Roman Czejarek jest znany szerszej publiczności z audycji "Lato z Radiem". Mimo że dziennikarz bardzo rzadko pojawia się w telewizji, czy na warszawskich salonach, chętnie dzieli się swoimi przemyśleniami na Facebooku. Tym razem odniósł się do wypadku samochodowego, w którym sam brał udział. Z jego relacji wynika, że sprawa była bardzo poważna.
Jak poinformował portal Piaseczno News, w sobotę 7 marca, niedaleko Pilawy doszło do wypadku trzech samochodów. Czołowo zderzyły się dwa auta, a jedno wpadło do rowu. Jednym z pojazdów, jechał właśnie Roman Czejarek. Dziennikarz udostępnił na Facebooku artykuł dotyczący kolizji i uspokoił wszystkich, że nic się mu nie stało.
Tak to my. Żyjemy, wszystko z nami ok, samochód do kasacji po locie w powietrzu i obrotach we wszystkie strony. Pijany kierowca z Ukrainy, bez dokumentów, w samochodzie zarejestrowanym na inną osobę, postanowił skręcić w naszą stronę przy pełnej prędkości. Policja i służby na miejscu, bardzo profesjonalnie i szybko. Droga zablokowana. Inni poszkodowani z innych pojazdów oraz sprawca zabrani przez pogotowie. Nie wyglądało to dobrze - czytamy w poście radiowca.
W kolejnym poście, Roman Czejarek dokładnie opisał przebieg wydarzeń i przy okazji pokazał zdjęcia z wypadku.
Jak już wiecie, powrót z Horyńca nie był taki jak zwykle. Pijany ukraiński kierowca, bez dokumentów, w samochodzie zarejestrowanym na inną osobę, przy maksymalnej prędkości postanowił sprawdzić nasz refleks. Mieliśmy dużo szczęścia. Wypadek wydarzył się tam, gdzie są wozy straży. Tam też została reszta poszkodowanych, bo ci za nami poszli na czołowe. A ja razem z Piotrem Piorunem przeleciałem ten odcinek, który widać, obracając się o 180 stopni, by ostatecznie efektownym telemarkiem wylądować tyłem do kierunku jazdy w rowie i zatrzymać się na betonowym mostku. Straż, policja i pogotowie szybko, sprawnie i zawodowo... -napisał dziennikarz.
Roman Czejarek podziękował za wszystkie słowa wsparcia.
Dziękuję Wam za wszystkie głosy wsparcia, za telefony i SMSy. Dużo tego było! A Anioły mój i Piotra leciały razem z nami. Dokładnie 24 godziny wcześniej, co do minuty wypadku, byliśmy pierwszy raz w życiu w Nowinach Horynieckich przy źródełku. Przypadek? - podsumował.
Źródełko, które przywołał dziennikarz, znajduje się w środku tamtejszej kaplicy. Legenda głosi, że każdy, kto się niego napije, nie tylko ugasi swoje pragnienie, a również otrzyma łaskę zdrowia.
RG