[go: up one dir, main page]

Dla tego widoku ludzie jadą tu czasami kilkadziesiąt kilometrów. "Usłyszałem od znajomego"

REKLAMA
Na tym cmentarzu od wojny nikt nie był pochowany, ale grobów przybywa. Wolontariuszom, którzy sprzątają ten teren, co jakiś czas udaje się bowiem odkryć kolejną mogiłę. Mowa o starym cmentarzu w Łupkowie. Nekropolia kryje liczne skarby. W tym jeden szczególny, dla którego turyści przyjeżdżają tu czasem wiele kilometrów.
REKLAMA

Łupków (na pograniczu Bieszczadów i Beskidu Niskiego) to wieś wysiedlona po II wojnie światowej. O tym, że kiedyś mieszkali tu ludzie, świadczy już tylko kilka grobów na starym cmentarzu. Jeszcze na początku lat 90. ubiegłego wieku trudno było odgadnąć, gdzie ten cmentarz w ogóle jest. Turyści przechodzili przez środek, skracając sobie szlak. To wtedy ktoś powiesił na drzewie figurkę Chrystusa, która wrosła w drzewo i dziś jest atrakcją turystyczną.

REKLAMA
Zobacz wideo

Od kilku lat - krótko przed 1 listopada - mieszkańcy pobliskich miejscowości, społecznicy, wolontariusze zbierają się w Łupkowie, by zadbać o to, co pozostało po dawnym cmentarzu. Przez lata w sprzątanie nekropolii angażowały się lokalne władze, stowarzyszenia i prywatne osoby. Dzięki nim dzisiaj cmentarz jest ogrodzony, kilka grobów stoi prosto, niektóre mają tabliczki z nazwiskami pochowanych.

Na tym cmentarzu od wojny nikt nie był pochowany, ale grobów przybywa, bo co jakiś czas wolontariuszom udaje się odsłonić kolejny. W ostatni weekend też tak się stało. 

Coraz częściej też świecą się tu znicze. Ustawiają je miejscowi i potomkowie dawnych mieszkańców, przyjeżdżający zobaczyć gdzie mieszkali dziadkowie i pradziadkowie. - Przychodzą i są bardzo wzruszeni - mówi Jolanta Harna, lokalna działaczka, która wiele razy słyszała od przyjeżdżających tu ludzi, że czują coś szczególnego - coś, co się czuje, gdy się wraca w rodzinne strony.

Cmentarz w Łupkowie
Cmentarz w Łupkowie Anna Trychta
REKLAMA

Wśród tych, którzy porządkują cmentarz jest pochodząca z gminy Komańcza Anna Królikowska. - Niektórzy dbają tylko o groby najbliższych, my myślimy o naszym otoczeniu, o okolicy, która jest piękna. Chcemy ją udostępnić i pokazać innym - mówi.

Podkreśla, że najwięcej pracy na cmentarzu było kilka lat temu, w czasie pierwszych akcji. Teraz to tylko pielęgnacyjne cięcia krzaków i traw, które wyrosły w sezonie. O tym, że prac jest coraz mniej, gdy wykonuje się je systematycznie, mówi też jedna z osób najbardziej zaangażowanych w ratowanie cmentarza w Łupkowie - Jolanta Harna. To ona kilka lat temu protestowała, gdy okazało się, że przez sam środek nekropolii ma przejść transgraniczny gazociąg. Protest przyniósł skutek. Gaz-System - budujący gazociąg - przekopał się pod nekropolią tak, by nie uszkodzić niczego na powierzchni, a potem dodatkowo ogrodził cmentarz.

Cmentarz w Łupkowie
Cmentarz w Łupkowie Anna Trychta

Szukam tego słynnego Chrystusa wrośniętego w drzewo

Pracy wolontariuszy towarzyszą turyści przychodzący na cmentarz w Łupkowie. Jakaś para zatrzymuje się przy tablicy informacyjnej przed wejściem. Chwilę później kilkuosobowa grupa ogląda wiklinową zniczodzielnię zrobioną przez więźniów z pobliskiego zakładu karnego. Mówią, że nie spodziewali się tutaj takiego wielkomiejskiego rozwiązania. Społecznicy apelują, by korzystać z tej wypożyczalni zniczy i nie przyjeżdżać do Łupkowa ze swoimi. Ustawiane na grobach przez zimę się przewracają i tłuką. W czasie wiosennego sprzątania mogą być niebezpieczne dla pracujących tu wolontariuszy.

REKLAMA
Zniczodzielnia na cmentarzu w Łupkowie
Zniczodzielnia na cmentarzu w Łupkowie Anna Trychta

W pewnym momencie na cmentarz wchodzi młody mężczyzna, w skórzanym stroju motocyklisty. W ręku trzyma kask i wyraźnie czegoś szuka. Sprzątający cmentarz dobrze wiedzą, czego.

