[go: up one dir, main page]

Tragiczny poranek zmienił wszystko. "To cud, że przeżyła". W szpitalu dopadła ją przerażająca myśl

Jako trzecia z kolei wokalistka kultowego zespołu zdobyła sławę i uwielbienie fanów. Z Varius Manx nagrała trzy płyty i wylansowała przebój "Maj". Ale kariera miała w przypadku Moniki Kuszyńskiej bardzo wysoką cenę. Wypadek, któremu uległa, wracając z jednego z koncertów, odmienił jej życie na zawsze.

W latach 90. i na początku nowego millenium zespół Varius Manx królował na szczycie list przebojów. Choć formacja składała się głównie z mężczyzn, jego siłą były kobiety. Anita Lipnicka, która dzięki hitom, takim jak "Piosenka księżycowa" czy "Zanim zrozumiesz" stała się jedną z najjaśniejszych gwiazd polskiej sceny muzycznej, Kasia Stankiewicz, która niemal wprost ze studia programu "Szansa na sukces" trafiła na plan teledysku "Orła cień" czy Monika Kuszyńska. Trzecia z kolei wokalistka dołączyła do składu w 2000 roku i podobnie jak poprzedniczki, stała się jego bijącym sercem. Po latach wyszło jednak na jaw, że lider Varius Manx, Robert Janson, nigdy nie doceniał kobiet, które były matkami jego sukcesu. Kiepsko wynagradzane, traktowane w sposób trudny do zniesienia, odchodziły jedna po drugiej. Ale Monika Kuszyńska za bycie członkinią zespołu zapłaciła straszną cenę. Nie tylko za sprawą toksycznych relacji, które opisała w książce "Drugie życie", ale przede wszystkim przez tragiczny w skutkach wypadek samochodowy w maju 2006 roku.

Zobacz wideo Oceniła młode wokalistki

Droga na szczyt

Urodzona 14 stycznia 1980 w Łodzi Monika Kuszyńska od dziecka kochała śpiew i występy sceniczne. Już w latach szkolnych śpiewała w chórze, w dziecięcej scholi przy kościele oraz w zespole Uśmiech Pana Karola. Nikogo więc nie dziwiło, kiedy po ukończeniu liceum Monka zdecydowała się na studia w Akademii Muzycznej w Łodzi. Ukończyła je z dyplomem muzykoterapeutki, ale czuła, że jej przeznaczeniem jest scena. Początki nie były łatwe. Monika została członkinią zespołu Farenheit, formacja nie odniosła jednak większych sukcesów. Starała się co prawda o występ na koncercie Debiuty na Festiwalu w Opolu, niestety bezskutecznie. Ale przełom w karierze Moniki Kuszyńskiej był tuż za rogiem.

W 2000 roku z zespołem Varius Manx rozstała się druga z kolei wokalistka, Kasia Stankiewicz. Nie obyło się bez kontrowersji, bo artystka w programie "Na Językach" przyznała, że głównym powodem jej odejścia były trudne relacje z Robertem Jansonem. "Nasze relacje były w zasadzie żadne. Zwyczajnie się go bałam" - przyznała artystka. Tymczasem zespół zaczął rozglądać się za kolejną dziewczyną, która zajęłaby miejsce Kasi Stankiewicz. I tak w 2001 roku do grupy pod przewodnictwem Roberta Jansona dołączyła 20-letnia Monika Kuszyńska. Pierwszym wylansowanym wspólnie hitem była piosenka "Maj" promująca album "Eta". W tym samym czasie Varius Manx wyróżniono brylantową płytą za największą liczbę złotych i platynowych płyt w Polsce.

Kariera Moniki Kuszyńskiej zdawała się kwitnąć. W 2002 roku Varius Manx zdobył pierwszą nagrodę za utwór "Moje Eldorado" na Festiwalu Piosenki Krajów Nadbałtyckich w Karlshamn. A w styczniu 2003 zespół wziął udział w krajowych eliminacjach do 48. Konkursu Piosenki Eurowizji. W międzyczasie światło dzienne ujrzała kolejna płyta - "Eno". Wszystko wskazywało na to, że choć piosenkom nagranym z Moniką Kuszyńską daleko do olśniewającej popularności hitów wylansowanych z Anitą Lipnicką, wokalistka może mówić o sporym sukcesie. Niestety niebawem miało się okazać, że przyjdzie jej za niego zapłacić straszną cenę.

Cena sukcesu

Monika Kuszyńska z nikomu nieznanej wokalistki stała się członkinią jednego z najpopularniejszych zespołów w Polsce. Varius Manx był na fali, grał koncert za koncertem, a bilety sprzedawały się na pniu. Wszystko zmieniło się tragicznego poranka 28 maja 2006 roku. W deszczową niedzielę zespół wracał z sobotniego koncertu w Miliczu. Droga była mokra, śliska i w pewnym momencie prowadzący samochód Robert Janson stracił nad nim panowanie. Pojazd gwałtownie zjechał na lewy pas, wypadł z drogi i z impetem uderzył w drzewo. "Gdy przyjechałem z karetką na miejsce, myślałem, że już po kierowcy. Głowa zwisała mu bezwładnie przez okno, wszędzie pełno krwi" - relacjonował przed laty Daniel Lorek, członek załogi pogotowia ratunkowego. Okazało się jednak, że kierowca żyje, ale jest nieprzytomny. Aby wyciągnąć mężczyznę z wraku, straż pożarna musiała przeciąć pojazd. U Jansona zdiagnozowano uraz klatki piersiowej, złamane żebra i stłuczone serce. Siedzący z tyłu gitarzysta i akustyk wyszli z tragicznego zajścia obronną ręką - nie odnieśli poważnych obrażeń. W najcięższym stanie była 26-letnia wówczas Monika Kuszyńska. "To, że Monika Kuszyńska przeżyła wypadek, to cud" - mówił sędzia podczas rozprawy. Śledztwo wykazało, że zdarzenie było efektem niedostosowania prędkości jazdy do trudnych warunków drogowych.

