Za nami pierwszy mecz biało-czerwonych na Mistrzostwach Świata w Katarze. Bezbramkowy remis z Meksykiem to nie jest zły wynik, chociaż przy odrobinie szczęście Polska mogła ten mecz wygrać. Robert Lewandowski nie wykorzystał jednak rzutu karnego, co dla większości kibiców było szokiem. Czesław Michniewicz w rozmowie z dziennikarzami bronił piłkarza, przekonując, że wpadki zdarzają się najwybitniejszym sportowcom. Emocji nie krył za to syn selekcjonera, który w dosadnych słowach komentował wydarzenia na boisku.
Kapitan naszej reprezentacji słynie z zimnej krwi i pewnego wykonywania "jedenastek". Kiedy sędzia zagwizdał, a Lewandowski wziął rozbieg, fani widzieli więc już piłkę w siatce. Bramkarz przechytrzył jednak napastnika i to on został bohaterem. Mateusz Michniewicz na Twitterze zareagował na to wydarzenie w niewybredny sposób.
No złam mi ryj.
Emocje po zmarnowanej okazji szybko nie opadły, co Mateusz Michniewicz wyraził w kolejnym wpisie.
Nie no ja się muszę piwa napić, bo się stresuję dalej.
W końcu jednak po końcowym gwizdku stwierdził, że mecz nie był w wykonaniu biało-czerwonych zły.
Kurde generalnie wiem, że to zabrzmiało okrutnie i będzie krzyczeć, ale to był mecz z planem, wszyscy robili to, co mieli.
Robert Lewandowski wykonał rzut karny w zupełnie inny sposób, niż nas do tego przyzwyczaił. Piłkarz zawsze przed samym uderzeniem zatrzymuje się na ułamek sekundy, by zmylić bramkarza. Tym razem jednak wszystko zrobił w jednym tempie. Po meczu nie umiał wytłumaczyć, dlaczego taką podjął decyzję. Nie ma to jednak większego znaczenie. Słusznie zauważył Wojciech Szczęsny, że gdyby nie Lewandowski, Polska nawet na ten turniej by nie pojechała.