- Drzewa z Chrystusem - jego zdjęcie często pojawia się w mediach - mówi mi Anna Królikowska.

Skąd się tu wziął? Jeszcze w latach 90., gdy turyści skracali sobie szlak przez teren cmentarza, ktoś zauważył leżącą w trawie figurkę Chrystusa z nagrobnego krzyża i powiesił ją na pobliskim drzewie. Przez te wszystkie lata nie spadła, a rosnące drzewo otula ją coraz bardziej i na tyle oryginalnie to wygląda, że tylko dla tego widoku ludzie jadą tu czasami kilkadziesiąt kilometrów. Jak ten motocyklista, który przyjechał spod Brzozowa na Podkarpaciu.

REKLAMA

- Wczoraj usłyszałem o tym od znajomego i zaciekawił mnie ten temat. Zobaczyłem zdjęcie w internecie i przyjechałem. Pogoda jeszcze sprzyja, więc chciałem skorzystać z ostatnich, ciepłych dni - opowiada mężczyzna. Podziwia ludzi sprzątających ten teren, docenia ich pracę.

Chrystus wrośnięty w drzewo
Chrystus wrośnięty w drzewo Anna Trychta

To właśnie tego charakterystycznego drzewa z Chrystusem 17 lat temu szukała w tym miejscu Anna Wieremiejczyk, wtedy jako turystka. Teraz jako mieszkanka bierze udział w akcji porządkowania starego cmentarza. Przeprowadziła się tu z mężem cztery lata temu. Ona pochodzi z Tomaszowa Lubelskiego, on z Warszawy. Prowadzą agroturystykę tuż obok Głównego Szlaku Beskidzkiego. Jak mówi, jej pobudki do wzięcia udziału w sprzątaniu cmentarza są proste. - Dla mnie jest ważne, by zadbać o tutejsze rzeczy, żeby moi turyści mieli gdzie chodzić. Jak nie będą mieli co zwiedzać, to do mnie nie przyjadą - mówi mieszkanka Komańczy.

Walec historii był tu kilka razy

W okresie międzywojennym we wsi Łupków było ponad 100 gospodarstw. Mieszkali tu głównie grekokatolicy. Katolicy i Żydzi stanowili mniejszość. We wsi stała piękna, drewniana cerkiew z 1820 roku, zniszczona obiema wojnami światowymi, tak samo jak cała wieś. Gdy I wojna światowa się tutaj zatrzymała, wioski były zrujnowane, a pola pełne pochowanych żołnierzy i niewybuchów. Mieszkańcy nie dostali od władz zgody na budowę murowanej cerkwi. Wyremontowali tę drewnianą. Odnowili też cmentarz i ogrodzili go.

REKLAMA

Po II wojnie światowej ze wsi nie zostało już nic. - Tu nie było akcji "Wisła", tu było tak zwane dobrowolne wysiedlanie za Bug. Więc mieszkańcy się dobrowolnie wysiedlili, a ci, którzy zostali, zetknęli się z działalnością UPA, które tutaj akurat ostro działało. Więc też zniknęli - opowiada Joanna Harna. W kolejnych latach wieś była opuszczona - do czasów, gdy przyszły tu PGR-y.

W Łupkowie są dwa cmentarze - dawny parafialny, gdzie leżą i grekokatolicy, i rzymskokatolicy oraz cmentarz wojenny - z mogiłami żołnierzy. Potwierdzili to archeolodzy z UJ, którzy pracowali i w Łupkowie, i w pobliskim Zubeńsku, gdzie również społecznicy odbudowują cmentarz. Tylko na terenie gminy Komańcza jest sześć cmentarzy wojennych z tysiącami poległych żołnierzy wszystkich armii walczących w I wojnie światowej.

W Zubeńsku właśnie trwają badania archeologiczne. Możliwe, że w przyszłym roku cmentarz będzie już udostępniony. Społecznikom z Łupkowa marzy się to samo.

Cmentarz w Łupkowie
Cmentarz w Łupkowie Anna Trychta
REKLAMA

- O cmentarzach wojennych powinniśmy pamiętać - przekonuje Harna. Przekonuje, że wizyty w takich miejscach są jak lekcja historii. - Pierwszą wojnę rozpętali trzej władcy. Żaden z ich pomysłów nie osiągnął swoich celów, oprócz tego, że miliony żołnierzy zostały nie przy swoich domach, miliony dzieci straciły ojców, a Europa była zrujnowana. To szaleństwo trwało i można by myśleć, że to nas czegoś nauczy. Nikt się niczego nie nauczył. Potem było szaleństwo II wojny, a teraz co? Jesteśmy na progu trzeciej. Więc dbajmy o cmentarze, żebyśmy zobaczyli, że to szaleństwo nas nie opuszcza - dodaje działaczka.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA