[go: up one dir, main page]

Dodaj do ulubionych

Tak to sie zaczęło-Parośl

25.03.09, 07:36
9.02.1943. Parośla - krwawe preludium.







W mroźny zimowy poranek wołyńską kolonię Parośla opanowuje sotnia banderowców
pod dowództwem Hryhorija Perehijniaka ps. "Dowbeszka-Korobka". Sotnia prowadzi
ze sobą sześciu jeńców - Kozaków w służbie niemieckiej ujętych poprzedniego
dnia podczas potyczki w pobliskim miasteczku Włodzimierzec. W potyczce zabito
jednego Niemca i trzech Kozaków.

Mieszkańcy Parośli nie stawiają oporu - w kolonii nie ma bazy samoobrony,
zresztą wówczas jeszcze ich nie organizowano. Przybysze udają partyzantów
sowieckich, jednak czynią to tak nieudolnie, że tylko wzbudzają podejrzenia
Polaków. "Sowieci" rozchodzą się po domach, żądają ugotowania sobie obiadu.
Nikt nie odmawia - partyzanci budzą grozę swoim uzbrojeniem, w tym siekierami
i nożami zatkniętymi za pasy. Mieszkańcom nie wolno wyjść z domu bez asysty
wartownika.

Tuż przed obiadem napastnicy rozprawiają się z Kozakami więzionymi w domu
rodziny Kołodyńskich. Z relacji Witolda Kołodyńskiego: W tym czasie dowódca
(...) poszedł do sypialni, do Kozaków. Po chwili wyprowadzili jednego Kozaka
kierując się do pokoju dużego. Słychać było odgłosy rąbania i nieludzkie jęki.
Po kilku minutach szedł następny Kozak, a my słyszeliśmy podobne do
poprzednich jęki i odgłosy. Tak było aż do ostatniego Kozaka (...)

Po rozprawie z Kozakami napastnicy zasiadają do obiadu. Dochodziły nas
śmiechy, rozmowy, jedzenie - relacjonuje W.Kołodyński.

Po obiedzie, około godziny 15 do sypialni wszedł dowódca z miną bardzo
zadowoloną, za nim kilku bandytów rozebranych do koszul, roześmianych. Dowódca
powiedział nam: "Musicie się położyć, my was powiążemy, żeby Niemcy was nie
skrzywdzili za przetrzymywanie i karmienie partyzantów".

Do Polaków trafia ta argumentacja. Niemcy nie wyciągali konsekwencji wobec
"zabezpieczonej" w ten sposób ludności.

Tak powiązanych Polaków sotnia "Korobki" morduje siekierami. Ginie 149 osób
czyli cała ludność kolonii wraz z przypadkowo przebywającymi w Parośli
osobami. Przeżywa 12 ciężko rannych osób, w tym 12-letni wówczas W.Kołodyński
i jego siostra Lila.

Jeszcze raz W.Kołodyński: Byliśmy bardzo zziębnięci, zdrętwiali, zalani krwią.
Lila wstała i pomogła wstać mnie. Widok, który naszym oczom ukazał się, był
straszny. Nie do objęcia umysłem ludzkim, tym bardziej umysłem dziecięcym.
Rodzice mieli głowy rozrąbane na pół. Mamy długi warkocz był odcięty. W głowie
ojca pozostawiona siekiera (...) W kołysce najmłodsza Bogusia, w wieku 1,5
roku, uderzona była siekierą w czoło. Przez dłuższy czas była w konwulsjach,
które miotały kołyską.

Tak wyglądała "pierwsza akcja UPA" sławiona w ukraińskich nacjonalistycznych
opracowaniach. Oczywiście mówi się w nich tylko o ataku na Włodzimierzec.
Straty niemieckie pęcznieją tam do nieprawdopodobnej liczby 63 zabitych.

Akcja ta przekonała dowództwo banderowców, że ich oddziały są zdolne do
samodzielnego przeprowadzania czystek etnicznych na wzór niemieckich pacyfikacji.


Zabici mieszkańcy Parośli zostali pochowani we wspólnej mogile. Wykopany dół
okazał się za mały, więc trzeba było usypać kurhan, by grób pomieścił
wszystkich zabitych. Był to trzeci kurhan w Parośli. Pierwszy krył ofiary
najazdu tatarskiego, drugi grypy hiszpanki. Po tym napadzie Parośla przestała
istnieć.

Hryhorij Perehijniak, nieślubny syn służącej z Galicji, samouk bez ukończonej
szkoły, przeżył swoje ofiary o niecałe 2 tygodnie. 22 lutego 43r. zginął w
potyczce z Niemcami.

Pisząc tę notkę korzystałem z:

Grzegorz Motyka, "Ukraińska partyzantka 1942-1960", Warszawa 2006

Władysław Siemaszko, Ewa Siemaszko, "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów
ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945", Warszawa 2000.
Obserwuj wątek

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się


Nakarm Pajacyka