Kim Kardashian zaskoczyła fanów w całkiem nowej roli. Wystąpiła w amerykańskim programie telewizyjnym "Saturday Night Live", który oglądają miliony widzów. Oprócz błyszczenia przed kamerą, wcześniej musiała się porządnie przygotować. W przemowie, którą otworzyła show, trwającej ponad cztery minuty, zażartowała z niemal całego swojego życia, pokazując, że ma do siebie dystans.
Program słynący z humorystycznych wprowadzeń tym razem postawił na nieco kontrowersyjną gwiazdę, jednak widownia zgromadzona w studiu zanosiła się ze śmiechu. Zwłaszcza, kiedy Kim Kardashian wspominała o swojej rodzinie i mężu. Na początku jednak nawiązała do głośnej afery z sekstaśmą z jej udziałem, która wyciekła do sieci.
Wiem, wiem. Ja też jestem zaskoczona, że tu jestem. Chodzi o to, że od bardzo dawna nie miałam premiery swojego filmu. Właściwie to miałam tylko jeden film, ale nikt nie poinformował mnie o jego premierze - powiedziała na antenie.
Później oberwało się także innym. Tzw. roast spotkał także inne Kardashianki i partnera jej matki.
Jestem kimś więcej niż osobą na zdjęciach, które moje siostry pokazują chirurgom plastycznym - powiedziała Kim Kardashian, wywołując salwy śmiechu i dodała: - Jedną rzeczą, z której jestem naprawdę dumna, to fakt, że nigdy nikt nie mógłby nazwać mnie naciągaczką. Szczerze mówiąc, nawet nie wiem, jak można się takim kimś stać. Zapytałam więc chłopaka mojej mamy, Corey'a.
Dostało się także jej byłemu już mężowi.
Wyszłam za najlepszego rapera wszech czasów. Najbogatszy czarnoskóry człowiek w Ameryce, utalentowany. To geniusz, który dał mi czwórkę niesamowitych dzieci. Szczęściu na drodze stanęła tylko jedna przeszkoda: jego osobowość - dodała.
Żartowała także, że w rodzinie ma trzech polityków. Nawiązała również do swojej sławy jako influencerka. Wyznała, że na co dzień każdy jej ruch śledzi 360 milionów ludzi, tymczasem "Saturday Night Live" ogląda jakieś 10 milionów, dlatego jest to dla niej "luzackie, wręcz intymne spotkanie". Myślicie, że tym występem ociepliła nieco swój wizerunek?