Program Mai Sablewskiej "10 lat młodsza w 10 dni" ma na celu pomagać kobietom, które nie czują się dobrze w swojej skórze. Stylistka zapewnia im metamorfozy, w tym zabiegi kosmetyczne, makijaż, fryzjera, nowe ubrania. Często jednak uczestniczki nie były zachwycone efektem końcowym. Wielokrotnie pisaliśmy o tym. Narzekały także na to, co działo się za kulisami show. Jedna z kobiet, pani Jolanta, w rozmowie z Plotkiem (pełen wywiad przeczytacie TUTAJ) przyznała, że bardzo żałuje udziału w programie. Ma zarzuty wobec produkcji, która nie wywiązała się z obietnic. Nie podobało jej się także zachowanie Mai Sablewskiej na planie. Sama zainteresowana wciąż milczy. Głos zabrała stacja i osoby z produkcji programu.
Pani Jolanta postanowiła zabrać głos i przestrzec przyszłe uczestniczki programu Mai Sablewskiej. W wywiadzie wspomniała o tym, że produkcja obiecała jej metamorfozę uzębienia, a także korektę górnych i dolnych powiek. Na tym jej najbardziej zależało. Niestety, ostatecznie nie doszło do zabiegów. Pani Jolanta opowiedziała także o niemiłym w jej odczuciu zachowaniu Mai Sablewskiej i zarzuciła stacji manipulację. Miała zrezygnować z biżuterii, makijażu i nosić gorsze ubrania na nagraniach. Afera wokół programu zmusiła stację do reakcji. W rozmowie z Pudelkiem Polsat Cafe skomentował zarzuty wobec show i wziął w obronę prowadzącą.
Od początku medialnych publikacji z udziałem pani Jolanty konsekwentnie odmawiamy komentarzy na temat kulis programu, przede wszystkim z szacunku dla samej uczestniczki - poinformował przedstawiciel działu PR kanału Polsat Cafe.
W rozmowie z Pudelkiem osoby z produkcji programu zabrały głos. Były bardziej wylewne niż stacja Polsat Cafe. Bronili Mai Sablewskiej. Twierdzili, że decydując się na prowadzenie tego show i tym samym powrót do telewizji, gwiazda miała misję niesienia pomocy kobietom. Sablewska rozumie, że gusta są różne i jej wybory nie zawsze spodobają się wszystkim, ale nie zgodzi się z tym, że na planie panowała zła atmosfera.
Majka nie tak wyobrażała sobie swój powrót do telewizji. Jakkolwiek to nie brzmi, dla niej poprowadzenie tego programu wiązało się z misją, jaką jest niesienie pomocy kobietom, których nie rozpieszczało życie. Zdaje sobie sprawę, że stylizacje jej autorstwa często budzą emocje, tak było od zawsze. Ale nie zgadza się z opinią, że kogoś skrzywdziła czy upokorzyła i nadal podpisuje się pod tymi metamorfozami. Praca na planie to emocje, szybkie tempo, czasem nerwy i stres, ale całej ekipie przyświecało tylko to, żeby każda z uczestniczek "10 lat młodszej..." poczuła się piękniejsza, a przede wszystkim - pewniejsza siebie. Maja nadal ma zresztą kontakt z większością uczestniczek. Wie, że udział w jednym odcinku jej programu nie rozpocznie u każdej życiowej rewolucji, bo to wymaga czasu. Ale cała sytuacja mocno podcięła jej skrzydła. Jest tym wszystkim załamana - mówił informator Pudelka.
Wyciekły zapiski, które widnieją w umowie, którą każda z uczestniczek musi podpisać przed przystąpieniem do programu. Metamorfozy kobiet budzą wiele emocji. Wielu widzów uważa, że niektóre nie dość, że nie były udane, to przyniosły odwrotny efekt. Jak się okazuje, uczestniczki nie mogą krytykować efektu "po" przez okres 20 lat. Jest też sporo kar pieniężnych.