26 marca zmarł Leszek Bugajski krytyk literacki, autor książek o literaturze i kulturze popularnej, przez 30 lat obecny w czasopismach takich jak "Życie Literackie", "nie z tej Ziemi" i "Playboy". Kierował działem krytyki literackiej w "Twórczości" i pracował w dziale kultury tygodnika "Newsweek Polska".
W dzisiejszym programie wspominają go jego przyjaciele: Tomasz Stawiszyński, Robert Ziębiński i Piotr Kępiński.
ROZWIŃ
TOK FM Premium
Wybierz pakiet dla siebie i słuchaj audycji bez reklam oraz podcastów tylko dla subskrybentów, na stronie i w aplikacji mobilnej TOK FM
Tekst transkrypcji został wygenerowany komputerowo i może zawierać błędy. Nie stanowi zapisu treści audycji ani dzieła dziennikarskiego. Aby zapoznać się z oryginalną audycją, włącz podcast audio.
Więcej informacji »
I kolejna. 5 Rozmowa przed nami. Niestety, pretekst, punkt wyjścia do tej rozmowy jest bardzo smutny. 26 marca tego roku zmarł Leszek Bugajski, krytyk literacki, publicysta. No postać niezwykła i legendarna. I chciałbym bardzo. W tej audycji upamiętnić Leszka, którego znałem, poopowiadać trochę państwu o nim zaprosiłem 2 moich przyjaciół, którzy też Leszka świetnie znali Roberta Ziembińskiego dzień dobry, Robercie, dzień dobry, dzień dobry, znanego państwu już z tej anteny, także z tej audycji pisarza, dziennikarza, autora wielu książek i Piotra Kempińskiego cześć Piotrze. Cześć czołem. 5 Również krytyka literackiego, poetę pisarza, też gościa i w tokefemie, i w moim programie, nieraz przez państwa słyszanego, tak jak powiedziałem, smutna. Jest to okoliczność, że Leszek nie żyje i że spotykamy się po to, żeby rozmawiać o nim w czasie przeszłym? Ale no co by nie mówić? Sam Leszek? Z pewnością nie oczekiwałby od nas, żebyśmy w minorowych nastrojach siedzieli i go wspominali, tylko sypnąłby jakimś ostrym dowcipem i to takim, że może byśmy się nawet zarumienili i rozbiłby tę atmosferę smutną i poważną? Którą teraz mamy? No bo rzeczywiście ja, jak myślę o Leszku Bugajskim, powiemy tutaj oczywiście sporo tym, jak ważną był postacią dla polskiej kultury, ale jak myślę o Leszku, to przede wszystkim te żarty i to poczucie humoru, takie niesamowicie ostre te riposty, puenty, to mi przychodzi do głowy, nie wiem, jak wam może, od Piotra zaczniemy Piotrze. Bez wątpienia jest tak, jak mówisz, wszyscy znaliśmy takiego Leszka i rzeczywiście rzeczywiście smutno jest bardzo, że musimy mówić o nim w czasie przeszłym parę tygodni temu, nie, nawet parę tygodni temu, 2 tygodnie temu, kontaktowałem się z nim i nie umawialiśmy się, że zobaczymy się tuż po świętach? Nie miałem oczywiście zielonego pojęcia, co się stanie. Pytałem go, jak się czuje, a powiedział że żyje jeszcze, że jeszcze żyje, więc? No naprawdę, okoliczność jest bardzo smutna, znaczy takie nagłe odejście i zawsze czy traumatyczne po prostu to do dzisiaj, jak nie mogę się, jakoś tak wewnętrznie z tym z tym pogodzić, ale wracając do tego, co powiedziałeś Tomasza? Oczywiście, że Leszek sobie nie życzył? Tutaj jakiegoś jakieś wielkiej audycji, wspomnienia, no wspomnieniowej, w której mówilibyśmy na wysokim co jego dokonaniach krytycznych, o jego pracy w licznych redakcjach. Przecież on zaczynał już na początku lat 70. Zaczął publikować jako krytyk w takim piśmie, które nazywał się współczesność, potem było i życie literackie, twórczość, kultura, literatura, pismo, literacko artystyczne, ale nie wiem, czy wiecie, nie wiem, czy państwo wiedzą, że Leszek ługajski był też pracował, też play boju, o czym do tego tematu zapewne jeszcze zapewne jeszcze wrócimy i powiemy jego fasnacji pod kulturą. Robert na pewno tutaj wiele, wiele ciekawych rzeczy powie, a propos jego ironii i dystansu do świata. Ja pamiętam, jak rozpoczęła się wojna w Ukrainie. Rozmawialiśmy, spotkaliśmy się tak. 2, 3 × w miesiącu w czytelniku. I pamiętam, jak dzisiaj siedzimy i mówimy i mówimy zastanawiamy się, co będzie, nastroje, nastroje, dosyć straszne, co będzie, jak wejdą, jak wejdą Rosjanie? Leszek siedzi mówi, jak wejdą, to atak na Witkacego. Zrobię pojadę Witka tak powiedział. No i Leszek był znany jakby z takich z takich powiedzeń na szybko wymyślanych, bardzo, bardzo ciekawych, ironicznych i inteligentnych. Mnie nieprawdopodobnie wręcz, ale przy czym to też chciałem. Powiedzieć, że to był człowiek niezwykle wrażliwy, on uciekając, wironie i w dystans do samego siebie. Oczywiście, przede wszystkim powiedziałbym o tym trochę. Pokrywał swoją swoją delikatność i wrażliwość, której nigdy nigdy nie eksponował siebie, siebie. Zawsze jakby sytuował trochę na dalszym, na dalszym planie i tak rozpoczął tę opowieść. 5 Ale Robercie, twoje pierwsze skojarzenia. Moje pierwsze skojarzenie jest takie, że gdybym tak jak mówił Piotr, gdyby Leszek tutaj był, to powiedziałbym 3 słowa jedno z nich byłoby niecenzuralne, zaczynałoby się ta wypowiedź zaczynałaby się od weśnie, a co u ciebie słychać i tym zazwyczaj wszelkie jakieś nadęcia i próby bycia, uderzania w wysokiece bardzo szybko rozładowywał bardzo bezpośredni sposób, sprowadzając rozmówcę do parteru i do tego, żebyśmy rozmawiali normalnie, a się nie nadymali. I on był człowiekiem, który się nie nadymał. Bardzo to lubię, bardzo to niego lubiłem, szanowałem, że a stał trochę. Chociaż był bardzo cenionym i ważnym krytykiem literackim, to stał bardzo mocno obok głównego nurtu krytyczno literackiego w Polsce. Że miał odwagę? Bardzo często nie tylko mieć inne zdanie, a niż miała większość krytyków, ale głośno je wyrażać? Widać dosadny sposób, a przy tym miał taką jako, że Leszek, jak kiedy zmarł, te 70. Nie pamiętam 56 lat. 5 lat, 75 lat, więc był tak jak Piotr wspomniał, był człowiekiem, który zaczynał dawno temu. Myśmy się, nasze drogi się przecięły, w 2006 roku zaczęły przecinać w 2006 roku, kiedy niemal zbiórko w biurko, usiedliśmy wnioskiku. 5 Ale wszyscy tutaj we trójkę znamy, się, też my z Piotrem się trochę dłużej znamy, ale też pracowaliśmy właśnie we trójkę, razem w nesłyk i z Leszkiem. Też ja się poznałem. Wnioski. I dyrektor. Był taki dość ciekawy czas, bo to był ten moment, kiedy stare pisanie krytyczne odchodziło w zapomnienie, a wchodziło nowe pisanie i Leszek bardzo celnie, bardzo dowcipnie szydził z zasad nowego dziennikarstwa na zasadzie choćby prostym? Że dla niego? No coś takiego, że wchodzi do pokoju? My siedzimy i na kolumnach wpisujemy jakiś tekst. To też ile ten tekst znaków wy recenzja? 600 znaków? Nie, mój drogi to już nie jest recenzja, to jest esej, esej, 600 znaków? Pytają, znany tak. Tak, tej 600 znaków, 600 znaków to. 5 Tutaj ma tylko mały, mały przypis dla państwa, którzy nas słuchają, że właśnie taka tendencja do tego, żeby było jak najkrócej? Jak najzwięźlej? Wszystko najlepiej w pierwszym zdaniu, cała treść, żeby się zawierała? No to właśnie było to nowe pisanie, o którym Robert. Powiedział tak to było. Jeszcze przepraszam, na moment go jeszcze dożyśmy. Co znaczy? Te 600 znaków to jest 1/3. W zasadzie strony powiedzmy, no to żeby tak obrazowo zabrzmiało? Dziśąc? Takie krótkie teksty? Robił je bardzo ciekawie, bo napisać taki krótki tekst to też jest, powiedzmy sobie szczerze, sztuka i on potrafił to świetnie robić, ale przepraszam, już się już nie wtrąca? Oczywiście, że potrafił to robić, bo i też Leszek miał niebywałą ze względu na swoją wiedzę, zdobywaną, szlifowaną przez lata, miał niebywałą zdolność do poruszania się w schematach. Więc doskonale wiedział, biorąc książkę z półki, jaka ona będzie po przeczytaniu 10 stron? I to nie jest żadne prorocze prędko o osioł, naprawdę bardzo rzadko mylił, a jak się mylił, względem czegoś się potrafiuje, to tego przyznać, co akurat bardzo cecha, rzatka, cecha, to naprawdę było tutaj. 