Pracownicze Plany Kapitałowe to dobrowolny program oszczędnościowy na czas emerytury, do którego zostaje zapisany każdy pracownik między 18. a 55. rokiem życia. Aby nie uczestniczyć w tzw. PPK, należy złożyć deklarację o rezygnacji. Czy opłaca się rezygnować? Do uczestników idzie właśnie przelew od państwa.
Zgodnie z zasadami opisanymi na stronie PPK, każdy uczestnik przeznacza 2 proc. własnego wynagrodzenia na poczet programu, natomiast od pracodawcy otrzymuje 70 gr za każdą zaoszczędzoną złotówkę. Można odkładać więcej: niektórzy na konto PPK przelewają aż 4 proc. miesięcznej pensji. Pracownikom zapisanym do programu przysługuje także opłata powitalna w wysokości 250 zł oraz dopłata 240 zł za każdy rok uczestnictwa - przekazywana przez państwo. Wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju Bartosz Marczuk przyznał, iż końcówka marca i początek kwietnia to czas na bonus, który otrzymają obywatele zapisani do PPK. Jak sam twierdzi, w sobotę 29 marca konta uczestników zostały zasilone coroczną dopłatą.
Właśnie przekazujemy do instytucji finansowych zarządzających środkami w PPK rekordową kwotę 410,3 mln zł. W najbliższych dniach powinny być już widoczne na kontach około 1 mln 710 tys. uczestników PPK
- powiedział Bartosz Marczuk w rozmowie z Business Insider.
Choć termin wpłat mija 15 kwietnia, to pieniądze mogą trafić na konta Polaków znacznie szybciej. Kto ich nie dostanie? Ze statystyk wynika, iż z programu przed autozapisem korzystało aż 2,6 mln ludzi, natomiast zgodnie z wypowiedzią Wiceprezes Polskiego Funduszu Rozwoju bonus trafi jedynie do 1,7 mln uczestników. Oznacza to, że około 900 tys. osób nie ujrzy na swoim koncie rocznej dopłaty. Będą to m.in. pracownicy, którzy przebywali na długoterminowych zwolnieniach i nie byli w stanie osiągnąć minimalnego poziomu przelewów do PPK. Zasady programu mówią, iż dopłata roczna przysługuje każdemu uczestnikowi, na którego konto w danym roku dokonywano wpłat podstawowych i dodatkowych w wysokości co najmniej 3,5 proc. sześciokrotności minimalnego wynagrodzenia.