właściwie staw. Potem przestał boleć tak mocno, ale miałam wrażenie, że cały paluch jest spuchnięty. Dzisiaj wyraźnie czuję, że coś jest nie tak, bo ta jedna noga o wiele gorzej mieści mi się w bucie - stąd pewność, że coś tam się dzieje (choć już tak nie boli). Nie wiem wprawdzie, czy to może mieć związek z niedoczynnością i tarczycą w ogóle, ale nic innego nie podejrzewam, nie miałam tam kontuzji ani teraz, ani nigdy wcześniej. Zaczęło boleć "z samości".

      Biorę teraz (ostatnie 4 tygodnie):
      Euthyrox 50
      Vigantol 8 kropli (ok. 5333 jednostek)
      SlowMag 4 tabletki
      3 orzechy brazylijskie dziennie

      Przez 3 tygodnie czułam się w miarę nieźle, choć bez szału, ale ostatni tydzień jest marnie.
      I bardzo chciałam Was prosić o radę - jakie badania powinnam zrobić; od czego boli ten palec (za dużo magnezu? za mało wapnia?); dlaczego serce mi skacze i łapię zadyszkę (za mało żelaza?)?
      Mam skierowanie tylko na ft4, chcę sama zrobić ft3 i ferrytynę (nigdy wcześniej nie badaną), ale co do tego? Poziom wapnia? Magnezu? W moczu, czy w surowicy?
      • mama_dorota Re: 4 tygodnie na dawce E 50 i jest byle jak :/ 01.10.13, 10:11
        To trzeba zrobić badania i do endo. Organizm dostał trochę tyroksyny, nie musi już tak oszczędzać jak wcześniej i zaczyna mu brakować, bo zajął się kolejnymi sprawami zaniedbywanymi dotąd w organizmie.

        U ciebie na pewno trzeba będzie dawkę podnieść, ale jesteś w świetnym momencie na badania, więc przed nimi nie podnoś.
        • ola_dom Re: 4 tygodnie na dawce E 50 i jest byle jak :/ 01.10.13, 10:42
          mama_dorota napisała:

          > U ciebie na pewno trzeba będzie dawkę podnieść, ale jesteś w świetnym momencie
          > na badania, więc przed nimi nie podnoś.

          No właśnie dlatego czekam cierpliwie te 4 tygodnie, jestem pewna, że muszę zwiększyć dawkę, ale pokornie najpierw zrobię badania, żeby mieć jasność, w jakim kierunku to u mnie idzie. Choć aż mnie kusi, żeby dołożyć połóweczkę tableteczki wink. Ale do badań wytrzymam.

          Czyli to wszystko mogą być objawy niedoczynności właśnie z rozleniwienia tarczycy? Pamiętam, jak niedawno napisałaś, że po bólu stawu w jednym z palców wiedziałaś, że trzeba coś zmienić w dawce -> ból był spowodowany niedomaganiem tarczycy właśnie -> to mi zasugerowało, że mój ból palucha MOŻE BYĆ od niedoczynności.

          No dobra, uruchamiam dalsze pokłady cierpliwości...wink
          • mama_dorota Re: 4 tygodnie na dawce E 50 i jest byle jak :/ 01.10.13, 10:59
            > ból był spowodowany niedomaganiem ta
            > rczycy właśnie -> to mi zasugerowało, że mój ból palucha MOŻE BYĆ od niedoc
            > zynności.

            Tak było u mnie m/w rok temu. Teraz ten palec mnie już od dawna nie boli. Djpa pisała, że po bólu jednego zdrowego zęba rozpoznaje, że brakuje jej ft3. Każdy musi poznać siebie i dobrze robisz, że zauważasz te wszystkie sygnały.
            • ola_dom Re: 4 tygodnie na dawce E 50 i jest byle jak :/ 01.10.13, 11:30
              mama_dorota napisała:

              > Tak było u mnie m/w rok temu. Teraz ten palec mnie już od dawna nie boli. Djpa
              > pisała, że po bólu jednego zdrowego zęba rozpoznaje, że brakuje jej ft3.

              Zęby też bolą od tego??? O zębie nie napisałam, choć bez powodu mnie pobolewał, bo nie przyszło mi do głowy, że zęby też brać pod uwagę smile.
              Czyli mogę obstawiać brak tyroksyny. Aż tak mi jej brakuje, matkobosko... Choć przecież wcale nie mam tragicznych wyników.
              A szarpać się na badanie wapno/magnez? Czy odpuścić sobie na razie i zobaczyć, czy na zwiększonej (po badaniu) dawce tyroksyny dolegliwości znikną?
    • ola_dom wyniki po miesiącu na Euthyroksie 50 09.10.13, 12:41
      Właśnie odebrałam wyniki po cierpliwym czekaniu, aż miną przynajmniej 4 tygodnie na nowej dawce tyroksyny - 50.

      Niestety skierowanie miałam tylko na ft4; ft3 robiłam prywatnie, więc wyniki nie są z jednej próbki, bo w Medicoverze prywatnie można zbankrutować. Badania dzielą 2 dni (sobota - poniedziałek);

      FT4 43.50% [wynik 16.35, norma (12 - 22)]
      FT3 52.50% [wynik 3.26, norma (2 - 4.4)]

      wydają się nie takie złe, choć samopoczucie jeszcze jest dość dalekie od ideału. Wygląda na to, że 3 orzechy brazylijskie dziennie działają, bo ft3 jest przynajmniej wyższe od ft4. Ale sądzę po moim samopoczuciu, że jednak wciąż potrzebuję WIĘCEJ tyroksyny smile.

      Mam też inne wyniki - słusznie postanowiłam na własną rękę sprawdzić ferrytynę:
      ferrytyna 20.12% [wynik 40.57, norma (13 - 150)]
      i oczywiście zaczynam brać Biofer.

      Po raz pierwszy zbadano mi prolaktynę - wyszła wysoko:
      prolaktyna 109.43% [wynik 685.1, norma (127 - 637)]
      wyczytałam, że tak wysoka prolaktyna jest typowa przy niedoczynności; czytałam, że utrudnia zajście w ciążę (ale ja się "nie staram") - czy jakieś inne przykrości może taka wysoka prolaktyna powodować? Pewnie niemożność schudnięcia i takie tam...uncertain

      Oczywiście mam też podwyższony kortyzol (tak jak i ostatnio):
      kortyzol 147.84% [wynik 710.6, norma (171 - 536)]

      ale na razie "nic z nim nie robimy".

      No i cholesterol, jak zwykle:
      241,30 mg/dl (norma do 190) - swoją drogą te normy regularnie obniżają, obniżyli też na triglicerydy, aż te też mi zaczęły świecić na czerwono big_grin (wcześniej mieściły się w normach). Wygląda na lobbing producentów statyn, ale tym akurat aż tak się nie przejmuję, tym bardziej, że cholesterol pomału mi spada, a poza tym mam wysoki poziom tego dobrego.
      Ale na obniżenie triglicerydów dostałam Glucophage - bo okazuje się, że one się biorą z węglowodanów, a wcale nie z tłuszczu. Co by pasowało, bo ja zdecydowanie wolę jeść węglowodanowo niż tłuściutko... Niestety...
      Nie mam za wiele pojęcia o Glucophage - czy możecie je polecić, czy raczej odradzić? Jak czytałam ulotkę, to sporo obiecuje, ale też jest sporo zagrożeń. Czy warto zaczynać taką terapię? Czy to jednak strzelanie z armaty do komara, i lepiej poczekać, aż tarczyca sama wyreguluje gospodarkę tłuszczową, węglowodanową i tyciowo-chudnięciową?

      Wracając do tarczycy - od wczoraj jestem na dawce 67,5, którą zwiększyłam sobie sama po odebraniu wyniku ft4, pobędę tak 7-10 dni i chcę wskoczyć na 75.
      A zalecono mi pozostać na dawce 50, za to w weekendy brać 75. Ale wcale tak nie zamierzam, będę brać ujednoliconą dawkę 75, tym bardziej, że czuję, że to wcale nie będzie za dużo. Za miesiąc-dwa sprawdzę, zresztą.
      Wczoraj na zwiększonej dawce czułam się marnie - opuchnięta, nabrzmiała, ospała - do dupy. Ale dzisiaj już o wiele bardziej chciało mi wstać z łóżka, mam o wiele więcej energii - gdybym tylko nie musiała jej zużywać na utrzymanie powiek w górze... Nie jestem śpiąca, tylko mam strasznie ciężkie powieki - chyba napuchnięte.
      I wciąż dokuczają mi stawy w stopie - czasem bardziej, czasem mniej, ale obcas na razie odpada. Jak się nie poprawi na wyższej dawce tyroksyny, to się może przekuśtykam do ortopedy. Zobaczymy.

      Kończąc, bo już przydługo - będę wdzięczna za Wasze opinie o Glucophage i podwyższonej prolaktynie - czy to może przez nią nie mogę schudnąć i libido leży na podłodze?
      • muktprega1 Re: wyniki po miesiącu na Euthyroksie 50 09.10.13, 19:11
        > FT4 43.50%
        > FT3 52.50%
        Ale sądzę po moim samopoczuciu, że jednak wciąż potrzebu
        > ję WIĘCEJ tyroksyny smile

        i słusznie, można lekko podnieść. Prolaktyna, kortyzol, cholesterol za jakiś czas jak dojdziesz do swojej optymalnej dawki tyroksyny - powinna spaść w dół smile

        > ferrytyna 20.12% [wynik 40.57, norma (13 - 150)]
        > i oczywiście zaczynam brać Biofer.

        dobrze sobie radzisz smile
        Co do Glucophage, to ja wstrzymałabym się, w ulotce pisze:
        "poiformuj lekarza, gdy przyjmujesz hormony tarczycy, doustne środki antykoncepcyjne przyjmowane razem z preparatem mogą osłabić jego działanie i spowodować wzrost poziomu cukru we krwi."

        > Wracając do tarczycy - od wczoraj jestem na dawce 67,5, którą zwiększyłam sobie
        > sama po odebraniu wyniku ft4, pobędę tak 7-10 dni i chcę wskoczyć na 75.

        moim zdaniem te 75 przy obecnej 50 będzie za szybko, możesz wpaść w nadczynność, nie spiesz się, bądź na tej 67,5 ( więcej o 17,5) 4 tygodnie, znowu zbadaj samo Ft4 i Ft3 i zobaczysz co dalej, a gdybyś odczuwała częstoskurcz, drżenie rąk - zabierz 6.

        Przy następnym wkłuciu sprawdź D3, chyba że nie dojrzałam?
        Link do dietki:
        forum.gazeta.pl/forum/w,24776,144543471,144578652,Re_zielona_kawa_pastylki.html
        • ola_dom Re: wyniki po miesiącu na Euthyroksie 50 10.10.13, 10:57
          muktprega1 napisała:

          > > ferrytyna 20.12% [wynik 40.57, norma (13 - 150)] i oczywiście zaczynam brać Biofer.
          >
          > dobrze sobie radzisz smile

          czytam pilnie 3 fora, uczę się od "fachowczyń" wink

          > Co do Glucophage, to ja wstrzymałabym się, w ulotce pisze:
          > "poiformuj lekarza, gdy przyjmujesz hormony tarczycy, doustne środki antykoncepcyjne
          > przyjmowane razem z preparatem mogą osłabić jego działanie i spowodować wzrost poziomu cukru we krwi."

          No tak, a Glucophage przecież przepisała mi na jednej recepcie razem z Euthyroksem moja endo... Stosuję antykoncepcję, ale nie doustną - Nuva Ring. Tyle że Glucophage mam brać na noc, tyroksynę rano. No nic, na razie zastosuję dietę "cukrzycową", a z Glucophage póki co się wstrzymam.

          > moim zdaniem te 75 przy obecnej 50 będzie za szybko, możesz wpaść w nadczynność
          > nie spiesz się, bądź na tej 67,5 ( więcej o 17,5) 4 tygodnie, znowu zbadaj samo Ft4 i Ft3 i zobaczysz
          > co dalej, a gdybyś odczuwała częstoskurcz, drżenie rąk - zabierz 6.

          no tak... kolejna kartka z "pamiętnika dyskalkulika" - oczywiście biorę 62,5, a nie 67,5... łykam 1 x 50 + 1/2 x 25 Euthyroksu...
          Do tej pory każde podniesienie dawki znosiłam dobrze, a nawet bardzo dobrze - same przyjemności, przykrości żadnych - stąd moje poczucie, że potrzebuję więcej tyroksyny i że mogę podnieść przynajmniej do 75, bo i to raczej nie będzie moja ostateczna dawka (zwłaszcza odejmując 25 na antykoncepty).

          > Przy następnym wkłuciu sprawdź D3, chyba że nie dojrzałam?

          wit. D póki co nie badam, tylko łykam - 5333 jednostek (8 kropli Vigantolu) dziennie. Od lat mam poziom poniżej 20, więc raczej nie obawiam się przedawkowania, przerwę zrobiłam tylko na 2 letnie miesiące, a od września znowu pilnie łykam witaminkę. Jakoś zimą (zimowe niedobory to mocniejszy argument) poproszę o skierowanie na to badanie, sama raczej póki co się nie szarpnę, wystarczy, że muszę na własną rękę kontrolować ft3 i ft4, a z kasą trochę krucho.
      • mortimerka46 Re: wyniki po miesiącu na Euthyroksie 50 21.10.13, 22:51
        Na swoim przykładzie wiem, ze niedoczynność tarczycy i wysoka prolaktyna to co roku dodatkowe kilogramy sad
    • ola_dom Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 10:58
      Od jakiegoś czasu miałam takie poczucie, że coś mi się dzieje z temperaturą "po obiedzie", ale było to na tyle nieznaczne, że niespecjalnie się temu przyglądałam. Najwyżej przykrywałam się kocem i tyle.
      Ale wczoraj oprócz marznięcia było mi naprawdę nieprzyjemnie, więc zmierzyłam temperaturę - 37,2. Jakiś czas temu przy podobnym samopoczuciu miałam 36,9.
      Z reguły nie mam tendencji do podwyższonej temperatury, każdą "kreskę" ponad normę odczuwam, więc zaczęłam się zastanawiać, co się dzieje. Raczej nie wygląda to na nadczynność, bo jest mi zwyczajnie zimno i źle - zwijam się w kulkę pod kocem, nie "nosi mnie".
      Zarazem teraz przeważnie w ciągu dnia jest mi o wiele cieplej niż kiedyś. Nie mierzę temperatury co chwilę, bo i tak wystarczająco dużo uwagi poświęcam swojemu samopoczuciu, przecież nie będę siedzieć w pracy z termometrem pod pachą...
      Jak wcześniej (niedługo po wdrożeniu tyroksyny) tak marzłam, tłumaczyłam sobie, że na wieczór po prostu zaczyna brakować tyroksyny, która zużyła się przez cały dzień. Ale żeby od tego dostawać temperatury???
      Nie jest to jakieś nieznośne - poza tym, że chciałabym się czymś jeszcze wieczorem w domu zająć, a tak to tylko zjadam obiad-kolację i pod kocyk przed telewizor, a potem spod kocyka pod kołdrę - i tyle tego mojego życia. Trochę marnie sad.
      Czy macie podobne doświadczenia/obserwacje? Jak sobie z tym radzić? Czy czekać, aż samo przejdzie po ustaleniu właściwej dawki tyroksyny (teraz od tygodnia łykam 62,5, ale czuję, że to nie jest moja docelowa dawka)?

      Aha - nie jestem podziębiona ani nic w tym guście, grypę i jej podobne z reguły rozpoznaję u siebie bez pudła. A w tej chwili mam takie "wewnętrzne poczucie", że mam całkiem dobrą odporność. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale często tak czuję - albo wiem, że muszę uważać na to, żeby nie zmarznąć, bo zaraz się pochoruję, albo że w ogóle mi to nie zaszkodzi i bezkarnie "goła" wychodzę na balkon.
      • mama_dorota Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 11:12
        Ja się zniechęciłam do mierzenia temperatury, odkąd miewałam 35 st. nawet z hormonami pod górną granicą i zupełnie nie miałam pojęcia jak to interpretować.

        Pozostały twój opis samopoczucia to wypisz-wymaluj jak niektóre okresy leczenia u mnie, świadczące od potrzebie zwiększenia dawki. Mam na koncie także takie, że osłabienie-zmęczenie przychodziło po obiedzie i przechodziło m/w ok. 19:00, a także takie, że wszystko dobrze cały dzień, a ok. 21-21:30 niemal nagle totalny zjazd, połączony z okropną niecierpliwością, że nie mogę jeszcze pójść spać, bo np. ktoś łazienkę zajmuje i nie mogę się wykąpać.
        • ola_dom Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 11:49
          mama_dorota napisała:

          > Ja się zniechęciłam do mierzenia temperatury, odkąd miewałam 35 st. nawet z hormonami
          > pod górną granicą i zupełnie nie miałam pojęcia jak to interpretować.

          Ja raz mierzyłam sobie temperaturę spoczynkową przez 3 dni, ale ta akurat była po prostu idealna smile. A jednocześnie wieczorem tego samego dnia czułam stan podgorączkowy. Tak niskiej (35) nie miałam chyba nigdy...

          > Pozostały twój opis samopoczucia to wypisz-wymaluj jak niektóre okresy leczenia
          > u mnie, świadczące od potrzebie zwiększenia dawki. Mam na koncie także takie,
          > że osłabienie-zmęczenie przychodziło po obiedzie i przechodziło m/w ok. 19:00,
          > a także takie, że wszystko dobrze cały dzień, a ok. 21-21:30 niemal nagle totalny zjazd

          O, to to to! Z tym, że obiad jem właśnie dopiero ok. 19:00, czasem uda się nieco wcześniej, ale potem już nie za bardzo "zdążam" wejść na obroty, bo przecież choćby z rozsądku trzeba iść spać, żeby rano móc wstać do pracy;
          albo faktycznie niedawno tak miewałam, że absolutnie nagle, niemal w jednej chwili zaliczałam taki zjazd (wieczorami), że musiałam się położyć, bo trudno było ustać na nogach.
          No dobra - sprawa się rozjaśnia, chyba już od jutra zwiększam dawkę. Od pojutrza, najpierw zjem tę połóweczkę 25, która mi została wink.