5 Tutaj postawimy krop, średnik, średnik, średnik i wrócimy do tej rozmowy. Po informacjach. Robert Ziembiński i Piotr Kępiński goszczą w sobotni. Już jesteśmy ponownie na antenie, wciąż są ze mną Robert Ziembiński i Piotr Kempiński, a wspominamy Leszka Bugajskiego, zmarłego pod koniec marca, wybitnego krytyka literackiego, publicystę, pisarza, redaktora wielu czasopism literackich. No takiej postaci dla polskiej literatury niezwykle ważnej, choć może nie w tym pierwszym szeregu występującej. To był człowiek, jak już mówiliśmy, osobny pod wieloma względami, taki był jego wybór życiowy, również i jakiś aksjologiczny. Mam wrażenie, żeby trochę właśnie z boku być, no ale postać to na tyle i ważna dla kultury i barwna pod wieloma względami, że pomyślałem, że zdecydowanie musimy go tutaj upamiętnić, no i właśnie stąd ta nasza rozmowa Robercie, ja ci przerwałem brutalnie przed informacjami, więc jeśli masz jakiś jeszcze wątek z tej bardzo pierwszej prezentacji. Leszka. Na bazie naszych wspomnień, doświadczeń, wrażeń, skojarzeń. Ja mogę, żeby pokazać? Spróbujmy. Tak, bo generalnie jak się przychodzi do pracy w Gazecie i trafia na starszego faceta, który siedzi, jest się młodym chłopakiem, siada się na starszego faceta, który siedzi, jest 40 lat od starszy, to że tak powiem, prawo, buty młodzieńczej i braku pokory, którą ma większość osób wchodzących do branży dziennikarskiej w młodym wieku. No traktuje się go troszeczkę, chce się go traktować. Po mazoszemu ma się powielane wszelkie rozumy, natomiast Leszek właśnie pięknie odbi, on pięknie znajdował porozumienie z dzieciakami i z pokoleniem swoim w swojego wieku i to absolutnie idealnie współgrało. Znaczy ja naprawdę ze świecą po tych 20 paru latach, pracach pracy w mediach, byłbym w stanie wymienić drugą, trzecią osobę, która miała tak niezwykłą zdolność adaptowania się do rozumienia swojego słuchacza i rozumienia swojego partnera w dyskusji, w pracy, w potrzebach? Czy to jest osoba, do której należy mówić w taki sposób? W taki? I tu nie chodzi o pewien jakimś komformizm, tylko umiejętność wyczuwania stanu emocjonalnego, stanu intelektualnego danej osoby i mówienie do niej tak, jak ma być. Znaczy potwierdzić. Dlaczego tak się dzieje właśnie? Bo tutaj dyrektor rok bardzo, bardzo ciekawy, jakby aspekt nierozłącznie związany z Leszkiem. Otóż działo się tak, że on jakby potrafił rozumieć wielu, bo przecież nie sposób wiedzieć, zeszy ze wszystkich, dlatego, że on po prostu był młodzieńczy, on generalnie nigdy się nie zestarzał w takim jakby stereotypowym znaczeniu. Zmęczył się, zniechęcił się, odrzucał, nie był ciekaw, to był człowiek, który był ciekaw w każdej w zasadzie nowości, każdego nowego tłumaczenia, każdego nowego, każdej nowej propozycji. Czytał, czytał zarówno autorów wstępujących, debiutujących, jak i autorów, którzy wydawali piątą 10. Książkę. Oczywiście, miał swoje swoje, miłości. Nawet można powiedzieć, literackie, w którym były został, był wierny przez przez całe swoje, przez całe swoje krytyczno, literackie, eseistyczne życie. I tutaj chociażby można byłoby wymienić Mariana, pilota, którego notabene tak naprawdę, całkiem. Niedawno on sam żegnał na cmentarzu. Miałem powiedzieć. To jest nieprawdopodobne i temu, jakby tą prozę pilota bardzo, bardzo cenił, a z drugiej strony był też wierny Wiesławowi myśliwskiemu. Pamiętam, jak kiedyś robiliśmy wspólny wywiad dla juswika, jeszcze z Wiesławem myśliwskim. Jak on świetnie potrafił rozpoznawać jakby wszystkie cechy, takie dysynktywne tej tej prozy świetnie je nazywał. On był krytykiem przejrzystym, w tym on nie zaciemniał, on starał się wyjaśniać sobie innym to, co widzi i to, co ważnego jest w literaturze, jego teksty twórczości pisane jeszcze w