[go: up one dir, main page]

Pozycja Chin zagrożona? To złoża cenniejsze niż złoto

REKLAMA
Norwegia właśnie poinformowała o odkryciu złóż metali ziem rzadkich. Niewielka mieścina Ulefoss, położona 150 kilometrów od Oslo, może za kilka lat stać się wielkim centrum wydobycia pierwiastków, niezbędnych od produkcji smartfonów przez wytwarzanie samochodów elektrycznych aż po turbiny wiatrowe, satelity i zaawansowane instalacje wojskowe. To dobra informacja dla całej Europy, do teraz uzależnionej od sprowadzania tych cennych metali z Chin, będących światowym potentatem wydobycia i sprzedaży rzadkich minerałów. Rok temu spore złoża odkryła u siebie Szwecja. Czy ze szwedzką i norweską pomocą Europa będzie mogła uniezależnić się od Chin i zapewnić sobie technologiczne powodzenie?
REKLAMA

Ten artykuł będzie o tym, co można znaleźć grzebiąc w ziemi. Na północy Europy to grzebanie przynosi sukcesy w nieoczekiwanej skali. Tak wielkiej, że może się przełożyć na technologiczne powodzenie całej Europy, jej niezależność przemysłową i w końcu kieszenie każdego mieszkańca wspólnoty. Jakie skarby znaleźli Norwedzy. I dlaczego te skarby są cenniejsze niż złoto? 

REKLAMA
Zobacz wideo

Norweska kopalnia kryje skarby cenniejsze od złota

Ulefoss to położona nad jeziorem norweska mieścina - niegdyś osada górnicza, która na pozór niczym się nie wyróżnia. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jest głównym ośrodkiem gminy Noma, w regionie Telemark. Jak większość europejskich prowincjonalnych miasteczek mierzy się z wielkimi wyzwaniami: starzejącej się populacji i wyludniającej się okolicy. W jej przypadku najważniejsze jednak jest ukryte dla oka. Konkretnie ukryte pod ziemią. Bo Ulefoss może się stać w niedalekiej przyszłości europejskim centrum wydobywczym. I kluczem do przyszłości.

Klucz ma miliony lat i znajduje się w tym miejscu od prehistorycznych czasów działania wulkanów. Ten konkretny nazywał się Fen i wyrzucał z wnętrza ziemi bogatą w żelazo lawę. To właśnie zasoby rudy żelaza sprowadziły do obecnej gminy Noma górników i hutników. Od połowy 17-go wieku w Ulefoss wydobywano żelazo i przetwarzano w miejscowej hucie. Ale kopalnia stanęła w połowie ubiegłego wieku, a w mieście do dzisiaj działa już tylko odlewnia, która produkuje żelazne elementy do pieców i kominków, co w zimnej Norwegii jest nie do przecenienia. Niewielka huta jest zresztą jednym z najstarszych zakładów przemysłowych w Europie. Tradycja kopalnia więc jest. I wskazówki, że ziemia w tym miejscu może kryć skarby. Cenniejsze od złota.

Od kiedy wydobycie metali ziem rzadkich w Norwegii

W regionie Telemark w czasie drugiej wojny światowej produkowano niob. Wydobycie rozpoczęli Niemcy podczas okupacji Norwegii. Używali go do uszlachetniania stali w przemyśle zbrojeniowym. Na początku tego wieku złoże Fen przeczesywano w poszukiwaniu toru. Tego pierwiastka ziem rzadkich używa się z kolei do uszlachetniania uranu jako paliwa jądrowego. Wielkich zasobów toru w Ulefoss nie znaleziono. Ale w ziemi wciąż grzebano. Aż do teraz.

Norwegia ogłosiła odkrycie największych w Europie złóż metali ziem rzadkich. Przebiła w ten sposób Szwecję, która o podobnym znalezisku za kołem podbiegunowym informowała mniej więcej rok temu. Oba złoża mogą przesądzić o technologicznej przyszłości całej Europy.

REKLAMA

Dlaczego, o tym za chwilę a na razie o pokładach w Norwegii. Poszukiwania prowadziła prywatna firma, ale państwowi urzędnicy oficjalnie potwierdzili wielkość złoża. Oraz fakt, że jest większe od szwedzkiego. Od odkrycia do wydobycia droga jest jednak daleka. Norwegowie deklarują, że komercyjne kopanie mogłoby się zacząć za 6 lat. Pod warunkiem że rząd zainwestuje publiczne pieniądze. Europa mogłaby wtedy "iść na swoje". Co to znaczy?

Norweskie złoża zagrożą pozycji Chin?

Lantan, cer, prazeodym, neodym, gadolin czy dysproz. Jest ich 17. Występują w skałach, a pierwszym odkrytym minerałem był iterb, odkryty właśnie w... Szwecji w kopalni Ytterby. Od jej nazwy wzięły swoje nazwy aż cztery z nich. Ale to nie Skandynawia jest największym na świecie producentem rzadkich minerałów. Potentat leży wschodzie. To Chiny, które kontrolują rynek ze swoim ponad 50-procentowym udziałem w handlu. Potem są Stany Zjednoczone oraz między innymi Australia, Brazylia czy Rosja. Co nie znaczy, że cenne złoża występuję tylko tam.

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

Są otóż bardzo powszechne. Problemem jest ich przetwarzanie, bo w skałach ich zawartość jest śladowa. Co znaczy, że dla otrzymania niewielkiej ilości cennych, rzadkich minerałów należy przetworzyć wielką górę kamieni. Między innymi z tego powodu zachodnie zainteresowanie tą gałęzią wydobycia całkowicie wygasło. A Stany Zjednoczone i Europa zrobiły miejsce Chinom. Które przejęły amerykańską technologię i robią z niej użytek, który daje im pierwsze miejsce na świecie. Dla Europy stały się zaś jedynym dostawcą. I w ten sposób niemal całkowicie uzależniły od siebie nowoczesny europejski przemysł.

REKLAMA

Europejczycy zaoszczędzą?

Konsekwencje w kieszeni odczuwa każdy Europejczyk. Na przykład, gdy kupuje samochód elektryczny. Metale ziem rzadkich są niezbędne do produkcji akumulatorów, telefonów komórkowych, głośników, słuchawek, monitorów komputerowych, telewizorów, twardych dysków, samochodowych poduszek powietrznych, silników, radarów, sonarów i laserów. Bez ich dodatku nie będzie magnesów tak wydajnych i trwałych, że przez wieki nie tracą swoich właściwości. Zastosowanie tych magnesów jest powszechne od zaawansowanej elektroniki po przedmioty codziennego użytku jak magnetyczne zatrzaski w damskich torebkach. Bez minerałów ziem rzadkich nie będzie też turbin wiatrowych, nadprzewodników, włókien optycznych, satelitów czy nowoczesnego wyposażenia militarnego jak na przykład instalacji obrony przeciwlotniczej. A także technologii produkcji energii atomowej czy rafinacji ropy naftowej. I to nie koniec wyliczanki, bo lista zastosowań stale się wydłuża.

Wnioski są proste. Uzależnienie od Chin oznacza, że jest drogo. I mało stabilnie. Konsekwencje odcięcia od dostaw byłyby katastrofalne. Wyjścia więc nie ma - trzeba iść na swoje, w tym konkretnym przypadku szwedzkie i norweskie.

Wydobycie z obu tych złóż zaspokoiłoby mniej więcej jedną piątą europejskich potrzeb. I dało przynajmniej częściowo niezależność. Tym ważniejszą, że Europa toczy właśnie bój z Chinami o motoryzacyjną przyszłość. A na nabrzeża europejskich portów zjeżdżając dziesiątki tysięcy chińskich elektryków tak tanich, że największe miejscowe koncerny samochodowe, w konkurencji nie mają szans. Między innymi dlatego, że wyposażone są w baterie, wyprodukowane dzięki chińskim komponentom, za które trzeba było słono zapłacić. A to boli. Wszystkich Europejczyków razem i każdego z osobna.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA