[go: up one dir, main page]

Chińskie elektryki płyną do Europy, a UE szykuje kontratak. "Nie wygląda to za ciekawie"

REKLAMA
W ramach ochrony rynku, UE rozważa nałożenie karnego cła na elektryczne samochody z Chin. "Antychińska" ofensywa Unii Europejskiej zakłada również śledztwo ws. nielegalnych subsydiów dla chińskich turbin wiatrowych. Zdaniem ekspertów, może to dobrowadzić do konfliktu, na którym stracą wszyscy, ale głównie konsumenci.
REKLAMA
Zobacz wideo

Kilka tygodni temu w Europie rozgorzała debata czy BYD Explorer 1, chińskiej produkcji samochód elektryczny, zaleje rynek starego kontynentu. Tylko w ubiegłym roku koncert wyprodukował trzy mln takich elektryków. Ćwierć miliona sprzedał na całym świecie, stając się liderem sprzedaży w swoim segmencie m. in. w Tajlandii, Meksyku czy Brazylii. W Japonii co piąty importowany samochód jest marki BYD. BYD przegonił na świecie również Teslę.

REKLAMA

W związku z chińską ofertą "nie do odrzucenia", z którymi europejscy producenci nie mają szansy konkurować, rozgorzała dyskusja o nieuczciwej konkurencji oraz potencjalnych jej konsekwencjach. Jednocześnie Komisja Europejska chce sprawdzić, czy rosnący udział Chin w światowym rynku instalacji wiatrakowych to wynik państwowych dotacji, w tym również i takich, które Światowa Organizacja Handlu (WTO) mogłaby uznać za nielegalne. Takie samo dochodzenie prowadzone jest w sprawie aut elektrycznych.

Jak mówiła w "Pierwszym programie" TOK FM dr Anna Czarczyńska, ekonomistka z Akademii Leona  Koźmińskiego, samochody elektryczne czy fotowoltaika są w zasadzie "wierzchołkiem góry lodowej". - Trudno też nie zauważyć, że Chiny na tym zarabiają, prowadząc zasadę nieuczciwej konkurencji i w związku z tym, około września 2023 roku Unii stworzyła strategię podniesienia bezpieczeństwa gospodarczego. Trwające śledztwo nie jest niczym nowym i ma przede wszystkim pokazać skalę wydarzenia - wskazywała gościni Wojciecha Muzala. 

Ekspertka tłumaczyła też, skąd bierze się przewaga chińskich firm. - Praktycznie od zawsze Chiny opierały swoją ekspansje eksportową przez dotowanie firm, które działają poza granicami ich kraju oraz ich giełdy. Z kolei warunki dotyczące produkcji, środowiska itp. są dużo bardziej liberalne niż w Europie. Gdy dodamy do tego jeszcze koszty pracy to zyskujemy po prostu modelowy przykład nieuczciwej konkurencji - mówiła dr Czarczyńska. 

To nie wszystko, co mamy dla Ciebie w TOK FM Premium. Spróbuj, posłuchaj i skorzystaj ze specjalnej oferty. Wejdź tutaj, by znaleźć szczegóły >>

REKLAMA

Europejsko-chińska walka na cła. "Wszyscy za to zapłacimy"

Gościni TOK FM tłumaczyła, że dzięki współpracy gospodarczej UE i Chin konsumenci wiele zyskali. - Kupując tanie produkty, zwiększyliśmy naszą siłą nabywczą oraz dochód rozporządzalny - oceniła ekspertka.

Jednocześnie wskazywała, że w kwestii sektorów strategicznych jest to oczywiście krótkowzroczna polityka, która godzi w interes europejskich przedsiębiorstw. - Okazało się, że od 2022 roku deficyt UE z Chinami znacząco się zwiększył do poziomu 400 mld euro i to w sektorach technologicznych - typu rozwój baterii, półprzewodników czy AI. W związku z tym, zgodnie z procedurami Światowej Organizacji Handlu, Unia wezwała Chiny do samoograniczenia eksportu w sektorach traktowanych najbardziej nieuczciwie w stosunku do partnerów europejskich. Chiny oczywiście nie zareagowały na to w żaden sposób i myślę, że nie powinniśmy spodziewać się jakiejkolwiek reakcji z tej strony. Chiny są zbyt mocnym graczem, który rozgrywa Europę od środka, utrzymując lepsze relacje z jednymi krajami, a z innymi gorsze. Dlatego właśnie Unia rozważa wprowadzenie cła, które wyrównałoby niekorzystne dla nas dopłaty, dotacje i subwencje do produkcji chińskiej - tłumaczyła Czarczyńska.

Chiny odpowiedzą na ruch UE

Zdaniem części ekspertów jest już na to za późno, ponieważ konkurując z tanimi chińskimi produktami, część sektorów Unii już teraz ma spore problemy. Dodatkową trudnością jest brak konsensusu członków UE, którzy mają swoje wewnętrzne interesy i zależy im na utrzymaniu dobrych relacji z Chinami. W ramach ochrony rodzimego rynku, UE rozważa nałożenie karnego cła na elektryczne samochody oraz turbiny z Chin. Czarczyńska podkreśla, że głównie chodzi o strategiczne bezpieczeństwo i potrzebna jest wspólna decyzja wszystkich krajów. - Jeżeli rzeczywiście nałożymy te cła, a moim zdaniem do tego dojdzie, ponieważ wcześniej zrobiły to USA już za prezydentury Trumpa, to na pewno możemy się spodziewać ceł odwetowych ze strony Chin. Na naszą korzyść eksport produktów do Chin jest trzykrotnie mniejszy niż import, więc nie będzie to aż tak drastycznie. Moim zdaniem nie wygląda to za ciekawie. Oczywiście bronić się trzeba, ale w praktyce będzie to oznaczało, że wszyscy za to zapłacimy więcej - podsumowała Czarczyńska.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA