Właściciel budynku John Sarli smacznie spał, kiedy obudził go straszny huk. W jego dom właśnie uderzył jeep. - Czuć było zapach kurzu, pełno szkła i ten wyjący alarm przeciwpożarowy - wspomina mężczyzna.
Spektakularny wypadek wydarzył się w sobotnią noc, tuż po północy na Long Island w Nowym Jorku. Kierujący pod wpływem alkoholu 20-letni mężczyzna pędził jeepem z tak ogromną prędkością, że nie zauważył znaku "stop". Nie zwolnił, gdy wjechał na spory nasyp i samochód po prostu wzbił się w powietrze.
Jeep najpierw wbił się w ścianę domu na pierwszym piętrze, a następnie obrócił przodem do góry, dodatkowo niszcząc parter. Kierowca został lekko ranny, jego pasażer wyszedł z wypadku bez najmniejszych obrażeń. Na szczęście nie ucierpiał też właściciel domu.
Ale budynek wymaga teraz gruntownego remontu, auto już raczej nie pojedzie, a ''niesamowity'' kierowca trafi przed sąd. Za jazdę po pijanemu, stworzenie zagrożenia i spowodowane szkody.