          Za zwiększeniem dawki przemawia też to, że od kilku dni mam coś, co minęło mi na tyroksynie - okropny ból w okolicy serca przy leżeniu na lewym boku. Muszę się przekładać na prawy bok albo wręcz na plecy, bo nie da się oddychać, nie mówiąc o spaniu.
        • mortimerka46 Re: Stan podgorączkowy wieczorami 21.10.13, 22:53
          Czytam Ole i mam to samo smile Ola opowiada o mnie smile A lekarze oczywiście swoje - wszystko w normie przez 25 lat.
      • natder Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 11:13
        Kochana - a jak sądzisz, skąd takie objawy? Posłuchaj, co Ci ma do powiedzenia Twój organizm smile
        Ty masz chyba po prostu za niski poziom hormonów - w sensie za niski poziom ft3.
        Takie jest moje zdanie wink
        Tyroksyna do korekty bo część osób z niedoczynnością jesienią i zimą potrzebuje jej więcej - właśnie po to, by utrzymać stałą temp. ciała i nie marznąć.
        • ola_dom Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 11:35
          natder napisała:

          > Kochana - a jak sądzisz, skąd takie objawy? Posłuchaj, co Ci ma do powiedzenia
          > Twój organizm smile
          > Ty masz chyba po prostu za niski poziom hormonów - w sensie za niski poziom ft3.
          > Takie jest moje zdanie wink

          po 4 tygodniach na Euthyroksie 50 miałam:
          FT4 43.50%
          FT3 52.50%
          niby już nie tragicznie, ale chyba wciąż trochę za mało. Poza tym - stosuję antykoncepcję, która, jak pisałyście, "zużywa" ok. 25 jednostek tyroksyny.

          > Tyroksyna do korekty bo część osób z niedoczynnością jesienią i zimą potrzebuje
          > jej więcej - właśnie po to, by utrzymać stałą temp. ciała i nie marznąć.

          No i właśnie po tygodniu na dawce 62,5 chciałam szybciutko wskoczyć na 75 - ale ostrzegła mnie przed tym muktprega1, której ufam - tak jak i Wam, zresztą. Poradziła mi pobyć na tej dawce 4 tygodnie, a potem dopiero zwiększyć.
          Dodam, że endo zaleciła mi 5x50 i 2x75, ale od razu wiedziałam, że będę brać jednolitą dawkę codziennie.
          Ale właśnie się zorientowałam, że i teraz, w ciągu dnia, w ciepłym pomieszczeniu czuję, że nie mam 36,6, tylko przynajmniej ze dwie kreski więcej, więc w takim razie poważnie zastanowię się nad podniesieniem dawki.
          Dziękuję smile
          • natder Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 11:48
            Ja bym zwiększyła o 6 micro już, za tydzień, dwa kolejne 6, organizm ewidentnie woła o więcej. Po dojściu do docelowej dawki badania po 4 tyg.
            Dla mnie Twoje wyniki to jest tragedia wink Nie wstałabym z łóżka przy takich wynikach a nie stosuję antykoncepcji hormonalnej....
            Myślę, że ft3 powinno być na poziomie min. 50-60% żeby czuć się w miarę ok.
            • ola_dom Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 11:56
              natder napisała:

              > Ja bym zwiększyła o 6 micro już, za tydzień, dwa kolejne 6, organizm ewidentnie
              > woła o więcej. Po dojściu do docelowej dawki badania po 4 tyg.

              A mnie kusi zwiększyć o całe 12,5 - bo jak do tej pory każde zwiększenie dawki znosiłam bardzo dobrze, wręcz super. Ale może do czasu tak sobie można pozwalać na szastanie dawkami? Czy to po prostu kwestia indywidualna - że jeden znosi dobrze, a drugi fatalnie jakiekolwiek zmiany?

              > Dla mnie Twoje wyniki to jest tragedia wink Nie wstałabym z łóżka przy takich wynikach a nie
              > stosuję antykoncepcji hormonalnej....

              No cóż, jestem bardzo zdyscyplinowana, więc zwlekam się co rano, mało tego - jeszcze robię małą gimnastykę! Ledwo i z przerwami, ale mozolnie ćwiczę... Kiedyś ta sama gimnastyka sprawiała, że przez cały dzień chodziłam jak na sprężynkach - teraz niespecjalnie czuję, żeby mi szczególnie pomagała, ale boję się, że bez niej będzie jeszcze gorzej...

              > Myślę, że ft3 powinno być na poziomie min. 50-60% żeby czuć się w miarę ok.

              To już nie tak dużo mam do nadrobienia smile. W sensie procentów, bo w sensie samopoczucia to wciąż morze i góry przede mną... uncertain.
              • natder Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 12:04
                Możesz zaryzykować i dorzucić od razu 12,5.
                Jeśli poczujesz, że Twoje serce się buntuje można się ratować magnezem, potasem, wapniem, propranololem, tabletkami ziołowymi - naprawdę kilka dni gorszego samopoczucia idzie przetrwać wink
                Ja np. przez pierwszy tydzień nie odczuwam zmiany, a potem są różne atrakcje - i trwa to ok. 2 tygodnie. Zawsze wtedy mam zagwostkę, bo może źle zrobiłam, bo może coś skorygować - ale wiem już, że najlepiej po prostu poczekać, nie panikować, tak mój organizm reaguje zanim się nowa dawka ułoży w organizmie i już. Po tych dwóch tygodniach kiedy czasem trochę dokucza mi serce, czasem boli mnie coś, czasem boli mnie wszystko, czasem jest mi zimno albo gorąco, czasem chce mi się spać a czasem spać nie mogę - naprawdę różne dziwne rzeczy się dzieją - jest tylko jedna rada, przeczekać ten okres, potem zazwyczaj jest coraz lepiej w samopoczuciu smile Kolejne badania zazwyczaj to potwierdzają smile
                • ola_dom Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 12:22
                  natder napisała:

                  > Jeśli poczujesz, że Twoje serce się buntuje można się ratować magnezem, potasem,
                  > wapniem, propranololem, tabletkami ziołowymi - naprawdę kilka dni gorszego samopoczucia
                  > idzie przetrwać wink

                  Kto to wie lepiej, jak nie my - po kilku albo i kilkunastu latach permanentnie podłego samopoczucia wink

                  > Ja np. przez pierwszy tydzień nie odczuwam zmiany, a potem są różne atrakcje -
                  > i trwa to ok. 2 tygodnie.
                  > jest tylko jedna rada, przeczekać ten okres, potem zazwyczaj jest coraz lepiej w
                  > samopoczuciu smile Kolejne badania zazwyczaj to potwierdzają smile

                  I tak pewnie zrobię. Serce bardzo rzadko mi dokucza (od kiedy minęły upały i zaczęłam suplementować tyroksynę - bo wcześniej zdarzało się, że myślałam, że wyskoczy mi gardłem), jakoś przeżyję ewentualne perturbacje, zwłaszcza mając świadomość, skąd się biorą.
                • mama_dorota Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 12:42
                  natder napisała:
                  > Możesz zaryzykować i dorzucić od razu 12,5.

                  Natder, czy ja dobrze rozumiem, że po tygodniu od podniesienia dawki o 12,5 zachęcasz Olę do podniesienia o dodatkowe 12,5? Może ja czegoś nie doczytałam, a może ty.

                  Ola! Sprostuj w razie czego. Oszczędź nam żmudnego szukania po wątku. Od jak dawna bierzesz 62,5?
                  • ola_dom Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 13:24
                    mama_dorota napisała:

                    > natder napisała:
                    > > Możesz zaryzykować i dorzucić od razu 12,5.
                    >
                    > Natder, czy ja dobrze rozumiem, że po tygodniu od podniesienia dawki o 12,5 zachęcasz Olę > do podniesienia o dodatkowe 12,5? Może ja czegoś nie doczytałam, a może ty.
                    >
                    > Ola! Sprostuj w razie czego. Oszczędź nam żmudnego szukania po wątku. Od jak dawna
                    > bierzesz 62,5?

                    Oczywiście, już piszę - 62,5 biorę od tygodnia, wcześniej przez miesiąc łykałam 50. Ale do tej pory zwiększałam dawkę o 12,5 i zawsze znosiłam to świetnie, więc nie za bardzo mam opory przed dołożeniem kolejnej porcji 12,5....
                    • mama_dorota Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 13:37
                      Oczywiście ty decydujesz. Ja uważam, że to za wcześnie i zmiana z 50 na 62,5 jeszcze nie dała o sobie wystarczająco znać. M/w za tydzień powinno być już lepiej nawet na obecnej dawce.

                      Czytałam na forum i pokrywa się to z moimi własnymi doświadczeniami, że podnoszenie o 25 w ciągu tygodnia jest zdecydowanie za szybkie. 25 mcg w ciągu miesiąca jest ok.
                      • ola_dom Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 14:33
                        mama_dorota napisała:

                        > zmiana z 50 na 62,5 jeszcze nie dała o sobie wystarczająco znać. M/w za tydzień powinno być > już lepiej nawet na obecnej dawce.

                        buuu.... to mam teraz zamieszanie w głowie... sad
                        Głównie przez to, że do tej pory po podniesieniu dawki zawsze czułam się dobrze, a potem pomału coraz gorzej - tak jakby organizm przyzwyczajał się do tyroksyny i potrzebował z czasem więcej i więcej. Jak u narkomana - mniej więcej wink.
                        Nie miałam żadnego okresu "przyzwyczajania się" do nowej dawki - bo i po co przyzwyczajać się do wreszcie dobrego i normalnego samopoczucia?
                        Dlatego wydawało mi się, że żeby poczuć się znowu lepiej, muszę znowu podnieść dawkę - aż w końcu poczuję się stale dobrze.

                        Ale mam też świadomość, że 62,5 to już nie taki pikuś i taka dawka tyroksyny może zadziałać rozmaicie... Stąd moje pomieszanie i wątpliwości. Ale w takim razie chyba poczekam na 62,5 jeszcze z tydzień i zobaczę - jak będzie dobrze, to zostanę kolejne 2 tygodnie na 62,5 i wtedy zrobię badania;
                        a jak tak sobie - to podniosę na 75 i wtedy się zobaczy.
                        Póki co taki mam plan smile.
                        • natder Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 14:40
                          Myślałam, że na nowej dawce jesteś już dłużej.
                          Tak jak pisałam wcześniej nowa dawka "układa" się u mnie po ok. 4 tygodniach.
                          Jak dopiero co podniosłaś o 12 to wstrzymaj się jak radzi Dorota.

                          Od kiedy łykasz tabl. antykoncepcyjne?
                          • ola_dom Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 15:10
                            natder napisała:

                            > Myślałam, że na nowej dawce jesteś już dłużej.

                            No nie - "dłużej" jak do tej pory byłam na dawce 50 - przez miesiąc. 62,5 biorę od tygodnia.

                            > Od kiedy łykasz tabl. antykoncepcyjne?

                            Nie łykam tabletek, stosuję pierścień Nuva Ring - jakieś 2,5 roku. Wcześniej byłam 1-2 lata bez antykoncepcji hormonalnej.
                            • natder Re: Stan podgorączkowy wieczorami 15.10.13, 16:01
                              No to czekaj na razie grzecznie te 4 tyg. na nowej dawce...
                              • muktprega1 Ola_dom 17.10.13, 08:52
                                Widzisz problem z informacją polega na tym, że trzeba jakoś sensownie zgodnie ze swoją wiedzą Osobie odpowiedzieć, więc czytam ileś tam wpisów od końca, żeby zorientować się co i ile i jakie wyniki, a najlepiej od ostatniej swojej wypowiedzi, wtedy obraz się rozjaśnia.
                                Człowiek, który udziela porad zdaje sobie sprawę z odpowiedzialności, każdy popełnia jakieś błędy, więc dobrze jest jak ktoś weryfikuje te wypowiedzi, potwierdzi bądź zaprzeczy smile
                                I tak sobie myślę, że od czasu do czasu można w swoim wątku po prostu powtórzyć dawkę i wyniczki co wiązałoby się z ułatwieniem zdobycia informacji o Osobie wink
                                Tym bardziej, że czytamy kilkanaście, nierzadko kilkadziesiąt postów różnych ludzi.
                                No to pozdrówka dla Was serdeczne!!!
                                • ola_dom Re: Ola_dom 17.10.13, 09:02
                                  Ależ ja wszystko rozumiem!
                                  Sama, jak czytam 3 fora naraz, mylę nieraz osoby i wątki.
                                  I tak jak napisałam - ufam Wam na tym forum. Po to tu jestem smile.
                                  W tej chwili czekam cierpliwie kolejne 4 tygodnie na dawce 62,5, przecież w końcu się doczekam na "swoją" dawkę smile.
                                  Ściskam Was Wszystkie Moje Mentorki!
                                  • natder Re: Ola_dom 17.10.13, 09:11
                                    No taśta mi się wszystko a nie zawsze chce się czytać cały wątek wink
                                  • mama_dorota Re: Ola_dom 17.10.13, 09:44
                                    > W tej chwili czekam cierpliwie kolejne 4 tygodnie na dawce 62,5, przecież w koń
                                    > cu się doczekam na "swoją" dawkę smile.

                                    Ja myślę, że nie musisz czekać aż 4 tygodnie. Przy słabych wynikach, gdy nie ma obawy o przedawkowanie można poczekać 2 tygodnie, bo wtedy podniesienie dawki powinno już zacząć być odczuwalne. Jeśli ci się poprawi, to poczekaj, a jeśli nie, lub zrobi się gorzej, ale nadal niedoczynnie, to dodaj drugie 12,5.

                                    Każdy musi się sam nauczyć jak to u niego przebiega. U mnie po podniesieniu dawki poprawia się po 2-3 dniach, ale jedna moja koleżanka musi czekać przynajmniej tydzień.
                                    • natder Re: Ola_dom 17.10.13, 09:51
                                      To ja jestem rekordzistką, mnie się poprawia po 3 tygodniach. W drugim i trzecim tygodniu po zmianie dawki czuję się źle a potem następuje cudowna poprawa smile
                                    • harmoniak Re: Ola_dom 17.10.13, 10:24
                                      > Ja myślę, że nie musisz czekać aż 4 tygodnie. Przy słabych wynikach, gdy
                                      > nie ma obawy o przedawkowanie można poczekać 2 tygodnie, bo wtedy podniesienie
                                      > dawki powinno już zacząć być odczuwalne.

                                      Mam inne zdanie. Ola zaczęła leczenie dopiero w sierpniu, tj. niecałe 2.5 miesiąca temu. I już w tym czasie doszła do dawki 62.5. Myślę, że jest to dobry progres i na tym etapie leczenia dodawanie co chwilę 12.5 byłoby niekorzystne, bo organizm przyzwyczaja się jeszcze do tyroksyny z tabletki. Zasada 4 tygodni jest wg mnie ważna na tym etapie leczenia.

                                      Inna sytuacja jest już w momencie, jak przyjmujemy hormon już dłuższy czas, wtedy rzeczywiście zmiany są odczuwalne szybciej, u mnie jest to nawet kilka dni. Ale ja jestem w euthyreozie, a Autorka jeszcze do tej fazy nie dotarła.
                                • mama_dorota Re: Ola_dom 17.10.13, 09:50
                                  Muktprega1, masz rację!

                                  Ja nie wiedziałam, czy źle przeczytałam, czy może natder przeczytał coś, czego ja nie zauważyłam. Kilka razy wracałam do postu Oli o podniesieniu dawki i przede wszystkim się dziwiłam, że jeszcze nie odczuła takiej zmiany. 12,5 to nie jest przecież mała zmiana.

                                  Ola, jeszcze do ciebie. Niecierpliwe podnoszenie kolejne niedługo po poprzednim zdarzało się już różnym forumowiczkom i potem trudno im było to wyprostować, bo najpierw niedo, potem chwilowa poprawa i potem nadczynność - można zgłupieć. Często potem wracają do tej wcześniejszej dawki, tak jak u ciebie było 50. Lepiej być ostrożnym i dłużej się przemęczyć, ale wiedzieć co z czego wynika.
                                  • ola_dom Re: Ola_dom 17.10.13, 10:27
                                    mama_dorota napisała:

                                    > Ola, jeszcze do ciebie. Niecierpliwe podnoszenie kolejne niedługo po poprzednim
                                    > zdarzało się już różnym forumowiczkom i potem trudno im było to wyprostować, bo
                                    > najpierw niedo, potem chwilowa poprawa i potem nadczynność - można zgłupieć.
                                    > Często potem wracają do tej wcześniejszej dawki, tak jak u ciebie było 50. Lepiej być
                                    > ostrożnym i dłużej się przemęczyć, ale wiedzieć co z czego wynika.

                                    No właśnie i mnie rozsądek tak podpowiada. Choć "serce woła o więcej", to rozsądek mówi, że na tym poziomie tyroksynę już łatwo przedobrzyć. A potem huśtanie dawkami wte i wewte - to chyba już pokornie wolę poczekać, zwłaszcza że nie umieram, po prostu nie jest jeszcze idealnie, ale idealnie nie jest już od lat, za to wreszcie jest przynajmniej pomału lepiej.
                                    No i jak piszesz - zrobię badania po 4 tygodniach i przynajmniej będę wiedziała, co z czego wynika i jak się układają hormony. A to cenna wiedza, zwłaszcza dla nowicjuszki.

                                    Jeszcze raz dziękuję wszystkim za pomoc!
                                  • muktprega1 Re: Ola_dom 17.10.13, 10:28
                                    > Ola, jeszcze do ciebie. Niecierpliwe podnoszenie kolejne niedługo po poprzednim
                                    > zdarzało się już różnym forumowiczkom i potem trudno im było to wyprostować, b
                                    > o najpierw niedo, potem chwilowa poprawa i potem nadczynność - można zgłupieć.

                                    o tak! Sama mam za sobą takie ekscesy nadczynności polekowej, myślałam, że to mój koniec na tej ziemi smile zanim poznałam MOC hormonów tarczycy dodajmy z opóźnionym zapłonem, stąd polecana bezpieczna odległość od podniesienia dawki - 4 tygodnie zanim organizm i komórki naszego ciała się nie nasycą smile
                                    Jesteśmy przyzwyczajeni do "tabletek", które działają szybko - antybiot, p.bólowe itd a tu zupełnie inna reakcja, powolna i systematyczna.
      • mama_dorota Re: Stan podgorączkowy wieczorami 21.02.14, 15:40
        Niestety, napady zimna takie, że musiałam brać do łóżka termofor i kołdrę przykrywać kocem miałam także w przy za dużej dawce. Zdarza ci się mieć natrętne, ciągle powracające myśli albo taką gonitwę w głowie?

        Najlepiej będzie jak zrobisz test i podasz wynik, a przy okazji podasz jeszcze wszystko, co ci dolega, czego nie ma w teście.

        Nadczynność polekową mało prawdopodobna przy tych wynikach, ale swoich optymalnych jeszcze nie znasz, a im wyższe są wolne hormony, tym łatwiej o nią.
    • ola_dom Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 05.11.13, 19:38
      Wczoraj zrobiłam badania.
      Dzisiaj zdumiałam się wynikami:

      FT4 32.47% [wynik 1.18, norma (0.93 - 1.7)]
      FT3 56.67% [wynik 3.36, norma (2 - 4.4)]

      Zdumiałam się, bo ft4 SPADŁO.

      4 tygodnie temu (po miesiącu na dawce 50) było:
      FT4 43.50% [wynik 16.35];
      FT3 52.50% [wynik 3.26]

      O co chodzi? Zimno się zrobiło? Więcej pracy w pracy? I stresu (choć latem miałam jeszcze więcej "przeżyć", ale takich smutnych, nie nerwowych - jak to w pracy)? Czy to mogło mieć taki wpływ?

      Od początku nie miałam wątpliwości, że to nie jest moja docelowa dawka, ale żeby mi się taki rozjazd zrobił?
      Wygląda na to, że przemiana jest niezła (biorę Biofer, Vigantol 5000, jem orzechy brazylijskie), ale dlaczego spadło ft4, skoro do tej pory pomału, ale w miarę równo rosło?
      Przy okazji chciałam zapytać, jak to jest, że jest więcej ft3, skoro powstaje ono z ft4? Tego chyba jeszcze nie rozumiem...

      A samopoczucie? Ogólnie jest nieco lepiej, choć dopadały mnie czasem "smutki bez powodu". Fizycznie miewam więcej siły i energii, choć idealnie wciąż nie jest. Są dni, kiedy po dwóch piętrach po schodach wciąż dostaję sapki. ALE - pomału, mozolnie idzie ku lepszemu. Tak czuję. Tylko wolałabym szybciej smile

      Oczywiście wskakuję na dawkę 75 i zobaczymy, co wyjdzie za 4 tygodnie.

      Jakby mi tylko ktoś wytłumaczył, skąd ten spadek ft4 i z czego robi się ft3, skoro ft4 jest mało - to będę niezmiernie wdzięczna.
      • muktprega1 Re: Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 05.11.13, 21:09
        > [b]FT4 32.47%
        > [b]FT3 56.67%

        Ft3 tworzy się z Ft4, na bieżąco zużywa Twój organizm te 56% Ft3 ale czerpie je z zapasów Ft4, których ubywa i stąd tylko 32%

        > Oczywiście wskakuję na dawkę 75

        to oczywiście dobra decyzja, tylko nie wskakuj a stopniowo podnoś, po 12 czy po 6 co parę dni smile
        • ola_dom Re: Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 05.11.13, 21:15
          muktprega1 napisała:

          > Ft3 tworzy się z Ft4, na bieżąco zużywa Twój organizm te 56% Ft3 ale czerpie je
          > z zapasów Ft4, których ubywa i stąd tylko 32%

          O.K., rozjaśniło mi się teraz - dzięki!

          > > Oczywiście wskakuję na dawkę 75
          >
          > to oczywiście dobra decyzja, tylko nie wskakuj a stopniowo podnoś, po 12 czy po
          > 6 co parę dni smile

          ale ja teraz przez 4 tygodnie brałam 62,5, więc jak dołożę 12,5, to będzie w sam raz 75. A jak do tej pory zwiększenie dawki robiło mi wyłącznie dobrze, więc się nie boję wink
          • mama_dorota Re: Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 06.11.13, 11:36
            Myślę, że możesz zwiększyć od razu do 75.
            Tarczyca zaczyna odpoczywać, bo dostajesz trochę hormonu z tabletki.

            Musisz rozważyć, czy po 2 tygodniach jeszcze troszkę nie podnieść, choćby o 6,25 ale powinnaś kierować się samopoczuciem. Myślę, że nie w każdym, ale w twoim przypadku może to być pomocne.

            A jak się czujesz?
            • mama_dorota Re: Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 06.11.13, 11:37
              Samopoczucie opisałaś. Nie zapamiętałam wszystkiego po pierwszym czytaniu.
              • mama_dorota Re: Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 06.11.13, 11:41
                I jeszcze wróciłam do twoich początkowych, bardzo bardzo niskich poziomów hormonów. Myślę, że twój organizm zaczął się przyzwyczajać do tego, że już nie musi oszczędzać. Hormony tarczycy nie są obecne tylko w krwiobiegu, ale i w innych tkankach. Mądry organizm wie, że teraz musi odbudować braki, więc wyciąga z krwi coraz więcej. Jak się nasyci, to dawki nie trzeba będzie podnosić tak często.
                • ola_dom Re: Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 06.11.13, 12:04
                  mama_dorota napisała:

                  > I jeszcze wróciłam do twoich początkowych, bardzo bardzo niskich poziomów hormonów.
                  > Myślę, że twój organizm zaczął się przyzwyczajać do tego, że już nie musi oszczędzać.

                  Czyli dlatego ft4 jest niższe niż przed 4 tygodniami, choć dawkę biorę wyższą? To by jakoś wyjaśniało ten "fenomen" smile

                  > Hormony tarczycy nie są obecne tylko w krwiobiegu, ale i w innych tkankach.
                  > Mądry organizm wie, że teraz musi odbudować braki, więc wyciąga z krwi
                  > coraz więcej. Jak się nasyci, to dawki nie trzeba będzie podnosić tak często.

                  Tak czy siak - dzisiaj już wzięłam ok. 70 (miałam jakiś pozostały skrawek tabletki - ni to pół, ni ćwierć, więc w sumie liczę, że wyszło ok. 70 razem z pozostałymi tabletkami), a od jutra regularne 75.
                  Ja się tak dobrze czuję przy podnoszeniu dawki, że najchętniej podnosiłabym codziennie wink

                  Samopoczucie jest w sumie lepsze, choć dalekie od ideału - ale od dna też już coraz dalej. Ale w sumie, to dobrze, że takie jest, bo odpowiada wynikom. Bo jakbym miała idealne wyniki, a samopoczucie do dupy - to dopiero bym się mogła zastanawiać, co ze sobą począć...! A tak przynajmniej mam jasny i prosty związek i wyjaśnienie.
                  Co by nie mówić - wyraźnie czuję, że wreszcie jestem na dobrej drodze i moja równia pochyła zmieniła kierunek ku górze smile
                  Mało tego - widziałam dzisiaj TĘCZĘ! Przechodziłam przez przejście dla pieszych, szybko, żeby zdążyć, nagle podniosłam głowę - a tam TAKA NIESPODZIANKA. Ja wierzę, że tęcza, a już zwłaszcza tak niespodziewana, to bardzo dobry znak.
                  • mama_dorota Re: Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 06.11.13, 12:36
                    To jest moje podejrzenie na temat tego, co się u ciebie dzieje. U mnie było inaczej - co badanie, to wyniki wyżej, ale nie zaczynałam z taki niskimi poziomami hormonów. Tylko staram się myśleć logicznie.

                    Co do samopoczucia, to miesiąc temu bardzo się zdziwiłam, bo czując się tylko nie najlepiej, ale nie tak znów źle zbadałam hormony i wyniki wyszły naprawdę słabe jak na poziom, do którego się przyzwyczaiłam. Tłumaczę to sobie tym, że nie mam już takich niedoborów witamin i minerałów jak na początku i i nie ma takiego deficytu w tkankach, do dość długo byłam w eutyreozie.

                    Co do zadowolenia z efektów po podniesieniu dawki świetnie cię rozumiem, gdyż też tak to u mnie wyglądało. Nawet nieraz podnosiłam bez badań, ale zawsze po troszku, po 3-6 mcg. Do pewnego momentu rezultaty były pozytywna, ale to do czasu. Później już musiałam uważać. Wydaje mi się, że ok. dawki 100 będziesz musiała być ostrożniejsza. Jak organizm się nasyci, to hormony już nie będą tak wsiąkały w tkanki, a niedoczynność polekową całkiem łatwo pomylić z niedoczynnością. Jest nawet jest bardziej do niej podobna, niż do prawdziwej nadczynności.
                    • ola_dom Re: Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 06.11.13, 13:08
                      mama_dorota napisała:

                      > Co do zadowolenia z efektów po podniesieniu dawki świetnie cię rozumiem, gdyż też tak to u
                      > mnie wyglądało. Nawet nieraz podnosiłam bez badań, ale zawsze po troszku, po 3-6 mcg.
                      > Do pewnego momentu rezultaty były pozytywna, ale to do czasu. Później już musiałam uważać.

                      Ja jestem niecierpliwa, ale i bardzo zdyscyplinowana. Już kilka razy mnie korciło, żeby "sobie podnieść", ale wyjaśniłyście mi tutaj, że 4 tygodnie to ważna sprawa, bo dzięki temu będę jasno widziała, co się na jakiej dawce dzieje. I choć chciałabym "już teraz, od razu" poczuć się jeszcze lepiej, to tłumaczę sobie, że w końcu jak tyle lat się męczyłam nic nie robiąc, to mogę poczekać jeszcze dwa tygodnie. Żeby mieć jasność. Tym bardziej, że wprawdzie pomaleńku, ale jest coraz lepiej. A bywają chwile, że znacznie lepiej. Na razie tylko chwile, ale dobrze zwiastują smile

                      > Wydaje mi się, że ok. dawki 100 będziesz musiała być ostrożniejsza. Jak organizm się nasyci,
                      > to hormony już nie będą tak wsiąkały w tkanki, a niedoczynność polekową całkiem łatwo
                      > pomylić z niedoczynnością.
                      > Jest nawet jest bardziej do niej podobna, niż do prawdziwej nadczynności.

                      Jasne, w okolicy 100 na pewno nic nie zmienię bez gruntownych badań. No i nie sądzę, żebym potrzebowała jakichś wielkich dawek - w końcu sporo tarczycy wciąż mam. No chyba, że pójdzie sobie na wolne, skoro ją zastępuję. Się zobaczy smile
                      • mama_dorota Re: Wyniki po 4 tygodniach na Euthyroksie 62,5 06.11.13, 13:18
                        Przekonałam się ostatnio, że warto czasem zbadać TSH, bo mam taką swoją roboczą hipotezę na ten temat, ale jak już będę miała coś na jej potwierdzenie, przynajmniej w moim przypadku to napiszę, na razie. Jestem bardzo ciekawa, czy przy ostatnim badaniu TSH nie zeszło mi do normy, ale teraz to już za późno.
    • ola_dom małe pytanie? 28.11.13, 09:38
      Może to głupio tak pytać, ale skoro mogę.... skorzystam z tej okazji smile
      W poniedziałek miną mi równiutko 4 tygodnie od ostatniego badania - więc pora na kolejne.
      A chciałam Was zapytać, czy to będzie miało znaczenie, jeśli badania zrobię jutro (o wiele bardziej mi to na rękę) - czyli 3 dni wcześniej?
      Niby sama czuję, że to nie jest wielka różnica - ALE MOŻE JEST?
      Bo zawsze piszecie, że badania po 4-6 tygodniach. A mi akurat wyjątkowo pasuje zrobić je jutro, bo nie musiałabym spóźniać się do roboty w poniedziałek.
      Robić jutro?
      Aha - dodam, że spieszy mi się trochę, bo wciąż czuję, że to nie jest moja docelowa dawka (75) i chętnie bym coś jeszcze poprawiła. Ale nie będę szaleć z Euthyroksem bez badań .
      • ola_dom Re: małe pytanie? 28.11.13, 18:18
        No nic - nie odpowiadacie, więc pewnie moje pytanie nie było zbyt mądre.
        W każdym razie jutro idę na badania - bez sensu, bo wyniki będą dopiero w poniedziałek, no trudno...wink
        • djpa Re: małe pytanie? 28.11.13, 18:31
          Idź na badania jeśli Ci pasuje. Badania są dla nas, a nie my dla badań. smile
    • ola_dom Czy w wynikach "widać" antykoncepcję? 29.11.13, 16:08
      Niecierpliwie czekam na wyniki dzisiejszych badań, więc tymczasem zapytam o rzecz, która zastanawia mnie od jakiegoś czasu.

      Piszecie czasem, że antykoncepcja hormonalna "zjada" ok. 25 tyroksyny.
      Ale jak mam to rozpatrywać - czy jest tak, że jak mam wynik np. 60% ft4 na dawce 100 Euthyroksu - to znaczy, że :
      1) antykoncepcja pożarła ileś tam tyroksyny i właściwie mam więcej %, tylko nie widać jej w wynikach;
      czy:
      2) bez antykoncepcji osiągnęłabym te same 60% na dawce 75 Euthyroksu?

      Wybaczcie, jeśli nie dość jasno to tłumaczę, wszystko przez to, że sama nie za bardzo to rozumiem i wiem, jak do tego podejść. Jak do wszystkiego, co dotyczy liczenia bardziej skomplikowanego niż proste dodawanie/odejmowanie.

      Chodzi mi głównie o to, żeby dobrze ustalić swoją dawkę - czy po prostu patrzeć na wyniki i jeśli są dobre (a samopoczucie także), to wystarczy,
      czy jakoś się w tych wynikach doszukiwać antykoncepcji i względem tego dobierać dawkę - stosownie wyższą?
      • muktprega1 Re: Czy w wynikach "widać" antykoncepcję? 30.11.13, 10:27
        pn 2:

        > 2) bez antykoncepcji osiągnęłabym te same 60% na dawce 75 Euthyroksu?

        Oczywiście ta dawka jest "średnia" bo może się zdarzyć, ze u jednych trochę więcej a u innych trochę mniej.

        po prostu patrzeć
        > na wyniki i jeśli są dobre (a samopoczucie także), to wystarczy,

        przeważnie jest tak, ze hormony w granicach 60-80% dają najlepsze samopoczucie, ale przecież zdarza się, że ludzie dobrze się czują na mniejszych poziomach, to jest sprawa bardzo indywidualna, ale trzeba znać te podstawowe zasady, żeby dążyć do jak najlepszego dla nas samopoczucia. Dla jednych problemem są wypadające włosy i brak libido wink
        a dla innych codzienna walka o przetrwanie.
        Nie bez znaczenia jest tu długość czasu choroby, inaczej będzie u niezdiagnozowanej lat 10 inaczej u zdiagnozowanej po 2-3 latach, chociaż też nie jest to absolutem.
        Do tego dochodzą różne u różnych ludzi niedobory i masz całą mozaikę smile
      • mama_dorota Re: Czy w wynikach "widać" antykoncepcję? 30.11.13, 12:42
        Ola!
        Wyniki interpretujesz tak samo z antykoncepcją lub bez, tylko musisz być świadoma, że antyki wpływają znacząco lub też mogą wpływać na poziom hormonów. Sprowadza się do do tego, że zaczynając lub odstawiając antykoncepcję możesz się spodziewać zmiany samopoczucia, a więc także zmiany wyników. Podobnie jest wtedy, gdy np. niepracująca mało aktywna osoba zacznie intensywanie pracować.
        • ola_dom Re: Czy w wynikach "widać" antykoncepcję? 30.11.13, 16:57
          mama_dorota napisała:

          > Ola!
          > Wyniki interpretujesz tak samo z antykoncepcją lub bez, tylko musisz być świadoma, że
          > antyki wpływają znacząco lub też mogą wpływać na poziom hormonów. Sprowadza się do
          > do tego, że zaczynając lub odstawiając antykoncepcję możesz się spodziewać zmiany
          > samopoczucia, a więc także zmiany wyników. Podobnie jest wtedy, gdy np. niepracująca
          > mało aktywna osoba zacznie intensywanie pracować.

          Aha - czyli gdybym odstawiła antykoncepcję, to mniej więcej tak, jakbym dołożyła nagle 25 tyroksyny? Z grubsza rzecz ujmując.
          Bardzo dziękuję za rozjaśnienie sytuacji smile

          Aaaależ jestem ciekawa, co też mi wyjdzie teraz w wynikach... Czy to już (czuję, że jednak nie) moja dawka, czy idziemy w górę. Jakoś tak najbardziej od początku "spodobała" mi się dawka 88 - ucieszę się i uśmieję, jeśli to właśnie ona okaże się docelową smile
      • 89marta89 Re: Czy w wynikach "widać" antykoncepcję? 11.09.14, 21:19
        Chodzi o to, że np. osoba, która łyka 50 tyroksyny z chwilą zaczęcia brania anty najprawdopodobniej będzie musiała podnieść dawkę do 75. Ja nie zauważyłam u siebie aby anty powodowały taki wzrost zapotrzebowania wink
    • ola_dom No to mam zagwozdkę.... 02.12.13, 21:15
      Odebrałam wyniki z piątkowego badania - po 25 dniach na dawce 75 tyroksyny:

      FT4 57.14% [wynik 1.37, norma (0.93 - 1.7)]
      FT3 49.17% [wynik 3.18, norma (2 - 4.4)]

      no i zbiły mnie z tropu, bo po raz pierwszy mam ft3 niżej od ft4. Typuję "winnego" - akurat w momencie zwiększenia dawki skończyły mi się orzechy brazylijskie i postanowiłam sprawdzić, czy faktycznie mają one jakieś znaczenie, bo do tej pory nie mogłam narzekać na przemianę. Poza tym łykałam wszystko to samo - Biofer i wit.D 5000 jednostek dziennie. Tylko nie jadłam orzechów - i wygląda na to, że mają one istotny wpływ na przemianę, bo ft3 jest nie tylko niższe od ft4, ale niższe niż miesiąc temu.

      Ale zagwozdkę mam teraz taką:
      czy dalej łykać 75 przez kolejne 4 tygodnie, jeść orzechy i czekać, aż ft3 wzrośnie;
      czy zwiększyć dawkę do 87,5, włączyć orzechy i liczyć na to, że poziomy się wyrównają?

      Korci mnie, żeby zwiększyć dawkę, bo z ft4 procentowo zbliżam się do poziomu optymalnego, ale samopoczucie - mimo że o wiele lepsze niż latem - jeszcze jest dalekie od ideału. Ale może nie jest doskonałe przez obniżony poziom ft3?
      W sumie chyba nie ma wciąż ryzyka wejścia w nadczynność, ale chciałam się Was poradzić, czy w tej sytuacji zwiększanie dawki to ryzyko, czy jednak nie.

