ola_dom
28.07.13, 12:59
Dzień dobry,
pozbierałam się wreszcie, pozbierałam wyniki z ostatnich lat, spisałam z tego historię – i z góry Wam dziękuję za cierpliwość w czytaniu, zwłaszcza że moje wyniki nie są spektakularne, dość nudne, powiedziałabym; oczywiście wszystkie „w normie”.
Ale ponieważ moje samopoczucie od kilku lat jest dalekie od normy, a w teście na niedoczynność osiągam 33-35 punktów, postanowiłam się uprzeć i podrążyć temat.
Najpierw wyniki – badania są przeważnie niekompletne – takie, jakie akurat dany lekarz uznał za stosowne mi zlecić, a ja nie miałam wtedy świadomości, że może powinnam o coś więcej się upomnieć – zresztą po co, skoro „wszystko w normie”...
2006
TSH – 0,333 (0,27-4,2)
fT4 – 1,04 (0,93-1,7)
14,29%
fT3 – 4,91 (3,1-6,8)
48,92%
ATPO – 5,85 (<34)
TGAb – 51,28 (<115)
2009
Gruczoł tarczowy położony typowo, symetryczny, nieznacznie powiększony.
Płaty – prawy 50x18x15 mm (6,75), lewy 49x15x16 mm (5,88) – w sumie
12,63 ml.
Cieśń szer. do 4 mm.
Echogeniczność miąższu jednorodna z drobnymi polami hypoechogenicznymi do 7 mm z widocznym obwodowym unaczynieniem – obraz resorbującycych się torbielek? Guzków z echami regeneracji?
24.03.2011
TSH – 0,473 (0,27-4,2)
fT4 – 15,81 (12-22)
38,10%
fT3 – 4,91 (3,1-6,8)
48,92%
24.06.2011
TSH – 0,532 (0,27-4,2)
ATG – 29,6 (<115)
ATPO – 6,34 (<34)
USG
Gruczoł tarczowy niepowiększony. Płat prawy 20x18x42 mm (7,56), płat lewy -20x16x41mm (6,56), w sumie
14,12 ml. Cieśń - 3mm. W płacie prawym guzek lito-koloidowy - 8mm i lity słabo izolujący się – ok. 6mm, w lewym guzek lity - 4mm. Poza tym miąższ gruczołu bez zmian.
23.08.2012
TSH - 0,699 (0,27-4,2)
fT4 – 13,26 (12-22)
12,60%
ATG 20,9 (<115)
ATPO 7,89 (<34)
25.06.2013
fT4 – 13,3 (12-22)
13%
Do tego cholesterol stale powyżej normy – rekord to 275, teraz jest przeważnie 235-245.
Wit. D-25 dwa lata temu była na poziomie 15,4 (nie zalecono suplementacji!); rekordowo była na poziomie 13,4 - kiedy wiosną tego roku (kręciło mi się w głowie na stojąco, siedząco i leżąco i wymogłam na neurolożce skierowanie) – internista na to przepisał mi 2 krople Vigantolu dziennie, na co gin-endo omal nie spadła z krzesła i kazała przez dwa tyg. pić 20 kropli, potem po 8 kropli do końca butelki (właśnie ją kończę). Miesiąc temu było już 25,2! (to mój rekord, od kiedy ją badam). Wit. B12 na szczęście w granicach 320 – zjadłam przed badaniem sporo chlorelli.
Za tydzień idę na kolejne badania, póki co jem Jodid 100 i żelazo (nie badano ferrytyny, tylko żelazo – poniżej 50% normy, ale wciąż bez tragedii).
A teraz historia – babcia miała usuniętą tarczycę, mama (do czasu) leczyła się na niedoczynność, więc i ja, jako obciążona rodzinnie zostałam zaprowadzona do endokrynologa i leczyłam się do końca podstawówki. Zawsze myślałam, że miałam nadczynność, bo byłam nerwowym chudzielcem (ale nie nadpobudliwym, nadwrażliwym raczej), ale pamiętam, że brałam lek Thyreoideum – i teraz widzę, że to lek na niedoczynność! Nie wiem, dlaczego przestałam chodzić do endo – nie pamiętam teraz.
Przez większość dorosłego życia byłam zapartym chudzielcem (56-58 kg / 174 cm) z wklęsłym brzuchem, nawet jak nie korzystałam z toalety przez 3 dni. Na brak energii nie narzekałam, przez dwa lata pracowałam dość ciężko fizycznie i nie brakło mi sił. Obżerałam się wtedy głównie ciastem, czekoladą, lodami, ziemniakami i kluchami – kompletnie nie tyjąc. Do czasu... Ok. trzydziestki „po przejściach” najpierw istotnie schudłam (do 54 kg), a potem zaczęły się problemy z brzuchem – inne niż do tej pory (zawsze mi dokuczał) – zaczęły się nieznośne wzdęcia i ból w dole brzucha – sprawdzony ginekologiczne (jestem na to czuła, bo nie mam jednego jajnika – torbiele ok. 22 roku życia).
W końcu okazało się, że to gluten i na 99% celiakia (nie mam na to kwitu, ale 100% objawów i historii, także rodzinnej, na to wskazuje). Odstawienie glutenu wróciło mnie do żywych,
ale nie do końca.
Kilka lat temu zaczęłam mieć dosyć i jako osoba w miarę świadoma pokojarzyłam objawy: tycie „z powietrza” (w sumie 10-15 kilo choć nigdy przedtem nie jadłam tak zdrowo), zmęczenie, permanentne obniżenie nastroju, o libido nawet nie mówię, bo chce mi się płakać, jak pamiętam siebie sprzed lat – i poszłam do endokrynologa, bo pomyślałam, że to może tarczyca, skoro kiedyś mi doskwierała.
No i stąd mam wyniki, jak powyżej – wszystkie pięknie mieszczą się w normach. Więc endo na libido zalecił stosowną bieliznę i rozluźnianie drinkiem... A na "humor" uprawianie sportów...
.
Natomiast.... kilka lat temu moja gin-endo spojrzała w te wyniki i dała mi „minimalną dawkę na próbę” Euthyroksu... Następny tydzień zapamiętałam jako jeden z najpiękniejszych w moim życiu – bo życie do mnie wreszcie wróciło! Ale po tygodniu wróciło do "normy" i uznałam, że to kolejne „coś”, co pomogło na chwilę, bardziej na zasadzie placebo. A teraz czytam, że to tak się dzieje, że organizm łaknie tyroksyny i trzeba dawki zwiększać!
Dlatego tym bardziej jestem przekonana, że moje problemy biorą się z niedoczynności – stąd moja prośba o Wasz komentarz.
Z nowymi wynikami będę polować na wizytę u endo i poproszę ją o Euthyrox – przypominając, jak kiedyś na mnie zadziałał. Na szczęście ona bierze pod uwagę samopoczucie pacjentki i nie żałuje skierowań ani recept. Trzymajcie za mnie kciuki!