- Panowie, trener też tu jest - przypomniał oficer prasowy dziennikarzom, którzy w poniedziałek, dzień przed meczem Polska - Francja, mieli pytania głównie do Roberta Lewandowskiego. Standardowo w takich przypadkach to zawodnik jako pierwszy rozmawia z dziennikarzami i wychodzi z konferencji wcześniej, by przygotować się do treningu. W poniedziałek wieczorem żadnego treningu jednak nie było. Kadra ćwiczyła w Hanowerze - jeszcze przed przyjazdem do Dortmundu - dlatego Lewandowski i Probierz razem odpowiadali na pytania.
To znaczy pierwsze kilka pytań było do Lewandowskiego. Probierz najpierw się przysłuchiwał i dopiero później zabrał głos. - Słuchałem kiedyś pewnego wywiadu Roberta Lewandowskiego, który mówił, że brakowało mu pewności siebie po transferze do Niemiec. A właśnie to jest kluczowe dla zawodników. Ja w nich wierzę. Praca z tą grupą jest wielką przyjemnością i zachęcam wszystkich do tego, by na boisku byli odważni. To nie jest jeszcze maksimum tej reprezentacji. Wierzę, że nasi gracze mogą grać lepiej i występować w jeszcze lepszych klubach. Na pewno nie cofnę się z tej drogi. Nawet z Francją zagramy ofensywie - powiedział selekcjoner.
Probierz w poniedziałek wieczorem przekazał niestety też złe wieści o Tarasie Romanczuku. Pomocnik Jagiellonii Białystok nie dokończył porannego treningu. Wyszedł z zespołem na boisko, nawet założył znacznik, ale po kilku minutach podszedł do selekcjonera i pokazał na swoją prawą nogę. Probierz tylko poklepał go po plecach, a następnie Romanczuk w towarzystwie lekarza i fizjoterapeuty poszedł do szatni.
- Taras nie jest zdolny do gry. Jest już po badaniach. Mamy nadzieję, że jego uraz nie będzie na tyle poważny, by wykluczył go z dalszych spotkań już w barwach Jagiellonii - martwił się w poniedziałek selekcjoner.
Polska po dwóch porażkach nie ma już żadnych szans na zajęcie trzeciego miejsca w grupie. Z Francją już zagra tylko o honor, a po meczu od razu pojedzie na lotnisko w Kolonii, skąd wróci do kraju.