      Z góry dziękuję za każdą pomoc.
      • natder Re: No to mam zagwozdkę.... 02.12.13, 21:24
        Ja bym zwiększała dawkę i uzupełniała niedobory.
        Z tego, co obserwuję, to kiedy ft4 rośnie mniej więcej do 50-60% i wzwyż ft3 często zostaje w tyle - przy niższym ft4 takiego rozjazdu nie ma. Być może to wpływ niedoborów, że organizm nie ma czym przerabiać ft4 w ft3 albo - to jest już ten etap gdzie sama konwersja, choćby była nie wiem jak wspaniała już nie wystarczy, bo tarczyca produkuje również pewną ilość ft3, nie tylko ft4.
        Uzupełniaj niedobory dalej, wróć do zajadania orzechów i zobaczymy co sie będzie działo, w najgorszym przypadku, jak się poziom hormonów nie wyrówna się pomimo uzupełniania niedoborów trzeba będzie sięgnąć także po t3 - to naprawdę nic straszneg, jeszcze ćwiartka albo połówka tabletki do naszego zestawu smile Za to różnica w samopoczuciu - kosmiczna smile
        • natder Re: No to mam zagwozdkę.... 02.12.13, 21:26
          Aha u Ciebie ta różnica nie jest duża - wydaje mi się, że jak uzupełnisz niedobory to u Ciebie organizm sam da sobie radę, będzie ok smile
          • mama_dorota Re: No to mam zagwozdkę.... 02.12.13, 22:07
            Dokładnie tak myślę jak natder. Ta różnica nie jest duża, ale wyniki są dobre dla osoby, która ma zdrową tarczycę, a dla leczących się raczej za słabe. To, że ft4 przeskoczyło ft3 jest raczej dobrym objawem. Skoro nadal samopoczucie masz niezbyt dobre, to trzeba dawkę zwiększyć. Potem zobaczysz co dalej. Dla porządku zrób test i fajnie by było, jakbyś do porównania stary wynik testu i objawy.

            Ja mam ok. 20% różnicy między ft4 i ft3, ft4 większe i jest ok. Jakby lekarz zasugerował mi t3, to bym spróbowała, ale na razie nie czuję potrzeby.
            • ola_dom Re: No to mam zagwozdkę.... 03.12.13, 09:37
              Ogromnie Wam dziękuję.
              Test robiłam w zeszłym tygodniu - wyszło raptem o 1 punkt mniej. Odpadł punkt "skłonność do powolnego rozgrzewania się, nawet w saunie" - bo faktycznie o wiele mniej marznę i jest mi raczej ciepło. Choć nawet gdy jest mi ciepło, mam "zauważalnie chłodniejszą skórę".
              Wprawdzie zabrakło mi "gradacji" tych punktów - bo wciąż łapię zadyszkę, ale słabszą, wciąż łapię doły - ale krótsze i płytsze, wciąż zbyt szybko się męczę - ale już trochę wolniej i później.
              Ale póki co do ideału - a nawet do tego, żeby było NAPRAWDĘ dobrze - daleko.

              Nie boję się T3, jeśli byłoby koniecznie. Ale póki co wydaje mi się, że faktycznie siadła mi konwersja, bo akurat przez ostatni miesiąc nie jadłam orzechów - bo taki sobie zaplanowałam "eksperyment" - no to mam smile
              Dziś marsz do sklepu po orzechy, a od jutra nowa dawka.
              • ayta Re: No to mam zagwozdkę.... 10.12.13, 13:01
                olcia a ta nasza lekarka właśnie nie chętnie daje drugi hormon tak mi tłumaczyła ,ze lepiej pobudzać ft4 i się zobaczy...
                u mnie od początku słabo z ft3 było i już zgłupiałam na co te orzechywink
                nie odzywam się na Twoim wątku tylu mamy tu ekspertów ale obserwuję kochana wink
                • mama_dorota Re: No to mam zagwozdkę.... 10.12.13, 14:17
                  Orzechy zawierają naturalny selen, co ma pomagać przy konwersji t4 na t3. Żelazo też jest konieczne w tym procesie.

                  T3 z tabletki warto włączyć wtedy, gdy ft4 jest już wysoko, a ft3 nisko (czyli konwersja nie jest wystarczająca) i występują objawy niedoczynności, a przy tym ani selen, ani żelazo tego nie zmieniają.
                • ola_dom Re: No to mam zagwozdkę.... 10.12.13, 15:26
                  ayta napisał(a):

                  > olcia a ta nasza lekarka właśnie nie chętnie daje drugi hormon tak mi tłumaczyła ,ze lepiej
                  > pobudzać ft4 i się zobaczy...

                  Ja jej jeszcze nie pytałam o ft3 - bo i nie było potrzeby, bo zawsze miałam go więcej. Aż do teraz. Ale już wczoraj przyszedł zapas orzechów i nadrabiam braki.

                  > nie odzywam się na Twoim wątku tylu mamy tu ekspertów ale obserwuję kochana wink

                  smile bardzo mi miło smile
                  ja pomalutku do przodu, chciałbym, żeby to szło szybciej, ale przynajmniej nie jest gorzej, a to najważniejsze.
    • ola_dom Zdrętwiała skóra? 12.12.13, 10:32
      Zauważyłam dziś rano coś dziwnego - mam zdrętwiałe udo, ale nie tak, że mam w nim skurcz, czy coś czuję, tylko jak się podrapałam, to poczułam... że właściwie słabo je czuję. Jakby mi zdrętwiała na nim skóra, czy co...
      Nigdy nie miałam podobnego uczucia, druga noga jest bardziej "żywa", ale też jakby nie całkiem.
      Wiecie, o co może chodzić?
      Nie mam ani trudności z chodzeniem, ani żadnych dolegliwości - gdybym nie zakładała rajstop, to pewnie długo bym się nie zorientowała, że noga mi się "popsuła".
      Łykam magnez, przynajmniej 3 tabletki dziennie (bo czasem zapomnę drugą porcję), ale kończę też multiwitaminę, która także ma magnez, poza tym stosuję trochę oliwy magnezowej - więc to raczej nie powinien być brak magnezu. Ale może jest?
      Albo co innego? Tylko co????
      • czupakabra27 Re: Zdrętwiała skóra? 12.12.13, 10:47
        Może być problem z witaminami z gruby B. Czas powtórzyć b12?
        • czupakabra27 Re: Zdrętwiała skóra? 12.12.13, 10:48
          I jeszcze... Z kręgosłupem lędźwiowym masz wszystko ok?
          • ola_dom Re: Zdrętwiała skóra? 12.12.13, 11:25
            czupakabra27 napisała:

            > I jeszcze... Z kręgosłupem lędźwiowym masz wszystko ok?

            Pewnie nie mam, bo całe życie się garbię, siedzę krzywo i chodzę zgarbiona, ale TAKIE COŚ mam chyba pierwszy raz w życiu.
            Więc może to ta witamina B - jej akurat nie suplementuję, bo ostatnim razem była całkiem w porządku. Dzięki za tę sugestię!
      • mama_dorota Re: Zdrętwiała skóra? 12.12.13, 10:52
        A ja tak miałam przed leczeniem i na początku w pierwszych miesiącach. Wraca gdy dawka robi się za niska. Podobnie jak opisałaś. Ni to zdrętwienie, bo nie mrowiło, ni to brak czucia, bo czułam dotyk, ale coś takiego dziwnego, gdy rozgrzałam, to było lepiej, ale trudno mi było te nogi rozgrzać. Tylko u mnie bardziej łydki, niż uda.
        • ola_dom Re: Zdrętwiała skóra? 12.12.13, 11:35
          mama_dorota napisała:

          > A ja tak miałam przed leczeniem i na początku w pierwszych miesiącach. Wraca gdy dawka robi
          > się za niska.

          No tak - a ja właśnie niedawno (tydzień temu) podniosłam dawkę, na całkiem już niemałą - 87,5. Nie upieram się, że to już koniec i moja dawka ostateczna, ale faktem jest, że niemal po każdym podnoszeniu dawki zaczynały mi się różne dziwaczne dolegliwości, które potem przechodziły po wejściu na dawkę większą. A w ich miejsce wchodziły inne smile.
          Najwyraźniejszy był naprawdę silny ból dużego palca (stawu) u nogi - taki, że uniemożliwiał chodzenie na najniższych nawet obcasach, poza tym palec był wyraźnie spuchnięty i nie mieścił się we wszystkich butach... Ten stan trwał przez jakieś 2-3 miesiące. Był na tyle dotkliwy, że poszłam z nim do ortopedy (aha - nie miałam tam nigdy żadnej kontuzji), który nic konkretnego nie stwierdził.
          Po kolejnym wejściu na wyższą dawkę palec w ciągu 3 dni przestał boleć (noszę już najwyższe z moich obcasów i czasem tylko czuję, że mam tam staw), za to zaczął mi okropnie dokuczać ząb - w którym nie ma dziury - wiem, że jest zdrowy, bo bolał mnie tak, że poszłam do dentystki, która obejrzała go na wszystkie strony...
          Tydzień temu podniosłam dawkę i dziś poczułam tę nogę smile. To akurat nie jest bolesne, tylko dziwaczne, na szczęście. Ciekawe, czy to też ma związek z tyroksyną?
          smile
          • mama_dorota Re: Zdrętwiała skóra? 12.12.13, 12:14
            Przyjęłam zasadę, żeby nie zawracać sobie głowy dolegliwością, która nie trwa przynajmniej kilka dni. Po prostu, no chyba że to byłoby jakieś szalone bicie serca czy coś innego. Jak się to powtarza, to wtedy się zastanawiam.
      • ola33333 Re: Zdrętwiała skóra? 06.01.14, 19:11
        mialam cos takiego. U mnie to chyba bylo zwiazane z niedoborem magnezu, a moze tez witaminy D, z hormonami tarczycy nie zauwazylam zwiazku.
        Ja biore cytrynian magnezu i moze to on spowodowal, ze juz dawno takiego uczucia nie mialam.
    • ola_dom Z Nowym Rokiem nowa dawka? 05.01.14, 08:35
      Zrobiłam badania po miesiącu na 87,5 tyroksyny i znowu trochę się zdziwiłam. Wyglądają tak:

      FT4 38.96% [ wynik 1.23, norma (0.93 - 1.7)];
      FT3 59.17% [ wynik 3.42, norma (2 - 4.4)]

      Konkretnie zdumiewa mnie tak niski wynik FT4, bo znowu SPADŁO.

      Miesiąc temu, na dawce 75 tyroksyny miałam:

      FT4 57.14% [wynik 1.37, norma (0.93 - 1.7)]
      FT3 49.17% [wynik 3.18, norma (2 - 4.4)]

      Jedno nie ulega wątpliwości - selen z orzechów brazylijskich działa bez pudła!
      Poprzednie wyniki były bez orzechów (akurat przez 4 tygodnie przed tamtymi badaniami ich nie jadłam) i po raz pierwszy FT3 miałam niższe od FT4. Zaraz po tamtych badaniach pobiegłam kupić orzechy i jadłam je pilnie - i najnowsze wyniki FT3 wyraźnie to pokazują.

      Wydaje mi się, że pora znowu podnieść dawkę, ale że będzie to tak jednoznaczne, to się nie spodziewałam. FT4 poniżej 40%?! Naprawdę jestem zdziwiona. Ani nie przyszedł mróz, ani nie miałam więcej stresów niż wcześniej (tzn. - cały czas mam sporo nerwów, okres przed- i świąteczny był wyczerpujący nerwowo, ale wcześniej też bywało ciężko), może to 3 dni jedzenia kapusty w bigosie i "pierogach" świątecznych tak obniżyło FT4? Czy mogło to mieć aż taki wpływ? Czy jednak raczej po prostu organizmowi spodobało się na tyroksynie i pozwolił sobie na jej szybkie zużywanie?

      Tak czy siak - nie mam nic przeciwko podniesieniu dawki, bo wciąż nie czuję się idealnie, wciąż dość mi daleko do tego stanu, choć niezmiennie jest pomaleńku coraz lepiej.

      Po weekendzie będę polować na wizytę u mojej endo, mam nadzieję, że się nie zezłości na mnie za samowolne podnoszenie dawki aż do 87,5 (ostatnie jej zalecenia to 75/50 w weekendy...), a jeszcze teraz powiem, że chcę 100! Ale zaniosę jej wyniki, pokażę, że nie robię tego bezpodstawnie i lekkomyślnie, tylko kontroluję sytuację, więc mam nadzieję, że nie skarci mnie za samowolkę wink. Ona jest fajna i wie, że najważniejsze jest samopoczucie pacjentki. No ale cykora mam, jak zawsze przed wizytą u lekarza.
      • natder Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 05.01.14, 09:29
        Ola, spadek FT4 po bigosie??? No błagam! big_grin

        Twój organizm WIE, że poziom ft3 powinien być wyższy i pracuje jak szalony, by ten wyższy poziom hormonu zapewnić - stąd spadek FT4 - rada jest jedna - podnieść dawkę tyroksyny!
        Obiecuję Ci, że jak ft4 dogoni ft3 odczujesz ogromną poprawę samopoczucia.
        Widać, jak organizm tę sztuczną tyroksynę "zjada" i nie broń mu tego!
        Powodzenia u endo!
        • ola_dom Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 05.01.14, 12:34
          natder napisała:

          > Ola, spadek FT4 po bigosie??? No błagam! big_grin

          No co, w sumie jak po garstce orzechów FT3 wzrosło przez miesiąc o 20%, to można pomyśleć, że po furze kapuchy FT4 też może spaść, nie...? wink.
          Na serio - zupełnie nie rozumiem tego wyniku, dlatego szukam przyczyny w najbardziej nawet dziwacznych miejscach.
          Pomyślałam też o jeszcze jednej potencjalnej przyczynie - alergii. Okres okołoświąteczny spędziłam w domu mamy, w którym zawsze okropnie kicham. Teraz nie było inaczej - skichałam się na śmierć, skutkiem było okropna opryszczka w całym nosie (na szczęście nie wyszła na twarz), no i ogólnie czułam się marnie, jak podziębiona, bo od tego kichania bolała mnie głowa, uszy, gardło - wszystko. Jak kto miewa takie kichanie alergiczne, to wie, o czym mowa.
          I tak się zastanawiam (bo nie pamiętam tego z lektury forum), czy alergia też nie zużywa FT4? Bo wtedy sprawa byłaby jaśniejsza.

          > Twój organizm WIE, że poziom ft3 powinien być wyższy i pracuje jak szalony, by
          > ten wyższy poziom hormonu zapewnić - stąd spadek FT4 - rada jest jedna - podnieść
          > dawkę tyroksyny!

          Czyli może być też tak, że FT4 spadło, bo zostało efektywnie przerobione na FT3, a miało ku tej przemianie narzędzia, bo dostarczałam regularnie selen?

          > Obiecuję Ci, że jak ft4 dogoni ft3 odczujesz ogromną poprawę samopoczucia.

          Poprzednim razem miałam FT3 blisko FT4, ale nie czułam się świetnie... Pewnie dlatego, że jednak było za nisko?

          > Widać, jak organizm tę sztuczną tyroksynę "zjada" i nie broń mu tego!
          > Powodzenia u endo!

          Wcale nie zamierzam bronić się przed większą dawką, mam nadzieję, że moja (fajna przecież) endo to zrozumie. O ile uda mi się do niej dostać. A jak nie, to mam fajnego internistę, z którym nie powinno być żadnych problemów, jeśli chodzi o wypisanie recepty (on nie dlatego jest fajny, że wypisuje recepty, jakie się zażyczy, tylko dlatego, że patrzy na człowieka kompleksowo i nie boi się ani badań, ani skierowań i rozumie, że człowiek to skomplikowany organizm i czasem coś zupełnie zaskakującego może mu pomóc. Więc na pewno nie pożałuje mi tyroksyny, jak będzie taka potrzeba).

          No nic - póki co jestem ciekawa Waszego zdania odnośnie wpływu (albo jego braku) ataku alergii na poziom FT4. Z góry dziękuję za wszelkie wskazówki i informacje.
          • natder Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 05.01.14, 19:14
            Ola, ja wiem i pamiętam, że przedtem poziom hormonów miałaś wyrównany ale to było tak, jakbyś uruchomiła silnik auta i toczyła się na jedynce.
            Teraz pomalutku zmieniasz biegi na wyższe, z tym, że kurde nagle okazuje się, że paliwa brak.
            Zatankujesz i będzie git.
            Sama zobacz, jaki masz mądry organizm. Brał to, co dawałaś i tak to wykozystywał, by było dla Ciebie jak najlepiej.
            Przygotuj się że mogą być niespodzianki. Czasem silnik się zakrztusi, czasem biegi nie chcą wchodzić - nie zawsze organizm reaguje tak jak się spodziewamy - czasem ft4 zamiast urosnąć spada - trochę potrwa zanim organizm uzupełni niedobory, u mnie tak jest. Wydaje mi się, ze już jestem w domu, już ustawiłam dawkę a tu za chwilę okazuje się, że organizm gdzieś te hormony wciąga i znów dawka jest deko za mała.

            Atak alergii wg mnie związany z niskim poziomem wapnia i magnezu w tkankach, poleciało ft4 w dół, padło przy okazji wchłanianie ale to się wszystko ustabilizuje.
            Dobrą drogą kroczysz i nie zbaczaj, będzie dobrze smile
            • ola_dom Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 05.01.14, 23:10
              natder napisała:

              > Atak alergii wg mnie związany z niskim poziomem wapnia i magnezu w tkankach, poleciało
              > ft4 w dół, padło przy okazji wchłanianie ale to się wszystko ustabilizuje.