latach 80. Przecież one były, jakby dzisiaj przeczytać sobie na nowo na świeżo, to były teksty, które naprawdę były skierowane do wszystkich, to nie były to nie były teksty, to zamknięte w sobie, nie były teksty pisane literacką, nowomową, naukowym wolapikiem itd. To były teksty też pisane z pasją, bo dla niego literatura była życiem, życiem, ale też pasją. To oni by się to wszystko jakoś świetnie. Zazębiało. Muszę powiedzieć. I tak przykładowo. Podałem pilota, wspomniałem o myśliwskim, ale on też uwielbiał Masłowską, np. Oczywiście swoje, swoich autorów, który? No nie, którzy do niego nie trafiali i wtedy rzeczywiście jak Robert powiedział, potrafiłby być ostry, ale powiedziałbym, że akurat nie to go chyba interesowało. Jakby w krytyce literacckiej, eistyce, czyli życie w takim zwarciu, jakby i w agresji, on jednak dążył do tego, żeby wybierać tej literatury, to, co wg niego jest ważne i to promować. I czasami udała. Udawało mu się to przemyśleć, nawet w dniu iku, mówię nawet, bo jak sami dobrze wiemy, różnie bywa. Tak, ale z drugiej strony oczywiście. Jak tylko dowiedziałem się, że Leszek nie żyje, to z automatu zbli nieznanych powodów. Przypomniała mi się z scenka, która potem uświadomiłem, w jakimś stopniu pokazuje jego to, że jak duchowo się nie starzał i potrafił cały czas, był w nim ten zadziorny chłopak, to była taka historia, a też dookoła śmierci, był taki moment, że rano na Kolegium dowiadujemy się, że zmarłng marbertma, a no i trzeba napisać wspomnienie o bertmanie, a mieliśmy wtedy naszego kumpla, serdecznego Lecha kurpiowskiego, który miał napisać, to wielkie wspomnienie o bergmanie, a myśmy sobie z tak z Leszkiem siedzieli i mieliśmy już takie błysk w oku, żeby zrobić jakiś dowcip i pierwszą rzeczą, którą wymyśliliśmy równocześnie, to było dobre. Dzwonimy do Lecha i mówimy mu, że ktoś jeszcze umarł i musi tekst powiększyć. Specyfika Lecha kurpiowskiego polega na tym, że mu bardzo przywiązany do tego, co pisze i nie lubił się zmieniało w trakcie koncepcję tekstu. Nagle wymyśliliśmy, że zmarantoni oni i dzwonimy do lechaługajski, gdzie o telefon, dzwonień swoim tubalnym głosem słuchaj, Lechu, jest sprawa musi już zmienić. Tekst z maantoni. Oni poichraliśmy się, w końcu nie wytrzymaliśmy się pokich, raśmy się, przeprosiliśmy go, wszyscy się rozeszli do domu, 3 godziny później mijają, dzwoni do mnie. Bugajskim, słuchajmy, jest problem, jaki antoninizm. Faktycznie. Parodzie historii, ona nie jest zmyślona, rzeczywiście tak było. Godzin później. Naprawdę w meantonio oni, ale to był nasz dowcip, takich dowcipów, tego typu rozładowywania, no nerwowej atmosfery pracy w dziennikarskiej, bo nie ma się co oszukiwać, to nie jest to. Nie zawsze było przyjemniej. Nie zawsze było miło, ale Lech był tą osobą, która zamieniała nawet na takie smutne, nerwowe dni, miesiące w tej pracy coś bardzo przyjemnego i bardzo brakowało. 5 Ja też pamiętam te różne sytuacje w redakcji newswika, gdzie faktycznie pracowało. Się niekiedy pod intensywną presją, a różne, nazwijmy to wewnątrz, redakcyjne procedury, struktury itd. Bywały dość męczące i pamiętam. System pracy tam polegał na tym, że ileś osób w hierarchii redakcyjnej te teksty po kolei czytało, wychodził tekst od redaktora działu, później był czytany przez tam prowadzącego, akurat numer zastępcy redaktora naczelnego, później niekiedy i sam redaktor naczelny czytywał. No w każdym razie różni ci zastępcy prowadzący numery mieli różne predylekcje, różne humory i wiele, czasami zależało od tych osobliwych prlekcji, humorów, jeśli chodzi o losy jakiegoś tekstu i pamiętam, że Leszek miał taką zasadę? Przekazał mi ją i bardzo mił rekomendował jako jako pewien jako jako pewną formę takiego powiedziałbym Ekonomiki pracy, żeby zanadto się właśnie z uwagi na te różne irracjonalne czynniki, często decydujące o tych sprawach. Nie namęczyć, no więc on miał taką zasadę, że wysyłał zawsze tekst, którego nie redagował na początku. Czas, że przejdzie dalej? No to jak. 5 Przejdzie, to po co on ma nad tym siedzieć? I tam się starać strażnie? A jak wróci? No to wtedy można rzeczywiście się zabrać za robotę? Nie zawsze wraca bardzo dobra, no prawie zawsze, tak. Prawie zawsze i zawsze i była kolejna złota myśl Leszka, czyli po co czytasz ten tekst po opublikowaniu? Nie czytaj, bo pomyślka. 5 No bo niekiedy się to różniło od wersji orygina. Delikatnie, delikatnie, delikatnie mówiąc, ale jeszcze mówiąc właśnie, bo to, o czym wspomnieliście, to o czym Robert powiedział? O tym, że Leszek miał jakąś taką? Rzeczywiście zdolność do porządkowania i do uspokajania atmosfery w redakcji to faktycznie manowało z niego, to rzeczywiście był to był człowiek wielkiego spokoju, ale jednocześnie też trzeba pamiętać. Ja wielokrotnie z nim rozmawiałem, on wiele wiele w sobie kumulował, znaczy on rzeczywiście kumul, wszystkie wszystkie jakby złe impulsy, które wychodziły, ale faktycznie nie emanował nimi, to znaczy on potem nie oddawał tego, rzeczywiście to było coś nieprawdopodobne w nim, że on rzeczywiście trzymał siebie w takiej w takiej w takiej formie. Myśmy się spotykali w ostatnich w ostatnich latach. W sumie tak jak już powiedziałem, dosyć, dosyć często i rozmawialiśmy. Ostatnio właśnie nie całkiem niedawnono. Rozmawialiśmy o tym, bo on pracował nad książką, wiem, że nie skończył jej, wiem, że o ile dobrze pamiętam, mówił, że ma napisaną połowę, ale to nie była książka, krytyczno literacka, a nieseistyczna, tym razem co miała być? Jego pierwsza taka książka wspomnieniowa. Miał bardzo ciekawe historie rodzinne, oczywiście te historie związane z pracą, z ludźmi, których znał, z kolegami, ze znajomymi. Ta książka miała wyjść w iskrach. Wiem, że przekroczył terminy, ociągał się z tym, jak dopytałem, jak idzie praca. Tak jak Robert też wspomniał. Na początku rzucał tylko parę słów, żeby żebym nie kontynuował, bo to jest temat delikatnie mówiąc, niewygodny dla niego, bo on wie, że powinien to skończyć, nawet chce to skończyć, ale coś go tam gryzie i męczy. No i no i chyba chyba nie skończył i to szkoda, i to szkoda, bo to jest to jest taka rzecz, którą naprawdę ja z wielką chęcią bym przeczytał, no bo życie Leszka to tak naprawdę, to jest żywa historia, literatura literatury, żywa historia krytyki literackiej. 5 To no tak, plus ta zdolność anegdotyczna, nazwijmy to absolutniena umiejętność wychwytywania też różnych ludzkich cech specyficzności, zapamiętywania, jakichś powiedzonek itd. To rzeczywiście było jego znakiem rozpoznawczym. No i wiecie, co? Dla mnie jeszcze. 1. Rzeczą osobną u Leszka było to, że on publicznie kiedy było dookoła nas wiele osób, kiedy panował tłum, zamieszanie. On miał w sobie taką elegancję, która jest naprawdę bardzo niespotykana, żeby nie powiedzieć czegoś, co obraża daną osobę? On, jeśli plotkował, to zawsze z wielką, wielką klasą, jeśli opowiadał anegdotę o swoich przyjaciołach z dawnych lat, kumplach, pisarrzach, o tym, co najczęściej w warstwie publicznej zamienia się w niemal tabloidowe zdawanie relacji z różnych wyskoków u niego miało nabierało zawsze pewne szlachetności, a to jest coś bardzo zanikającego. Mam wrażenie, we współczesności. Nieistniejącego można było powiedzieć, no Robert, bo Leszek był człowiekkiem. Ciągle nie mogę jednak przyzwyczaić się do tego czasu przeszłego. 5 To ja teraz, ja teraz. Średnio, chciałem powiedzieć. 5 I zaraz i zaraz wrócimy do tej rozmowy. Piotrze, oddam ci od razu głos. Tymczasem musimy ustąpić miejsca informacją, takie tu porządki niestety panują, co zrobić znaczy stety? Niestety za to państwo otrzymają świeżą porcję informacji. Oczywiście. Piotr Kempiński i Robert Ziembiński goszczą w magazynie sobotnim i będą gościć. Nadal po informacji. No i jesteśmy ponownie wciąż z nami. Robert Ziembiński i Piotr Kempiński wspominamy zmarłego niedawno 26 marca Leszka Bugajskiego. Piotrze, tym razem tobie przerwałem, bo poprzednio Robertowi, a tym razem tobie może chcesz coś? Dodać się tylkopowiedzieć do tego, co Robert mówił, że no oczywiście, że tak Leszek był człowiekiem eleganckim w formie, formach, któreżył dlatego, że był człowiekiem po prostu wrażliwym, on też tę wrażliwość też trochę, też trochę też się ukrywał, trochę nawet się jej wstydził, ale przecież przecież sami dobrze wiemy, że nie byłoby takich tekstów i nie byłoby Leszka, gdyby tak takiego właśnie Leszka, gdyby niego wrażliwość. On szanował ludzi, po prostu szanował ludzi, szanował ich prywatność, poglądy, potrafiłby sięostry, ale wydaje mi się, że potrafił być ostry. Zwłaszcza zwłaszcza w takich sytuacjach, których ktoś chciał z nim zawalczyć o coś. Wydaje mi się, że on sam pierwszy broni, nie wyciągał, jak był młodszy, może mu się mu się to zdarzało. No i na pewno też i na pewno też, ale nie będziemy o tym dzisiaj mówili. Znaleźliby się autorzy, którzy go zapamiętali, no z trochę takiej bardziej zadziornej strony, bo potrafił, bo potrafił bardzo zresztą ciekawie wyrażać swoją, zdecydowaną opinię, a nawet jakąś tam złość, ale może nawet przesadza, może nawet nie złość. Jednak swoje zdanie, bo rzeczywiście Leszek Leszek nie wkraczał chyba na taki na taki poziom nie wiem co jak wymyślić, ale ja tak, ja tak go zapamiętałem. 5 Do tego do tego, co powiedzieliście, tylko, bo już dwukrotnie zwróciliście uwagę na to, że był to człowiek elegancki, to ja bym ja bym jeszcze powiedział że? Bo to jest też ważne. Jak tak o postaci rozmawiamy, żeby nasi słuchacze, słuchaczki mogli sobie jakoś go uobecnić? Że to był też kawał chłopa? Leszek był bardzo wysokim, postawnym mężczyzną, z taką burzą siwych włosów, charakterystyczną i ten jego właśnie wygląd sprawił, że doczekał się w redakcji newswika i w tym pionie Axel Springer sywy wiedźbin. Dokładnie Wiedźmin. A jeszcze nie zapominajmy o tym, że Leszek miał twarz pociętą bruzdami, był bardzo takim, jak to mawiały dziewczęta, męskim facetem, takim widać było mojego twarzy, ten rodzaj twarzy, po którym widać zmęczenie i lata, życiowe doświadczenia i zawsze to łączył. On uwielbiał, jak się z niego zawsze nabijłem. Że dojdzie jeszcze do tego, że będzie wyglądał jak ki frichczars, bo on uwiebiał kiferry czerwca absolutną, namiętnie zbierał wszelkie informacje na jego temat, nie mógł przeżyć. Czy jak to, jakkolwiek to teraz brzmi, nie mógł przeboleć tego, że okazało się ściemą? Wciąganie prochów ojca przez kifalicze itd. Itd. Ale pamiętasz? Robert? Taką anegdotę? Nie wiem, czyja czyjają? Dobrze zapamiętałem jak griczar i z tego toleszego opowiadał wielokrotnie nie wiem, to już to było, to było, to było wiele razy, kiedy o tym opowiadał, jak on riczat drapał się na jakiejś wyspie rajskiej, na Palme? Chciały kokos chyba, bo po Kos sięgnąć i zleciał tej palmy i przeżył, i nic mu nie było i to była ulubiona anegnota Leszka. Nie wiem, czy czegoś nie pomyliłem. Tak, tak pamiętam. Ta historia jakoś. W tym wszystkim, w tym w tym całym smutku, tego wszystkiego, jak sobie myślałem. Jak się dowiedziałem, że Leszek nie żyje w. No ale przynajmniej nowych 100 osób. Zdążył. Wysłuchać, więc najprawdopodobniej ostatnich, więc w tym w tym wszystkim jakaś sprawiedliwość. Dziejowa była. Że. Że chłopaki wyrzucili z siebie płytę? Kivri? Czers, naga, miał nagrać za życia Leszka? No tak, bo popkultura była też jego jakby kolejną pasją. 5 Prawda? O tym właśnie chciałem teraz trochę pomówić, bo ty zamarkowałeś ten temat na początku, a warto trochę też o tym powiedzieć. W ogóle. Taka rozpiętość jego zainteresowań była imponująca, bo on też pracował np. W czasopismach ezoterycznych, w piśmie, nie z tej ziemi i w piśmie czwartym. Wymiar np. Bardzo długo, w czwartym wymiarze, bodaj właśnie prowadził taką rubrykę z recenzjami i tam recenzował różne książki. I tam do tego całego z oświata, np. Właśnie wstrzykiwał jakieś porcje ciekawej literatury od czasu do czasu. Że wypo początek lat 90. Bodaj prawda, jak tak 10. 5 Ulicę szóstym właśnie czwarty wymiar 90. 90. Piąty nie z tej ziemi, ale pamiętam, że w tym czwartym wymiarze to on naprawdę jeszcze przez długi czas pisywał recenzje, bo tu mówimy o jego pracy redaktorskiej w tych pismach. Tak, tak, tak, ale Leszek też się ocierał przecież o fantastykę, nową fantastykę, znał. To całe środowisko, ale też to, co go odróżniało i to, o czym wielokrotnie rozmawialiśmy od wielu pasjonatów literatury gatunkowej, do którego sam się zaliczam, poniekąd i o co zawsze toczyliśmy duże boje, a w końcu uważam, że jestem jego ogromnym dłużnikiem, bo wielu rzeczy nie nauczył, to myślenie historią. Leszek uwielbiał szukać zataczających się kół w kulturze masowej, czyli powracających tendencji, powracających mud. Dlaczego? Skąd coś się wzięło? Dlaczego ta moda wróciła teraz? A dlaczego ktoś był popularny kiedyś? A potem to wrócił? Dlaczego wybuchł? Wybuchł fenomen Eli House? On naprawdę miał umysł, znaczy jego zainteresowania wykraczały głęboko poza polską, literaturę i zajmowanie się krytyką literacką na naszym poletku i wykraczały poza tzw. Literaturę wysoką, on nie bał się schylać, ja nigdy nie zapomnę, jak on siedział i czytał jakąś książkę o wampirach znaczy w ogóle był pasjonatem zrozumienia, fenomenu zmierzchu i do tego wyszukiwał jakichś dziwacznych książek czy dziwacznych, wówczas popularnych o wampirach. I on naprawdę to zagłębiał, z czystą, absolutną ciekawością, dlaczego to działa? Dlaczego ten mechanizm akurat w tym roku zażar w taki, a nie inny sposób. Poświęcił temu zresztą całą książkę, która się jeśli pamięć nie będzie nazywała seks. Dróg i locentrol, która miała w podtytule zapiski 0 recyklingu. I gdzieś właśnie była od strony muzyczno rozrywkowy i spojrzeniem na recykling w kulturze masowej, ale w nim to żyło, on potrafił, jego cieszyło, jego to fascynowało. Dlaczego pewne trendy? Dlaczego pewne zjawiska wracają i nigdy nie patrzył na nic drobnymi, naprawdę drobnymi wyjątkami. Kiedy coś naprawdę było wybitne z pozycji kolan, on musiał się z czymś oswoić, zrozumieć, zaakceptować i wtedy by mu wchodził ten wielki kwantyfikator, ale nigdy nie wychodził do czegoś z pozycji wielkiego konfikatora, bo tak wypada. No i jest stylistą, był niezłym zistą, rzeczywiście, potrafił świetnie pisać, a książka, o której Robert wspomniał seks, druk i rok and RO, zapiski z epoki lingu, wydana notabene przez wydawnictwo Muza, w którym to wydawnictwie niestety Leszek Leszek Leszek Umar jest książką. Naprawdę świetna, ale chciałem tak. 5 Bo to nagła nagła śmierć. Już o tym powiedzieliśmy. Po prostu zasłabł, będąc właśnie w siedzibie wydawnictwa Muza, no i w szpitalu niestety zmarł. Więc to tak, tym bardziej taka sytuacja jak GROM z jasnego. Nie ma liczna, symboliczna, a ja chciałem powiedzieć jeszcze o tym o 1 rzeczy, tylko że Leszek wymyślał? Świetne tytuły zarówno w Gazecie, nawet w miesięczniku twórczej, z którą był związany do ostatnich chwil życia. Tak naprawdę od lat bodaj 70. O ile się nie mylę, tam też potrafił wymyślać, ale ja do dzisiaj pamiętam jego tytuł jego książek. One były tak sugestywne, że od takiego niewinnego tytułu zapiski z epoki Bitelsów poprzez już fajną, intrygującą strategię ślimaka, książka z końcówki lat 80. Poprzez właśnie ten no arcyświetny tytuł, seks, dróg i rokiem do dr. Po intrygującą kupę kultury, książkę, która Leszka prawda. 