"Urzędnik między protokołem a wydaniem pozwolenia na wykopanie dołu ma nałożyć karę". Ekspert o "patologii" w rządowych przepisach
Po wprowadzeniu ostatnich obostrzeń dotyczących przemieszczania się, w sieci pojawia się coraz więcej filmów z policyjnych interwencji. Ich autorzy zazwyczaj zarzucają policjantom zbyt stanowcze traktowanie legitymowanych osób, czy wręcz przekraczanie uprawnień przez funkcjonariuszy. Na jednym z opublikowanych w czwartek filmów z interwencji w Mikołowie (woj. śląskie) widać, jak policjant żąda od stojących w kolejce do smażalni ryb paragonów oraz odpowiedzi na pytanie, jakie potrawy zamówili. Z kolei na filmie z interwencji we Wrocławiu policjanci w towarzystwie Żandarmerii Wojskowej legitymują ojca trzech dziewczynek, z którymi przebywał na podwórku domu wielorodzinnego. Interwencji towarzyszą emocje, słychać krzyki i płacz dzieci.
Jak mówił w Poranku Radia TOK FM dr Mikołaj Małecki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, restrykcyjne egzekwowanie przez służby przepisów, bez analizowania sytuacji życiowej, może doprowadzić do absurdów. - Jeżeli ktoś wychodzi na spacer, krótki, półgodzinny, na przykład raz na trzy dni i przy okazji wejdzie do sklepu po jakąś drobnostkę, to trudno doszukiwać się tutaj złamania prawa - ocenił prawnik.
Wskazywał, że policja podczas kontroli może zareagować dwojako. - Zaproponować nam mandat, którego możemy nie przyjąć i sprawa trafi do sądu. Jednak policjant może też "umyć ręce" i zgłosić nasze zachowania prosto do inspektora sanitarnego - mówił. I, jak podkreślił, w tym miejscu ustawodawca popełnił bardzo duży błąd. - Zrobiono coś zupełnie nieakceptowalnego, czyli dopuszczono sanepid do nakładania kar pieniężnych nawet do 30 tys. zł - przekonywał ekspert w rozmowie z Janem Wróblem.
Zdaniem Małeckiego to tutaj właśnie kryje się "patologia" wprowadzonego przez rządzących rozwiązania. - Urzędnik w trybie postępowania administracyjnego "z góry" nakłada na kogoś bardzo wysoką karę. W tej sytuacji mamy mechanizm prawny, do którego ani policja nie jest przyzwyczajona, ani sanepid. Bo urzędnik między jakimś protokołem pokontrolnym a wydaniem pozwolenia na wykopanie dołu na działce, ma na kogoś nałożyć karę w wysokości do 30 tys. zł. Oni nie są do tego przygotowani – podkreślał dr Mikołaj Małecki.
Jak podsumowywał, w relacji między obywatelem i służbami - kiedy dojdzie do sytuacji spornej - kluczowe powinno być właśnie wzajemne zrozumienie. - Bo policja może zastosować najmniej surowe rozwiązanie i nas pouczyć. Sytuacja jest na tyle nadzwyczajna, że duży nacisk powinien być położony na wyczucie policjanta, często bardziej powinien tłumaczyć, rozmawiać niż od razu karać. Z drugiej strony my też powinniśmy do tego podejść "z głową". Wszyscy są zmęczeni restrykcjami czy poddenerwowani obowiązkiem siedzenia w domu. Nasz kontakt z policjantem jest kluczowy i najważniejszy. Gdy dojdzie do kontroli służb, to nie szedłbym na zwarcie z policją. Starałabym się wytłumaczyć swoją sytuację i liczyłbym na zrozumienie - podpowiadał prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
- "Ogromna liczba" rozwodów w Ukrainie. "Nikt nie chce słuchać prawdy"
- Co dzieci z polsko-białoruskiej granicy robiły w domu księży? "Dowiedzieliśmy się po fakcie''
- "Zełenski potrafi zdenerwować sojuszników". Według gen. Bieńka "powinien teraz grzmieć". O co chodzi?
- Papież Franciszek ujawnił wielki problem Kościoła w Polsce. "Oni są świadomi"
- Zełenski skrytykował Polskę? "Warto dosłuchać tę wypowiedź do końca"
- Odcinek specjalny "English Biz"! Wybory w USA. "Język niesamowicie agresywny" [videocast]
- Tak wygrana Trumpa może namieszać w Polsce. "Hasztag Radek pogoni Ruskich"
- Polski dziennikarz w zalanej Hiszpanii. Co słyszy od mieszkańców? "Będzie grubo"
- Hirsch: Najwięcej zapracowanych ludzi jest w Warszawie. Pierwsze miejsce w UE
- Paulina Matysiak powalczy o prezydenturę? "Mignęło mi, że nie wyklucza"