              Magnezu raczej mi nie brakuje, bo od miesięcy łykam sporo SlowMagu, choć wapnia nie łykam, to fakt, boję się go przedawkować, a z wapniem może się tak stać. Ale u mamy zawsze kicham, to nic nowego ani wyjątkowego. Tzn. zdarza się, że nie kicham - jak nie jem nabiału i nie przesadzam z czekoladą. Ale ostatnio tak nie było wink

              > Dobrą drogą kroczysz i nie zbaczaj, będzie dobrze smile

              Ech, mam nadzieję... Jedno jest pewne - nie zamierzam zbaczać z tej drogi, wiem, że nie za bardzo mam dokąd, ale też nie chcę, bo czuję, że wreszcie jest właściwa. Tylko do tej pory ona była w miarę prosta, a teraz czasem mnie zaskakuje smile.
              Ale co by nie było - widzę i czuję, że jest lepiej. Pomału, mozolnie, chciałoby się przyspieszyć - ale też nie tracę rozsądku i nie zwiększam dawki o 50%, mimo że zawsze dobrze znoszę zwiększoną dawkę, tylko grzecznie o 12,5 co miesiąc, po badaniach, i tak dalej...
              • natder Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 05.01.14, 23:28
                Ola, i niepotrzebnie się aż tak mocno asekurujesz, dobrze znosisz podnoszenie dawki więc nie ma się co cackać, wydaje mi się, że dla Ciebie i 100 mikro będzie za mało.
                To nie są nieodwracalne decyzje o amputacji kończyny tylko o zmianie dawki hormonów, jak przesadzisz to zmniejszysz i po krzyku. Ale nie sądzę bo do nadczynności masz hohoho i jeszcze dalej.
                Zwiększając dawkę po 12,5 mikro co miesiąc będziesz się bujać z rok bo to jest tak niewielka różnica, że organizm wciągnie i nawet tego nie zauważysz, nie odczujesz.

                Ja właśnie zaobserwowałam u siebie po tym jak sobie pozwoliłam poszaleć świątecznie z jedzeniem, że niestety wzrost wagi o choćby 1kg to konieczność korekty dawki. Jak tylko skoczy waga tyroksyny automatycznie jest za mało i wtedy nagle pojawia się na wadze kolejny kilogram na plus sad Potem kolejny i kolejny - także trzeba być czujnym jak pies podwójny. I nie bać się korygować dawki.

                Co do magnezu i wapnia nieustająco nie zgadzam się z Tobą wink Zacznij brać wapń w odpowiedniej proporcji i sprawdzaj po prostu jego poziom. Mogę Ci z czystym sumieniem powiedzieć, że nie tylko nie urośnie a być może spadnie. Za to przestaniesz kichać u mamy smile
                Ze wszystkich osób, o których wiem, że biorą magnez i wapń i które miały wysoki wapń we krwi u wszystkich poziom wapnia spadł a nie urósł.
                Możesz jeszcze zaryzykować i zwiększyć dawkę magnezu, to co bierzesz aktualnie x2 lub x3 i wtedy sprawdzić wapń, powinien opaść. Prawdopodobnie łykasz jednak zbyt mało, jeszcze mniej wchłaniasz, stąd wysoki wapń we krwi - po prostu się nie wchłania.
                • ola_dom Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 06.01.14, 18:10
                  natder napisała:

                  > Ola, i niepotrzebnie się aż tak mocno asekurujesz, dobrze znosisz podnoszenie dawki więc
                  > nie ma się co cackać, wydaje mi się, że dla Ciebie i 100 mikro będzie za mało.

                  Hmm... robię wszystko tak, jak każe forum smile

                  > To nie są nieodwracalne decyzje o amputacji kończyny tylko o zmianie dawki hormonów,
                  > jak przesadzisz to zmniejszysz i po krzyku. Ale nie sądzę bo do nadczynności masz hohoho i
                  > jeszcze dalej.

                  Naczytałam się tu sporo o nagłym podnoszeniu dawki i jego skutkach - trochę się boję... Widzę po wynikach, że to jeszcze na pewno nie nadczynność, ale już teraz zdarza mi się, że jest mi np. okropnie gorąco i duszno - jak nigdy wcześniej. A raczej jeszcze nie przekwitam wink. Nie wiem wprawdzie, czy to od tyroksyny - no ale zanim jej nie brałam, nie miewałam takich sytuacji. W sumie to dobrze, że jest mi wreszcie ciepło, bo zawsze marzłam - ale to dla mnie dość dziwne i nieznane uczucie.

                  > Zwiększając dawkę po 12,5 mikro co miesiąc będziesz się bujać z rok

                  Zaczęłam w sierpniu, więc liczę, że na wiosnę już się jakoś ogarnę z dawką wink. Zobaczymy. Na razie na pewno zwiększę do 100, jak tylko dostanę receptę, bo teraz jadę na resztkach.

                  > Co do magnezu i wapnia nieustająco nie zgadzam się z Tobą wink Zacznij brać wapń
                  > w odpowiedniej proporcji i sprawdzaj po prostu jego poziom.

                  Jem 4-6 tabletek Slow Magu dziennie i piję 5333 jednostek wit. D. Ile do tego należy brać wapnia (najchętniej jadłabym Calperos, bo ma dobry skład)?

                  > Możesz jeszcze zaryzykować i zwiększyć dawkę magnezu, to co bierzesz aktualnie
                  > x2 lub x3 i wtedy sprawdzić wapń, powinien opaść. Prawdopodobnie łykasz jednak zbyt
                  > mało, jeszcze mniej wchłaniasz, stąd wysoki wapń we krwi - po prostu się nie wchłania.

                  Co do wapnia - nie wiem, ile go mam, nie badałam. Poproszę o skierowanie na badanie, zobaczymy, jak to wygląda.
                  • natder Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 06.01.14, 20:41
                    Uderzenia gorąca mam kiedy ft3 jest wyższe od ft4.
                    Jak poziom hormonów jest wyrównany to mi się to nie zdarza.
                    Wapnia bierze się 2 razy więcej niż magnezu.
                    • mama_dorota Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 06.01.14, 21:12
                      Uderzenia gorące są charakterystyczne także dla anemii.
                      • ola_dom Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 06.01.14, 22:26
                        mama_dorota napisała:

                        > Uderzenia gorące są charakterystyczne także dla anemii.

                        Od dwóch miesięcy łykam Biofer, przedtem ferrytynę miałam nie za wysoko, ale nie jakoś tragicznie nisko.

                        Ale ft3 mam póki co przeważnie wyższe od ft4, to fakt. To dobrze, że od tego może mnie tak czasem zlewać, bałam się, że łapię nadczynność, albo co takiego. Uff... smile

                        Dzięki!
                        • mama_dorota Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 07.01.14, 09:07
                          A mogłabyś przy najbliższej okazji zbadać ferrytynę? Bioferem się jej nie uzupełni, 2 miesiące to też nie za wiele. Miałaś ferrytynę na poziomie około 20%. Nie tak strasznie, ale jeśli spadła, to już jest niedobrze.

                          Spadki cukru powodują osłabienie, ale czy uderzenia gorąca?
                          • mama_dorota Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 07.01.14, 09:14
                            Ja byłam zadowolona z takiego wapnia:
                            allegro.pl/wapn-1200-mg-witamina-d-1000-iu-i3836564033.html
                            Wielkie kapsuły, ale zawartość żelowa i faktycznie świetnie mi się wchłaniało. 2 kapsułki dziennie to 1200 mg wapnia.
                      • pies_z_laki_2 Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 07.01.14, 05:16
                        I od spadków cukru...
                        • ola_dom Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 07.01.14, 09:41
                          pies_z_laki_2 napisała:

                          > I od spadków cukru...

                          Te od spadków cukru znam bardzo dobrze - tym razem są inne.

                          Dziś mam inną przykrą dolegliwość od rana - znowu czuję, jakby mi serce trzepotało w gardle. Chyba organizm domaga się nowej dawki, bo tak samo miałam latem, zanim zaczęłam brać tyroksynę. Po niej "od ręki" się uspokoiło.
                          Może mój organizm przyzwyczaił się już, że po 4 tygodniach dostaje więcej tyroksyny, a tu już mija 6 tydzień - i nic z tego! wink. Jak tylko dostanę receptę, zaraz mu jej dostarczę. Póki co poluję, żeby zwolniła się dziś jakaś wizyta u mojej endo... Jak się nie uda, to zamówię receptę zdalnie, ale przy okazji chciałabym z nią też trochę pogadać. No nic. Próbujemy smile
                          • mama_dorota Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 07.01.14, 10:24
                            Podnoś, nie czekaj. Twoja dawka wydaje się wysoka jak na taki niski poziom ft4, ale dodatkowo trzeba brać pod uwagę antykoncepcję hormonalną.
                            • ola_dom Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 07.01.14, 10:52
                              mama_dorota napisała:

                              > Podnoś, nie czekaj. Twoja dawka wydaje się wysoka jak na taki niski poziom ft4,
                              > ale dodatkowo trzeba brać pod uwagę antykoncepcję hormonalną.

                              Już bym podniosła, ale "jadę na resztkach" Euthyroksu i boję się przestrzelić, dopóki nie mam recepty w garści. Liczę, że jutro-pojutrze już ją dostanę.
                              • mama_dorota Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 07.01.14, 11:06
                                To tak jak ja. Skończył mi się letrox, a wizytę mam za tydzień. Przekonana, że mam jeszcze niezły zapas euthyroxu postanowiłam przez te kilka dni go ponownie wypróbować i okazało się, że niezły zapas to mam, ale w dawce 25, więc teraz łykam garść...
                                • mama_dorota Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 07.01.14, 11:08
                                  Jakby ci się jednak nie udało umówić, a nie masz czasu pójść do ogólnego, to spytaj w aptece. Weź stare opakowanie. Nie wierzę, że nie sprzedadzą, oczywiście pełnopłatnie, ale to i tak nie jest drogo.
                                  • ola_dom Re: Z Nowym Rokiem nowa dawka? 07.01.14, 12:29
                                    mama_dorota napisała:

                                    > Jakby ci się jednak nie udało umówić, a nie masz czasu pójść do ogólnego, to spytaj w
                                    > aptece. Weź stare opakowanie. Nie wierzę, że nie sprzedadzą, oczywiście pełnopłatnie, ale to i
                                    > tak nie jest drogo.

                                    Wiem, wiem - wszystko wiem smile. Ale jak mi się nie uda dostać do endo (a próbuję i szanse są marne), i jakby się nie udało od niej zamówić recepty zdalnie (co jednak mało możliwe - no ale może się coś omsknąć albo opóźnić), to w razie czego walę do pierwszego dostępnego internisty w Medicoverze i żądam recepty. Co by nie mówić - jest to wygoda z takim abonamentem z pracy...
    • ola_dom byłam u internisty.... 13.01.14, 10:45
      i od piątku wciąż nie mogę ochłonąć.
      Żeby było jasne - byłam u mojego ulubionego, sprawdzonego, polecanego internisty, którego sama polecam.
      Ponieważ właśnie do niego wybrałam się w sierpniu 2012 r. z sercem wyskakującym przez gardło, z niemożnością wzięcia porządnego oddechu, ze słabością niepozwalającą mi wejść na drugie piętro po schodach i wieloma innymi przykrościami - pomyślałam, że pochwalę mu się, że wreszcie WIADOMO, O CO CHODZI i że przyczyna jest jasna i prosta do ogarnięcia. A przy okazji poproszę o receptę i przypomnę swoje objawy, żeby być może pomóc innym dziewczynom, które do niego przyjdą z owym "niewiadomoczym".

      A pan doktor jak tylko usłyszał o tarczycy, od razu zapytał o TSH i jak powiedziałam, że akurat TSH od zawsze mam idealne, ale za to FT4 wprawdzie w normie, ale w samym dole - jak dla 70-latki - to niemal wpadł w szał. Bardzo powstrzymywał się, żeby nie wrzeszczeć, ale syczał, że to jest granda, i jest oburzony takim prowadzeniem mojego leczenia, że moja lekarka nie kontroluje TSH, bo "TYLKO ONO mówi o pracy tarczycy!";
      jak mu chciałam pokazać plik badań z ostatnich miesięcy, to powiedział, że nie będzie patrzył, bo one "nie mają sensu, bo pokazują tylko to, co dostarczam sobie z tabletki!";
      a w ogóle to "nie ma norm dla 70-latek, tylko są normy laboratoryjne i mają odpowiednie widełki!"
      i że "zrobię sobie WIELKĄ KRZYWDĘ tą tyroksyną!"...???!

      I o tej krzywdzie krzyczał lekarz, który lekką ręką przepisał mi onegdaj psychotropy i piracetam....

      Jaką to krzywdę mogę sobie zrobić, już nie powiedział, a ja nie zapytałam, bo byłam zatkana od samego wejścia...
      Jak tylko zapytałam, dlaczego w takim razie, skoro TSH mam w dole normy, FT4 też mam w dole normy - a przecież powinno być w górze - odpowiedział, że "być może jakiś fragment tarczycy zachowuje się autonomicznie (?) - ale o co chodzi - już nie powiedział.
      Powtarzał tylko, że on "musi o tym koniecznie porozmawiać" i że "musi skonsultować się ze ŚWIATŁYMI endokrynologami", bo "jest po prostu oburzony tym, co mi się robi" (tzn. tym, co mi robi ta moja "lekarka").

      Na koniec prawie mnie wyprosił z gabinetu. A jak potem sprawdziłam, to w komentarzu do wizyty napisał:
      "Przestępstwo przez zmiażdżenie pojazdu mechanicznego"
      ???!!!
      Normalnie, jakby jego osobiście dotykało moje TSH i ta tyroksyna, którą łykam...

      Aha - upierał się jeszcze, że moje dolegliwości biorą się z podwyższonej prolaktyny, która to ma być przyczyną, a nie skutkiem niedoczynności tarczycy - no bo "ja nie mam niedoczynności i przecież jestem w eutyreozie"... i że to należałoby leczyć, a nie szprycować mnie zabójczym sztucznym hormonem...

      Rozumiem, że to dlatego, że przejmuje się pacjentami i ich losem - co doceniam, ale wciąż nie mogę wyjść z szoku, że ma tak zatwardziałe i zaskorupiałe poglądy na kwestie tarczycy i "norm laboratoryjnych".

      Na całe szczęście udało mi się wreszcie na dzisiaj umówić do mojej endo, pogadam z nią i opowiem, jak to się pan doktor o niej wyrażał - nie omieszkam, bo poniekąd mi głupio, bo gdybym nie poszła do internisty po receptę i skierowanie (nie dostałam żadnego, "bo takie badania nie mają sensu!"), to może by nic się nie działo, a pan doktor ewidentnie zapowiedział "interwencję" i rozrubę" w tej sprawie uncertain

      Niestety - Niepokalane TSH rządzi i ma się dobrze... Nawet wśród - na oko - światłych i sensownych lekarzy.
      • mama_dorota Re: byłam u internisty.... 13.01.14, 11:17
        > Niestety - Niepokalane TSH rządzi i ma się dobrze... Nawet wśród - na oko - świ
        > atłych i sensownych lekarzy.

        Niestety.

        A to: www.medicus.lublin.pl/2000/08/tarczyca.htm
        znasz?
        • ola_dom Re: byłam u internisty.... 13.01.14, 12:12
          mama_dorota napisała:

          > A to: www.medicus.lublin.pl/2000/08/tarczyca.htm
          > znasz?

          Rzecz w tym, że ów internista, kiedy onegdaj do niego przyszłam, zlecił mi komplet badań - w tym komplet badań tarczycowych, włącznie z przeciwciałami.
          Więc on jest chyba świadom wagi tarczycy, tyle, że jest najwyraźniej przekonany, że WIE o tarczycy bardzo dużo i wie dobrze - stąd pewnie tak gwałtowna reakcja na moją terapię "nieopartą na TSH". Szkoda jednak, że nie wie, że:
          Zaczyna się kwestionować dotychczas uznane normy hormonów tarczycy, mówi się, że trzeba leczyć pacjentów, którzy badania mają "w normie", ale klinicznie są w niedoczynności.

          Na razie mam takiego "kaca" po tej wizycie, że nie mam ochoty nawet patrzeć na tego lekarza i się z nim kontaktować. Odrzuca mnie po prostu... Ale może z czasem wyślę mu ten link. Dla dobra innych dziewczyn, bo ja już jestem pod dobrą opieką...
          • mama_dorota Re: byłam u internisty.... 13.01.14, 12:27
            Jak chcesz coś wysłać jemu, to może lepiej ten artykuł, który znalazła Muktprega. Tam jest dobrze opisane, że nie u każdego TSH jest wiarygodne, a także uargumentowane dlaczego. Ten artykuł z mojego linka to jest dobry dla pacjentów, którzy pytają dlaczego lekarz mówi inaczej, ale samego lekarza niewiele nauczy.
            • ola_dom Re: byłam u internisty.... 13.01.14, 13:41
              mama_dorota napisała:

              > Jak chcesz coś wysłać jemu, to może lepiej ten artykuł, który znalazła Muktprega. Tam jest
              > dobrze opisane, że nie u każdego TSH jest wiarygodne, a także uargumentowane dlaczego.

              Faktycznie, raz jeszcze dziękuję.

              Teraz tylko żałuję, że nie zapytałam, jakie to potworne szkody i krzywdy mogą mnie spotkać wskutek stosowania tyroksyny. Ktoś może wie?
      • pies_z_laki_2 Re: byłam u internisty.... 13.01.14, 13:51
        > "Przestępstwo przez zmiażdżenie pojazdu mechanicznego"
        > ???!!!

        Czy on aby na pewno był trzeźwy? Może na prochach? Hm... ciekawa opinia po wizycie Hashimotki...
        • ola_dom Re: byłam u internisty.... 13.01.14, 14:19
          pies_z_laki_2 napisała:

          > > "Przestępstwo przez zmiażdżenie pojazdu mechanicznego"
          > > ???!!!
          >
          > Czy on aby na pewno był trzeźwy? Może na prochach? Hm... ciekawa opinia po wizycie Hashimotki...

