[go: up one dir, main page]

18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie
dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

Zamiast mu pomóc, przenosili go z parafii do parafii. W końcu doszło do podwójnej tragedii

Ksiądz Robert wierzył, że kiedyś zostanie papieżem, dlatego kupił sobie pastorał i biskupie szaty. Bywał też agresywny i groził innym ludziom. Z tego powodu leczył się psychiatrycznie, o czym jego przełożeni doskonale wiedzieli. Gdy "trudny charakter" Roberta dawał o sobie znać, przenosili go do kolejnej parafii. Jego tułaczka kończyła się wiosną 2023 roku, gdy zabił 26-letniego diakona.

7 marca 2023 roku niedaleko Domu Katolickiego przy ulicy Kościelnej w Sosnowcu znaleziono ciężko rannego diakona. "Super Express" pisze, że rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu Waldemar Łubniewski szybko przekazał mediom informację, że wszystko wskazuje na to, że śmierć 26-letniego mężczyzny jest wynikiem przestępstwa. Tego samego dnia kuria wydała oficjalne oświadczenie informujące o śmierci kolejnego duchownego, księdza Roberta Sz. Wkrótce okazało się, że te dwa zdarzenia są ze sobą połączone.

Zobacz wideo 37-letnia Ewelina siedzi za "głowę". "Chciałabym zakończyć swoją mękę wywiadem"

Diakon Mateusz i ksiądz Robert pracowali razem przy Bazylice Katedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Sosnowcu. Do zgrzytów między mężczyznami dochodziło już od samego początku ich współpracy. Ksiądz Robert został przeniesiony do Sosnowca z innej parafii, co miało pewien związek z jego problemami ze zdrowiem psychicznym. W pewnym momencie relacje duchownych zaczęły się znacznie pogarszać. Ksiądz Robert miał nawet kierować groźby w stronę diakona Mateusza. Przełożeni obu mężczyzn próbowali załagodzić tę sytuację, ale konflikt między nimi i tak się nasilał.

Narastające napięcie doprowadziło w końcu do tragedii. "Dziennik Zachodni" informuje, że 7 marca 2023 roku ksiądz Robert zaatakował Mateusza, zadając mu liczne ciosy nożem i strzelając do niego z rewolweru. Mateusz był młodym człowiekiem o wielkich marzeniach. Początkowo chciał zostać inżynierem, jednak w pewnym momencie postanowił, że poświęci swoje życie Bogu. Rodzina i przyjaciele opisywali 26-latka jako osobę ciepłą i oddaną swojej wierze. Tragedia mocno nimi wstrząsnęła.

Ksiądz Robert miał problemy psychiczne. "W pewnym sensie też jest ofiarą"

Życie księdza Roberta nie należało do najprostszych. Duchowny od wielu lat miał problemy ze zdrowiem psychicznym. Interia podaje, że jego wybuchowy charakter był powodem częstych przenosin do kolejnych parafii. Przełożeni księdza Roberta byli świadomi problemu, ale nie podjęli innych działań, aby pomóc mężczyźnie. Z czasem okazało się, że kłopoty związane ze zdrowiem psychicznym duchownego były większe, niż mogło się wydawać.

Ksiądz Robert uważał, że zostanie kolejnym papieżem i wybrał sobie imię - Oktawiusz I. Mężczyzna miał już własny pastorał i biskupie szaty, a nawet wyrobił sobie herb i pieczęć. Duchowny miał świadomość swoich problemów zdrowotnych i informował o nich przełożonych. W 2018 roku napisał w tej sprawie do biskupa sosnowieckiego Grzegorza Kaszaka i przekazał mu, że leczył się psychiatrycznie. Ksiądz Robert miał jednak zaświadczenie, że może wykonywać czynności zawodowe. Niestety, na kilka tygodni przed zabójstwem Mateusza ksiądz Robert przestał zażywać przepisane leki.

W pewnym sensie ten ksiądz Robert też jest ofiarą, bo mu nikt nie pomógł. Ja mam żal do biskupa, że skoro wiedział o tych problemach, to czemu pozwolił mu na działalność duszpasterską?

- mówiła Jolanta, mama zamordowanego Mateusza w wywiadzie dla portalu Interia.

Nie wiadomo, co ksiądz Robert pomyślał po zabójstwie młodego diakona. "Fakt" pisze jednak, że niedługo po śmierci Mateusza pobiegł na stację kolejową w Sosnowcu. Gdy dotarł na miejsce, położył się na torach, tuż przed nadjeżdżającym pociągiem. Zginął na miejscu.

Śledztwo zostało umorzone. "Nie wiem, czy ktoś wyciągnął do niego pomocną dłoń"

Policjanci ustalili, że ksiądz Robert nie miał pozwolenia na broń, a znalezioną amunicję sprowadził z Czech. Ze względu na to, że zabójca zmarł, śledztwo w sprawie śmierci młodego diakona zostało umorzone. Prokuratorzy skupili się na ocenie reakcji maszynisty pociągu, który pracował w dniu, w którym ksiądz Robert odebrał sobie życie. Badania i opinie ekspertów potwierdziły, że kierujący pociągiem zachował się zgodnie z przepisami, ale mimo to nie był w stanie zatrzymać maszyny na czas.

Policja prowadziła jeszcze drugie śledztwo, które dotyczyło samobójczej śmierci księdza Roberta. Prokuratura sprawdzała, czy ktoś nakłaniał duchownego, by targnął się na swoje życie, jednak nie znaleziono na to żadnych dowodów. W trakcie śledztwa przesłuchano około 80 świadków, badano zapisy monitoringu, analizowano dane teleinformatyczne oraz dokumenty z kurii diecezjalnej. Prokuratura wykluczyła możliwość, że śmierć diakona Mateusza B. mogła być samobójstwem lub że zdarzenie to było efektem wcześniejszego planu popełnienia samobójstwa przez księdza Roberta Sz.

Myśmy z żoną rozmawiali, że nie mamy żalu do tego Roberta. W sumie nie wiem, dlaczego, ale od początku tak czuliśmy. Nie wiem, czy ktoś wyciągnął do niego pomocną dłoń

- mówił ojciec Mateusza w wywiadzie.

Potrzebujesz pomocy?

Jeśli przeżywasz trudności i myślisz o odebraniu sobie życia lub chcesz pomóc osobie zagrożonej samobójstwem, pamiętaj, że możesz skorzystać z bezpłatnych numerów pomocowych:

  • Centrum Wsparcia dla osób dorosłych w kryzysie psychicznym: 800-70-2222
  • Telefon zaufania dla Dzieci i Młodzieży: 116 111
  • Telefon wsparcia emocjonalnego dla dorosłych: 116 123

Pod tym linkiem znajdziesz więcej informacji, jak pomóc sobie lub innym, oraz kontakty do organizacji pomagających osobom w kryzysie i ich bliskim.

Jeśli w związku z myślami samobójczymi lub próbą samobójczą występuje zagrożenie życia, w celu natychmiastowej interwencji kryzysowej, zadzwoń na policję pod numer 112 lub udaj się na oddział pogotowia do miejscowego szpitala psychiatrycznego.

Więcej o: