Elżbieta Zającówna zmarła 28 października. O śmierci poinformował Związek Artystów Scen Polskich. Przez wszczęte 31 października śledztwo w sprawie śmierci bliscy jak na razie muszą poczekać z organizacją pogrzebu aktorki. Odejście Zającówny poruszyło także znajomych z branży, którzy wciąż wspominają lubianą aktorkę. Do ostatniego spotkania z aktorką w ostatniej rozmowie wróciła Małgorzata Potocka.
Małgorzata Potocka i Elżbieta Zającówna znały się przez wiele lat. Śmierć koleżanki niezwykle poruszyła aktorkę. - Trudno mi jest mówić, bo jestem w kompletnym szoku. Jestem kompletnie zdruzgotana. Za wcześnie to się stało. Ona jeszcze była młodą osobą i pięknym człowiekiem - wyznała "Faktowi". Nieco więcej o relacji z Zającówną opowiedziała w ostatniej rozmowie ze "Światem gwiazd". Choć obie nie miały ze sobą częstego kontaktu, wciąż pozostawały sobie bliskie. - Gdy przypadkowo się zobaczyłyśmy, to lądowałyśmy w najbliższej kawiarni i nie mogłyśmy się rozstać. Takie spotkania były najlepsze, bo zawsze ciężko się umówić - zdradziła Potocka. - Wracałam z Zegrza pociągiem, w Legionowie siedziałam i bardzo długo czekałam, bo nie przyjeżdżały pociągi do Warszawy. I nagle wysiada z pociągu Elka. Oczywiście przepuściłam pociąg następny, usiadłyśmy na tej ławce i po prostu zagadałyśmy się na śmierć i zaśmiewałyśmy się niesamowicie, a potem, po paru miesiącach spotkałam ją wiosną - dodała.
Potocka zwróciła uwagę na jeden szczegół dotyczący Zającówny. To, jak wyglądała, zaniepokoiło aktorkę. - Wtedy się troszkę przestraszyłam. Ona zawsze była bardzo szczupła (...) - sarenka o wielkich oczach i długich włosach - zaczęła. Aktorka pomyślała wówczas, że coś jest nie tak. - Teraz dla mnie była za chuda i pomyślałam sobie, że tak zmarniała, ale nie pytałam o nic, bo to wiesz - różne masz historie, a ona jak nie mówiła, to nie mówiła - powiedziała w rozmowie z Mateuszem Szymkowiakiem.