          Ja akurat hashimotką chyba nie jestem - co ma tutaj mniejsze znaczenie,
          ale zastanawiam się, czy to nie jest jakiś rodzaj kodu międzylekarskiego? Albo metoda wyładowania złości. Albo jedno i drugie...
          Trzeźwy był, ale zagotowany z wściekłości.
          • mama_dorota Re: byłam u internisty.... 14.01.14, 08:35
            Ola, to chyba niemożliwe, że nie jesteś Hashimotką moim zdaniem. Może nie masz tego póki co w wynikach, ale jakoś przez zwykłej niedoczynności takiego zapotrzebowania na sztuczną tyroksynę na forum nie zaobserwowałam. Dopiero co Choruszek twierdził, że nie ma Hashimoto, a dawka też wcale nie mała i masz tu, właśnie się okazało, że anty-TPO ma znacznie powyżej normy.
            • ola_dom Re: byłam u internisty.... 14.01.14, 09:25
              mama_dorota napisała:

              > Ola, to chyba niemożliwe, że nie jesteś Hashimotką moim zdaniem. Może nie masz
              > tego póki co w wynikach,

              Nie upieram się w żadną stronę. Przeciw Hashimoto moim zdaniem przemawia tarczyca normalnej wielkości i echogeniczności, brak przeciwciał (kilkakrotnie badany w różnych odstępach czasu), no i brak "ataków nadczynności" - tylko permanentna jazda w dół.
              Ale co tam tak naprawdę jest - któż to wie...? smile
          • natder Re: byłam u internisty.... 14.01.14, 08:51
            Kurczę może nie pije ale ćpa? wink
            Masakra - i my, pacjenci, jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę takich niestabilnych psychicznie osób i oddajemy w ich ręce nasze zdrowie.... wink
            Pewnie ma depresję... albo nerwicę ;D
            • djpa Re: byłam u internisty.... 14.01.14, 09:35
              Moim zdaniem to kod.
              • procesor Re: byłam u internisty.... 14.01.14, 15:22
                owszem kod, ale albo on sie pomylił albo forumka czytając smile

                Klasyfikacja ICD-10: E
                E03 - Inne postacie niedoczynności tarczycy (8)
                Nie obejmuje:niedoczynność tarczycy z powodu niedoboru jodu (E00-E02)
                niedoczynność tarczycy po leczeniu (E89.0)


                pomylone ewidentnie Y z E
                big_grin
                i wtedy wychodzi :
                Y03.0 - Przestępstwo przez zmiażdżenie pojazdu mechanicznego (dom)
                Obejmuje:celowe uderzenie lub wjechanie pojazdem mechanicznym
                • ola_dom Re: byłam u internisty.... 14.01.14, 15:33
                  To widać "z tych nerw" pomylił kody, bo na początku tego sformułowania faktycznie jest kod Y03.
                  Więc może wpisał sam kod, a system dopisał resztę.
                  A przy okazji pięknie się wpasował w kontekst całej wizyty big_grin
                  • muktprega1 cyrk u internisty 16.01.14, 11:23
                    Dopasowałam tytuł postu do sytuacji wink
                    Świetna historia rozbawiła mnie do łez, podziwiam, ze zachowałaś zimną krew, a ja dodam od siebie na ocenę p. dr - "taka jego uroda" wink
                    Kochani, po pierwsze jesteście zbyt mądre (wiecie więcej niż niejeden endo lub ogóny!! )
                    po drugie - dlaczego pacjent rozszyfrował sam kody?? ( w razie kontroli p. dr będzie miał nieźle)
                    Po trzecie pożądany pacjent musi być głupi i potulny, nie może oczekiwać wsparcia i dyskusji na poziomie pomocowej, tylko poddać się ignorancji wynikłej z dużego poczucia nieomylności i autorytetu.
                    Ola co do Twoich wątpliwości cytuję za Hashi:
                    forum.gazeta.pl/forum/w,24712,142557216,142563596,Re_FT4_ponad_norme_Prosba_o_ocene_wynikow_.html
                    "są dwie odmiany hashimoto.
                    jedno
                    to limfocytarne zapalenie tarczycy
                    drugie
                    zanikowe zapalenie tarczycy.
                    To drugie występuje u Ciebie......w zanikowym zapaleniu tarczycy najważniejsze jest usg,
                    a p/ciała p/tarczycowe z reguły nie występują."
                    • ola_dom Re: cyrk u internisty 16.01.14, 16:16
                      muktprega1 napisała:

                      > Dopasowałam tytuł postu do sytuacji wink
                      > Świetna historia rozbawiła mnie do łez, podziwiam, ze zachowałaś zimną krew, a
                      > ja dodam od siebie na ocenę p. dr - "taka jego uroda" wink

                      Ano cyrk... Z tą zimną krwią to jednak za duży komplement, bo sprawa mnie siekła o wiele mocniej, niż bym chciała. Mnie tam po prostu kompletnie zatkało big_grin. Szłam do niego w ciemno i po prostu nie mogłam uwierzyć w to, co widzę i słyszę. No cóż - nie ma na tym świecie nic stałego i pewnego...

                      > po drugie - dlaczego pacjent rozszyfrował sam kody?? ( w razie kontroli p. dr będzie miał nieźle)

                      Żeby było sprawiedliwie - nie rozszyfrowywałam nic sama - w Medicoverze jest podany kod i automatyczny (jak mniemam) opis choroby według tego kodu. Tzn. - tak to wydedukowałam po tej wizycie, jak zaczęłam wnikać, o co k.... chodzi? Pewnie o pomyłkę, jak ktoś wcześniej napisał. Nieważne - pasuje jak nic wink

                      > Ola co do Twoich wątpliwości cytuję za Hashi:
                      > "są dwie odmiany hashimoto.
                      > jedno
                      > to limfocytarne zapalenie tarczycy
                      > drugie
                      > zanikowe zapalenie tarczycy.
                      > To drugie występuje u Ciebie......w zanikowym zapaleniu tarczycy najważniejsze
                      > jest usg,
                      > a p/ciała p/tarczycowe z reguły nie występują."

                      no tak, ale ja ani nie mam przeciwciał, ani nie mam zjedzonej tarczycy - ostatnio było 15,5 ml i tarczyca mi raczej rośnie, a nie maleje. Sugerowałyście, że może to guzki rosną, bo mam ich parę.
                      Ale jak pisałam - nie upieram się w żadną stronę.
                      • ayta witam w N Roku 24.01.14, 09:32
                        Kochana jak tam wizyta u dr opowiedziałaś o tym cyrku jaka reakcja...ja wciąż swoją przekładam kompletny brak kasy...wyjechałam i się spłukaliśmy.
                        Idę właśnie po receptę na hormony do internisty zobaczymy czy mi da...bo po przeczytaniu Twojego wątku wali mi teraz serce...a czuje że potrzebuje większą dawkę.daj znać...
                        • ola_dom Re: witam w N Roku 24.01.14, 10:12
                          Witaj ayto smile
                          pani doktor tylko kręciła głową i wzdychała, jak jej opowiadałam... Zgodziłyśmy się co do opinii na takie zachowanie i poglądy - i już. Szkoda zdrowia na komentowanie...

                          A Ty się tak nie bój i nie denerwuj - internista MUSI Ci wypisać receptę, bo takich hormonów nie można ot tak sobie przerywać. Nie wiem tylko, czy nie musisz mieć kwitka od endo, że łykasz tyroksynę - ja nie miałam, ale byłam w Medicoverze, gdzie jest cała moja karta i historia leczenia i każdy lekarz widzi wszystko.
                          Więc i tak mi wypisał receptę - choć pisał ją tak, jak co najmniej wyrok na własną matkę. Tyle że nie było szansy poprosić o wyższą dawkę - a taki miałam zamiar. No cóż - dobre i to, zawsze z mniejszej można zrobić większą smile
    • ola_dom Nowe wyniki na dawce 100 Euthyroksu 21.02.14, 13:48
      Zrobiłam nowe badania po półtora miesiąca brania dawki 100 Euthyroksu (nielegalnie, bo miałam z 87,5 wrócić na 75 - bo na 75 miałam więcej ft4 niż na 87,5... - ale powiedziałam, że nie ma mowy),
      i chyba mogę być zadowolona:

      FT4 66.70% [ wynik 18.67, norma (12 - 22)]

      FT3 61.89% [ wynik 5.39, norma (3.1 - 6.8)]

      Miałam też zbadane TSH. Mówiłam, mówiłam żeby go nie badać, bo będzie świecić w wynikach - ale cóż poradzić - pani doktor chciała, to ma:

      TSH: 0,013 mU/l norma 0,27 - 4,2

      Oczywiście Wam nie muszę pewnie tłumaczyć, że w żadnym razie nie czuję się nadczynnie - zaledwie czuję się nieco mniej niedoczynnie niż przez ostatnie lata. Wciąż przysypiam, skóra swędzi z suchości, kilogramy mnie kochają, w przeciwieństwie do libido...
      I co teraz? Poluję na wizytę u mojej endo, ale obawiam się, że będzie chciała obniżyć mi dawkę - po co jej było to TSH??? Wprawdzie wcześniej w ogóle nie zwracała na nie uwagi, ale po "aferze" z internistą przepisała mi chyba wszystkie badania, które mogła....
      No nic. W żadnym razie nie zejdę z dawki - prędzej podniosę na 112,5 żeby sprawdzić, czy wtedy nie będzie wreszcie NORMALNIE - tak jak kiedyś. Może jeszcze nie w tej chwili, ale przymierzę się do tego.
      Ale jak mam w razie czego przekonać endo, że nie mogę obniżyć dawki? Będę się podpierać ft4, które nie zbliża się nawet zbytnio do górnej granicy normy, no i będę marudzić na samopoczucie - wcale nie przesadzając, przecież.

      Aha - mam też nowe USG:
      Wymiary tarczycy: Płat prawy: 19x13x60 mm Płat lewy: 19x13x58 mm Cieśń: 2 mm. W części środkowo-górnej PP lity nieco niejednorodny, hypoechogenny guzek z niewielkim komponentem płynowym, wymiary guzka wynoszą 7x10x5 mm, podobny w dolnym biegunie PP 4,5 mm. Dolna i środkowa część PL jest nieco niejednodrodna, z dwoma słabo wydorębniajacymi się lito-płynnymi guzkami do 5,5 mm. Poza tym miąższ tarczycy w całości o prawidłowej echogeniczności i strukturze, Przepływy miąższowe nieznamienne, nie są wzmożone. Okoliczne węzły chłonne bez zmian. Obraz jak w badaniu poprzednim.

      objętość całej tarczycy wynosi 14.573 ml - czyli nieustająco ładnie. Jedynie jeden hypoechogenny guzek w całej tarczycy.

      Zapomniałabym - dostałam też skierowania na ATPO:
      12,23 IU/ml
      norma < 34
      czyli wciąż mało - choć przez lata z każdym badaniem jest ich coraz więcej - choć wciąż niewiele w stosunku do normy.

      Co łykam prócz Euthyroksu:
      - wit. D 5333 jednostek (8 kropli Vigantolu);
      - magnez - sporo, trudno powiedzieć, ile dokładnie, bo ze Slow Magu przeszłam na tlenek - wprawdzie w końskiej dawce (1000) - ale zawsze to słabo wchłanialny tlenek, a teraz już łykam cytrynian i przy nim będę chciała pozostać - w każdym razie - magnezu sobie nie żałuję;
      - orzechy brazylijskie - 3 większe albo 4 mniejsze - i bardzo wyraźnie widać to w wynikach - konwersja jak złoto smile
      - niedawno "rzuciłam" Biofer (żelazo) - bo miałam dziwne zadyszki i słabnięcie - miałam wrażenie, że to może być od jakiegoś suplementu - przestałam brać Biofer i jest jakby nieco lepiej. Za jakiś czas to zbadam;
      - cały czas stosuję antykoncepcję hormonalną.

      Zbadano mi też wapń:
      9,64 mg/dl
      norma 8,4 - 10,2 (69% normy - chyba nieźle)
      Wapna nie biorę, bo się trochę bałam przy suplementacji wit.D - żeby nie przesadzić. I wydaje mi się, że nie ma potrzeby łykania wapna przy takich wynikach?

      Jak już pisałam - będę polować na wizytę u endo w poniedziałek albo wtorek i bardzo jestem ciekawa, co mi powie. Jak mi "pozwoli" zostać na dawce 100 tyroksyny - to wiele więcej od niej nie potrzebuję smile
      • mama_dorota Re: Nowe wyniki na dawce 100 Euthyroksu 21.02.14, 13:56
        Niekoniecznie endo TSH jest potrzebne, aby trzymać je w normie. Endo, do którego chodziłam przez 2 lata badał zawsze ft4 i TSH, z czego przez ponad rok moje TSH było już poniżej normy i nigdy nie kazał mi obniżać dawki. Zawsze bardziej liczyło się to, jak się czuję, więc jak masz te objawy, to na nie narzekaj. Doświadczenie z objawami niedoczynności już masz, umiesz je rozpoznać.

        Pamiętaj też, że TSH spada po lekach przeciwzapalnych, w ich ulotkach jest taka informacja. Tak wielką wagę się do niego przywiązuje, a żaden lekarz nigdy o nie nie pyta, zupełnie zapominając o tym, że wielu pacjentów z niedoczynnością bierze te leki w celach przeciwbólowych.

        A jak będzie się upierała, to najwyżej zmienisz endo. Chodzisz do niej prywatnie, czy na NFZ?
        • ola_dom Re: Nowe wyniki na dawce 100 Euthyroksu 21.02.14, 14:09
          mama_dorota napisała:

          > Pamiętaj też, że TSH spada po lekach przeciwzapalnych, w ich ulotkach jest taka informacja.
          > wielu pacjentów z niedoczynnością bierze te leki w celach przeciwbólowych.

          hmmm.... ostatnio często bolała mnie głowa, a na ból głowy pomaga mi tylko Pyralgina, czasem, jak złapię słabszy, to Kopiryna/Etopiryna. Ale nie wiem, czy branie 2 x w tygodniu mogło tak wpłynąć na TSH? Trzeba pamiętać, że ja miałam TSH w granicach 0,5 już przed leczeniem...

          > A jak będzie się upierała, to najwyżej zmienisz endo. Chodzisz do niej prywatnie, czy na NFZ?

          Rzecz w tym, że wcale nie chcę jej zmieniać - ale i tak muszę, bo firma mnie znowu przenosi do innego ubezpieczyciela...

          Dam znać, jak poszła wizyta. Oby się udało dostać!
          • mama_dorota Re: Nowe wyniki na dawce 100 Euthyroksu 21.02.14, 15:43
            Etopiryna i kopiryna zawierają kwas scetylosalicylowy, a on obniża TSH. Nie wiem, czy są jakieś badania nad tym, o ile, ale skoro piszą o tym w ulotkach i dużo tego w necie, to chyba znacząco. Np i ważne kiedy przyjęłaś tabletki, a kiedy było badanie, bo jak dzień przed, to trzeba brać to pod uwagę.
    • ola_dom DO KOGO W ENEL-MEDZIE W WARSZAWIE??? 04.03.14, 13:14
      No to mam...
      Jednak pani doktor przestraszyła się mojego zaniżonego TSH, najwyraźniej uznała, że to przez to, że sama sobie zwiększyłam dawkę do 100, choć zalecała mi 75 i kazała teraz brać 88....
      Nic to. Zastanowię się jeszcze może nad 88 i zobaczę.

      Póki co mam inny problem - firma znowu przenosi mnie z Medicoveru do Enel-Medu, a moja obecna endo już tam nie przyjmuje.
      Podpowiedzcie proszę, do kogo chodzić w Enel-Medzie???? W zasadzie nie jest mi potrzebny wybitny fachowiec-diagnosta - bo co mi jest, to już wiem. Potrzebuję kogoś, kto od czasu do czasu zleci potrzebne badania, WYPISZE RECEPTĘ bez marudzenia, nie będzie piszczał na za niskie TSH i zrozumie, że najlepiej, jak pacjent z Hashi sam pilnuje, jak się czuje i do tego dostosowuje dawkę tyroksyny. A nawet nie musi rozumieć - w zasadzie potrzebuję kogoś, kto mi wypisze receptę bez dociekania i pytania o TSH...
      I nie musi to być wcale endokrynolog - może być ginekolog albo internista - ktokolwiek, kto może wypisać receptę na Euthyrox. Niekoniecznie w dawce, w jakiej przepisał ostatni endo (bo dostałam na 88, a wolę brać 100 i taką receptę chciałabym dostać następnym razem).
      Poradźcie proszę, do kogo mogłabym się udać bez większego stresu w warszawskim Enel-Medzie....
      Z góry bardzo dziękuję.
      • mama_dorota Re: DO KOGO W ENEL-MEDZIE W WARSZAWIE??? 04.03.14, 13:24
        Z tego samego powodu (badania) trzymam się lekarzy dostępnych dla mnie w abonamencie.

        Dowiedz się, czy możesz chodzić tylko do ENELMEDu, czy może do innych placówek. Ja z abonamentem u nich mogę chodzić do placówek innej dość rozbudowanej sieci, ale może to dlatego, że oddział jeszcze się organizuje. Na stronie tej informacji nie ma, dowiedziałam się na infolinii, przez którą to każdorazowo zgłaszam potrzebę wizyty z zakresem godzin, oni mi potem wysyłają mailem informację o tym, na kiedy mnie zarejestrowali. Myślałam, ze to będzie bardzo uciążliwe, ale nie jest. Bezpośrednio nie mogę się rejestrować.

        Swoją drogą, czy wiesz, że ja mam w ENEL badanie d3 w pakiecie? W pracy już 25% osób sobie ją tam zbadało. I wszystkim nam ją zlecili lekarze z tej innej sieci. Endo mamy jednego, na 4 godziny tygodniowo i do tego z kiepskimi opiniami.
        • mama_dorota Re: DO KOGO W ENEL-MEDZIE W WARSZAWIE??? 04.03.14, 13:43
          forum.gazeta.pl/forum/w,22,143763314,,Endokrynolog_w_Enel_Med_Warszawa_a_Hashimoto.html?v=2
          • ola_dom Re: DO KOGO W ENEL-MEDZIE W WARSZAWIE??? 04.03.14, 15:20
            mama_dorota napisała:

            > forum.gazeta.pl/forum/w,22,143763314,,Endokrynolog_w_Enel_Med_Warszawa_a_Hashimoto.html?v=2

            Bardzo dziękuję za ten wątek - wymieniona jest tam właśnie moja endo, której w Enel-Medzie właśnie już nie ma (dr Juchnicka), w takim razie może wybiorę dr Makowską,
            bo o dr Srzednickiej za dużo czytałam, że "TSH powyżej 3,5 nie robi na niej wrażenia" - a moje TSH jest przecież od zawsze idealne (a teraz wręcz "nadczynne"). Poza tym odniosłam wrażenie, że zajmuje się głównie ciążami i ciężarnymi - a to zupełnie nie moja bajka...

            Może ktoś tam chodzi do jakiegoś lekarza po prostu po recepty i podpowie, do kogo najlepiej po to się udać....
        • ola_dom Re: DO KOGO W ENEL-MEDZIE W WARSZAWIE??? 04.03.14, 13:52
          mama_dorota napisała:

          > Dowiedz się, czy możesz chodzić tylko do ENELMEDu, czy może do innych placówek.

          Tak, zapytam o to, bo gdzieś coś mi się kliciło, że współpracują z innymi klinikami.
          Medicover też miał taką możliwość, ale nie informował o tym zbyt chętnie. A ja dowiedziałam się tylko przy okazji.

          > Swoją drogą, czy wiesz, że ja mam w ENEL badanie d3 w pakiecie?

          Ja też miałam badaną D3 w Medicoverze - ale mieliśmy tam ogólnie szerszy pakiet, niż ten, który mamy mieć teraz. Zobaczymy - póki co endo zaopatrzyła mnie w receptę na dwie butelki Vigantolu "na zaś", a mnie udało się załapać na darmowe badanie D3 i czekam na wyniki - bardzo jestem ich ciekawa.
    • ola_dom poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 06.03.14, 10:45
      Właśnie odebrałam wyniki wit.D.
      Przed badaniem nie zażywałam witaminy przez ok. 10 dni, więc wynik można chyba uznać za miarodajny.
      A wyszło mi.... 38 ng/mol, przy normie 30-100.
      Więc wreszcie osiągnęłam NORMĘ big_grin.

      A zaczynałam tak:
      w kwietniu 2013 poziom wynosił 13,4 - co zbadano po wizycie u neurolożki, u której wymusiłam skierowanie na to badanie, bo tak mnie tykało, że moje koszmarne zawroty głowy i "przewalanie" mogą wynikać z braku wit.D po zimie.
      Słusznie mnie tykało.
      Wtedy mój internista, do którego od razu poszłam, bo neurolożka nie bardzo wiedziała, o czym mowa, ogromnie się przejął, podyskutowaliśmy długo o tym, jaka to witamina ważna, i jakie wszyscy mamy jej niedobory i aby mnie szybko podratować, zapisał mi końską dawkę.... 2 krople Vigantolu dziennie (ok. 1100 jednostek...) big_grin
      W czerwcu wreszcie udało mi się dostać do mojej endo, która parsknęła śmiechem na te zalecenia i kazała mi pić przez 2 tygodnie 20 kropli, a potem na stałe 8 kropli dziennie (co daje 5333 jednostek). Ewentualnie na dwa letnie miesiące mogłam przestać pić (przestałam).
      Zaczęłam znowu suplementację w październiku i do tej pory regularnie i codziennie łykam te 5000 jednostek.

      Zebrałam tę całą moją historię do kupy głównie dla "początkujących" w suplementacji i obawiających się "za dużych" dawek i zgubnego w skutkach przedawkowania.
      Po 7 miesięcach łykania "końskiej" dawki ledwie udało mi się przekroczyć dolną granicę normy. A i tak uważam, że to wreszcie świetny wynik.

      I jeszcze jedno spostrzeżenie, póki co do potwierdzenia - niedawno, zupełnie znienacka i bez powodu zaczęły mi dokuczać okropne bóle pleców, w nocy i rano po przebudzeniu. Nie kręgosłupa, tylko właśnie środkowej części pleców. Na szczęście przechodziły w ciągu dnia po "rozruszaniu", ale wracały każdej nocy - czasem aż ból mnie budził.
      Od kilku dni przeszły.
      I zastanawiam się, czy to nie skutek "uzależnienia" od witaminy D - bo te bóle, jak i ich ustąpienie zbiegły się dość równo z odstawieniem witaminy przed badaniem i z ponownym jej wprowadzeniem.
      To może być przypadek, ale za jakiś czas znowu odstawię witaminę na kilka dni, żeby się o tym przekonać.
      • mama_dorota Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 06.03.14, 10:58
        Takie bóle miałam, gdy dawka tyroksyny była za mała. Po uregulowaniu przechodziły, przy kolejnej potrzebie podniesienia powracały. Ja osobiście bóle mięśni zdecydowanie z niedoczynnością kojarzę.
        • ola_dom Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 06.03.14, 11:28
          mama_dorota napisała:

          > Takie bóle miałam, gdy dawka tyroksyny była za mała. Po uregulowaniu przechodziły, przy
          > kolejnej potrzebie podniesienia powracały. Ja osobiście bóle mięśni zdecydowanie z
          > niedoczynnością kojarzę.

          też tak najpierw pomyślałam - ale dawki nie zmieniłam, a ból przeszedł niemal z dnia na dzień.
          Póki co dostałam receptę na Euthyrox 88 (teraz biorę 100) z zaleceniem, żeby zejść z dawki. Przypuszczam, że raczej powinnam ją podnieść a nie zmniejszać, nie bacząc na TSH poniżej normy, ale zrobię próbę i się przekonam. Za kilka dni schodzę na 88 i myślę, że mam już taką świadomość i zdolność samoobserwacji, że zorientuję się, czy to dobry kierunek. Poza tym - na razie tylko podnosiłam dawki, pora się przekonać, jak reaguję na inne zmiany.
          • mama_dorota Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 06.03.14, 11:34
            Na pewno sobie poradzisz smile. I daj znać jak wyszła ta próba z odstawieniem d3 na kilka dni.
          • muktprega1 Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 07.03.14, 17:08

            > Póki co dostałam receptę na Euthyrox 88 (teraz biorę 100) z zaleceniem, żeby ze
            > jść z dawki. Przypuszczam, że raczej powinnam ją podnieść a nie zmniejszać, nie
            > bacząc na TSH poniżej normy, ale zrobię próbę i się przekonam. Za kilka dni sc
            > hodzę na 88 i myślę, że mam już taką świadomość i zdolność samoobserwacji, że z
            > orientuję się, czy to dobry kierunek. Poza tym - na razie tylko podnosiłam dawk
            > i, pora się przekonać, jak reaguję na inne zmiany.


            No nie wiem.... mnie szkoda byłoby znowu mieszać w wynikach, skoro osiągnęłaś taki poziom, na Twoim miejscu trzymałabym się od takich rad z daleka...
            ola_dom 21.02.14 napisała:
            "Zrobiłam nowe badania po półtora miesiąca brania dawki 100 Euthyroksu (nielegalnie, bo miałam z 87,5 wrócić na 75 - bo na 75 miałam więcej ft4 niż na 87,5... - ale powiedziałam, że nie ma mowy),
            i chyba mogę być zadowolona:
            FT4 66.70% [ wynik 18.67, norma (12 - 22)]
            FT3 61.89% [ wynik 5.39, norma (3.1 - 6.8)]
            Miałam też zbadane TSH. Mówiłam, mówiłam żeby go nie badać, bo będzie świecić w wynikach - ale cóż poradzić - pani doktor chciała, to ma:
            TSH: 0,013 mU/l norma 0,27 - 4,2 ...
            "
            • natder Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 08.03.14, 08:49
              Ola na Boga, czemu chcesz sobie popsuć takie fajne wyniki?
              Wiesz, że zapłacisz za ten eksperyment samopoczuciem i będziesz odbijać się kilka tygodni?
              Możesz podać RACJONALNY powód takiego działania??? (lekarz tak kazał żeby TSH nie świeciło w wynikach - to nie jest racjonalny powód).
              • mama_dorota Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 08.03.14, 18:52
                Ja myślę, że czasem człowiek musi się sam przekonać, aby mieć argumenty dla lekarza.
                • ola_dom Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 10.03.14, 12:45
                  mama_dorota napisała:

                  > Ja myślę, że czasem człowiek musi się sam przekonać, aby mieć argumenty dla lekarza.

                  To jest chyba główny powód....
                  I jeszcze jeden:
                  gdybym czuła się naprawdę dobrze, albo chociaż WYRAŹNIE lepiej - to niczego był nie ruszała. Absolutnie niczego. Ale ja jestem coraz grubsza, coraz bardziej nabąbana, mam coraz większe parcie na żarcie, a zwłaszcza na czekoladę - jeszcze miesiąc-dwa temu było jednak lepiej.
                  Coraz bardziej przysypiam, coraz trudniej mi się obudzić i zabrać do czegokolwiek. Wczoraj (jeszcze na starej dawce - 100) było apogeum - piękna pogoda, wysokie ciśnienie, biomet w samej górze - a ja do południa nie mogłam utrzymać się w pionie nawet na siedząco, nawet po kawie. Coraz trudniej znieść mi samą siebie - coraz większą, cięższą i ociężałą sad.

                  Wyniki owszem - mam śliczne, bardzo mi się podobają - ale niestety samopoczucie im nie dorównuje sad.

                  I jest jeszcze jeden powód - "logistyczny" - SKĄD MAM WZIĄĆ receptę??? Właśnie jestem w trakcie zmiany lekarza/y, bo firma nas przenosi do innego ubezpieczyciela - być może tam akurat będzie mi łatwiej dostać receptę na dawkę taką, jaka będzie mi potrzebna, może nie będę miała problemów z dostaniem recepty na różne dawki - żeby móc je modyfikować w razie potrzeby - ale na razie nie wiem, co i jak będzie, a moje doświadczenia z proszeniem o receptę są takie, jak już opisywałam... U internisty cyrk, a endo (cudowna skądinąd) zapisała mi dawkę mniejszą 88, a do karty wpisała (podejrzałam), że podniosłam sobie dawkę sama wbrew zaleceniom (czytaj: niesubordynowana pacjentka).
                  No i to wszystko do kupy (ale najbardziej samopoczucie) sprawiło, że dzisiaj rano zdecydowałam wziąć 88. Pilnie się obserwuję i oczywiście, jak coś się będzie działo, wracam na 100.

                  Stąd też było moje błagalne (może nie dość wyraziste?) pytanie o lekarza w Enel-Medzie, od którego dostanę receptę bez gadania i marudzenia... Może jeszcze ktoś takiego poleci?

                  Bo nie jestem na tyle odporna psychicznie, żeby próbować w aptece (raz próbowałam, jak miałam receptę na 75, żeby mi dały 50+25 - w dwóch aptekach spojrzano na mnie jak na nieprzytomną, bo przecież TAK NIE MOŻNA - MOWY NIE MA!), a próba wyproszenia bez recepty "na puste opakowanie" chyba jest poza moimi możliwościami;
                  więc błaganie/wykłócanie się z internistą, żeby wypisał receptę na coś innego, niż zaleciła endo - też trochę przekracza moje siły, przynajmniej na poziomie rozważania o tym uncertain.

                  A nie mam żadnego znajomego lekarza ani aptekarza, na którego mogłabym liczyć. Raz pomógł mi tato, który ma znajomą aptekę i kupił dla mnie Euthyrox 25, żebym mogła dokładać do "legalnie" przepisanego 75 do seteczki. Ale nie mogę tego nadużywać ani traktować jako stałego źródła pozyskiwania Euthyroksu, tylko muszę znaleźć lekarza, który zaufa mi na tyle, że wypisze recepty wierząc, że nie zrobię sobie krzywdy. Na razie mam poczucie, że i internista, i endo trochę tak uważali... Bez sensu - ale co poradzić?
                  • mama_dorota Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 10.03.14, 12:51
                    Jeśli chodzi tylko o to, to nie ma problemu. Da się podzielić 88 na 8, tym bardziej, ze on ma podziałkę na krzyż. Do 88 dokładasz 11 i masz 99 big_grin.
                    • mama_dorota Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 10.03.14, 12:52
                      Ale jak postanowiłaś spróbować, to po 2-3 dniach będziesz widziała, czy jest lepiej, czy gorzej. Najwyżej pójdziesz z powrotem w górę i potem 88+22 da ci 110.
                    • ola_dom Re: poziom wit.D po ponad pół roku suplementacji 10.03.14, 15:23
                      mama_dorota napisała:

                      > Jeśli chodzi tylko o to, to nie ma problemu. Da się podzielić 88 na 8, tym bardziej, ze on ma
                      > podziałkę na krzyż.

                      ale faktycznie, naprawdę się da? Dzieliłaś tak? Bo jak wcześniej któreś (mniejszo-dawkowe, ale nie pamiętam, które) dzieliłam na 4, to tylko okruchy mi się robiły, a nigdy nie wychodziły równo. Na 8 nie wyobrażam sobie dzielenia - co nie znaczy, że nie spróbuję, jak będzie trzeba smile.

                      No ale nie "tylko" o to chodzi - choć też jest jakimś argumentem, bo jakbym czuła, że to NAPRAWDĘ JEST moja dawka, to bym się pewnie zaparła i wykazała więcej determinacji w jej zdobyciu. Ale nie jest. Tylko póki co nie wiem, czy powinnam zmniejszać, czy raczej zwiększać dawkę. Przypuszczam, że raczej zwiększyć, ale zastanawia mnie kilka rzeczy - bywa mi okropnie gorąco, nienaturalnie i aż nieprzyjemnie gorąco - BYWA - bo nie jest mi tak przez cały czas. Czasem mi zimno - choć na pewno przestałam być zmarzluchem.
                      Poza tym pobolewa mnie głowa - raczej ćmi dość upierdliwie (częściej i bardziej niż przed rozpoczęciem leczenia).
                      Wyniki w żadnym razie nie wskazują na nadczynność (na TSH nie zwracam uwagi, bo według niego, to w ogóle nie powinnam rozpoczynać leczenia), ale na razie jestem dość skołowana - bo jak już czułam się rzeczywiście po troszku coraz lepiej, to od jakichś 2-3 tygodni czuję się znowu gorzej. Najpierw odstawiłam żelazo, bo łapałam zadyszkę bez powodu - i to chyba pomogło, ale nie na tyle, żeby wrócić do normy. Natomiast podejrzewam, że żelaza wcale nie mam za dużo - bo ferrytynę miałam dość nisko, a łykałam Biofer raptem ze 3 miesiące. Na razie nie badałam ferrytyny, za jakiś czas ją sprawdzę.

                      Poza tym - nie mogę sobie poradzić z pożeraniem słodyczy - a już tak nie miałam. Wcześniej myślałam, że dzięki magnezowi nie będę ich tyle jeść - i tak było. Ale się skończyło. Łykam magnez w dużej dawce i czekoladę w nie mniejszej sad.
                      Mniej czekolady jadłam też przy łykaniu multiwitamin, więc pomyślałam, że pomagało mi coś, co w nich było - obstawiłam chrom, no i właśnie kupiłam sobie sam chrom chelatowy - zobaczymy, jak mi na nim pójdzie.

                      Szczerze mówiąc, mam już siebie dosyć. Czuję się jak wielka, ociężała, tępa bromba. Pewnie jestem napuchnięta i stąd to wrażenie - wszystko jedno - od kilku dni czuję się ohydnie. Aaaa... PMS też raczej nie pomaga, no fakt...uncertain
    • ola_dom wreszcie trochę lepiej 12.03.14, 10:57
      Dziewczyny - cokolwiek to było - pomogło mi...smile
      Od poniedziałku zmieniłam dwie rzeczy - zmniejszyłam dawkę tyroksyny ze 100 na 88;
      i zaczęłam brać chrom - 200 mcg dziennie.
      Czuję się, jakbym miała przynajmniej 5 kilo mniej niż w niedzielę. Wczoraj wieczorem zamiast zalec martwym bykiem zachciało mi się piec ciasteczka (pomyślałam, że się przydadzą przed nadciągającym @) - ale - inaczej niż do tej pory - zjadłam TYLKO JEDNO! I to bez specjalnego powstrzymywania się.
      Potem jeszcze poczytałam i nie zasnęłam w połowie drugiego akapitu!
      Czuję się naprawdę lepiej, choć poważnie biorę także pod uwagę działanie autosugestii - serio. Jednak - co by nie było - mam się o wiele lepiej, znowu zaczęło mi się CHCIEĆ.

      Poczytałam co nieco o chromie i sporo mi pasuje - np. ćmiące bóle głowy z braku chromu, którego może brakować po nadmiernym jedzeniu słodyczy - idealnie tłumaczy to moje "kace" następnego dnia po przedawkowaniu czekolady...
      Poza tym przypływ energii - skoro chrom poprawia metabolizm, to przecież nie tylko gania do toalety, ale także dodaje energii, bo kalorie lepiej się spalają i zamieniają w energię - czy nie...?

      A co do dawki tyroksyny - wiem dobrze, że po dwóch dniach trudno obiektywnie ocenić taką zmianę, mam świadomość, że jej skutki mogą być bardziej długofalowe i niekoniecznie tak świetne, jak na początku - ale pamiętam też, jak djpa pisała, że u niej nadczynność objawiała się apetytem (i tyciem).
      Faktem jest, że od poniedziałku apetyt wręcz mi się poprawił (!) - ale jest to raczej "zdrowy" głód, normalne ssanie w żołądku, a nie błędne rozglądanie się po domu, co by tu jeszcze wtrząchnąć, najlepiej słodkiego, a może słonego - przy tym chętnie tłustego, przy czym nic nie jest TYM, co by mi naprawdę pasowało, smakowało i ukoiło tę potrzebę żarcia...

      Zobaczę, jak to dalej pójdzie. Pamiętam, że kilka lat temu już brałam chrom, ale po jakimś czasie przestałam, bo coś mi nie służyło - ale nie pamiętam już teraz, co. Teraz biorę chrom Olimpu - mam zaufanie do tych suplementów, bo do tej pory zawsze działały na mnie dobrze. Aha - wyczytałam też, że chrom poprawia poziom cholesterolu - u mnie wciąż dość wysoki, mimo kilku lat diety b/g i stosowania tyroksyny od sierpnia. Może faktycznie chromu mi brakowało, bo przecież słodyczy jem na pewno więcej niż powinnam?
      • muktprega1 Re: wreszcie trochę lepiej 13.03.14, 08:59
        wg mnie na pewno za jakiś czas (2 tygodnie? więcej?) odczujesz spadek hormonów z dawki 100 (obydwa wynik ok 60%) na dawkę 88, ale jak wies hormony mają żółwie tempo wink

        Z tym chromem to ciekawe i jestem przekonana, że coś w tym jest , przy niedomogach tarczycy mamy duże niedobory, mówi się o tych najczęściej występujących (ferrytyna, D3, 12) które mają wpływ bezpośredni czy pośredni na tarczycowe hormony, ale przecież jestem pewna, że dotyczy to wielu pierwiastków i związków w naszym organizmie. Najważniejsze, ze się dobrze na tym chromie czujesz, ale pilnuj hormonów....
        • natder Re: wreszcie trochę lepiej 13.03.14, 09:21
          Jestem tego samego zdania.
          W takiej sytuacji obniżenie dawki zazwyczaj przynosi ulgę ale tylko chwilową, potem jest zjazd.
          Nie ma niestety rozwiązania idealnego albo trzeba przetrzymać chwilowe pogorszenie albo zmniejszyć dawkę a potem znów ją podnosić.
          Też jestem ciekawa jak będziesz czuć się po chromie smile
    • ola_dom wzięłam...? czy nie wzięłam...? 16.04.14, 14:59
      No właśnie...uncertain
      W końcu mi się to przytrafiło - nie jestem pewna, czy łyknęłam rano Euthyrox. Od miesięcy robię to już tak automatycznie zaraz po budziku, że nie zwracam już specjalnie uwagi na tę - jakże przecież ważną - czynność. Jak brałam połówki tabletek, to lepiej zapadało mi to w pamięć - a jak łykam równiutki 88 mcg - to myk! - i po sprawie - nie zakodowuje się już tak w głowie.
      I dzisiaj na jakieś 80% jestem pewna, że jednak nie wzięłam tabletki. Ale te 20% powstrzymało mnie przed jej łyknięciem - bo GDYBYM JEDNAK WZIĘŁA, to podwójna dawka mogłaby dać mi popalić...
      Ostatecznie wzięłam (ok. godzinę po śniadaniu) 50 mcg - bo coraz mocniej czułam, że chyba nie było rano tyroksyny.
      Oczywiście nie mam teraz pojęcia, co było skutkiem wzięcia/nie wzięcia tabletki, a co moją psychozą - bo cały czas analizowałam swoje samopoczucie pod kątem tego, "czy to brak tyroksyny, czy co innego?",
      w każdym razie - chciałam spytać, czy zdarzało się Wam coś podobnego i jak sobie radziłyście w takich sytuacjach? Odpuszczałyście tyroksynę, żeby jednak na wszelki wypadek nie przedawkować, brałyście mniejszą dawkę, czy jeszcze coś innego?
      No chyba, że to tylko ja jestem taka nieprzytomna gapa...uncertain
      • mama_dorota Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 16.04.14, 15:07
        To mi się nie zdarzyło, ale zdarzyło mi się przez pomyłkę wziąć 31 zamiast 106. To się raczej czuje, ale dodatkowa wyjątkowo połknięta dawka t4 nie powinna dać ci popalić. Z t3 byłoby inaczej.
        • mama_dorota Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 16.04.14, 15:08
          Ale mądrze sobie poradziłaś smile.
        • ola_dom Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 16.04.14, 15:14
          mama_dorota napisała:

          > To mi się nie zdarzyło, ale zdarzyło mi się przez pomyłkę wziąć 31 zamiast 106.

          No właśnie pamiętam, ale pamiętam też, że brałaś tak chyba przez kilka dni (nie pamiętam ile), aż zorientowałaś się, że pomyliłaś połówki tabletek - co jednak poskutkowało rzutem choroby, czy czymś równie nieprzyjemnym.
          Dlatego bałam się zarówno nie wziąć nic, jak i łyknąć 166 (!)
          No nic. Mam nadzieję, że taka jednorazowa przygoda nie będzie miała szczególnego wpływu na zdrowie. Teraz czuję się w miarę normalnie i w miarę nieźle - czyli jak ostatnio, można powiedzieć.
          • mama_dorota Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 16.04.14, 15:19
            A pamiętasz, jak kiedyś jednak osoba (chyba semi-dolce, jeśli mnie pamięć nie myli) połknęła dawkę 2,5 raza większą, bo przez pomyłkę wzięła sama to, co powinna była dać psu? Nic jej nie było.

            A jak się czujesz? Jest jakaś różnica, poza nakręcaniem się? Zimno, kołatanie serca, ucisk w klatce piersiowej?
            • ola_dom Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 16.04.14, 15:30
              mama_dorota napisała:

              > A pamiętasz, jak kiedyś jednak osoba (chyba semi-dolce, jeśli mnie pamięć nie myli) połknęła
              > dawkę 2,5 raza większą, bo przez pomyłkę wzięła sama to, co powinna była dać psu? Nic jej nie było.

              O matko! Nie pamiętam.... Gdybym pamiętała, to łyknęłabym bez wahania. Następnym razem tak zrobię smile

              > A jak się czujesz? Jest jakaś różnica, poza nakręcaniem się? Zimno, kołatanie serca, ucisk w klatce piersiowej?

              Teraz czuję się normalnie, ale rano (przed tą 50. Euthyroksu) robiło mi się chwilami "gorąco od środka", jakby chciało mi się kręcić w głowie - coś jak "przewalanie", może trochę gorzej z oddychaniem - ale i przez chwilę jakby "lżej". Nic z objawów, które wymieniłaś. Ale ponieważ czułam się trochę inaczej niż co rano, to uznałam, że jednak nie wzięłam porannej dawki.
              • harmoniak Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 16.04.14, 18:56
                A ja miałam przypadek w rodzinie, gdzie osoba wzięła przypadkowo dwukrotną dawkę i skończyło się na lekkich palpitacjach i ogólnie złym samopoczuciu. Myślę, że nie ma reguły.

                Zdarza mi się, że nie pamiętam, czy wzięłam tabletkę, ale nigdy jeszcze nie zdarzyło się, żebym jej nie wzięła smile Jak zaczęłam leczyć niedoczynność 5 lat temu, byłam w strasznym stanie. Dlatego wymyśliłam sobie niezawodny system, czyli kasetkę do leków. Ładuję ją zawsze wieczorem. Szczególnie przydaje się, kiedy tabletki są podzielone. Więcej tu:

                forum.gazeta.pl/forum/w,94641,107930838,111197101,Re_Harmoniak.html
                Dlatego jak nie pamiętam czy wzięłam tabletkę, sprawdzam pierwszą przegródkę. Jak jest pusta, to znaczy, że wzięłam, nie ma innej opcji. smile
                • mama_dorota Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 17.04.14, 07:48
                  harmoniak napisała:

                  > wymyśliłam sobie niezawodny system, czyli kasetkę do leków.

                  Ostatnio biorę cały wachlarz preparatów tarczycowych - letrox (75 mikro), euthyrox (12,5 mikro) i novothyral (2/3 z 75 mikro), bo nie mam szansy inaczej uzyskać dawki 112,5 t4 + 5 t3, a wolę jednak t4 z letroxu, niż z euthyroxu. Na taką kombinacje nie ma innej rady, niż przygotować sobie tabletki wieczorem. Kładę je sobie obok szklanki z wodą i łykam wszystko po przebudzeniu. Dzięki temu też wiem, czy wzięłam. Na te tabletki źle działa światło, ale leżą tam tylko przez noc. W razie czego można przykryć. No a kasetka to już w ogóle eleganckie rozwiązanie.
                  • ola_dom Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 17.04.14, 09:37
                    No tak - jak biorę więcej niż jedną tabletkę, to pamiętam, czy wzięłam - a jak biorę jedną maleńką, to robię to niemal przez sen - zresztą zaraz po łyknięciu zaliczam 3 drzemki...smile
              • pindzia.lindzia Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 16.04.14, 19:32
                Fajny wątek smile
                ola_dom, testowałaś się na insulinooporność?

                Mogłabyś napisać, ile tabletek tego magnezu bierzesz, jaka to forma magnezu i ile to mg tego czegoś?
                • ola_dom Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 17.04.14, 09:54
                  pindzia.lindzia napisała:

                  Pindziu, jak się cieszę, że Cię widzę! Miałam zapytać w Twoim wątku, jak się masz i co u Ciebie? Dobrze, że się odzywasz.

                  > ola_dom, testowałaś się na insulinooporność?

                  Coś takiego chyba było - na pewno robiłam krzywe cukrowe i insulinowe i z nich dość jasno wyszła hipoglikemia. Nie jakaś wyjąca, ale dość wyraźna. Ale jak się konkretnie diagnozuje insulinooporność, to nie wiem.
                  Łykałam przez jakiś czas Glucophage, ale czułam się po nim marnie - zamiast przestać jeść, chciałam pożreć wszystko, a najlepiej samo słodkie.
                  Co by nie było - coś z cukrem mam nie tak. Od jakiegoś miesiąca łykam chrom (200 mg) i na początku czułam wyraźną poprawę - nie chciało mi się tak bardzo słodkiego, ale z czasem niestety nie jest już tak fajnie. Jest chyba trochę lepiej niż bez chromu, ale trudno mi nie zjeść czekolady po obiedzie.

                  > Mogłabyś napisać, ile tabletek tego magnezu bierzesz, jaka to forma magnezu i ile to mg tego czegoś?

                  Teraz łykam cytrynian Swansona - 2 tabletki po 225 mg dziennie - i wygląda na to, że to odpowiednia dawka. Nie kręci mnie po nim w brzuchu, a zarazem zapewnia wizyty w toalecie tak, jak trzeba.
                  Od niedawna znowu stosuję też oliwę magnezową (własnej produkcji) - ale smaruję tylko brzuch, bo tylko on ją znosi w miarę nieźle.
                  • mama_dorota Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 17.04.14, 10:00
                    A jak teraz z hormonami? Mnie w niedoczynności też chce się słodkiego.
                    • ola_dom Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 17.04.14, 10:21
                      mama_dorota napisała:

                      > A jak teraz z hormonami? Mnie w niedoczynności też chce się słodkiego.

                      Jakoś po świętach wybieram się na badanie - bo sama już jestem ciekawa, co wyjdzie na dawce 88 (obniżyłam ją miesiąc temu ze 100). Bo czuję się nie gorzej niż na 100, w jakimś sensie nawet lepiej - no ale jestem ciekawa, jak się do tego mają wyniki.
                  • pindzia.lindzia Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 17.04.14, 14:14
                    Co do Glupophage, możliwe że stałaś się ofiarą niedouczonego lekarza (jak moja mama) i dowalił Ci za dużą dawkę na dzień dobry, przez co cukier spadł za bardzo, odczuwałaś słabość i rzucałaś się na czekoladę. Napisz proszę wyniki krzywej cukrowej i insulinowej, może to jakoś zinterpretujemy, zresztą, z tego co pisze Wikipedia, wypadałoby zbadać się też na obecność dwóch innych chorób autoimmuno powodujących hipoglikemię: niedoczynności nadnerczy lub przysadki. Łączę się z Tobą w bólu, bo sama robię się jednocześnie słaba i wściekła jak jestem głodna, chociaż nie mam stwierdzonej hipoglikemii (ale pewnie już niedługo smile, z tych badań powyżej miałam tylko badanie na niedoczynność nadnerczy i wyszło negatywne.

                    Cytrynian Swansona pochwalam, dawkę też big_grin Co do oliwy, można jeszcze zrobić krem, ale to już więcej zachodu www.herbiness.com/krem-magnezowy/ albo moczyć się w wodzie z chlorkiem magnezu.
                    • ola_dom Re: wzięłam...? czy nie wzięłam...? 17.04.14, 15:23
                      pindzia.lindzia napisała:

                      > Co do Glupophage, możliwe że stałaś się ofiarą niedouczonego lekarza (jak moja
                      > mama) i dowalił Ci za dużą dawkę na dzień dobry, przez co cukier spadł za bardzo, odczuwałaś
                      > słabość i rzucałaś się na czekoladę.

                      Raczej nie - dostałam dawkę 500 o przedłużonym działaniu, do łykania na noc. Zaordynowała mi ją moja endo, która zdaje się znać na cukrze i insulinie - ona jedyna zleciła mi kiedyś badania krzywych, mimo że cukier na czczo mam śliczny.
                      Słabości chyba (nie pamiętam już) nie odczuwałam - a doskonale ją rozpoznaję, bo od kiedy wiem, że mam hipoglikemię, to wreszcie zrozumiałam moje telepki i słabnięcia - i identyfikuję je bez pudła. Kiedyś nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, myślałam, że to od pogody.
                      A na czekoladę miałam po prostu "melodię" i nie chodziło ani o głód, ani o wyrównanie poziomu cukru. Tylko o czekoladę samą w sobie - po obiedzie, z łakomstwa.

                      > Napisz proszę wyniki krzywej cukrowej i insulinowej, może to jakoś zinterpretujemy,

                      Te wyniki mogą się już nie przydać, bo robiłam je z 8 lat temu... Ale były dla mnie ważne - z tego powodu, jak napisałam powyżej - wyjaśniły mi, co się dzieje i gdzie może leżeć problem (jeden z problemów wink).

                      > z tego co pisze Wikipedia, wypadałoby zbadać się też na obecność dwóch innych chorób
                      > autoimmuno powodujących hipoglikemię: niedoczynności nadnerczy lub przysadki.

                      A to akurat bardzo ciekawe, bo przypomnę, że od zawsze TSH miałam bliskie nadczynności. Nigdy nie przekroczyło nawet 1, przeważnie było ok. 0,5.
                      Jak to zbadać? Żaden lekarz nic mi w tym kierunku nie zaproponował, nawet internista, który histeryzował, że przy takim TSH nie wolno mi brać tyroksyny, ale na mój komentarz o hormonach w dole burknął już coś bez związku.
                      Tak mnie tyka, że przysadka może mi nawalać - skoro TSH idealne, a hormony już wcale nie - ale jak zaczęłam o niej czytać, to wyczytałam tylko o guzach i nowotworach - więc zarzuciłam czytanie, no bo ileż można...
                      Co do nadnerczy - kortyzol miałam powyżej normy, co mnie zresztą nie dziwi, bo w ostatnich latach utyłam, także na brzuchu - który przez większość życia był piękny, płaski i nieskazitelny. Bez jednego grama tłuszczu. Ale już nie jest...
    • ola_dom No to mam... 25.04.14, 20:15
      Ano właśnie.
      Przez ostatnie około półtora miesiąca byłam na dawce 88 mcg zmniejszonej ze 100 mcg - po niepokoju pani doktor wywołanym TSH poniżej normy (choć od początku przecież ledwo się w niej mieściło...).
      Jak też pisałam wcześniej - "podjęłam tę ryzykowną próbę" z pełną świadomością i pewnego rodzaju ciekawością - jak też będę się czuć. Żeby było jasne - gdybym wtedy czuła się dobrze, nie zmieniłabym NIC. Ale tak nie było i nie wiedziałam wtedy dlaczego.
      I trzeba przyznać, że przez pierwszych kilka dni czułam się bez wątpienia lepiej. Ale nie trwało to niestety zbyt długo...sad
      Ostatnie tygodnie coraz bardziej już przypominały czas sprzed leczenia. Nie, nie było aż tak źle, ale dobrze też nie. Poza tym, że jestem najogromniejsza w życiu.... I jestem pewna, że to także w dużym stopniu ze spuchnięcia, bo mam spuchnięte wszystko od rana do wieczora - a nie jak kiedyś - rano spuchnięte dłonie i powieki, ale nogi i stopy chude, a wieczorem paluszki chudziutkie, za to stopy nabrzmiałe. To teraz przez dzień cały nabąbane wszystko. Dało mi do myślenia, kiedy nie mogłam włożyć butów - czółenek, które kupiłam jesienią - a przecież nie kupiłabym za małych! Kilka miesięcy temu były dobre! No to przecież nie utyłam w stopach! A przynajmniej nie aż tak, zresztą mimo kilkunastu kilo więcej do niedawna mieściłam się we wszystkie buty, nawet te sprzed wielu lat.

      W każdym razie - przechodząc do sedna - moje najnowsze wyniki są równie nisko, jak moje samopoczucie:

      FT4 32.47% [wynik 1.18, norma (0.93 - 1.7)]

      FT3 34.17% [wynik 2.82, norma (2 - 4.4)]

      Spodziewałam się, że spadną - ALE ŻEBY TAK?!!
      Poprzednio na dawce 100 mcg miałam:

      FT4 66.70% [wynik 18.67, norma (12 - 22)]

      FT3 61.89% [wynik 5.39, norma (3.1 - 6.8)]

      FT4 miałam ostatnio takie na dawce 62,5,
      FT3 nie miałam chyba nigdy w takim dole - choć to akurat może nie tak źle, skoro FT4 nisko, to lepiej, żeby FT3 też nisko było. Ale prawdą jest, że tak nisko nie miałam nigdy.
      Choć jedno chyba może cieszyć - to, że hormony są na w miarę równym poziomie. Może dzięki temu jeszcze nie zdycham, tylko jest po prostu marnie i ciężko (także dosłownie)?

      Oczywiście już jutro łykam dawkę 100 mcg i raczej niewiele skłoni mnie do jej zmniejszenia. No, może jak w końcu zgubię te niepotrzebne kilkanaście kilo wink.

      Jest mi faktycznie teraz ciężko, ale w całej tej sytuacji widzę dwie dobre rzeczy - przekonałam się dobitnie i jednoznacznie, że muszę mieć dawkę większą i jak reaguję na zmniejszoną,
      no i dobrze, że wyniki są tak samo marne, jak samopoczucie. Bo jakby one były dobre, a samopoczucie podłe... to dopiero miałabym powód, żeby się załamać - bo gdzie tu teraz szukać natchnienia???
      A tak - przynajmniej sprawa jest jasna i wiadomo, co robić smile
      • natder Re: No to mam... 25.04.14, 20:30
        Czułaś się kiepsko już wtedy bo już wtedy należało podnieść dawkę.
        Nie wiem, czy ta 100 będzie wystarczająca smile
        • ola_dom Re: No to mam... 25.04.14, 20:55
          natder napisała:

          > Czułaś się kiepsko już wtedy bo już wtedy należało podnieść dawkę.
          > Nie wiem, czy ta 100 będzie wystarczająca smile

          Ha! I mnie się tak wydaje smile
          Ale wtedy na tej setce dość mocno dokuczało mi zlewanie potami znienacka po najmniejszym wysiłku (nie mające nic wspólnego ze spadkiem cukru, bo te znam doskonale), trzepotanie serca i słabnięcie - co istotnie minęło po zmniejszeniu dawki. Tzn. minęło mi pocenie i serducho się uspokoiło, bo słabowata i zdechła jestem znowu.
          Musiałam się o tym przekonać na własnej skórze. Inaczej nie miałabym pojęcia, jak na co reaguję i co się z czym wiąże.
          • djpa Re: No to mam... 25.04.14, 21:48
            Musiałam się o tym przekonać na własnej skórze. Inaczej nie miałabym pojęcia, jak na co reaguję i co się z czym wiąże.

            Tak smile Podobno taka wiedza, nauka jest najbardziej wartościowa, choć najbardziej bolesna smile Zapisz sobie to wszystko co pisałaś, jak się czułaś, co się poprawiło na mniejszej dawce, a co się zepsuło itd.
Inne wątki na temat:

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się


Nakarm Pajacyka