Fani Kanye Westa na całym świecie czekają na jego nowy album "Donda", który raper regularnie przekłada już od tygodni. Nie od dziś wiadomo, że muzyk jest perfekcjonistą i może pracować nad swoją muzyką w nieskończoność. Jednak im bliżej jesieni, tym atmosfera robi się coraz bardziej napięta. Wszystko przez to, że w ciągu najbliższych dni lub tygodni swój nowy krążek ma wydać jego wróg numer jeden, czyli Drake. Konflikt między nimi trwa, a w weekend byliśmy świadkami kolejnego epizodu.
Spór Westa i Drake'a odżył się po tym, jak Kanadyjczyk wystąpił z gościnną zwrotką u Trippiego Redda w utworze "Betrayal", w której zaatakował Westa:
All these fools I’m beefin’ that I barely know / Forty-five, forty-four (burned out), let it go / Ye ain’t changin’ shit for me, it’s set in stone.
Zagraniczny portal Genius wyłapał dwa nawiązania w powyższych wersach do Westa. Po pierwsze, Kanye ma 44 lata, po drugie "Ye" w ostatnim wersie może oznaczać ksywę rapera, Yeezus. Oznaczałoby to, że Drake zarzuca mu wypalenie.
Kanye zazwyczaj emocjonalnie reaguje na takie zaczepki i podobnie było tym razem. Wrzucił na Instagram screen rozmowy, który pochodził z czatu grupowego. Widać na nim zdjęcie filmowego Jokera, granego przez Joaquina Phoenixa, z podpisem:
Nigdy się po tym nie pozbierasz, obiecuję ci to.
Jak napisał, tak też zrobił. (Wciąż) mąż Kim Kardashian opublikował w sieci zdjęcie, przedstawiające rzekomą lokalizację domu Drake'a w Toronto. Post został szybko skasowany, ale przecież wiadomo, że w sieci nic nie ginie.
Zagraniczne media podają, że Drake może obawiać się "Dondy", ponieważ przyćmi jego nowy album "Certified Lover Boy". To jeszcze nie koniec konfliktu?