5 Ale jeszcze ostatnia książka. Mar dyrektor, teatr przez Pruszyńskiego, więc Leszek meandrował i potrafił zahaczać o różne. Tak jak już powiedzieliśmy, wcześniej wkraczać różne rejony kultury, a jednocześnie zawsze potrafił intrygować, zawsze chciał sprzedać w dobrym sensie tego słowa, literaturę, chciał zaintrygować i zainteresować. 0 Wydaje mi się, że wielokrotnie mu się to. Świetnie. 0 Udawało mi się mi się. 5 Tutaj jeszcze ten tytuł podoba. Margines centralny. O Super, tak, zapomniałem o tym faktycznie. 5 Też znaku. Jego książka to by wyda twórczości, tak. 1 Tak, tak, tak, tak. 5 No właśnie, Robercie, coś chciałbyś? Dodać. Jeszcze tak mi się zrobiło melancholinie smutno, bo powiem wam szczerze, naprawdę brakuje mi jego głosu w sensie gdzieś w tym wszystkim. 2 A głos. Leszek miał jak dzwon w czytelności. Jak rozmawiał, to wszyscy słuchali Leszka, nawet bywały takie historie, pamiętam, już, pamiętam, pamiętam kto, ale nie, nie powiem, kto, kto to był, pamiętam jak mnie z Leszkiem na jakiś niewinny temat, zupełnie. Prawdopodobnie o literaturze czy twórczości rozmawialiśmy, czy też o tekście, który on zamawiał? No bo tam często redakcją twórczości jest przy wiejskiej czytelnik, wiadomo, i tam tam regularnie, regularnie chadzaliśmy. Jak jeszcze wpisywałem teksto twórczości i i Leszek komentował coś na bieżąco, w pewnym momencie zauważyłem, że wszyscy patrzą na niego. Tak, z tego plan znany tubalnego również głosu bardzo wyraźnego i za śmiechu, prawda? 4 Tak, że. To naprawdę był ten rodzaj głosu i ten rodzaj śmiechu, który rozładowywał wszystko, a i też był rodzajem głosu, względem, którego trudno było znaczy on budził taki szacunek, że trudno naprawdę było wejść w jakiś konflikt, jakąś polemikę na poziomie siłową znaczy narzucać. Jej, to było. To było absolutnie tu absolutnie niemożliwe, ale Robert jeszcze było jeszcze pyta, bo ja nie wiem, czy ja dobrze pamiętam albo zróbmy sobie quiz np. Czy potrafiliby się? Powiedzieć? Jaki film Leszek lubił najbardziej? Bo wg mnie to właśnie bym wg. Mnie BIK biglebowski był na pewno na pewno. 5 Panowi hlebowski musi być wysoki. To był bardzo, bardzo wysoko i o tym ostatnio myślałem, próbując ja musiałbym pogrzebać w jakichś zapiskach naszych i korespondencji, ale na pewno biglebowski był absolutnie stuprocentowo wysoko i byśmy 1000000 × powtarzali sobie anegdotę jak ktoś wchodził do nas i miał pretensje o to, że w dziale kultury padają niecenzuralne słowa? To zawsze padał cytat biglebowskiego, w którym kolejś na zwrócenie uwagi przez to, że na zwrócenie uwagi na to, że za dużo przeklina, odpowiadał samymi przekleństwami? No co te piki pi? Pi? Że ja przeklinam? 5 Ja bym, ponieważ niestety musimy kończyć, a no tak to bywa z takimi postaciami, że można by o nich opowiadać bardzo długo, to ja bym jeszcze właśnie dodał, trochę tylko co mówiliście? Właściwie? Już wcześniej? Jakiś taki luz i dystans, który on miał w sobie? Taki spokój zarazem, który wydaje mi się wyjątkowo też cenny w takiej kulturze, w której wszyscy na wszystko strasznie drażliwie zaczynają reagować, wszyscy się strasznie sobą przejmują, bardzo są na swój temat wyczuleni i na swoim punkcie wyczuleni, a on miał właśnie jakiś rodzaj takiego dystansu, luzu, taki zachęty, żeby tak? Może trochę się nie spinać i spokojnie, i do tego wszystkiego podchodzić. To go zlebowskim niewątpliwie łączyło. Bardzo tego będzie strasznie brakować. Czyli wrażliwości, wrażliwości, które on nie lubił, po prostu nie lubił, jak sami pamiętacie, nie lubił za dużo mówić o sobie. Krótko mówiąc ono. 5 Czasu to będzie kropka, to będzie puenta, Słuchajcie, musimy kończyć, bardzo wam dziękuję za to spotkanie. Robert Ziębiński pisarz, dziennikarz, autor wielu książek i Piotr Kempiński poeta, pisarz, też autor wielu książek. Byli państwa gośćmi. No a teraz informacje.