Więcej o życiu prywatnym gwiazd przeczytacie na gazeta.pl.
Roma Gąsiorowska opublikowała na Instagramie intrygujący post. Z pozoru dotyczył on zakupionej niedawno rośliny, którą określiła jako kolejnego członka rodziny i nadała jej imię Ryszard. Okazuje się, że wcale nieprzypadkowo.
Nie mogę nie podzielić się z wami radością, jaką czuję od wczoraj, odkąd do naszej rodziny dołączył nowy stworek. Jest niezwykły. Strasznie włochaty i wesoły. Postanowiłam nazwać go Ryszard na cześć mojego zmarłego ojca - zaczęła.
Niewinny wpis o zielonym kwiatku zamienił się w krótkie, lecz pełne przykrych wspomnień wyznanie aktorki. Żona Michała Żurawskiego oceniła, że jej rodzic w przeciwieństwie do wychwalanego "stworka" nie był ani milutki, ani włochaty, ani wesoły.
Roma Gąsiorowska ma 40 lat. Aktorka uznała, że to idealny moment, by właśnie w tym wieku uporać się ze złymi wspomnieniami z dzieciństwa i w ramach terapii na nowo spróbować pokochać ojca. Kupiła więc roślinę, która ma być symbolem jej odradzającej się miłości do rodzica.
Ten Rysiek ze zdjęcia ma całkiem inne uosobienie niż mój stary. Poczułam wczoraj, że moje czterdzieste urodziny to dobry czas, żeby na nowo pokochać Ryszarda. Nowa era. Taki terapeutyczno-coachingowi zabieg mojego autorstwa. Spontaniczny. Niezaplanowany. Praktykuję… działa - zapewniła na Instagramie.
We wpisie przybliżyła sylwetkę ojca. W opinii aktorki nie dał jej bezinteresownego uczucia, którym powinien obdarzać swoją pociechę każdy rodzic.
Umarł już dość dawno. Dużo nawywijał i napsuł… z niewiedzy, z nieumiejętności radzenia sobie może, z niezgody na to i owo, i nieświadomości pewnie też, obciążony przez poprzednich gagatków - swoich przodków… A co... zawsze jakiś tam powód miał. Wiadomo. Ale nie dał mi miłości - skwitowała.
Artystka obiecała, że jeżeli zauważy jakieś spektakularne efekty tej spontanicznie zastosowanej, autorskiej terapii, będzie się dzieliła szczegółami swojej historii z internautami. Czekamy więc na dalszy ciąg opowieści.