"Dlaczego nie mogę się ruszyć? Dlaczego nie mogę oddychać? Skulona, w nienaturalnej pozycji, wbita w podłogę, otoczona zewsząd pogiętą blachą, łapałam małe łyki powietrza. Klatkę piersiową rozpierał przeraźliwy ból. Zupełnie jakby tysiące igieł przebijało moją pierś. Tonęłam. Dosłownie. Czy tak właśnie boli umieranie? - pomyślałam. Odruchowo dotknęłam swoich nóg. Nie poczułam nic. Jakby ktoś przeciął mnie na wysokości pasa. Może to chwilowe, pomyślałam" - pisała w swojej książce "Drugie Życie". Niestety - uczucie nie było chwilowe. W szpitalu okazało się, że wokalistka doznała uszkodzenia rdzenia kręgowego, a jego skutkiem był paraliż od pasa w dół.

Monika Kuszyńska
Monika Kuszyńska KAPiF

Drugie życie

Monika Kuszyńska cudem uniknęła śmierci, ale wypadek zostawił po sobie koszmarną pamiątkę. Artystka miała odtąd poruszać się na wózku inwalidzkim. Dla atrakcyjnej, młodej kobiety tragedia wydawała się końcem świata i życia, które dotychczas wiodła. Na pewien czas zawiesiła karierę, wycofała się w cień.

Nie czułam się kobietą, czułam się bezpłciowa w tej formie. Nie wiedziałam, jak będzie moje życie wyglądało. Widziałam dużo barier, dużo przeszkód. Widziałam wszystko w czarnych barwach. Na szczęście czas robi swoje i my, jako ludzie, umiemy się przystosować. Dlatego dzisiaj zupełnie inaczej patrzę na innych - mówiła w rozmowie z Jastrzabpost.

Po pewnym czasie artystka nauczyła się żyć na nowo. O swojej walce o powrót do zdrowia - zarówno psychicznego, jak i fizycznego, Monika Kuszyńska opowiedziała w książce zatytułowanej "Drugie życie". Pisze w niej m.in, że tragiczny wypadek w pewnym sensie okazał się darem, szansą na tytułowe drugie życie. "Śpiewałam coraz gorzej i przestawałam czerpać z tego przyjemność. Moja samoocena bardzo spadła i jedyne, w co jeszcze wierzyłam, to w swoją urodę, choć i tu zaczęły pojawiać się kompleksy. Przez chwilę zaświtała mi myśl: Tak się dalej nie da. Muszę coś zmienić. Tylko jak? Jak się z tego wyrwać? Podświadomie krzyczałam do Boga: "Zrób coś, daj mi jakiś znak! Coś musi się wydarzyć!". I teraz, kiedy leżałam nieruchomo w szpitalnym łóżku i nie wiedziałam co ze mną będzie, dopadła mnie przerażająca myśl. A może to właśnie ten znak, o który błagałam? Może to odpowiedź od losu na moje wezwanie?" - pisała artystka.

Na szczęście los postawił na drodze Moniki Kuszyńskiej mężczyznę, z którym dziś tworzy szczęśliwą rodzinę. "To on stworzył mi muzyczne poczucie bezpieczeństwa. A jednocześnie jego obecność jest też dla mnie ogromnie ważna z punktu widzenia osoby, która po wypadku całkowicie utraciła swoją kobiecość. To właśnie dzięki Kubie odzyskałam ją na nowo" - mówiła Monika Kuszyńska o swoim mężu na łamach magazynu "Viva!". Nie była to jednak miłość od pierwszego wejrzenia, bo Jakuba Raczyńskiego Monika Kuszyńska poznała jeszcze wówczas, kiedy oboje byli członkami Varius Manx, gdzie Jakub grał na saksofonie. Muzyk odszedł jednak z zespołu rok przez tragicznym wypadkiem. Kiedy dowiedział się, co stało się z Moniką, zaoferował jej pomoc w znalezieniu prawnika. "Przyjęłam propozycję. Rozmowa była bardzo miła. W pewnym momencie zapytał nieśmiało, czy może mnie odwiedzić. - Jasne - odpowiedziałam. - Zapraszam! Przyjechał w dniu moich urodzin" - wspominała Monika Kuszyńska.

Na początku traktowali się jak dobrzy przyjaciele, kontynuując znajomość za pośrednictwem internetowego czatu. Monikę krępowała własna niepełnosprawność, a Jakub nie chciał naciskać. Z czasem jednak dla obojga stało się jasne, że uczucie przerodziło się w coś więcej. W styczniu 2011 roku, po trzech latach od pamiętnego spotkania w urodziny artystki, Monika i Jakub zaręczyli się, a sześć miesięcy później, 30 lipca powiedzieli sobie sakramentalne "tak". Para zamieszkała w domu z ogrodem pod Łodzią i doczekała się dwójki dzieci - Jeremiego i Kaliny. Wszystko wskazuje na to, że po latach mroku w życiu Moniki Kuszyńskiej znów zagościło słońce.

Więcej o: