Sanjaya nie pochłaniał litrów alkoholu, nie odgryzał nietoperzom głów i nie rzucał w publiczność kotami, a po prostu - według wielu - nie potrafił śpiewać. Dzięki temu jego kolejne sukcesy (doszedł do finałowej siódemki) zaczęły wzbudzać ogromne kontrowersje. Najdziwniejsze jest to, że publiczność go kochała. Podczas jego występów zastępy małych dziewczynek roniły łzy, a te trochę starsze piszczały z zachwytu.
Początki miał jednak dobre, żeby nie powiedzieć bardzo dobre.
Simon Cowell (najostrzejszy z jurorów, który na przesłuchaniu pochwalił Malakara) powiedział, że jeśli Sanjaya wygra "Idola", to on zrezygnuje dożywotnio z jurorowania w programie. Mary J. Blige natomiast stanęła w obronie 17-latka mówiąc, że... słyszała gorszych. Malakara poparł - bardzo możliwe, że dla żartu - sam Howard Stern, który na antenie swojego radia namawiał wszystkich do głosowania właśnie na niego. Jeden ze słuchaczy przyznał się nawet, że na Sanjaya zagłosował około 300 razy.
Może nie śpiewał wyśmienicie, ale był świetnym szołmenem.
O Malakarze mówili wszyscy. Zdolniejsi uczestnicy odeszli w cień, a występy Sanjaya stały się nawet podstawą jednego ze skeczy "Saturday Night Live". Zdarzało się, że głosowali na niego ludzie, którzy nie słyszeli jego śpiewu, a zachwycali się ekstrawaganckimi fryzurami (w każdym programie inna).
Chyba najsłynniejsza fryzura Malakara (podczas patrzenia na włosy można też posłuchać śpiewu).
A fenomen Malakara tkwi po prostu w tym, że to prosty i sympatyczny chłopak, który na pytanie "Jeśli nie mógłbyś śpiewać, to jaki talent byś chciał mieć?" odpowiada "Chciałbym śpiewać". Nie uważamy też, że jest kompletnym beztalenciem, bo - podobnie jak Mary j. Blige - słyszeliśmy gorszych. Wolimy jednak jego siostrę (była z nim na przesłuchaniu), która dobrze gra na gitarze i - co najważniejsze - gra na niej będąc nago.