Justyna Steczkowska jest zaliczana do grona największych polskich artystek. Niezwykła wrażliwość, a także ogromny talent sprawiły, że pokochali ją odbiorcy. Obecnie możemy oglądać ją na ekranach Polsatu, gdzie jest jedną z jurorek w show "Twoja twarz brzmi znajomo". Z tej okazji postanowiliśmy porozmawiać z diwą o nowym wyzwaniu w jej karierze, a także nawiązać do nieco wcześniejszych czasów, kiedy to zaczynała rodzić się gwiazda.
Dla mnie nic nie jest trudne, bo ja tylko siedzę i oceniam występy ludzi (śmiech). Natomiast dla nich - jest to bardzo trudne zadanie. Ja sobie nie wyobrażam, że biorę udział w takim programie jako uczestnik. Pomijając fakt braku czasu, nie dałabym sobie z tym po prostu rady. Uczestnicy są w charakteryzacji, śpiewają w różnych językach, do tego nie swoim głosem - co dla mnie osobiście jest nie do przeskoczenia. Ja ich szczerze podziwiam!
Zawsze staram się być "dobrym gliną". Nawet będąc jurorką w "The Voice of Poland", jeśli coś mówiłam, to szczerze. Czasem mogło to zabrzmieć ostro, ale uważam, że lepiej komuś powiedzieć prawdę, szczególnie w tym trudnym zawodzie, niż ma się łudzić, że jest inaczej, niż jest. Do długofalowych sukcesów dochodzi się intensywną pracą. Zdarza się oczywiście, że coś w danej chwili jest modne i ktoś prawie z dnia na dzień staje się bardzo popularny, ale to najczęściej nie trwa długo. Żeby odnosić sukcesy przez wiele lat, trzeba być nie tylko kreatywnym i pracować z pasją, ale mieć też głęboki szacunek do swojej publiczności, mieć dobry management i być pracowitym.
Wszystko to na pewno nie. Świat się tak dynamicznie zmienia, że ciągle jest coś do osiągnięcia. Osiągnęłam wiele, to prawda, i jestem wdzięczna wszystkim tym, którzy towarzyszyli mi w tej drodze. Ale cały czas odrabiam kolejne lekcje życia. Bo życie jest nieustanną lekcją poszerzania świadomości. W moim przypadku - poprzez muzykę.
Mental zawsze jest ważny - wszystko mieszka w naszej głowie. Jeśli twoja głowa jest zdrowa, potrafisz docenić siebie samego w tym "matrixie", w którym żyjemy, to naprawdę wszystko lepiej się rozwija. Trzeba też umieć rozróżnić pychę od doceniania swojej własnej wartości, bo to są dwie różne rzeczy. Starać się każdego dnia dawać swoje serce, dobroć, otwartość i talent światu.
Wciąż jestem Justyną, tylko bardziej rozwiniętą i świadomą tego, po co tu jestem. Ale miałam trudne momenty - i w życiu osobistym, i zawodowym. Jestem wdzięczna swoim fanom, że w tym czasie dodawali mi otuchy, ale też moim przyjaciołom i bliskim, dzięki którym miałam siłę i chęć walczyć o siebie. Moim zwycięstwem jest to, że się udało, ale prawdą jest też fakt, że pierwszy krok do zmiany i chęci rozwoju musimy zrobić sami. Tego nie da się zrobić za nas.
Mnie zawsze "leczyła", ratowała muzyka. Kryzys stricte twórczy mnie nie dotyczył, ale doskonale rozumiem wszystkich tych, którym w artystycznym życiu towarzyszą takie emocje. Muszę jednak przyznać, że miałam kryzys w poszukiwaniu siebie na nowo w muzyce. Wielu rzeczy muzycznie spróbowałam, ale świat się zmienia, muzyka się zmienia, potrzeby rynku się zmieniają nieustannie. Chcąc pozostać sobą, muszę znaleźć nową drogę, która będzie inna, ale wciąż moja. Z taką właśnie myślą powstał utwór "WITCH Tarohoro", a już w listopadzie cała płyta o tym samym tytule. Jest niezwykła, a do tego zgrana w systemie Dolby Atmos 7.1. To będzie brzmiało po prostu niesamowicie.
W tamtych latach Grzegorz Ciechowski był najlepszym producentem na rynku. Miałam szczęście, że to z nim powstały te dwie pierwsze płyty. Ale był też ważny w moim życiu jako człowiek. Miał dobre serce i dużo zrozumienia dla debiutantów. Przed wieloma rzeczami mnie przestrzegł, poświęcił czas, by wiele rzeczy wytłumaczyć. Przede wszystkim, czym jest show-biznes, przecież ja byłam wtedy dziewczyną, która przyjechała z małego miasta, nie miałam o niczym pojęcia.
Głos, kreatywność, talent - pewnie tak. Ale talent ma wielu ludzi, a to niestety nie zawsze oznacza sukcesy. Na to się składa naprawdę bardzo wiele elementów. Więc cieszę się, że na początku swojej muzycznej drogi spotkałam naprawdę dobrego producenta, który zaaranżował moje piosenki, moje kompozycje, które mu przyniosłam i napisał do nich bardzo dobre teksty. Mieliśmy fantastyczne porozumienie jako artyści i dobrze nam się pracowało.
Super, że powstała. Artyści zawsze są chętni pomagać innym. Sama wzięłam udział w wielu akcjach i koncertach charytatywnych. Zawsze staram się pomóc najlepiej, jak potrafię, tym, którzy tej pomocy potrzebują.
Doskonałe podsumowanie naszej rozmowy.