[go: up one dir, main page]

"Urzędnik między protokołem a wydaniem pozwolenia na wykopanie dołu ma nałożyć karę". Ekspert o "patologii" w rządowych przepisach

REKLAMA
- Ustawodawca w obostrzeniach w związku z koronawirusem zrobił coś nieakceptowalnego, czyli dopuścił sanepid do nakładania kar pieniężnych nawet do 30 tys. zł. Urzędnicy nie są na to gotowi - mówił w Poranku Radia TOK FM dr Mikołaj Małecki.
REKLAMA
Zobacz wideo

Po wprowadzeniu ostatnich obostrzeń dotyczących przemieszczania się, w sieci pojawia się coraz więcej filmów z policyjnych interwencji. Ich autorzy zazwyczaj zarzucają policjantom zbyt stanowcze traktowanie legitymowanych osób, czy wręcz przekraczanie uprawnień przez funkcjonariuszy. Na jednym z opublikowanych w czwartek filmów z interwencji w Mikołowie (woj. śląskie) widać, jak policjant żąda od stojących w kolejce do smażalni ryb paragonów oraz odpowiedzi na pytanie, jakie potrawy zamówili. Z kolei na filmie z interwencji we Wrocławiu policjanci w towarzystwie Żandarmerii Wojskowej legitymują ojca trzech dziewczynek, z którymi przebywał na podwórku domu wielorodzinnego. Interwencji towarzyszą emocje, słychać krzyki i płacz dzieci.

REKLAMA

Jak mówił w Poranku Radia TOK FM dr Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, restrykcyjne egzekwowanie przez służby przepisów, bez analizowania sytuacji życiowej, może doprowadzić do absurdów. - Jeżeli ktoś wychodzi na spacer, krótki, półgodzinny, na przykład raz na trzy dni i przy okazji wejdzie do sklepu po jakąś drobnostkę, to trudno doszukiwać się tutaj złamania prawa - ocenił prawnik.

Wskazywał, że policja podczas kontroli może zareagować dwojako. - Zaproponować nam mandat, którego możemy nie przyjąć i sprawa trafi do sądu. Jednak policjant może też "umyć ręce" i zgłosić nasze zachowania prosto do inspektora sanitarnego - mówił. I, jak podkreślił, w tym miejscu ustawodawca popełnił bardzo duży błąd. - Zrobiono coś zupełnie nieakceptowalnego, czyli dopuszczono sanepid do nakładania kar pieniężnych nawet do 30 tys. zł - przekonywał ekspert w rozmowie z Janem Wróblem.

Zdaniem Małeckiego to tutaj właśnie kryje się "patologia"  wprowadzonego przez rządzących rozwiązania. - Urzędnik w trybie postępowania administracyjnego "z góry" nakłada na kogoś bardzo wysoką karę. W tej sytuacji mamy mechanizm prawny, do którego ani policja nie jest przyzwyczajona, ani sanepid. Bo urzędnik między jakimś protokołem pokontrolnym a wydaniem pozwolenia na wykopanie dołu na działce, ma na kogoś nałożyć karę w wysokości do 30 tys. zł. Oni nie są do tego przygotowani – podkreślał dr Mikołaj Małecki.

Jak podsumowywał, w relacji między obywatelem i służbami - kiedy dojdzie do sytuacji spornej - kluczowe powinno być właśnie wzajemne zrozumienie. - Bo policja może zastosować najmniej surowe rozwiązanie i nas pouczyć. Sytuacja jest na tyle nadzwyczajna, że duży nacisk powinien być położony na wyczucie policjanta, często bardziej powinien tłumaczyć, rozmawiać niż od razu karać.  Z drugiej strony my też powinniśmy do tego podejść "z głową". Wszyscy są zmęczeni restrykcjami czy poddenerwowani obowiązkiem siedzenia w domu. Nasz kontakt z policjantem jest kluczowy i najważniejszy. Gdy dojdzie do kontroli służb, to nie szedłbym na zwarcie z policją. Starałabym się wytłumaczyć swoją sytuację i liczyłbym na zrozumienie - podpowiadał prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

TOK FM PREMIUM

REKLAMA
REKLAMA