Sprawa Johnny'ego Deppa i Amber Heard wydaje się nie mieć końca. Byli partnerzy w toczącej się od prawie pięciu lat batalii sądowej piorą publicznie małżeńskie brudy. Teraz światło dzienne ujrzał jeszcze jeden fakt, który zaskoczył media na całym świecie. Na sali sądowej Johnny Depp przyznał, że dawał marihuanę swojej córce, gdy ta miała zaledwie 13 lat. Co więcej uznał, że jest to przykład dobrego rodzicielstwa.
Johnny Depp sam miał problem z używkami, szczególnie z alkoholem, z którym praktycznie się nie rozstawał. Często także palił tytoń czy haszysz. Dlatego właśnie postanowił dać córce jedną z używek. Jak podaje brytyjski portal Evening Standard, chciał, aby Lily-Rose, która obecnie ma 21 lat, oswoiła się z narkotykami, z którymi najpewniej będzie miała styczność w dorosłym życiu.
Warto dodać, że kwestia posiadania i palenia marihuany w Stanach Zjednoczonych jest bardzo sporna. Teoretycznie jest nielegalna w całych Stanach Zjednoczonych (na poziomie federalnym), jednak w niektórych stanach jest dozwolone jej posiadanie. Tworzy to dualizm prawny, gdzie prawo krajowe zabrania, a prawo stanowe zezwala. Dodatkowo w USA wszystkie wyroby tytoniowe można dopiero kupić i zażywać po ukończeniu 21 roku życia.
Od pewnego czasu media coraz więcej dowiadują się o nietypowym życiu hollywoodzkiej gwiazdy. Przypomnijmy, że wszystko zaczęło się od tego, że była partnerka Deppa, Amber Heard, oskarżyła męża o stosowanie wobec niej przemocy domowej. Wizerunek hollywoodzkiego gwiazdora został wtedy mocno nadszarpnięty, dlatego Johnny zażądał od byłej żony 50 milionów dolarów za zniesławienie. Następnie starał się udowodnić, że sam był ofiarą przemocy, a podczas awantury z Amber miał zostać zaatakowany szklanymi butelkami, przez co stracił kawałek palca. Prowadzone śledztwo potwierdziło podejrzenia, że Heard sfałszowała dowody przeciwko ukochanemu, jednak okazało się, że Depp również nie był taki święty, na jakiego się kreował.
Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń.